intuicja intuicja
1951
BLOG

Polacy i Żydzi, czyli rzecz o Bożym Narodzeniu

intuicja intuicja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 168

Notka przeznaczona dla tych, którzy zwykli czytać notki od początku do końca ze zrozumieniem;) 


Jakiś czas temu podczas spotkania z przyjaciółmi rozgorzała dyskusja na temat relacji polsko-żydowskich (nie pierwszy i nie ostatni raz). Jedna z osób przytoczyła powiedzenie, że różnica między Polakami a Żydami sprowadza się do tego, że Żydzi mają dodatkowe szare komórki, natomiast Polacy mają dodatkowe serce.  

Zainteresowała mnie ta korelacja, niby żartobliwa, ale wydało mi się wówczas, że coś w tym może być...

I to jest rzecz pierwsza.

Druga, to wypowiedź, którą zapamiętałam z dyskusji na jednym z portali, a którą można sprowadzić do stwierdzenia, że mentalnie wszyscy tkwimy w Starym Testamencie.

Trzecia zaś, łącząca się z drugą, to zdanie-wytrych, pojawiające się w setkach rozmów o sprawach najróżniejszych, od finansów po sztukę. Ta trzecia rzecz to zdanie „Żydzi rządzą światem”.

I co ciekawe, każde z tych schematycznych w swej prostocie spostrzeżeń jest prawdą, choć uzasadnienie „dlaczego” okazuje się bardzo odległe od postrzegania spraw, z którym zazwyczaj się spotykałam. Ponadto, wszystkie trzy myśli łączą się ze sobą i na ich podstawie można wysnuć jeden wspólny wniosek. 

Ale po kolei.


Dwa narody bardzo podobne do siebie, a zarazem bardzo się od siebie różniące. Można zaryzykować, narody wybrane: jeden przez Boga, drugi przez Maryję. Zarówno Żydzi jak i Polacy mają za sobą okres bezpaństwowości, a co za tym idzie silne poczucie tożsamości narodowej, bez którego przetrwanie byłoby niemożliwe, w tym roku obchodzimy ważne, związane z tym, rocznice: Polacy – 100. rocznicę odzyskania niepodległości, Żydzi – 70. rocznicę utworzenia państwa. Oba narody odzyskały swoją państwową suwerenność w wyniku dwóch wielkich wojen i o tę suwerenność wciąż walczą: Żydzi – fizycznie, Polacy – póki co na drodze dyplomatycznej. Ostatnimi czasy mamy nawet wspólnego sojusznika – Stany Zjednoczone. 

I między tymi narodami wciąż iskrzy. 

Różnice między nami są wynikiem diametralnie różnego postrzeganie Boga, a co za tym idzie, diametralnie różnych zasady, którymi obie nacje kierują się w życiu (to rozważania modelowe, teoretyczne, z poszczególnymi ludźmi bywa przecież różnie). Ogień i woda? Póki co, jednak tak. Nawet nasze języki różnią się na zasadzie przeciwieństw (uzupełniających się?): w hebrajskim zapisujemy tylko spółgłoski, one są ważne, w języku polskim istotę zrozumienia stanowią samogłoski;) 

Judaizmem zainteresowałam się niedawno, mam za sobą zaledwie kilka przeczytanych publikacji i wysłuchanych wykładów, także można mnie korygować:)

Rabin Sacha Pecaric mówi: [cyt. z pamięci] „Tora jest instrukcją na tu i teraz, a więc w tym świecie i dla konkretnego człowieka.”, „Celem Tory jest przekształcenie, metamorfoza do podobieństwa boskiego. Człowiek ma użyć swojego rozumu (racjonalności), aby nabyć mądrość, którą rozumie się jako zdolność istnienia w świecie.”, „Talmudysta ożywia Torę swoją inteligencją”.

Biorąc pod uwagę powyższe, trudno się więc chyba dziwić, że Żydzi tak bardzo cenią sobie właśnie inteligencję. Jest ona – w ich mniemaniu - narzędziem niezbędnym do wypełnienia wymogów Tory. Taki wybór świadczy o ich spójności i wierności Torze. To jest ich postrzeganie Boga oraz rozumienie tego, czego Bóg od nich oczekuje, a oczekuje od nich „tu i teraz”, a więc „mądrego istnienia w świecie”.

A jak się sprawa ma z Polakami? A może: z polskością? 

I tu, przyznaję, wkładam kij w mrowisko nie utożsamiając „polskości” z „Polakami”…

Przyglądając się publicystyce portalowej i tradycyjnej, zauważyć można, że prym wiodą chrześcijańscy (było nie było) autorzy najróżniejszych teorii super spiskowych, prześcigający się w dowodzeniu rzeczy przez nikogo nie dowiedzionych, oskarżaniu o najgorsze zdrady w oparciu o wielopiętrowe konstrukcje myślowe oraz powiązania faktów, o których „nie śniło się nawet filozofom”. Autorzy ci szczycą się swoją inteligencją, ba, nawet popisują się nią niczym „skarbem największem”, nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, że w ten właśnie sposób pokazują, iż z „polskością” mają niewiele wspólnego. Wskazują na coś dokładnie odwrotnego, a mianowicie na to, że kultem inteligencji, który uprawiają, potrzebą udowadniania czyichś przewinień, oskarżania, znacznie więcej mają wspólnego ze znienawidzoną przez siebie "żydowskością". Bo przecież podobno Polacy mają jedno serce więcej…

Trochę się wyzłośliwiam, ale to, co w formie prześmiewczej opisałam, jest prawdą. 

Bo jacy teoretycznie powinni być Polacy? Co teoretycznie powinno być kwintesencją polskości? Chrześcijaństwo. Wraz z przyjęciem chrztu rozpoczęła się nasza państwowość. Pierwszym hymnem była Bogurodzica. Uszczegóławiając, kwintesencją powinna być więc miłość, miłosierdzie, pokora. W każdą niedzielę bijemy się w piersi mówiąc „baranku boży”, ale kto chciałby być tym łagodnym, pokornym barankiem, wolne żarty. Kto chciałby robić z siebie w dzisiejszym świecie wariata? Nie dajemy więc świadectwa. Mentalnie tkwimy w Starym Testamencie. Atrakcyjniejszą wartością pozostaje dla nas inteligencja, spryt.

A jeżeli tak jest, to możemy z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że tak, to prawda, "światem rządzą Żydzi". I pretensje mieć do siebie samych, do własnej niewierności zasadom ewangelii. Bo o co pretensja do Żydów? O to, że są wierni zasadom swojej religii? Oni Chrystusa nie przyjęli i przynajmniej otwarcie o tym mówią. Są więc uczciwsi od nas. 

Pretensje należy kierować do teoretycznych chrześcijan, którzy zasady Dobrej Nowiny uważają za śmieszne, nieżyciowe, po prostu głupie.

Jest powiedziane, że w czasach apokaliptycznych Żydzi nawrócą się, więc tak się stanie. A nawrócą się wtedy, kiedy naprawdę spotkają Chrystusa w naszym Świadectwie. Być może to misja dla Polaków, ale żeby mogło się tak stać, Chrystus musi narodzić się w nas. Wszelkie dane ku temu mieliśmy i nadal mamy. Jesteśmy przecież krajem maryjnym. Nie tylko z nazwy, bo to tak naprawdę nie nasz wybór.

A ponieważ nie nawraca się mieczem, a świadectwem, to każdy najdrobniejszy przejaw szacunku i miłości temu służy. Bez względu na ocenę świata. Dlatego nie mogę pojąć napastliwości z jaką spotyka się nasz Prezydent, gdy zapala chanukową świecę. Tutaj już nie obowiązuje ewangeliczne podejście? Ach nie, rzeczywiście, to polityka… Coś, co ma służyć pojęciu państwa, a nie ludziom. To się nazywa uprzedmiotowieniem człowieka.  

Co chcę przez to powiedzieć? A to, że Żydzi są narodem prawdziwym, autentycznym, bo rzeczywiście działającym zgodnie ze swoim rozumieniem Tory, jako instrukcji jak żyć. 

Natomiast my prawdziwi nie jesteśmy. Mając „dwa przykazania miłości”, jasne nakazy „przebaczaj 77 razy”, „zło dobrem zwyciężaj” zawsze dodajemy jakieś „ale”… Rzecz w tym, że tam nie ma żadnego „ale”. Chrześcijaństwo jest radykalne, jest też dla prawdziwych radykałów, tzn. takich ludzi, którzy z pełną świadomością zgadzają się na ziemskie przegrywanie. No, ale my chcemy zjeść ciastko i mieć. To nie wypala, stajemy się (staliśmy się?) niewiarygodni.

Podsumowując, istniejące różnice wynikają z niepełnego rozumienia przez Żydów słowa „Mądrość”="Prawda", którą wg nich osiąga się żyjąc zgodnie z instrukcją zawartą w Torze. Chrześcijanie kładą akcent na słowo „Miłość”, jako wypełnienie „Mądrości”, czyli "Mądrość"+"Miłość"="Prawda. Problem polega na tym, że to wciąż teoria. Prawdziwych chrześcijan jest niewielu, na dobrą sprawę będąc prawdziwym chrześcijaninem jest się automatycznie świętym. A my wciąż jesteśmy gdzieś pomiędzy. Zaledwie religijni, nie wierzący. W takim razie, jakim cudem maja nawrócić się Żydzi? Oni muszą spotkać "Miłość".

Dorzucę tutaj bardzo mądrą refleksję papieża Franciszka, która łączy się z tym co wyżej:

„(…)W wizji chrześcijańskiej prawda nie jest wyłącznie rzeczywistością pojęciową, która dotyczy osądu rzeczy, określając je jako prawdziwe lub fałszywe. Prawda to nie tylko wydobywanie na światło rzeczy mrocznych, "odsłanianie rzeczywistości", jak to określa starożytny grecki termin, aletheia (od a-lethès, "nie ukryte"),(…) Bezsprzeczny argument może rzeczywiście opierać się na niezaprzeczalnych faktach, ale jeśli jest używany do zranienia drugiego i zdyskredytowania go w oczach innych, niezależnie od tego, jak bardzo wydawałoby się to słuszne, nie ma w sobie prawdy.”

Trzymajmy się tej zasady w naszych polsko-żydowskich relacjach.

I nie obawiajmy się kontaktu z ludźmi, znacznie bardziej niebezpieczna jest mentalność paragrafów, która niewątpliwie stała się udziałem całego cywilizowanego chrześcijańskiego świata, choć z chrześcijaństwem nie ma nic wspólnego.  Zniewalające ludzi setki tysięcy przepisów, bezdusznych procedur, nad którymi nikt już nie panuje, to jest efekt tkwienia w mentalności Starego Testamentu.

[po ostatnich rozmowach z Gini postanowiłam w relacje polsko-żydowskie się zaangażować, bo nie ma nic gorszego niż negatywne nastawianie do siebie ludzi]


A ponieważ zbliżają się święta Bożego Narodzenia, życzę nam wszystkim, aby Pan Jezus narodził się prawdziwie, bo to jedyna szansa dla świata. 


intuicja
O mnie intuicja

Niczego się nie boję :) <img

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka