Jerzy Korytko Jerzy Korytko
341
BLOG

Rezygnacja Berczyńskiego.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Polityka Obserwuj notkę 6

Wydarzeniem ostatnich dni dotyczącym sprawy katastrofy smoleńskiej była rezygnacja dr. Berczyńskiego. Przewodniczącego „Podkomisji KBWL” zajmującej się wyjaśnianiem okoliczności 10 kwietnia. Przyjrzyjmy się nieco bliżej okolicznościom tej rezygnacji.

Pan Berczyński złożył rezygnacje z pracy w „podkomisji” 20 kwietnia. Została ona przyjęta przez min. MON Antoniego Macierewicza. W mediach spekulowano, iż powodem rezygnacji była zapewne wypowiedź Berczyńskiego dotycząca przetargu na śmigłowce dla naszej armii. Rzeczywiście, w jednym z wywiadów sugerował, że to on przyczynił się do odstąpienia od zakupu śmigłowców Caracal. Min. Macierewicz podał jednak inne powody rezygnacji Berczyńskiego – miały za tym stać sprawy zdrowotne i osobiste. Czyli takie, które zawsze się podaje by nie było wiadomo – dlaczego. Czyżby to jednak Caracale pogrążyły Berczyńskiego?

Totalna ściema. Zauważmy, że wypowiedź na temat przetargu na śmigłowce pojawiła się w bardzo dogodnym momencie. Tuż przed rezygnacją. Tak jak gdyby sam Berczynski specjalnie dostarczył powodów do ataku na siebie. Ale co z tego, że coś tam powiedział. W tym kraju nie takie rzeczy mówiono, nagrywano takich tam różnych z ukrycia co to o „państwie działającym teoretycznie” mówili albo „ jaja,  jaja” widzieli wszędzie i włos im z głowy nie spadł i w spokoju do końca kadencji doczekali. Przecież u nas odpowiedzialności za słowo nie ma żadnej. Tym bardziej, że przecież żadnej oficjalnej roli w prowadzeniu przetargu Berczyński nie pełnił. A doradzać miał prawo co chciał. Wolność słowa jest zapisana w Konstytucji, prawda? Co więc mogło naprawdę stać za jego rezygnacją?

Pojawiają się dwa wątki, dwie możliwości. Po pierwsze – w powszechnej opinii, nawet tych, którzy sami się do zwolenników obecnej władzy zaliczają, prace „podkomisji” to totalna klapa. Przez cały czas swojego działania do niczego to gremium nie doszło. Zero wyników. Zero konferencji prasowych. Kompletne zero. Niczego nie widać na przyszłość. Brak jakiegokolwiek pomysłu na prowadzenie śledztwa. Na 7-mą rocznicę coś tam wyciągnęli ale sami nawet w te brednie nie wierzą. Bo już cicho-cichutko siedzą i żadnego dalszego ciągu tej idiotycznej sprawy nie ma. To znaczy mam na myśli ich tezę, że samolot rozpadł się w powietrzu 900 metrów przed lotniskiem, jeszcze w powietrzu, na skutek wybuchu bomby termobarycznej. Skąd to wywróżyli? Z kuli wróżki? Jakieś „badania” zrobili? A czego? Co badali? Jakieś rzeczy nieznanego pochodzenia? Nie wiadomo w jakich okolicznościach pobrane i przywiezione do Polski? Bo oficjalną drogą niczego nie dostali.  W tej sytuacji te „ustalenia” w żaden sposób nie mogą być poważnie traktowane. Totalna ściema.  Czyli - mógł się zniechęcić, zdać sobie sprawę, że bierze udział w złej grze, która nie może mieć dobrego zakończenia. Nie można wykluczyć też tego, że został przymuszony, że wywarto na niego presje, by przed rocznicą cokolwiek, za wszelką cenę, nawet wbrew faktom forsować.Coś spektakularnego - a więc - "wybuchy". Odwieczny konik Macierewicza.  Może taka sytuacja Berczyńskiego ostatecznie zniechęciła.

Ale pojawia się i drugi aspekt tego wszystkiego. Otóż prokuratura również ukochanemu Przywódcy przygotowała własny prezent z okazji rocznicy 10 kwietnia. To oskarżenie kontrolerów lotu o celowe fałszywe naprowadzanie Tupolewa. No i popatrzcie państwo. Proste pytanie – co za znaczenie ma fałszywe naprowadzanie gdy – a) samolot doleciał do lotniska, te parę metrów nie robi różnicy, żadnej, ponieważ piloci musieli by widzieć płytę lotniska z tej wysokości/odległości, nawet jak byłaby jakaś mgła b) Tupolew rozpadł się za przyczyną wybuchu w powietrzu zainstalowanej na jego pokładzie bomby, o wiele wcześniej. Wysunięcie hipotezy wybuchu od razu dezawuuje oskarżenia kontrolerów. Nie można wykazać żadnego związku działań kontrolerów lotu z wybuchem na pokładzie samolotu - to chyba dla każdego oczywiste. Ponadto – jak można kogoś oskarżać gdy go się w ogóle nie przesłuchało? Już to wyjaśniałem kilka razy – Rosjanie kontrolerów przesłuchali ale tamte przesłuchanie unieważnili ze względów formalnych. Tak powiedzieli. A nasza prokuratura nie zrobiła własnych  przesłuchań - bo nie ma prawa, nie mogła - i razem teraz z oskarżeniem dopiero składa wniosek prawny do Rosjan by mogła uczestniczyć w przesłuchaniu kontrolerów przez prokuratorów rosyjskich. Przecież to piramidalna bzdura. Nie można nikogo oskarżać - jak się go nie przesłuchało. A Rosjanie dawno przekreślili taką możliwość, ponownego przesłuchania kontrolerów lotu. Wobec tego sprawa ma wyłącznie propagandowe znaczenie. Lipa, ściema, żałosna próba wykazania jakiejś aktywności. No, ale nie przekreśla ta sprawa możliwości wybuchu – ktoś powie.

Jednak taka sytuacja powoduje, że gdy (łatwo) dostrzegamy, że z okazji 7-mej rocznicy podjęto dęte działania propagandowe za pomocą tej jednej sprawy to nasuwa się również podejrzenie, że i te „zaskakujące”, niczym nie uzasadnione wnioski „podkomisji” również są tylko i wyłącznie propagandowym chwytem. Czyli – jeden grzybek w barszczu może by przeszedł. Ale w komplecie z grzybem „trującym” - już nie.

Widać, że szwankuje w rządzie Pani Premier Szydło komunikacja. Te działania, wzajemnie sprzeczne, są tego prostym przykładem. Kto wie, może dla Berczyńskiego to była ta „kropla, która przepełniła czarę”. Bo zamiast wsparcia ktoś podłożył mu nogę. To musiało być ciosem dla niego. Podjął się niewykonalnej misji. Zabrnął w kłamstwo po uszy. Nie widać żadnej możliwości tego kłamstwa odwołania. Geopolityka. Dziś nie można odwołać kłamliwej wersji zdarzeń nie ujawniając tego, że od początku wszyscy wiedzieli co się stało …. i kłamali. Okłamywali swoje społeczeństwa. Te wszystkie tzw. „mocarstwa Zachodu”. Dlatego nie ma szans na prawdę. Ani dziś ani jutro. Może kiedyś. Chciałbym wierzyć, że to przyzwoitość nakazała Berczyńskiemu rezygnację z prac w „podkomisji”. Że nie chciał dłużej firmować swoim nazwiskiem kłamstwa. I pokazał innym – że zawsze jest czas. Że można. No ale teraz - kto go zastąpił? -   KaNo – jak to on odpowiedział kiedyś Grzegorzowi Braunowi na pytanie – „skąd wiedzą, że to co leżało na polance koło Siewiernego to były fragmenty, wrak naszego Tupolewa”? Odpowiedział, że przemawia za tym „uprawdopodobnione domniemanie”. Wyobraźcie sobie Państwo. Rosjanie blokują nam jakiekolwiek badania, odmawiają zwrotu naszej własności. Zero dowodów przekazali. Bezcześcili zwłoki ofiar. Zero współpracy, ani przez minutę. Są w sytuacji jak bandyta przyłapany z zakrwawionym nożem nad ciałem naszego bliskiego. A popatrzcie - KaNo - wierzy w ich słowa bezgranicznie, w ich zapewnienia, w to co mówią o tym co tam leżało. Tak KaNo "domniemuje". No to ja domniemuję w sposób bardzo „uprawdopodobniony” , że tego pana z tej „podkomisji” to nic nie ruszy. Może zmiana tego rządu. Ale na pewno nie ruszy go własne sumienie. I dalej będą kłamać, kłamać, kłamać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka