Jan Ćwięcek Jan Ćwięcek
423
BLOG

Wątpliwości w sprawie katastrofy - koncentrat

Jan Ćwięcek Jan Ćwięcek Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Ktoś kiedyś powiedział, że w Rosji nie ma przypadków. Elementy układanki zbyt mocno układają się w jedną całość. Prawdopodobieństwo zajścia takiej katastrofy, w tym czasie, akurat z takimi ludźmi jest mniejsze niż uderzenie w ziemię asteroidy w ciągu 5 dni. 2 lata temu rozbił się samolot CASA. Zginęło 20 osób w tym 16 wysokich oficerów. Mówiono bardzo dużo o tym, że nie powinno w jednym samolocie lecieć tak wielu ważnych ludzi. CASA była nowym samolotem,a TUPOLEW to 35 letni złom. Druga sprawa, media mówią, że czarne skrzynki odnaleziono dopiero po południu. Ciekawie to brzmi w obliczu nagrania sporządzonego zaraz po katastrofie, na którym w jednym z pierwszych ujęć pojawia się oblepiona błotem czarna skrzynka…Ponadto, nagle ginie większość ludzi ideowo związanych z polską racją stanu, dbających o to aby Polska była silnym i  niezależnym krajem, ale przede wszystkim wspomagających działania polityczne mające na celu uniezależnienie naszych wschodnich sąsiadów od Rosji i uprawiających twardą politykę względem niej. W tej chwili już nie ma problemu…Do tego platforma przejmuje wszystkie funkcje w  Państwie. Kolejna sprawa, doświadczony pilot nigdy nie zrobiłby nawrotu na tak niskiej wysokości przechylając samolot aż do utraty siły nośnej. Jeden Rosjanin – świadek tragedii, opowiada o tym jak maszyna dziwnie się zachowywała przed tragedią. Oglądałem kiedyś program o wypadkach lotniczych i był jeden scenariusz, który zapewne odpowiada temu, który się wydarzył. Awaria lewego silnika, przy tak małej wysokości skutkowała brakiem stateczności a co za tym idzie przechył samolotu na lewą stronę. Jak już powiedziałem, doświadczony pilot nie zrobił by tak ostrego zwrotu taką maszyną przy małej prędkości i małej wysokości. Samolot miał przegląd w ostatnim czasie w Moskwie. Szefem komisji badającej tragedię zostaje "były" członek KGB i później FSB. Na miejscu katastrofy jest masa funkcjonariuszy FSB, słyszy się o przypadkach rekwirowania nagrań i urządzeń. Kończąc spekulacje o FSB są na tyle na  rękę Rosji, że są sygnałem, że skoro Rosja mogła zrobić takie coś Polsce, to jest to dość wyraźny sygnał dla wschodnich sąsiadów Polski mających aspiracje prozachodnie. Przepraszam, ale te elementy zbyt do siebie pasują…

 

Dodam cyctat:

"Wypowiedź Ryszarda Drozdowicza z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT)

Jako pilot oceniam, że sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o  lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z  drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w  przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na  ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h."

 

Jak się okazuje było tylko jedno podejście do lądowania:

"Katastrofa samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim to błąd pilota – oskarżają Arkadiusza Protasiuka rosyjscy prokuratorzy i specjaliści. Według nich, pilot uległ presji i podchodził do lądowania czterokrotnie. Z zarzutami nie zgadza się drugi pilot prezydenckiego samolotu TU-154 Tomasz Pietrzak. – Z informacji, które otrzymałem, wynika, że było tylko jedno zajście (do lądowania) – powiedział w TVN24. Dodał przy tym, że piloci charakteryzują się odpornością, która pozwala mieć pewność, że nie będą ulegać presji. – Ci, którzy pracują w pułku są "twardzielami" – podkreślił."

 

"Jego zdaniem trudno określić dlaczego doszło do tragedii. Zasugerował jednak, że być może to wina lotniska. – Jeżeli lotnisko nie jest w stanie wykonywać żadnych operacji, to się je zamyka. Natomiast w tym przypadku były sugestie "proponujemy żebyście pojechali tu", to nie był nakaz wykonania lotu na lotnisko zapasowe. Jeżeli byłby to nakaz, to byłoby jednoznaczne, nie byłoby dyskusji. Tu były sugestie, dlatego dowódca załogi mając możliwość lądowania zawsze sprawdza, robi jedno zajście, drugie zajście, więc może to sobie ocenić – podkreślił."

 

Warto również przeczytać:

http://rasfufu.salon24.pl/169509,pytania-o-okolicznosci-katastrofy-prezydenckiego-tu-154

 

Rosja wyklucza usterkę samolotu:

http://wiadomosci.onet.pl/2153540,12,rosja_samolot_nie_mial_problemow_technicznych,item.html

 

Uzupełnię jeszcze wpisami na Forum Frondy szanownych forumowiczów ShorkaPreff de Zoo:

Odpowiednio:

"Sobota – przedpołudnie. Wieści z Rosji: W gęstej mgle, mimo sugestii kontrolerów, knąbrny pilot odmówił. Przy czwartym podejściu do lądowania samolot po nieudanym przyziemieniu oderwał się od pasa, zahaczył o drzewa i rozbił się. Prezydent leciał starym, kiepskim samolotem. Pas był za krótki. Momentalnie znajdują się fachowcy potwierdzający te słowa. Lemingi twierdzą, że Prezydent zmusił pilota do lądowania. Wizualizacja pokazuje krótki pas i mnóstwo drzew. Na portalu jest mapa google z malutkim lotniskiem Smoleńsk południe. Rzeczywiście 1,6 km. Naoczni świadkowie: samolot podchodził do lądowania raz, wcześniej kołował. Świadkowie widzieli samolot, więc widoczność była na poziomie 2km! Bo o tyle jest odległa wieża naprowadzająca z anteną, o którą zahaczył samolot. Na źródłach niezależnych inni fachowcy przebąkują o wytrzymałości tych samolotów, o tym że są w stanie wystartować nawet z lotniska żwirowego. Pojawia się informacja o dopiero co przeprowadzonym remoncie. Nagle się okazuje, że lądowanie było na lotnisku Północnym z pasem 2,5 km. Po 15-stej już jest już tylko drugie podejście. Ja z pomocą mapy i filmów próbuję zidentyfikować miejsce. Wieczorem wychodzi, że było zbyt bliskie podejście (ponad 2km od lotniska tam gdzie stacja naprowadzająca). Poderwanie samolotu (na mapie wygląda, że przeskoczył pas drzew) nagłe obniżenie pułapu 500m przed lotniskiem, zniesienie na lewo, zahaczenie o drzewa i katastrofa. Teraz lecą napisy, że pilot nie posłuchał sugestii wieży. No prawda nie posłuchał sugestii lotu do Mińska. Ale i zawierzył kontrolerom, którzy go źle doprowadzili. W takiej mgle (2km) można spokojnie wylądować na przyrządach pod warunkiem, że samolot działa normalnie. Pilot podobno nie reagował na sugestie kontrolerów. Mogło nastąpić zdalne odcięcie dopływu paliwa i zdalne odcięcie odbioru radiostacji. Dwa gówniane elementy elektroniczne w sumie kosztujące mniej niż 500 zł zamontowane w trakcie remontu. I nadajnik zdalnego sterowania małego zasięgu. Tyle. Nikogo nie oczerniam. Podaje fakty i możliwości."

 

"!!! Jak wrócę, dopiszę więcej, ale: 40 min. wcześniej wylądował!!!!!! poprzedni samolot pasażerski. Z tym Migiem to albo kłamstwo albo zagrywka. 1. Rosjanie: jest wielka mgła. Świadkowie: nie ma mgły, są chmury. 2. CNN: pilot nie odpowiadał na wezwania wieży, była chmura nad Smoleńskiem tylko. 3. Samolot przekrzywiony o 40 st. – niedopuszczalne. 4. Rosyjski prokurator do Tuska wczoraj: tu samolot ścinał drzewa na  wysokości 8 metrów, a powinien być wyżej 60-80 m. 5. Remont: najnowsza elektronika, full wypas. 6. Remont robili Rosjanie przed miesiącem!!! wiedząc, że grają już od stycznia w ustawkę nad Katyniem. 7. Rosjanie: 4 razy podchodził, 2 razy podchodził. Świadek-Polak: cisza, nagle zejście, huk. Jedno podejście do lądowania. 8. Świadkowie rosyjscy – na zdjęciach niemal sami mężczyźni, ubrani w  skóry, silnej budowy ciała. Samolot był remontowany przez Rosjan: mieli milion możliwości. Od zamontowania urządzeń przejmujących kontrolę do wyłączenia zdalnego funkcji i cuda-wianki."

 

 

 

Jeszcze warto uzupełnić o artykuł!

"Rosjanie szybko założyli błąd pilotaZastanawiające jest także to, że Rosjanie obsługujący lotnisko w Smoleńsku od razu próbowali zrzucić odpowiedzialność za katastrofę na pilotów, twierdząc, że zignorowali zalecenia wieży kontrolnej, aby nie lądowali tutaj, tylko polecieli do Mińska albo do Moskwy. Oba miasta są oddalone o około 300 km od portu, gdzie miał wylądować tupolew. Podobno maszyna dwa, trzy lub nawet cztery razy miała podchodzić do lądowania z powodu złych warunków. Tak twierdzą Rosjanie. Są jednak informacje, że samolot próbował lądować od razu. Nad lotniskiem miała być mgła, ale godzinę wcześniej inna maszyna z dziennikarzami z Polski wylądowała bez przeszkód. Część świadków twierdzi nawet, że, owszem, nad Smoleńskiem nie było idealnej pogody, ale też nie była ona aż tak niekorzystna, aby uniemożliwić lądowanie doświadczonym pilotom, którzy sadzali Tu-154 na  ziemi w trudniejszych warunkach. Ponadto, jak twierdzą eksperci, ten typ samolotu ma dużą wysokość lądowania, co oznacza, że na sporej wysokości podchodzi do pasa, gdzie ma dotknąć ziemi. Zastanawiające jest więc, dlaczego będąc jeszcze dość daleko od miejsca przyziemienia, Tu-154 znalazł się ledwie kilkadziesiąt metrów nad ziemią i na tej wysokości zahaczył o drzewa. Każdy, kto choć raz oglądał podchodzenie do lądowania samolotów, wie, że nie lecą one tuż nad ziemią, ale docierają na skraj pasa na dość sporej wysokości. Czy maszyna mogła nagle stracić moc w  silnikach, a w konsekwencji bardzo szybko stracić także wysokość, przez co pilot nie miał nawet czasu na to zagrożenie zareagować? Jeśli tak, to jaka była tego przyczyna? Wydaje się też nieprawdopodobne, aby pilot całkowicie zignorował polecenia z wieży, by nie lądować w  Smoleńsku – jeśli takowe rzeczywiście otrzymał. Przecież to wieża zezwala na start i lądowanie każdej maszyny. W dodatku kierujący samolotem wiedzieli, kogo wiozą, i tym bardziej musieli zachować wszelką ostrożność. Dlatego dziwne wydaje się to domniemane kilkakrotne krążenie nad lotniskiem i podchodzenie do lądowania. Oczywiście pilot mógłby zdecydować się na posadzenie maszyny wbrew zaleceniom płynącym z  wieży, ale tylko wtedy, gdyby np. okazało się, że ma już mało paliwa i  nie da rady dolecieć do stolicy Białorusi lub musi lądować z innych względów bezpieczeństwa. W tym przypadku tak nie było, paliwa w bakach znajdowało się jeszcze sporo.Na pewno też nie chodziło o to, aby bez względu na warunki wylądować o czasie w Smoleńsku, aby Lech Kaczyński mógł zdążyć na obchody w Katyniu. To przecież piloci decydują o tym, czy mogą wylądować, jeśli nawet mają zgodę wieży, i prezydent – choć jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych – nie ma prawa do wydania rozkazu pilotowi, aby lądował lub nie. Takich uprawnień nie miał także obecny na  pokładzie dowódca wojsk lotniczych – w Tu-154, jak i na pokładzie każdego innego samolotu, panem i władcą jest jego kapitan, i tylko on może wydawać rozkazy. Warto w tym miejscu przywołać inne zdarzenie, gdy Lech Kaczyński poleciał do Gruzji, aby wspierać ten kraj podczas wojny z  Rosją. Wtedy pilot nie zgodził się na lot do Tbilisi właśnie ze  względów bezpieczeństwa. I chęci prezydenta nie miały znaczenia. Samolot wylądował gdzie indziej, a prezydent musiał do stolicy Gruzji jechać samochodem.Pamiętajmy też o tym, że w przeszłości już tak przecież bywało, iż samolot z prezydentem się spóźniał i różne uroczystości były przesuwane. Raz zdarzyło się to także w Katyniu. Do dziennikarzy docierają również inne nieoficjalne informacje. Jedna z nich mówi o tym, iż pilot otrzymał z wieży niewłaściwe parametry lotu i był niżej, niż mu się wydawało. Samolot opadał zbyt pionowo i nie udało się już poderwać go w górę. To by tłumaczyło, że zahaczył o drzewa. Taki scenariusz jest bardzo możliwy, bo znowu – jak twierdzą eksperci lotniczy – Tu-154 należy do tych samolotów, które trudno się prowadzi w  sytuacjach awaryjnych. Bardzo ciężko jest nim wtedy sterować. Prawie niemożliwe jest wykonanie choćby manewru, który polega na nagłym poderwaniu maszyny w górę, gdy już samolot dotknął pasa startowego i  rozpoczął hamowanie, aby uniknąć np. kolizji z inną maszyną, która przez pomyłkę znalazła się na tym samym pasie, lub z inną przeszkodą. I gdy prezydencki pilot zauważył niebezpieczeństwo, nie mógł już nic zrobić, aby uchronić samolot przed zderzeniem z ziemią, a pasażerów przed śmiercią.Trzeba postawić też inne pytanie: dlaczego prezydencki Tu-154 miał lecieć akurat do Mińska lub Moskwy? Przecież Rosja i  Białoruś mają kilka innych lotnisk, głównie wojskowych, położonych znacznie bliżej Smoleńska, jak Wiaźma lub Witebsk. I na pewno mają one odpowiednie pasy do przyjmowania takich maszyn, skoro lądowały tam i  lądują wojskowe transportowce."

Cytat z wpisu forumowicza Rom.TSW:

"Właśnie w TVP skończyła się rozmowa z Wojciechem Cegielskim, dziennikarzem, który właśnie wrócił ze Smoleńska. Grupa kilkunastu dziennikarzy miała lecieć prezydenckim samolotem, ale ze względu na  liczne prośby członków rodzin katyńskich był on wypełniony i  dziennikarzy przeniesiono do Jaka, który poleciał wczesniej. Cegielski powiedział, że cały czas w Smoleńsku była kapitalna pogoda, słońce i żadnej mgły! Jedynym mankamentem pogodowym były nisko osadzone chmury. Pilot prowadzący samolot wiele razy lądował w ekstremalnych warunkach, m.in w Afganistanie, gdzie za lotnisko służył fragment asfaltowej drogi."

 

Kolejne ciekawe infomacje od forumowicza Preff de Zoo:

"dziś wieczorem poleciało na RMF, że ktoś znalazł tego oficera z wieży i  on powiedział, że pogadali se miło po rosyjsku, bo tego jednego dnia nie było nikogo z angielskim, co jest standardem. Na szczęście pilot znał rosyjski. Warunki były do zaakceptowania, żadnych "ekstremalnych". Polski pilot pokołował nad lotniskiem, sprawdził, co i jak i  powiedział!!! że jeden raz podejdzie do lądowania, a jak mu się nie uda, to poleci dalej. Tyle relacji. Znamienne, może się okazać, że już nigdy jej nie usłyszymy. Wersja ta obala: 1. tezę o niekompetencji lub fantazji ułańskiej pilota; 2. łamanie przez pilota zasad (4 podejścia do lądowania czy coś); 3. tezę o naciskach na pilota."

 

Dodam jeszcze informacje z SERWIS21 – warto przeczytać!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości