Jacek Jaworski
Jacek Jaworski
Jack Mac Lase Jack Mac Lase
1169
BLOG

Szczepionki przeciw covid 19 - terapia genowa dla całego świata?

Jack Mac Lase Jack Mac Lase Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Dziwaczna sytuacja kowidowa trwa cały czas. Ludzie na całym świecie są poddawani takim samym rygorom sanitarnym. Ciekawa sprawa, bo ostatnio kolega z Indonezji mieszkający na wyspie Jawie przysłał mi widomość, że jego wieś jest czerwonej strefie, a Surabaya - w czarnej. Mają cztery strefy: zieloną, żółtą, czerwoną i czarną. Zupełnie ja w Polsce. Nie mają siedmiu, albo dwóch stref, tylko cztery. Nie mają strefy pomarańczowej, niebieskiej, granatowej czy szarej, tylko dokładnie takie same kolory, jak my mamy. Najgorszą strefą jest strefa czarna. A Indonezja jest krajem muzułmańskim. Na portalu islamistablog.pl możemy przeczytać:

"w islamie kolor czarny nie ma negatywnych konotacji. Jest to przede wszystkim kolor związany z szacunkiem i doniosłością"

Dodatkowo portal wszystkiesymbole.pl informuje nas, że:

"W Chinach i wielu innych krajach azjatyckich kolor biały jest kojarzony ze śmiercią tak jak czarny w kulturze zachodu. Z tego powodu jego używanie jest unikane w codziennym życiu, co oznacza, że ubrania w tym kolorze zakładane są głównie na pogrzeby."

Czyli najgorszą strefą w Indonezji powinna być strefa biała, a nie czarna.

Jak już wspominałem wieś mojego kolegi jest w strefie czerwonej. I znowu wyżej cytowany portal islamistablog.pl wyjaśnia nam, że:

"Wśród społeczności muzułmańskich poza Bliskim Wschodem, np. w Indiach, popularnym kolorem ślubnym jest kolor czerwony, który symbolizuje pomyślność i bogactwo."

Czyli wychodzi na to, że jego wieś jest w strefie szczęśliwości i bogactwa. My sobie tu żarciki robimy, ale widać gołym okiem, że takie same rozwiązania kowidowe zostały narzucone całemu światu. Nie słyszałem, żeby gdzieś byłaby konferencja międzynarodowa, na której ustalono by, że będą 4 strefy, o takich, a nie innych kolorach. Tak samo nie słyszałem, żeby gdzieś na jakimś spotkaniu głów państw świata ustalono, że sytuację kowidową i po kowidzie będzie się nazywać "nową normalnością". A prawie wszyscy premierzy i prezydenci powtarzają to jak mantrę.

I o co tu chodzi?

Szczerze mówiąc, to nie wiem, bo wielcy tego świata nie zwierzają mi się ze swoich planów. W internecie rozważane są generalnie trzy opcje:

- reset gospodarczy - korporacje przejmują władzę nad światem,

- wojna USA - Chiny i Rosja w tle,

- zaszczepienie całego świata - Bill Gates i kompania wzbogacają się niesamowicie.

Jest jeszcze czwarta opcja - depopulacja ze względu na proroctwa, ale o tym pisałem już w jednym z moich dawnych postów.

​O resecie gospodarczym wiele mówi vlogere Trader 21, więc nie będę powtarzał jego słów, a sam nie mogę więcej wymyślić. O wojnie mówi wiele inny vloger Edward Sławianin Leh, choć nieskromnie dodam, że ja też w sprawie wojny dodałem swoje 3 grosze na swoim blogu.

Teraz zajmę się szczepieniami. Władze większości krajów oszalały na punkcie szczepionki, jakby to była jedyna metoda leczenia, po której wszyscy będą zdrowi, młodzi i bogaci, a rządzący będą dożywotnio rządzili swoimi krajami. Chcą szczepić wszystkich obywateli, ale hamują ich tylko możliwości logistyczne produkcji, transportu i wykonania szczepień. Niby szczepionki nie mają być obowiązkowe, ale już mówi się o paszportach kowidowych, bez których nie poleci się samolotem, nie wejdzie się do kina, na mecz i będą inne utrudnienia dla obywateli. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) już pracuje nad swoim paszportem kowidowym. Mało tego. W Polsce jest już reklamowany "smart terminal", który przy wejściu do sklepu sprawdzi temperaturę naszego ciała, czy mamy maseczkę na twarzy i rozpozna naszą twarz. Takie cudowne urządzenie oferuje w Polsce firma CBCGROUP. Czyli nie ma śmichów chichów, bo skoro jest już takie fajne urządzenie dostępne w Polsce, to okaże się, że po rozpoznaniu naszej twarzy urządzenie nie znajdzie nas w bazie danych zaszczepionych osób i nie zostaniemy wpuszczeni do sklepu. Nie bardzo wiem jaką rolę maja grać rozdawane przez Ministerstwo Zdrowia pulsoksymetry. Rząd, jak zwykle zapewnia, że będą dla naszego zdrowia i bezpieczeństwa. Dość złowrogi na ten temat jest artykuł w "Dzienniku Bałtyckim":

"W opiece nad pacjentami skąpo lub bezobjawowymi będziemy wykorzystywali pulsoksymetry mierzące poziom natlenienia krwi. Urządzenia będą otrzymywać osoby z dodatnim wynikiem na obecność koronawirusa wskazane przez lekarzy rodzinnych - oświadczył przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia

Zapisy z pulsoksymetru będą analizowane przez specjalne centrum, które zostanie powołane przez Ministerstwo Zdrowia."

Czyli wyniki otrzymane z pulsoksymetru nie będą moja prywatną sprawą i mojego lekarza, tylko zajmie się nimi specjalne centrum. Wygląda to już dość groźnie.

Przejdźmy do samych szczepień. Jakiś czas temu pisałem o pierwszej szczepionce firmy Pfizer. Teraz mamy wysyp szczepionek. Wszystkie są na bazie DNA albo RNA. Z tego co się orientuję, to mają być to dwa zastrzyki w jednej serii, a tych serii mają być co najmniej dwie w roku, czyli łącznie cztery zastrzyki rocznie. Portal prawo.pl podaje taką informację:

"Według przeprowadzonych obliczeń, by skutecznie powstrzymać epidemię COVID-19, konieczny jest poziom odporności stadnej wynoszący 67 proc. (obliczony w modelach matematycznych)."

2/3 społeczeństwa zaszczepionego, 1/3 pozostaje bez szczepień. Wygląda to na wielki eksperyment, który jeśli się nie powiedzie, to z tej pozostałej jednej trzeciej można odtworzyć produktywną populację globu, a te dwie trzecie pójdą na przemiał. Cztery zastrzyki z materiałem genetycznym w roku, przez wiele lat wygląda na jakąś terapię genową. Uszlachetnianie ludzkiego stada. Ale w jakim sensie uszlachetnianie stada? Oczywiście w sensie, żeby być bardziej atrakcyjnym dla swoich panów. Na początek mają być wyszczepieni, jak to ładnie ujmował pan Szumowski, ludzie starzy i personel medyczny. Podobna procedura jest nie tylko w Polsce. I może się okazać, że po serii zastrzyków ludzie starzy będą czuć się zdecydowanie lepiej i będą zdolni do pracy. Że podam przykład firmy Pfizer i dystrofii mięśniowej Duchenne'a (DMD):

"Dziewięciu chłopców w wieku od 6 do 12 lat, którzy od urodzenia chorowali na DMD, zostało poddanych terapii genowej z wykorzystaniem pluripotentnych komórek macierzystych. Po roku u 7 z nich widać znaczną poprawę działania i siły mięśni.

— Mogę biegać szybciej, stać o wiele lepiej i przejść więcej niż dwie mile. Wcześniej nie mogłem tego robić - mówi pacjent z Connecticut."

Problem jest taki, że nie wiadomo jak długo będzie działać terapia i czy nie będzie skutków ubocznych. Prawdopodobnie trzeba będzie terapię powtarzać latami. Ciekawe jest też, że firma Pfizer jako pierwsza ogłosiła, że ma szczepionkę przeciwkowidową. A może tak być, że tak na prawdę, to jest zmodyfikowana szczepionka przeciw DMD. Ludzie starzy i medycy po szczepionce będą się czuć jak młodzi bogowie, co zachęci innych do szczepień, a ludzie starzy nagle nadadzą się do pracy, z czego ucieszą się korporacje. I tu może wystąpić analogiczna sytuacja, tylko na globalną skalę, do tej, jaką opisywał Dawid Icek (Anglosasi przekręcili nazwisko na Icke) w swojej książce "Ludzka raso powstań z kolan". Icek spotkał jakiegoś kolesia, który był naukowcem i to dość zamożnym, co jest niezwykłe jak na naukowca. Okazało się, że pan pracował dla jakiegoś tajnego programu i żeby był grzeczny i żadne głupie pomysły nie przychodziły mu do głowy, jego pracodawcy przyczepili mu do klatki piersiowej woreczek z substancją, która się zużywała i musiała być uzupełniana przez ludzi opiekujących się nim. Gdy coś próbował kombinować, to nie dostawał następnej porcji i odczuwał wielki ból. Jeśliby to dłużej trwało, to ten człowiek by umarł. Więc nie mógł zrezygnować z programu i musiał pracować nad tym nad czym mu kazano. I jeszcze musiał mieć pozytywne wyniki swojej pracy. Ponoć ci, co sobie nie radzili nie dostawali następnej porcji substancji i umierali w męczarniach. I ze szczepionką antykowidową może być podobnie. Ludzie zostaną od niej uzależnieni i jeśli się zbuntują, to nie dostaną następnej porcji i umrą. To taka hipoteza.

​Może też być inny warint.

W jednym z moich postów już przyrównałem społeczeństwo ludzkie do stada owiec. I teraz jeszcze raz chcę to zrobić, bo to wdzięczne porównanie. Owce są przeganiane z hali na halę, dojone, strzyżone i zabijane na mięso. Więc zastanawiają się o co może chodzić juhasom i bacy. A to, że przeganiają je z hali na halę, to owce myślą, że juhasi uznali poprzednią halę, na której owce były wcześniej, na świetną dla siebie i dlatego przeganiają owce, żeby sami juhasi z bacą mogli jeść tą wspaniałą trawę i wylegiwać się na hali. Inne, uważają, że są strzyżone i dojone, bo juhasi z bacą sami piją owcze mleko i ubierają się w owczą wełnę. I te owce trochę racji mają.

Inne owce widzące, że niektóre z nich są porywane, a następnie widzą i czują mięso smażące się na ogniu, dochodzą do wniosku, że baca z juhasami hodują je na jakieś rytuały podczas których je zjadają. I gdy widzą psy pasterskie zjadające ich kości i ochłapy mięsa, to myślą, że i psy pasterskie są tu po to, żeby je zjadać podczas tajemniczych rytuałów. Co do psów pasterskich owce mogą mieć dużo racji, ale co do pozostałych, to bardzo się mylą.

Gdy część stada zostanie sprzedana, pozostałe, te lubiące teorie spiskowe, stwierdzą, że bacy i juhasom chodzi o depopulację owiec.

A my wiemy, że juhasom, bacy, a szczególnie właścicielowi stada, którego owce w ogóle nie znają, chodzi głównie o pieniądze. Oczywiście mogą lubić pracę z owcami, mleko i mięso owcze, ale przed wszystkich chodzi o kasę. I to w ogóle nie mieści się w głowach owiec, a nawet psów pasterskich, bo w ich życiu nie ma czegoś takiego jak pieniądze. Gdyby baca, juhasi i właściciel stada mieli pieniądze z innych, lepszych źródeł, to w ogóle nie zawracaliby sobie głów owcami. Ale to już przerasta sposób pojmowania świata przez owce. I podobnie może być z nami. Ci, którzy są naszymi właścicielami korzystają na nas w zupełnie inny sposób niż jesteśmy sobie to w stanie wyobrazić, bo to nie istnieje w naszej rzeczywistości, jak pieniądze nie istnieją w rzeczywistości owiec. Taki Elon Musk, Bill Gates czy Jeff Bezos to takie psy pasterskie, które zarabiają na nas pieniądze. I to jesteśmy w stanie pojąć. Wspomniany wyżej Dawid Icek twierdzi, że rządzą nami reptilianie, Zacharia Stichin, że Anunaki i coś tam z nami kombinują wykorzystując nas do sobie znanych celów. Koncepcją najbardziej mnie przekonywującą jest hipoteza luszu, którą wysunął Robert Monroe. Portal akademiaducha.pl tak ją opisuje:


"Lusz jest to hipotetyczna substancja, która ponoć produkowana jest przez każdą żywą istotę oraz roślinę znajdującą się na Ziemi. Lusz tworzy się za sprawą ruchu wibracyjnego w systemie węglowo – tlenowym. Wibracje te odpowiadają za emocje, czym intensywniejsze, tym więcej substancji zostaje wyprodukowane. Najczystszą formą tego surowca jest odczuwanie i okazywanie miłości. Dodatkowo w chwili śmierci organizmu, lusz opuszcza ciało i uwalnia się jednorazowo w ogromnych ilościach."

Czyli teoria depopulacji może nie być tak daleka od rzeczywistości. I dalej:

"Według teorii, którą usłyszał Monroe “Ktoś” – Bóg, Wyższa jaźń lub niezidentyfikowane istoty znajdujące się w innym wymiarze, systemie planetarnym bądź świecie, bardzo potrzebują i cenią sobie posiadanie jak najlepszej jakości lusz. Na początku wykorzystywano substancje naturalnego pochodzenia, jednak z czasem jej ilość zmalała, a jakość osłabła. Dlatego z biegiem czasu, ten “Ktoś” zdecydował się produkować go sztucznie. W trakcie trwania produkcji zdecydowano się na szereg eksperymentów, które mogłyby zwiększyć wydajność i ilość substancji. Do tego celu powstały tak zwane ogrody, jednym z nich stała się Ziemia, na której żyjemy my, ludzie produkujący najlepszej klasy lusz.

Osoba, która prowadziła eksperymenty związane z powstaniem luszu nazwana została Kreatorem. To właśnie ona zaczęła tworzyć świat, w którym powstawały organizmy węglowo-tlenowe produkujące hipotetyczną substancję.

Pierwsza plantacja – ograniczała się tylko do organizmów roślinnych jednokomórkowych bytujących w środowisku wodnym. Niestety, wytwarzany przez nie lusz był miernej jakości, było go niewiele, ponieważ uwalniał się tylko w chwili śmierci istot.

Druga plantacja – w tej hodowli wprowadzono zmiany i rośliny zostały dostosowane do życia w środowisku gazowo-lądowym. Mimo iż produkowały znacznie większe ilości luszu, to w dalszym ciągu dawka ta nie zaspokajała potrzeb świata Kreatora.

Trzeba plantacja – tutaj do roślin dodatkowo wprowadzono nowe istoty mobilne. Były one w stanie wytwarzać ogromne ilości substancji. Co więcej żywiły się roślinami, które w chwili śmierci uwalniały lusz. Mimo zadowalających efektów produkcji, istoty te zostały zniszczone. Były one za duże, długowieczne i spustoszały zbyt szybko zielone rośliny.

Czwarta plantacja – dzięki zdobytym doświadczeniom Kreator zdecydował się stworzyć czwartą hodowle. Wyprodukowana została nowa generacja istot i roślin. Stworzenia były mniejsze, różnorodne, mniej żarłoczne i niszczycielskie, a świat roślinny stał się bogatszy. Dodatkowo w bytach została umieszczona cząstka samego hodowcy. Wprowadzono w niej również zamknięty obieg energii i materii. Plantacja czwarta przynosiła zadowalające plony substancji i działa jak należy.

Hodowla stała się niezawodna, nie było potrzeby wprowadzania już jakichkolwiek zmian. Jednak Kreator po dłuższych obserwacjach zauważył, że istoty z ostatniej generacji czasem wytwarzają substancje o dużo lepszej jakości. Okazało się, że jest to związane z niezaspokojeniem potrzeb i tworzącymi się emocjami jakie towarzyszyły bytom. W trakcie badań Kreator doszedł do wniosku, że najlepszej jakości lusz powstaje w momencie, gdy istoty przeżywają nienawiść, strach, miłość, gniew lub innego rodzaju emocje związane z życiem. Nie liczył się sposób ani rodzaj okazywanych uczuć, liczyła się tylko ich intensywność. Dlatego wprowadzono drobne zmiany w organizmach i rozdzielono jeden gatunek na dwie części. Posiadały one teraz odmienny sposób myślenia, odczuwania i przeżywania. Dzięki temu Kreator zwiększył stopień samotności, miłości, gniewu i wielu innych emocji."

I być może gdzieś tam w innych światach zwiększyło się zapotrzebowanie na lusz i ktoś wykombinował, że za pomocą szczepionek, dystansu społecznego, maseczek itp. zmodyfikuje ludzkie stado baranów, żeby produkowało więcej luszu. I stąd zaszczepione będzie dwie trzecie populacji, żeby w razie czego, gdy coś pójdzie nie tak, z pozostałej jednej trzeciej można było odtworzyć starą populację.

Jestem Krakusem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości