Joanna Lichocka Joanna Lichocka
4444
BLOG

Premier na łasce Władców Taśm

Joanna Lichocka Joanna Lichocka Polityka Obserwuj notkę 10

Rząd Tuska powinien podac się dymisji, bo zależy od każdego biznesmena, detektywa lub gangstera, który ponagrywał sobie ważnych podwładnych premiera i może potrząsnąć rządem.

Z prof. Andrzejem Zybertowiczem, socjologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika rozmawia JoannaLichocka.

 

To, co elektryzowało opinię publiczną w zeszłym tygodniu, zostało zdmuchnięte w jedną chwilę przez tygodnik „Wprost”. Nikt nie zajmuje się już tym, czy i jak prali pieniądze Kwaśniewscy ani tym, jak na różnych szczeblach zablokowano postępowanie wobec nich. Wstrząsające informacje o stanie państwa, jakie przedstawił Mariusz Kamiński przestały być tematem. Te taśmy – przyniesione przez Piotra Nisztora do Wprost, czyja to wrzutka może być?

 

Słowo  „wrzutka” sugeruje, że to materiał bez większej wartości. Jest inaczej. Może być nawet odwrotnie – a jeśli treści tych rozmów wywrze podobny wpływ na sposób myślenia części społeczeństwa, jak wystąpienie byłego szefa CBA na część posłów? Otóż zachowali się oni tak, jak gdyby wreszcie – wysłuchawszy Kamińskiego – zrozumieli, iż wcześniej angażowali się w poparcie złej sprawy. Że tylko odmawiając uchylenia immunitetu Kamińskiemu mogą ocalić resztki swego poczucia honoru, czy zwykłej ludzkiej przyzwoitości.

 

Poseł Andrzej Smirnow z PO powiedział, tłumacząc czemu zagłosował przeciw odebraniu immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu – można być w PO i być uczciwym.

 

Część posłów koalicji jakby uświadomiła sobie, iż nie sposób zachować poczucia, iż jest po stronie dobra wspólnego, jednocześnie przyczyniając się do postawienia przed sądem człowieka, który ścigał patologie. Przyzwoitość nie daje się pogodzić z przejściem do porządku dziennego nad niejasnościami w sprawach majątkowych Jolanty i Aleksandry Kwaśniewskich oraz niewłaściwego zachowania się prokuratury, która mając obszerny materiał dowodowy, obawiała się choćby tylko Kwaśniewskich przesłuchać.

 

Taśmy przykryły nie tylko układ, który chroni interesy Kwaśniewskich. Przykryły też inne gorące sprawy - sprzedaż Ciechu Janowi Kulczykowi, sukcesy Akronu w sprawie Azotów, wymiana na stanowisku szefa GPW. Przypomnę, że dwa tygodnie temu obecny prezes GPW publicznie powiedział, że jest podsłuchiwany i nagrywany. O tym jednak cisza. Na jego miejsce ma przyjść, bez konkursu, z mianowania rządu Paweł Tamborski, wiceminister skarbu. To on sprzedał Ciech Kulczykowi.

 

To bardzo interesujące. Mam jednak kilka wątpliwości. Ale wrócę do tego, co wiąże się z określeniem „wrzutka”. Wskazuje ono, iż jakieś informacje nie mają większej wartości, że w istocie służą odwróceniu uwagi od czegoś znacznie poważniejszego, znacznie bardziej dla obecnej władzy niebezpiecznego. Ale informacja odwracająca uwagę opinii publicznej od zagrożenia nawet dla niej większego, sama niekoniecznie musi być bezwartościowa. Jeśli jakiś materiał ma odwrócić naszą uwagę od czegoś naprawdę ważnego, powinien być na tyle mocny, by raz, dwa nie udało się materiału tego „zdmuchnąć”, wykazać pozorności jego sensacyjnego charakteru. Otóż moim zdaniem, treść rozmów jest mocna. Na tyle, iż potencjalnie może wywołać u części Polaków reakcje porównywalne z zachowaniem posłów, którzy obronili Kamińskiego.

 

Nie do końca – premier mógł sobie pozwolić na brak poważnej reakcji. A o prokuraturze rządzonej przez syna pana Piłata, współpracownika Kwaśniewskiego z SLD cisza. Nie mówiąc już o Ciechu, Kulczyku, skandalu wokół GPW...

 

Przejdźmy do Jana Kulczyka – są dwa argumenty przeciw tezie, iż nagrania to wrzutka na jego korzyść. Pierwszy argument, to informacja (nie wiadomo, czy prawdziwa), że istnieje taśma z nagraniem rozmowy Kulczyka z szefem Najwyższej Izby Kontroli, byłym ministrem sprawiedliwości Krzysztofem Kwiatkowskim – to wygląda, jak sygnał ostrzegawczy wobec Kulczyka.

 

Albo wobec Kwiatkowskiego i PO z której się wywodzi..

 

Argument drugi, to słowa Sienkiewicza, w których dystansuje się on wobec Polskich Inwestycji Rozwojowych (PIR).

 

Dystansuje się, to delikatnie powiedziane. Nie będę cytować, jedyne słowo nadające się do powtórzenia brzmi „kupa kamieni”.

 

W kwietniu 2013 „Obserwatorfinansowy.pl”, stanowiący zresztą część portalu NBP, poinformował, iż „Dariusz Mioduski, prezes Kulczyk Investments, zapowiada chęć współpracy ze spółką Polskie Inwestycje Rozwojowe”, zaś we wrześniu 2013 portal „Wyborcza.biz” podał, iż jeden z dyrektorów Kulczyk Investments został dyrektorem w PIR. A w czerwcu 2014 na portalu „Wyborczej” Andrzej Kublik w niemal entuzjastycznym tonie napisał: „Sprzedając funduszowi Jana Kulczyka resztę państwowych akcji koncernu chemicznego CIECh, Ministerstwo Skarbu zyskało 619 mln zł na projekty z rządowego programu Inwestycje Polskie”. W świetle tego publikacja tych taśm nie wygląda na działanie w interesie Kulczyka, wprost przeciwnie może utrudnić mu współpracę z PIR.

Nawiasem mówiąc warto zwrócić uwagę, jak pomysłowo to wygląda: kasa, którą polskie państwo uzyskuje od Kulczyk Chemistry za sprzedaż Ciechu, ma wylądować w jakichś formach współpracy PIR (czyli polskiego państwa) z inną firmą Kulczyka. Czyż dzieła umysłu ludzkiego nie są godne podziwu?

 

Zwłaszcza skala podporządkowania interesów państwa interesom oligarchy.

           

Wracając do głównego przesłania Pani pytania: ogłoszenie taśm może mieć na celu odwrócenie naszej uwagi od czegoś, co dla jakiejś grupy interesów (taką grupą może być także obce państwo) jest cenniejsze niż zachowanie w Polsce Tuska przy władzy. Może mieć też na celu zdyscyplinowanie Tuska: nie wiesz, co jeszcze na twój temat możemy odpalić, więc uszy po sobie, lepiej rób to, co ci zlecamy.

 

Właśnie nie, moim zdaniem nikt nie ma zamiaru obalać Tuska. Uderzenie nie było zbyt mocne. Co w tych taśmach jest dotkliwe dla Tuska?

 

Oto całościowy obraz, jaki wyłania się z rozmów szefa NBP z szefem MSW oraz byłego ministra transportu z byłym wiceministrem finansów: Na poziomie wyższym dogrywane są warunki zachowania władzy. Władza wykonawcza mająca większość parlamentarną spełni pewne oczekiwania szefa banku centralnego, który w zamian za to będzie wpływał na system finansowy państwa tak, by partii opozycyjnej utrudnić wygranie wyborów. Na poziomie niższym dogrywana jest bezkarność działań byłego ministra, który – wiele na to wskazuje – ma kłopoty z rozliczeniem się ze swoich (wraz z żoną) dochodów. Na poziomie systemu tworzy się warunki zachowania władzy, a na poziomie niższym zapewnia bezkarność związaną z korzystaniem z owoców sprawowania władzy.

           

Poziom niższy dotyczy byłych ministrów, już poza polityką. Wyższy uderza przede wszystkim w Marka Belkę, który dowiódł, że nie jest niezależnym prezesem NBP.  Nie ma ciosu w premiera.

 

Nie, sprawa jest znacznie poważniejsza. Sienkiewicz z Belką, by kupić czas, by stworzyć bufor finansowy umożliwiający zachowanie władzy, omawiają swoisty zamach na wpisany do konstytucji organ władzy, którym jest Rada Polityki Pieniężnej. Nasza demokracja po r. 1989 została zbudowana w nawiązaniu do pochodzącej z anglosaskiej kultury politycznej zasady checks and balances. Po polsku mówi się o systemie hamulców i równowagi w obrębie ogniw władzy państwowej. Róńne podmioty władzy mają mieć gwarancje niezależności, wzajemnie się ograniczać i kontrolować. Nagranie spotkana szefa NBP z szefem MSW pokazuje, iż mający chronić pluralizm i demokrację podział ogniw władzy jest rozmówców postrzegany jako przeszkoda - Belka mówi o „pieprzonej Radzie”. Omawiane są sposoby ominięcia tej przeszkody, sposoby osiągania celów z pominięciem oficjalnie deklarowanych zasad funkcjonowania państwa.

 

Ale to rozmowa dwóch panów przy winie, folklor polityczny, nieładny ale bez znaczenia – mówi premier.

 

Skoro jasne jest, że Bartłomiej Sienkiewicz jest podwładnym Donalda Tuska, to wszystko, co Sienkiewicz mówi i robi (dobre i złe) idzie na konto premiera. Najważniejsze jest to, co ugrywa z szefem NBP. Robi rzecz zupełnie podręcznikową z punktu widzenia koncepcji władzy politycznej, która rozwijana jest w nurcie badań zwanym Teoria Wyboru Publicznego. Otóż panowie ustalają brzegowe, finansowe warunki utrzymania władzy przez ekipę Tuska - kosztem psucia finansów publicznych. Nieważne są zatem ustawowe (ba, konstytucyjne) standardy państwa prawa, gdy idzie o interes establishmentu.

 

Ale to nadal nie sięga premiera.

 

Obraz systemu władzy, jaki wyłania się z taśm Wprost jest zgodny z naszymi diagnozami zawartymi w książce „IIIRP. Kulisy systemu”, wydanej w 2013 roku. W świetle rozmowy Sienkiewicza z Belką premier, który śpiewa „Hey Jude” do spotu „10 lat świetlnych” Polski w UE, odsłania się jako postać, którą w istocie jest: paskudny mistyfikator. Polityk niezdolny do uruchomienia woli politycznej niezbędnej do reformowania ważnych ogniw państwa – jak BOR oraz dogrania procedur współpracy kluczowych instytucji. Wiele wskazuje na to, że premier jest zakładnikiem pasożytniczych grup interesów; jest psychologicznie i środowiskowo ubezwłasnowolniony. Jedyny obszar, gdzie reaguje kreatywnie, został pokazany w koncepcji „Hey Jude”: wynajmujemy na rynku, po koszmarnie zawyżonych cenach, firmę, która robi koncepcję igrzysk, propagandowy taniec z gwiazdami (w tym przypadku przy użyciu gwiazdy zespołu „The Beatles”). Tusk podśpiewuje kilka linijek, zgrywamy minutowy montaż filmików z unijnymi inwestycjami - aż wicepremier Elżbieta Bieńkowska dostaje dreszczy. A wszystko to może trwać, bo wywodzący się z komunistycznego układu szef banku centralnego zapewnia – w stylu nakazowo-rozdzielczej gospodarki PRL – tzw. „miękkie finansowanie”.

 

Co to znaczy?

 

Demokratyczne wybory to okazja, by obywatele ocenili jakość pracy polityków, np. to, czy polityka podatkowa, prawne oprzyrządowanie gospodarki sprzyja wzrostowi i tworzeniu miejsc pracy. Społeczeństwo zapłaciło wysoką cenę planu Leszka Balcerowicza po to właśnie, by gospodarka działała w ramach prawdziwych pieniędzy, a nie banknotów dodrukowywanych na podstawie decyzji politycznych. Tymczasem prezes NBP obiecuje przedstawicielowi premiera Tuska właśnie coś takiego: sztucznie wpompujemy w gospodarkę pieniądze, podtrzymamy poziom konsumpcji, wprowadzimy w błąd wyborców co do jakości naszego rządzenia i zachowamy władzę na kolejne lata. A jak się to wszystko zawali, to my i tak już będziemy obłowieni, a wtedy to opozycja może sobie nawet porządzić. Inaczej mówiąc, to dogrywanie wielkiej mistyfikacji.

           

Co jeszcze widać?

 

Widać elementy faktycznej, patologicznej struktury władzy, w tym omawiane w naszej książce zjawisko instytucjonalizacji nie-odpowiedzialności. Bo władza może nieodpowiedzialnie rządzić, zużywać środki na jakąś fikcję w stylu PIR, marnotrawić zasoby instytucjonalne państwa, które – mówi Sienkiewicz - jest całością tylko teoretycznie, a gdy przyjdzie do wyborczego „sprawdzam”, to poprzez ugadaną przy wódeczce inżynierię finansową, kupimy czas przerzucając koszty rządzenia fatalnego i złodziejskiego (jak wskazuje rozmowa Nowaka z Parafianowiczem) na podatników.

           W naszej książce mówiliśmy o ciągu technologicznym: łańcuchu powiązanych wzajemnie instytucji – od tajnych służb, przez policję, prokuraturę, sądownictwo do więziennictwa – których dopiero skoordynowane działanie daje państwo prawa. Jakość tego łańcucha zależy od jego najsłabszego łańcucha. Tymczasem szef bodaj największego resortu przyznaje: „Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje, dlatego, że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością”.

 

Czytał nas. Sienkiewicz - zatroskany, dobry diagnostyk.

 

Ale podobnie jak jego mocodawca, premier Tusk, nie ma zdolności wytworzenia woli politycznej niezbędnej do zamiany państwa teoretycznego w realne.

Spójrzmy z perspektywy jego słów na bezpieczeństwo państwa. Same dziury. Aspekt militarny - korupcja przy zamówieniach publicznych dla armii. Finansowy - dla politycznego celu zepsujemy finanse publiczne, a Nowak z b. szefem wywiadu skarbowego ułożą się, jak system kontroli skarbowej „wyłączyć”. Bezpieczeństwo elity władzy: BOR, którego minister nie jest w stanie naprawić, bo dzwonią do niego najważniejsze osoby w państwie, a kontrwywiad nie chroni nadzorcy tajnych służb przed podsłuchem. Nagrania pokazują, że Sienkiewicz stał się ofiarą niesprawności systemu, za który konstytucyjnie odpowiada.

Jeśli to wszystko nie wystawia szefowi rządu oceny jednoznacznie negatywnej, to jakich mocniejszych argumentów trzeba?

           

Mogło chodzić o doprowadzenie do wcześniejszych wyborów?

 

Co do intencji Władców Taśm możemy tylko spekulować. I może warto to robić, by uruchomić naszą wyobraźnię co do sił wpływających na bieg zdarzeń w Polsce. Komu ostatnio Tusk zaszedł za skórę? OFE mają motyw, zasoby finansowe, kontakty. Mogli chcieć wysłac sygnał ostrzegawczy ale przestrzelili i taśmy wymknęły się im spod kontroli.

 

Jaka miła spekulacja.

 

Oczywiście, że spekulacja. Samo ujawnienie tych taśm – niezależnie od ich nader ważnej dla opinii publicznej treści – pokazuje, że ekipa Tuska natychmiast powinna podać się do dymisji. Powód jest żenująco prosty: ma się podać się do dymisji, bo jego rząd jest na łasce jakichś anonimowych Władców Taśm. Nie jest na łasce wyborców (bo tymi łatwo manipulować) ani nawet szefa NBP (bo jego można odstrzelić nie tylko nagraniami z ukrycia – przypomnijmy sobie kłopoty lustracyjne Belki sprzed lat), ani nawet na łasce Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji. Rząd Tuska jest na łasce każdego biznesmena, detektywa lub gangstera, który ponagrywał sobie ważnych podwładnych premiera i może potrząsnąć rządem.

 

Ciekawe jest w tym zachowanie prezydenta Bronisława Komorowskiego – mówił poważnym kryzysie instytucji państwowych. Premierowi nie pomaga.

Obecnie prezydent Komorowski w stosunku do premiera jest w podobnej relacji, co prezydent Kwaśniewski do premiera Leszka Millera. To od publicznych wypowiedzi (posunięć, zdawałoby się, czysto symbolicznych) Bronisława Komorowskiego w dużej mierze zależy, jaka ranga zostanie nadana informacjom ujawnionym dzięki tym taśmom. Już wyobrażam sobie ciśnienie jakiemu prezydent obecnie podlega. Bo – zauważmy – w nagraniach jest też podstawa faktyczna do poważnej krytyki Komorowskiego. Sienkiewicz mówi o żenującej jakości Biura Ochrony Rządu, o wieloletnich zaniedbaniach, a przecież wiemy, że obecny prezydent ma na swoim sumieniu posunięcie skandaliczne i kompromitujące – awansowanie po tragedii smoleńskiej ówczesnego szefa BOR, gen. Mariana Janickiego na wyższy stopień generalski. W świetle rozmowy Sienkiewicza z Belką powód takiej decyzji jasno się wyłania: kupienie milczenia Janickiego. Kupienie tego, czego Sienkiewicz kupić nie zdołał.

A wszystko to rozgrywa się w resortowym polu władzy w Polsce: podsunięty na szefa NBP premierowi Tuskowi przez TW „Alka” czyli Aleksandra Kwaśniewskiego, Marek Belka mający na koncie niejasne relacje z SB, zatrudnia jako szefa swego gabinetu SławomiraCytryckiego…

…zarejestrowanego przez SB jako ich współpracownik pod ps. „Ritmo”.

I z szefem MSW, wcześniej współtworzącym Urząd Ochrony Państwa, w którym dwie trzecie z ok. 6 tysięcy osób zatrudnionych to byli funkcjonariusze komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, dogrywa procedury unieważniające demokrację w Polsce.

Rozejdzie się po kościach?

To w dużej mierze zależy od tego, czy główna partia opozycyjna oraz media wolnego nurtu będą potrafiły w stosunku do Polaków zrobić to, co z powodzeniem Mariusz Kamiński uczynił w stosunku do posłów w Sejmie. Otworzyć umysły zagubionych, wątpiących Polaków na prawdę o kondycji Polski rządzonej przez Tuska i przekonać ich, że obecnie nie ma innej siły zdolnej do zamiany państwa teoretycznego w rzeczywiste poza Prawem i Sprawiedliwością. Kamiński jakoś przedarł się do umysłów i wrażliwości niektórych posłów nie tylko Platformy. Trzeba dobrze przemyśleć, dlaczego mu się to udało.

Wywiad ukazał się w Gazecie Polskiej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka