Jacek z Polski Jacek z Polski
219
BLOG

Czy partie polityczne rujnują Polskę?

Jacek z Polski Jacek z Polski Polityka Obserwuj notkę 5

Od czasu do czasu pojawiają się postulaty o konieczności rozbicia istniejących w Polsce korporacji zawodowych – notariuszy, adwokatów, prokuratorów i  innych. Zarzucamy też dość często, że np. środowisko lekarzy bardziej broni przedstawicieli swojego zawodu niż pacjentów.

Główne zarzuty dotyczą tego, że korporacje utrudniają dostęp do zawodu nowych osób, a przede wszystkim bardziej pilnują interesów swojej grupy niż ogółu obywateli.  Mimo, iż wewnątrz środowiska istnieją różnice, to na zewnątrz  są one wyciszane, przemilczane.  Członkowie tych „klanów” czasami powtarzają, że nie będą  „kalać swojego gniazda”. Są przecież sprawy ważne i ważniejsze. Jest choćby z jednej strony krzywda pacjenta i ew. odpowiedzialność lekarzy za błędy, a z drugiej,  ów interes lekarzy jako grupy. Te pierwsze sprawy są może i  ważne, ale te drugie  ważniejsze.

Popatrzmy jak się mają sprawy z „korporacją zawodowych polityków”.  Czy ich środowisko jest w jakimś stopniu podobne do korporacji zawodowych? I tak i nie.

Aby dostać się do korporacji zawodowej sędziów, adwokatów czy do środowiska lekarskiego należy zdać egzamin. Niełatwy, wymagający niewątpliwie sporo wiedzy, a nawet doświadczenia (staże, aplikacje).  Politykiem może zostać każdy. Do teki  v-ce premiera w praktyce nie jest potrzeba  nawet  matura (przypadek Andrzeja Leppera) ! Do mandatu posła  tym bardziej nie.  Przecież lud wybiera „swoich przedstawicieli”, a kwalifikacje niby do czego miałyby się przydać?  Że niby bez matury nie można podnosić ręki  jak partyjny wódz każe?  I tak w większości ważnych głosowań obowiązuje dyscyplina partyjna.  No oczywiście posłowie z tytułami mogą się przydać do partyjnego Public Relation.

 Konieczność zdawania egzaminów aby się dostać do korporacji zawodowej odróżnia ją od „korporacji polityków”. Są też jednak podobieństwa. Dla polityków podobnie jak dla członków korporacji zawodowej najważniejsze jest ich środowisko. Reszta to tylko „klienci”. Do lekarzy chodzimy po receptę na lekarstwa, do polityków po receptę „jak żyć”. Członkowie tych wszystkich środowisk może i postarają się nam pomóc, pod warunkiem, iż nie naruszy to ich korporacyjnego interesu.  No oczywiście też w przypadku, gdy ta pomoc może przełożyć się wprost na poparcie wyborców. Wtedy znajdzie się natychmiast folia na zniszczone nawałnicą tunele pod paprykę a starsza Pani znajdzie pracę po rozmowie z premierem. Protestujący pokrzywdzeni przez ZUS zostaną przyjęci przez premiera,  a w partyjnym ośrodku programowym partii pretendującej do władzy zorganizowane zostanie na czas kampanii  przedszkole. 

 Mówisz naród - myślisz Partia, mówisz Partia -myślisz naród. Część czytelników zapewne pamięta hasło.   Pytanie, czy już dzisiejszej Polsce z niczym się ono nie kojarzy?

Głosujemy na partie polityczne.Partie decydują o wszystkim. Co tam partie, raczej ich liderzy.  Kto wybiera liderów? Jakie są mechanizmy tego wyboru? Oczywiście członkowie partii. W przypadku tych dwóch największych to około 46 tys. członków  PO i  22 tys. członków PiS. To oni wybierają. Oni decydują w praktyce kto będzie rządził i kto tych rządzących będzie pilnował, kogo wystawią na swoje „jedynki”.  Kto będzie PREZESEM.  Wyborcy tylko ten wybór legitymizują raz na cztery lata… Mieliśmy tego przykład 9 października.

Co się dzieje potem?  Otóż wybrani  liderzy zaraz po wyborach muszą zadbać o swój byt w przyszłości, póki mają silną władzę.  Struktury swojej partii muszą obsadzić „swoimi”. Wzmocnić przychylne im koterie, które dokonają kolejnych wyborów na kolejnych zjazdach partyjnych.  Przykładów z polskiej rzeczywistości daleko nie trzeba szukać. Tusk versus Schetyna. Kaczyński versus Ziobro.  Miller versus Kalisz. I tak dalej… Kto z kim się ułoży aby uzyskać reelekcję? A opinia Polaków na temat partyjnych liderów? A kto by się tym przejmował?  Temu się da stanowisko (w partii, w rządzie), tego się odsunie czy usunie… No, jeszcze można kogoś wysłać do Parlamentu Europejskiego. Niech ma.  Nawet powszechne i bezpośrednie partyjne wybory nie wchodzą w grę (tak jak i ew. tajne powszechne prawybory). Gdzie tam, coś mogłoby się wymknąć spod kontroli. Liderzy i ich świty nie mogą do tego dopuścić …

Czasami ktoś wspomni, że może by tak dla oszczędności zlikwidować Senat bądź zmniejszyć liczbę posłów w Parlamencie. To może w ramach oszczędności zaproponować redukcję liczby posłów do kilku?  Ot,  taki pięcioosobowy Sejm na przykład byłby teraz  niezły. Nie byłoby taniej?   I bardzo praktycznie?  Bo przecież zasada,  iż „co 460 głów to nie pięć” chyba w naszej rzeczywistości nie ma zastosowania…

Obserwując polityczną rzeczywistość nie sposób niby  nie zauważyć , że w partiach zbyt często panuje zasada „mierny ale wierny”. I że aktualny system partyjny, sposób jego  finansowania nie jest idealny…  Ale czy chcemy to zmieniać?  Przecież MAMY JUŻ SYSTEM DEMOKRATYCZNY , a to wartość sama w sobie…  Mamy SYSTEM nie wymagający żadnych zmian !  Przecież państwo to nie jakieś przedsiębiorstwo, które wymaga ciągłego doskonalenia systemu zarządzania, a nie tylko WYMIANY osób powoływanych na takie czy inne stanowiska. Ironizuję? Chyba tak…  

Słuchałem jednego z wywiadów z młodymi ludźmi z tzw. Oburzonych. Dziennikarz zadawał im kilka razy pytanie  „O co Wam chodzi?” . Młodzi sympatyczni ludzie  byli trochę zbici z tropu. Nie potrafili odpowiedzieć tak konkretnie jak tego od nich oczekiwano. Gdzieś tylko przebąkiwali o PODMIOTOWOŚCI. O tym, że wiedzą, że coś jest z nią nie tak. Nie mieli gotowych rozwiązań. Mieli natomiast jedną wielką zaletę. Nie wiedzieli, że nic się z tym systemem nie da zrobić…. Mieli cechę wynalazcy, który nie wiedział, że tego a tego nie da się zrobić i to zrobił !

Członkowie partii politycznych wobec całej  ludności Polski  to ok. 0,7% !!!   Taka część obywateli  decyduje o sprawach całej reszty Polaków.  Oczywiście „kibiców” tych drużyn jest trochę więcej. Co wobec tego można zmienić?  I kto chce zmian? Czy jednak większość „wyborców-kibiców”  pozostanie nadal przy swoich marzeniach aby wygrali „NASI” ? A jak przegrają? To po prostu zaśpiewają kibicowskim chórem  „Polacy, nic się nie stało”!?   A reszta nie uczestnicząca w tych „meczach”  pozostanie bierna ponieważ w odróżnieniu od „wynalazców”  doskonale wie,  że nic się nie da zrobić?

Ale o przemyśleniach na ten temat  może już jednak w jakiejś  następnej notce. ..

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka