Jacek z Polski Jacek z Polski
337
BLOG

Prawo do informacji czyli na co są wydawane nasze pieniądze?

Jacek z Polski Jacek z Polski Polityka Obserwuj notkę 5

Od czasu do czasu do opinii publicznej trafiają przeróżne informacje o tym, na co są wydawane pieniądze budżetowe. A to pojawia się informacja, że Państwo wydaje jakieś setki milionów czy nawet pojedyncze miliardy na dofinansowanie Kościoła (czy Kościołów), a to że na renty, administrację itd., itp., długo by wyliczać.  Podanie tego rodzaju liczb bulwersuje jednych, inni uważają,  że wydatki takie są jak najbardziej usprawiedliwione i potrzebne. Informacje te podają osoby czy media o różnym stopniu wiarygodności, więc zawsze powstaje pytanie, czy można tym  liczbom wierzyć.

Trwa też dyskusja dotycząca np. deficytu budżetowego czy polskiego zadłużenia, a w szczególności kto jest za te zadłużenie odpowiedzialny. Oczywiście partia (koalicja) aktualnie będąca u władzy (nie mam tu na myśli wyłącznie PO) twierdzi zawsze, że winna jest jej poprzedniczka, ta zaś temu zaprzecza i twierdzi wręcz coś odwrotnego – my żadnych długów nie zaciągaliśmy, a jeżeli już to tylko na zbożne cele…  Zaciemnianie faktycznej sytuacji wzmacniają techniki „kreatywnej księgowości”, które mają na celu ukrycie tego czy tamtego lub nawet „ściemę”, że np. z tym naszym zadłużeniem nie jest tak źle…

W tym wirze przerzucania odpowiedzialności, kłamstw i wzajemnych oszczerstw wyborca głupieje… KOMU WIERZYĆ?  No cóż, najlepiej SWOIM. 

Tymczasem współczesna technologia ( informatyka, Internet ) daje możliwości, aby szczegółowa informacja była dostępna dla każdego. Nawet w bardzo dużych firmach systemy finansowo-księgowe są tak skonstruowane (lub mogą być), że kilka kliknięć w klawiaturę pozwala stwierdzić, kto, kiedy i na jaki cel wydał pieniądze.  Dotyczy to także planu , a więc w przypadku Państwa budżetu na dany rok.  

Ocena, czy dobrze się dzieje, że na ten cel mamy wydać (wydajemy) tyle, a na ten tyle to inna sprawa, ale przynajmniej wiadomo jak jest. Bez domysłów, spekulacji czy manipulacji  informacją. Konkretnie, z dokładnością niemal do pojedynczej złotówki, no może w przypadku budżetu miliona złotych.  Ocena zasadności wydatków czy zaciągania długu może należeć ostatecznie do wyborców, opinie do ekspertów.

Oczywiście zapewne część z takiej informacji powinna być tajna, np. na obronność , ale tylko część. Brak odpowiedzialności polityków polega właśnie m.in. na braku informacji co uchwalają, na co wydają pieniądze. I na co je pożyczają. Nie ogólnie, w ramach jednej przepastnej studni.  Konkretnie, na taką i taką inwestycję. I z czego taki wydatek ma być oddany – np. z jakiego podatku, oszczędności.

A jaką sytuację mamy teraz?  Nikt nic nie wie. Lider największej partii opozycyjnej pytany na ostatniej konferencji prasowej czy zgadza się, że podana kwota zadłużenia Polski jest prawdziwa, oświadcza, że nie wie, że jak dojdzie do władzy to ją zweryfikuje. Nie wcześniej.  Jak wobec tego może powiedzieć jak będzie tę kwotę redukował? Wyborcom musi na teraz wystarczyć informacja, że z „głębokich kieszeni”.

Skoro lider opozycyjne partii i jego specjaliści nie mogą sprawdzić tak podstawowej informacji to co można powiedzieć o wyborcach? Skąd mają oni wiedzieć na co tak naprawdę idą ich pieniądze z podatków? I jakie faktycznie poszczególne wydatki mają znaczenie? Co proponują ich kandydaci?

Znana w biznesie zasada pareto, mówi , że 80 % wydatków wartościowo wynika  jedynie z 20 % ich rodzajów. Statystycznie, w uproszczeniu. Robi się ją, aby główną uwagę  przyłożyć do tych najistotniejszych. Oczywiście zasada ta dotyczy także przychodów. Posługiwanie się nią daje szansę uniknąć jałowych dyskusji o wydatkach czy przychodach, które dla całości problemu nie mają kompletnie znaczenia.

Nasze prawo do rzetelnej, wystarczająco szczegółowej i łatwo dostępnej  informacji powinno poza wpływami i wydatkami budżetowymi dotyczyć także głosowań (kto jak głosował ) czy ważniejszych opinii ekspertów. Tu już mamy pozytywny precedens - Sąd orzekł , że Prezydent Komorowski powinien ujawnić treść opinii swoich ekspertów, którymi się kierował przed podpisaniem nowelizacji  ustawy o OFE. To dobry znak, powinniśmy jako wyborcy żądać coraz lepszego dostępu do informacji.

Oczywiście wielu zarzuci mi, że  powyższe uwagi są  trochę utopijne, mają charakter ogólny. Są one jednak prezentacją pewnego sposobu myślenia a nie gotowymi rozwiązaniami. Ale warto by było może rozpocząć społeczną dyskusję na ten temat, w której wyborcy bez względu na swoje sympatie polityczne będą wymagać od polityków bez względu na ich przynależność lepszego dostępu do informacji.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka