Jacek z Polski Jacek z Polski
432
BLOG

Czym się różni J.Kaczyński od papieża?

Jacek z Polski Jacek z Polski Polityka Obserwuj notkę 9

Tytuł może wydawać się przewrotny. Jednak odwołanie się do ustroju władzy papieskiej moim zdaniem ma sens i ułatwia argumentację jaką mam zamiar przedstawić. Chodzi głównie o dwa podobieństwa.

Podstawowym dogmatem Kościoła Katolickiego  jest dogmat o nieomylności papieża. Jego źródło   pochodzi z I Soboru Watykańskiego i odnosi się do tzw. nauczania  ex cathedra.  Ta nieomylność dotyczy  kwestii  wiary i obyczajów, nie zaś w spraw codziennych. Jako dogmat (aksjomat) nie podlega ona  weryfikacji logicznej, ale ma swoje uzasadnienie w fakcie, iż papież jest traktowany jako następca Piotra Apostoła.

Tu możemy zauważyć pierwsze podobieństwo. Jarosław Kaczyński jak się wydaje, dla większości swoich wyborców  też jest obdarzony  „dogmatem nieomylności”. Może nawet w szerszym zakresie niż kwestie „wiary i obyczajów”, bo także w sprawach „codziennych”. Źródłem tego dogmatu  jest fakt, iż jest on „ojcem założycielem” partii, a co ważniejsze, że J.Kaczyński  już jest traktowany jako nieomylny mąż opatrznościowy przez jak się wydaje większość swoich wyznawców. Skoro tak jest, to dlaczego by tego nie uszanować? I usankcjonować?

Drugie podobieństwo to kwestia wyborów. Papież jest wybierany przez kardynałów raz na zawsze, to znaczy, aż do jego śmierci. Nie istnieje w systemie wyboru papieża coś takiego jak reelekcja. Fakt ten powoduje, że papież nie musi podejmować żadnych działań, które będą mu taką reelekcję gwarantowały (ułatwiały). Papież w związku z tym nie ma interesu „politycznego”, aby dobierać sobie bliższe i dalsze otoczenie spośród osób jak najbardziej mu „powolnych” według zasady „mierny ale wierny”. Może sobie pozwolić, aby wybierani przez niego kardynałowie byli samodzielni w myśleniu o sprawach Kościoła i wiernych. Może stwarzać sytuację, że gdy przychodzi do podejmowania kluczowych decyzji (choćby wyboru kolejnego papieża), to można będzie liczyć na „mądrość zbiorową” grona kardynałów decydujących nie w interesie papieża, który ich nominował do zaszczytów (reelekcja), a w interesie całego Kościoła (w tym jego wiernych). Co więcej, powyższa zasada daje szanse nie tylko na mądrość zbiorową, ale i konsensus – kardynałowie nie zakończą konklawe dopóki 2/3 z nich się nie porozumie…

Jarosław Kaczyński jak się wydaje też ma mandat przywództwa raz na zawsze. Przynajmniej tak deklarują zarówno jego wyborcy, jak i wszelkiej maści jego „kardynałowie”. Nawet Ci „zbuntowani” - słyszymy to choćby nawet teraz od grupy „ziobrystów”. Oczywiście obserwujemy tu dysonans tych deklaracji  z  innymi, tzn. że PiS jest partią demokratyczną. A dlaczego niby ma nią być, skoro nawet Kościół nie jest przykładem takiego ustroju?  Ot, zapewne jest to wynik obecności w świadomości kierownictwa, członków i wyborców PiS stereotypu, że to co demokratyczne jest zawsze lepsze…  A przynajmniej lepiej odbierane przez szeroką rzeszę wyborców.   Używanie miana „partii demokratycznej” może mieć znaczenie dla części Polaków poza „twardym elektoratem” – pozory mają swoje znaczenie.

Może wobec tego środowisko PiS powinno rozważyć usankcjonowanie faktycznego stanu rzeczy, połączenie „de facto” z „de iure” ? Co mam na myśli?  Otóż swego rodzaju formalne „wotum zaufania” dla  J.Kaczyńskiego przez wprowadzenie do statutu PiS tych dwóch zasad zapożyczonych z ustroju Kościoła. Po pierwsze, że J. Kaczyński jest nieusuwalny, po drugie,  że jest nieomylny.

Prezes mając taką pozycję  mógłby dobierać i promować swoich „kardynałów” spośród najlepszych osób, bez obawy, iż wcześniej czy później mu zagrożą. Bez obawy o swoją reelekcję. Taka statutowa zmiana ucięła by  wewnętrzne spory, żądania demokratyzacji partii, eliminując raz na zawsze tych, którzy mają nadzieję, że Prezes odejdzie i będą mogli go zastąpić. Nie podoba się? Załóżcie swoją partię, związek wyznaniowy, co chcecie. W PiS nie macie czego szukać. Bez złudzeń.

A korzyści z takiej zmiany partyjnej konstytucji ?  Proszę bardzo. Jedność partii ? Zapewniona. Ideowość? Zapewniona. Skuteczność wyborcza? Zakładając, że najlepsi z najlepszych ideowi fachowcy pozbawieni nadziei, które prowadziły dotychczasowych rozłamowców do „zdrady”  zajmą kluczowe miejsca w PiS zarówno ze swojej bezinteresownej woli jak i woli niezagrożonego Prezesa – także pewnie zapewniona… No, w tym wypadku tylko „pewnie”.

Jaka jest  „ciemna strona”  takiego rozwiązania? Może jedynie  taka, że kiedyś może się okazać, iż jednak Prezes nie zawsze ma (miał) rację…  Ale cóż z tego? Najwyżej ilość jego wyznawców się zmniejszy… Przecież tym, którzy pozostaną  i tak nie zależy na dojściu PiS do władzy.  Może więc warto spróbować?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka