JohnLow JohnLow
442
BLOG

Skandaliczna sprawa sądowa - odc. 4 - HISTORIA PRAWDZIWA

JohnLow JohnLow Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

#Sądownictwo #przemoc #wymiarsprawiedliwosci

Następny odcinek (5)

Materiał opracowany na podstawie dowodów zgromadzonych w aktach sprawy oraz nagrań dokumentujących zdarzenia będące przedmiotem śledztwa i analizy procesowej na rozprawie sądowej.

Poprzednie odcinki:

Część 1    Część 2   Część 3

ciąg dalszy:

Marek R. od samego początku postanowił, że jego sposobem na uratowanie jego mieszkania będzie oskarżenie Bartka R. o stosowanie przemocy domowej wobec jego córki. "Dowodami" na to, jak na razie były interwencje policji. Do spokojnych rodzin przecież policja nie przyjeżdża, więc interwencje to już coś. A to, że policję on sam wzywał i policjanci niczego nie stwierdzali, to już mniejsza z tym. Marek R. był zaprawiony w bojach, jeśli chodzi o odwiedzanie instytucji wymiaru sprawiedliwości, ponieważ całymi latami prowadził boje sądowe i pisał dziesiątki zawiadomień na policję. To był jego sposób działania i załatwiania spraw. Na procesie sądowym Bartka R, sędzia oczywiście i o tym wiedziała, ale w ogóle nie brała pod uwagę pieniactwa Marka R. Przyjmowała jego zeznania jako wiarygodne. Za to niemalże w całości odrzucała zeznania rodziców Bartka R. oraz jego brata i bratowej.  

Wróćmy do sprawy. Doszło do spotkania i młodych z rodzicami kobiety w restauracji Kontrast, ponieważ Marek R. udawał, że chce rozmawiać na temat sprzedaży mieszkania. Spotkanie to jest nagrane, i faktycznie rozmowa toczy się wokół „technikaliów” jak to określił Marek R. związanych ze sprzedażą. Jednak do niczego nie dochodzi, a gdy już wszyscy się żegnali Marek R. wręcza swojej córce pismo, mówiąc że jest to stanowisko babci, że rodzice mają takie samo jak babcia stanowisko. Młodzi przeczytali pismo dopiero w domu, co nadal jest nagrywane. W piśmie było napisane, że mieszkania nie można sprzedać, ponieważ została zawiązana ustna umowa ze starszą panią o użytkowanie dożywotnie przez nią tego mieszkania. Oczywiście było to kłamstwo. Nie było żadnej takiej umowy. Nagrana jest reakcja kobiety na to pismo, która głośno płacze i krzyczy na swojego ojca, że robi jej to samo, co jemu robił jego ojciec. Jest jeszcze jedno nagranie, gdy kobieta spotyka się ze swoją babcią z pretensjami o to, że babcia podpisała nieprawdę. Babcia przez chwilę jest gotowa pójść do notariusza i napisać inne pismo, ale najwyraźniej przestraszyła się swojego zięcia i wycofała się z tego pomysłu. Nie było żadnej ustnej umowy o dożywotnie użytkowanie mieszkania przez starszą panią, ale Marek R. w taki fałszywy sposób potraktował swoja własną córkę.

Młodzi nie mogąc dogadać się z rodzicami kobiety, po wielu próbach rozwiązania polubownie sprawy, postanowili powierzyć problem zniesienia współwłasności mieszkania prawnikowi, który złożył stosowne pismo do sądu. Siostra żony Bartka R, będąca współwłaścicielką mieszkania nagranej rozmowie z siostrą zgodziła się na sprzedaż jej części mieszkania, ale udzieliła pełnomocnictwa ojcu, aby on reprezentował ją na sprawie o zniesienie współwłasności. Zapewne już wiedziała, że mieszkanie tak naprawdę wcale nie należy ani do niej, ani do siostry, więc zostawiła dalszą przepychankę o to mieszkanie ojcu. Marek R. na rozprawie sądowej przeciwko Bartkowi R, zeznawał, że jego młodsza córka (od której otrzymał pełnomocnictwo do walki o mieszkanie), domagała się od niego twardego stanowiska w kwestii sprzedaży mieszkania. Co też było kłamstwem, bo jest wspomniane nagranie sióstr, gdy się spotkały i porozumiały. Młodsza siostra na tym nagraniu mówi, że jak K... (żona Bartka R), chce sprzedać mieszkanie, to niech to zrobi, jej zależy na dobrych relacjach z siostrą. Czyli kolejne fałszywe zeznania Marka R.

I w tym momencie warto się zastanowić nad pewną istotną sprawą. Zadziwia bardzo, że sędzia prowadząca proces w ogóle nie brała tej kwestii pod uwagę. Mieszkanie należy do dwóch dorosłych kobiet. Jedna z nich założyła rodzinę, zaczęła samodzielne życie i w związku z tym, posiadanie wspólnego mieszkania z siostrą jest wręcz niedorzeczne. Dla każdego normalnie myślącego człowieka, to jest zwykła kolej rzeczy, że wchodzący w dorosłe życie młodzi, chcą się usamodzielnić. Histeryczna wręcz walka Marka R. o zablokowanie sprzedaży mieszkania, w tej sytuacji, powinna sędzi dać do myślenia. Ale próżne nadzieje. Sędzia przyjmuje bez mrugnięcia okiem argumentacje Marka R, że nie można było w żadnym razie dopuścić do sprzedaży mieszkania, ponieważ młodzi roztrwoniliby pieniądze i nie mieli by gdzie mieszkać. Inny absurdalny argument Marka R. był taki, że za połowę pieniędzy, jaką młodzi uzyskają ze sprzedaży mieszkania, nie kupią innego mieszkania. I tutaj można przytoczyć kolejne nagranie, gdzie żona Bartka R. na spotkaniu z babcią mówi jej, że mogą wziąć kredyt i dołożyć do pieniędzy ze sprzedaży mieszkania, by kupić swoje własne mieszkanie. Marzyli o wyjeździe do Krakowa. Bartek R. chciał tam pisać doktorat. Ukończył filozofię i myślał o karierze akademickiej.

Sprawa o zniesienie współwłasności powoli posuwała się do przodu, ale niestety nic się nie zmieniało w relacjach z rodzicami kobiety. Konflikt narastał coraz bardziej. Bartek R. był oczywiście odcięty od wszelkich spotkań ze swoimi teściami, a jego żona sama na bardzo rzadkich spotkaniach w kawiarniach, prosiła ojca aby się dogadać. Niestety bez rezultatu. Rozmowy zawsze kończyły się kłótniami, a nawet wulgaryzmami z obu stron. Są nagrania dokumentujące te spotkania, a z nich wyłania się postawa Marka R, nacechowana bardzo złą wolą. Zapewne Marek R. coraz bardziej obawiał się, że sprawę w sądzie o zniesienie współwłasności młodzi mogą wygrać i wówczas będą już bez przeszkód mogli sprzedać mieszkanie. Jego córka była coraz bardziej niezależna. To już nie była ta sama co kiedyś uległa i bezkrytycznie posłuszna córka. Więc Marek R. postanowił działać. Same interwencje policji, to było za mało, aby zrobić z Bartka R. osobę, stosującą przemoc. Potrzebne były mocniejsze "argumenty", aby móc oskarżyć go o stosowanie przemocy wobec żony. Miał już pomysł, postanowił przeprowadzić prowokację. Potrzebował "dowodów" na przemoc. Oskarżenie o przemoc jest idealne do wyeliminowania kogoś.

Pewnego sierpniowego dnia Marek R. udał się do pracy córki, która pracowała w Biedronce na kasie. Ustawił się w kolejce do jej kasy i zaczął  i głośno wypowiadać uwagi, jakoby córka miała podbite oko i że on zgłosi to na policję. Już samo to zachowanie Marka R. na kilometr było czuć prowokacją, ponieważ każdy normalny, kochający rodzic, nie widząc dłuższy czas swojego dziecka, gdy je zobaczy i dodatkowo gdy stwierdzi, że dziecku coś dolega, przede wszystkim zapyta z troską, co się stało? Nikt normalny w takiej sytuacji nie będzie straszył zawiadomieniem policji dopóki nie dowie się, co się stało. 

Następnego dnia, córka Marka R (żona Bartka R), udała się z urządzeniem rejestrującym do swojego ojca z pretensją o jego zachowanie w sklepie. Nagranie uchwyciło moment gdy przygotowywała ona kamerę do nagrań i przez chwilę trzyma ją tak, że widać jej twarz, na której nie ma żadnych śladów pobicia, żadnego podbitego oka. Następnie idzie ona do domu rodziców, otwiera bramkę i wchodzi na schody. Tak się złożyło, że pojawił się też partner jej siostry, który zapytał, czy wchodzi ona do domu. Kobieta odpowiedziała, że przecież nie może wejść, w tym sensie, że wejście do domu rodzinnego jest jej zabronione przez ojca. Po chwili wychodzi jej ojciec, Marek R. i ona wypowiada pretensje odnośnie najścia w Biedronce poprzedniego dnia: 

żona Bartka R: No, co to miało być to wczoraj?
Marek R: Co to miało być to wczoraj?
żona Bartka R: Najście w sklepie?
Marek R
: Poszliśmy do sklepu.
żona Bartka R
: Poszliście do sklepu?
Marek R
: Tak, ponieważ wcześniej była nasza znajoma i powiedziała, że masz podbite oko. (w sądzie zeznał - Dostaliśmy telefon od naszej znajomej)
żona Bartka R
: Nie mam podbitego oka. Możesz sobie ... (niewyraźne słowo) ... co chcesz na policję. Widocznie żal ci d... ściska, że mieszkanie będzie sprzedawane i dlatego to robisz. Nie życzę sobie, rozumiesz?
Marek R
: Wyjdź stąd.
żona Bartka R
: Rozumiesz?
Marek R
: Idź stąd.
żona Bartka R
: Zrozumiałeś to?
Marek R
: Nie, ja tam będę przyjeżdżał.
żona Bartka R
: Jak będziesz przyjeżdżał, to ja wezwę policję, że mnie nachodzisz w pracy.
Marek R
: Idź tam.
żona Bartka R
: I nie wpie...aj się w moje życie, tak?
Marek R
: Idź tam do furteczki.
żona Bartka R
: Nie wpie...aj.
Marek R
: Idź do furteczki.
żona Bartka R
: Mogę tu stać, jest otwarte. To jest wypożyczalnia, tak?
Marek R
: Nie, nie, nie, zamknięte jest, zwłaszcza dla ciebie. Tam, za furtkę.
żona Bartka R
: Tak?, dla mnie zamknięte?
Marek R
: Tak, to jest prywatne, to jest teren prywatny. Tam, za furtkę. Proszę cię.
żona Bartka R
: Będziesz mnie nachodził w pracy, to ja wezwę policję. (Ojciec wyrzuca córkę z posesji, a ona zabrania mu, aby ją nie dotykał).  

Z nagrania tego dowiadujemy się, że żona Bartka R. została wyrzucona z terenu posesji jej rodziców, wręcz fizycznie wypchnięta. Powodem było to, że zdemaskowała prowokację przeprowadzoną przez ojca w jej miejscu pracy oraz groziła mu policją. Można być pewnym, że żona Bartka R. wcale nie ma podbitego oka. Pewność ta wynika z dwóch faktów:

  • widocznej przez chwilę jej twarzy na początku nagrania, bez żadnych śladów, 
  • reakcji jej ojca, na jej oświadczenie, że nie ma podbitego oka, który (stojąc blisko na wprost niej), nie neguje tego, tylko wyrzuca córkę z posesji. 

Warto w tym miejscu wspomnieć, że na rozprawie sądowej rodzice kobiety, twierdzili, że widzieli dnia 4-08-XXXX (gdy byli u niej w pracy) podbite oko u córki, a na pytanie sędzi: „Czy córka groziła policją, gdy przyszła na do domu rodziców, po tym zdarzeniu w Biedronce?”, Marek R. zeznał: "Nie, czemu miałaby grozić. Nie groziła, bo nie miała powodów.” Kolejne fałszywe zeznania.  Marek R. zeznając na rozprawie w sądzie o wizycie swojej córki dzień po jego najściu w Biedronce (prowokacji), w ogóle opowiadał niestworzone fantazje. Zeznał, że jak córka już wyszła, to on jeszcze za nią wybiegł, dogonił i rozmawiał z nią, co jest wierutnym kłamstwem. 

Znając nagrania można z całą pewnością stwierdzić, że świadkowie składali fałszywe zeznania ukrywając fakt paroletniego konfliktu z córką o darowane jej mieszkanie.

Na nagraniu widać, że żona Bartka R. jest zdenerwowana i ma powody być zdenerwowaną, ponieważ rozumie, że najście ojca poprzedniego dnia w miejscu jej pracy było prowokacją godzącą w dobro i bezpieczeństwo jej i jej rodziny. Żona Bartka R. na nagraniu mówi o tym wprost: Widocznie żal ci d... ściska, że mieszkanie będzie sprzedawane i dlatego to robisz”. 

Z nagrania można także usłyszeć, jak Marek R. psychicznie dręczy swoją córkę, gdy na jej żądanie by nie nachodził jej w pracy odpowiada, że będzie tam przychodził, że może udowodnić, że robi tam zakupy od lat, a na prośbę córki, aby w takim razie nie podchodził do jej kasy odpowiada, że pójdzie do kierownika i zapyta, czy ma zakaz podchodzenia do jej kasy. Nawet osoba niezaangażowana, tylko przysłuchująca się, czuje zdenerwowanie i współczucie widząc w jaki sposób ta kobieta jest traktowana przez swojego własnego ojca.

Mało tego, Marek R. nic sobie nie robiąc z protestów córki, lekceważąc jej żądania, dokładnie tego samego dnia złożył w MOPS donos o przemocy w jej rodzinie. Data na donosie, to dzień 5.08.XXXX roku, czyli dokładnie dzień, w którym Marek R. potraktował arogancko swoją córkę, w którym rzekomą "ofiarę przemocy domowej” wyrzucił ze swej posesji. Z nagrania dowiadujemy się, że tej rzekomej "ofierze przemocy domowej", nawet nie wolno było wejść do domu jej rodziców i że ta rzekoma "ofiara przemocy domowej", grozi ojcu wezwaniem policji i nie pozwala się dotykać, podczas wypychania jej z posesji przez ojca.

A co Marek R. napisał w donosie do MOPS? proszę bardzo:

-------------------------------------------------------------------------------------------------

"w dniu wczorajszym odwiedziłem sklep "Biedronka", w którym pracuje moja córka. Jej lewe oko pomimo maskowania kosmetykami, wyraźnie wygląda na podbite, a córka co chwilę dotykała palcami miejsce pod okiem - przestała w momencie gdy ujrzała mnie i moją żonę. Mam jeszcze dwoje innych świadków tego, że w dniu wczorajszym moja córka miała podbite oko. W punktach opiszę wcześniejsze zdarzenia:

  1. W nocy XX października XXXX Bartłomiej R. pobił moją córkę (podbite oko, siny nos - jest wielu świadków jej obrażeń w tym policja, która interweniowała. 
  2. W nocy XX listopada XXXX, interweniowała policja w sprawie próby kradzieży kasy fiskalnej mojej córki, dokonanej przez wyrzucanego z mieszkania Bartłomieja R. (jak się później okazało na jeden dzień),
  3. 17 grudnia XXXX zostałem pobity przez Bartłomieja R, na miejsce przybyła policja, która przeprowadziła mnie i moją żonę bezpiecznie do samochodu. Miałem pogięte okulary i lekkie otarcie naskórka na twarzy,
  4. 6 grudnia XXXX+1, zostałem pobity przez Bartłomieja R, sprawa została zgłoszona na policji, załączam kopię obdukcji lekarskiej, a na miejscu Bartłomiej R. został odseparowany ode mnie przez policję.

Nadmieniam, że w sądzie toczy się sprawa o zniesienie współwłasności mieszkania, którego współwłaścicielkami są moje obie córki. Moja córka jest przymuszana do tej sprzedaży pięściami przez Bartłomieja R."

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dobrze wiadomo, że córka Marka R, nie miała wcale podbitego oka, dowodem jest w/w nagranie. W notatkach policji z interwencji nie ma słowa o przemocy, urazach. Gdyby były, można być pewnym, że policja by zareagowała. Pobicia wymienione w pkt 3 i 4, też są nieprawdziwe. W obu przypadkach to Marek R. był stroną wszczynającą konflikt.

Marek R. w powyższym stwierdzeniu o przymuszaniu pięściami przyznaje się, że jego fałszywy donos jest napisany w związku z tym, że jego córka chce sprzedać darowane jej mieszkanie.

W pkt. 4, prawda wygląda tak, że do zajścia doszło blisko posterunku policji. Gdy Marek R. udał się tam, aby zrobić donos o pobicie, to okazało się, że policjant widział całe zajście i zwrócił mu uwagę, aby był dobrym teściem dla swojego zięcia (pismo w aktach), a obdukcja okazała się wystawiona przez znajomego lekarza.

W pkt. 3, to Bartek R. wezwał policję, ponieważ został napadnięty przez pana Marek R. gdy próbował wejść do mieszkania. Marek R. właśnie znajdował się wewnątrz mieszkania, ponieważ zmieniał zamki w drzwiach. Córka zadzwoniła do niego, że zaraz zjawi się Bartek jej mąż, i ojciec ma mu oddać klucze od mieszkania. Traf chciał, że Bartek zjawił się akurat w trakcie tej rozmowy i nagrało się na telefonie jego żony całe zajście, i wyraźnie słychać, że Marek R. wypchnął z drzwi wejściowych swojego zięcia. Gdy policja przyjechała i na jego prośbę odprowadzała go i jego żonę, to zapytali się, czy rości jakieś pretensje do zięcia. Marek R. powiedział, że nie. Jednak zajście wykorzystał w donosie do MOPS.

Dzięki nagraniom Marek R. został zdemaskowany, jego zachowanie wobec córki jest ewidentnym aktem agresji ojca wobec swojego dziecka. Marek R. z powodu fałszywej darowizny mieszkania zmierzał wprost do zniszczenia rodziny swojej córki, przez posłużenie się fałszywym oskarżeniem o przemoc domową wobec jej męża. Żaden z wymienionych punktów w donosie do MOPS nie jest prawdziwy.

Warto dodać, że na następny dzień po tym, gdy Marek R. wyrzucił córkę ze swej posesji i złożył fałszywy donos do MOPS, 6.08.XXXX roku, Marek R. nie mając żadnych dowodów na tę zgłoszoną przemoc, złożył do Komisariatu Policji Śródmieście w YYY, trzy zawiadomienia (wszystkie są w aktach sprawy): 

  1. Absurdalne zawiadomienie o „korelacjach czasowych”, o tym, że Marek R. został potrącony na ulicy przez swojego ojca ramieniem, a to z kolei wg Marka R. w jakiś tajemniczy sposób oznacza, że Bartek R.  pobił jego córkę. Sędzia w czasie rozprawy zapytała Marek R. jak łączy te zdarzenia, a on odpowiedział, że na zasadzie „korelacji czasowej”,
  2. Zawiadomienie o tym, że widział w miejscu pracy swojej córki u niej podbite oko, mające wskazywać na przemoc ze strony męża, co w świetle powyższego nagrania jest oczywistym kłamstwem,
  3. Zawiadomienie na Bartka R, że mu grozi. Znając nagranie wiadomo, że Bartek R, po prostu stanął w obronie swojej żony, pisząc do Marka R: "jeżeli chcesz pochojraczyć, to wiesz gdzie mnie znaleźć".

Przedstawione tutaj nagranie, które jest faktem i obiektywnym dowodem, przedstawia w zupełnie innym świetle całą sytuację, niż wynikałoby to z zeznań świadków, państwa R oraz ich córki, która po aresztowaniu Bartka R. ponownie została zupełnie uzależniona od swoich rodziców. Warto tutaj dodać, że żona Bartka R. na procesie i podczas postępowania przygotowawczego twierdziła, że rodzice widzieli u niej podbite oko, jak byli w Biedronce. Ten fakt tylko dowodzi tego, pod jak silną presją ojca znajdowała się już żona Bartka R. podczas procesu, zeznając fałszywie przeciwko mężowi, a jednocześnie wiedząc, że są dowody w nagraniach na to, że było zupełnie inaczej.

 w następnym odcinku  opowiem o tym, jak młodzi próbowali sobie poradzić z Markiem R.

CIĄG DALSZY


JohnLow
O mnie JohnLow

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo