JohnLow JohnLow
377
BLOG

Skandaliczna sprawa sądowa - odc. 5 - HISTORIA PRAWDZIWA

JohnLow JohnLow Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

#Sądownictwo #przemoc #wymiarsprawiedliwosci

Następny odcinek (6)


Materiał opracowany na podstawie dowodów zgromadzonych w aktach sprawy oraz nagrań dokumentujących zdarzenia będące przedmiotem śledztwa i analizy procesowej na rozprawie sądowej.

Poprzednie odcinki:

Część 1  Część 2  Część 3  Część 4

Ciąg dalszy:

Młodzi oczywiście nie wiedzieli nic o tym, że ojciec kobiety złożył fałszywy donos do MOPS i na policję. Kombinowali jak by tu podejść ojca, aby móc jednak sprzedać mieszkanie i wyjechać gdzieś daleko, by móc żyć wreszcie na własny rachunek. Oboje w pewnym momencie już wiedzieli, że mieszkanie wcale nie było żadną darowizną. Zarówno matka, jak ojciec na jednym ze spotkań otwarcie o tym mówią, że mieszkanie nie jest ich córek, tylko zostało zapisane na córki, aby nie płacić podatku. Spotkania te zostały nagrane. Więc nie odpuszczając walki o połowę mieszkania, należącego formalnie do żony Bartka R, młodzi postanowili, że żona Bartka R. powie rodzicom, że postanowiła odejść od męża. Powie, że nie dogadują się i ona chce sama żyć. Zakładali naiwnie, że gdy ojciec dowie się, że Bartek R. formalnie znika z życia, to wówczas pozwoli córkom sprzedać mieszkanie i podzielić się tą "darowizną". Myśleli, że ojciec nie pozwala sprzedać mieszkania, bo boi się, że ktoś obcy (zięć), może zabrać te pieniądze i  uciec. Tak jak zaplanowali, tak uczynili. Żona Bartka R. udała się z urządzeniem nagrywającym do ojca, aby przeprowadzić rozmowę. Oczywiście nie została wpuszczona do domu, a przyjęta w biurze ojca. Rozmowa trwała dość długo, ojciec gdy dowiedział się, że jego córka chce odejść od męża, to aż się popłakał ze szczęścia. Można ponownie zadać pytanie: na jakiej podstawie Marek R. złożył donos do MOPS i zawiadomienia na policje? Cała dokumentacja zdarzeń z okresu poprzedzającego zdarzenia z czerwca, gdy to Bartek R. został aresztowany, wyraźnie świadczy o tym, że Marek R. zerwał kontakty z rodziną córki, spotykał się z nią sporadycznie i nie miał pojęcia o tym, co dzieje się w jej rodzinie. Jest notatka policyjna z rozmowy telefonicznej policjanta z Markiem R, który powiedział, że ze względu na relacje rodzinne od dwóch lat nie ma kontaktu z rodziną córki. Po spotkaniu z Markiem R, jego córka wyszła i zadzwoniła do męża. Opowiadając o przebiegu rozmowy z ojcem powiedziała że "chwycił haczyk" i że "nawet się popłakał". Rozmowa ta też jest nagrana.

Minęło trochę czasu i młodzi dowiedzieli się, że MOPS został zawiadomiony przez ojca kobiety o przemocy w ich rodzinie. Miesiąc po zgłoszeniu, MOPS rozpoczął swoje standardowe procedury sprawdzające i można stwierdzić, że życie młodych zamieniło się w istne piekło, co trwało już do samego końca, czyli do zdarzenia z 2 czerwca. Ostania notatka w tej sprawie, która jest w aktach pochodzi z dnia 31.05, a więc na dwa dni przed upadkiem żony Bartka R. z balkonu. Młodzi, oburzeni postępkiem ojca, nie mieli zamiaru współpracować z MOPS. Gdyby otworzyli szeroko drzwi swego domu, pozwolili się chociaż przez jakiś czas monitorować, to może wszystko by się jakoś uspokoiło. Trudno dziś jest to ocenić. Faktem jest, że zaczęli otrzymywać pisma, wezwania do wstawienia się do MOPS. Byli wielokrotnie nachodzeni przez dzielnicowego, ale nie otwierali drzwi. W aktach sprawy jest kilkadziesiąt pism, notatek MOPS, funkcjonariuszy policji, którzy próbowali bezskutecznie nawiązać kontakt z rodziną Bartka R.

Młodzi próbowali się bronić na swój sposób. Żona Bartka R, napisała do MOPS 12-sto stronicowe pismo, w którym szczegółowo wyjaśnia genezę całej sprawy. Rozpoczęła to pismo słowami: "Mój ojciec Marek R. próbuje różnymi sposobami oczernić mnie i mojego męża czyniąc to przed różnymi instytucjami." I dalej pisze w tym piśmie m.in. "znamienne jest to, że publicznie próbuje kreować siebie na dobrego i troszczącego się ojca, gdy tymczasem w relacjach osobistych jest arogancki i nieuprzejmy, a przede wszystkim zachowuje się przeciwnie do deklarowanych w różnych pismach intencji. Jest złośliwy i zawistny, ponieważ jak się okazało wielokrotnie okłamywał mnie.. (...)" Dalej opisuje jak to ojciec obrażał ją, jak zabrał klucze do jej własnego mieszkania, tak że musiała ona do własnego mieszkania wchodzić ze ślusarzem (to też jest nagrane). Pismo jest długie i demaskuje prawdziwe intencje Marka R, a co najważniejsze jest spójne z nagraniami, jakie realizowała córka Marka R.

Oprócz pisma, żona Bartka R. odwiedziła wielokrotnie MOPS, próbując osobiście wyjaśnić, że zawiadomienie jakie złożył jej ojciec jest fałszywe. Wszystkie te wizyty są nagrane. Na rozprawie sądowej żona Bartka R. zeznała, że to mąż ją zmuszał do chodzenia do MOPS i wyjaśnienia sprawy, zeznała, że to maż ją zmuszał do nagrywania wszystkich spotkań z jej rodziną i odwiedzin w MOPS. Zeznała, że 12-sto stronicowe pismo podyktował jej mąż, a ona tylko podpisała. Sędzia przyjmowała te zeznania bez wahania i dorzucała coraz to kolejne winy do oskarżenia Bartka R. Niestety sędzia nie miała zamiaru zapoznać się z nagraniami, które dobitnie świadczą o tym, że żona Bartka R. wcale nie mówiła prawdy co do przymuszania jej do nagrywania, czy napisania pisma do MOPS, ale musiała tak zeznawać, żeby potwierdzić wersję ojca o przemocy, skoro to teraz z nim mieszkała. Ale o tym później, w dalszych odcinkach. 

Żona Bartka R, umówiła się na spotkanie z rodzicami w kawiarni. Mieli rozmawiać o jej rozwodzie. Tym razem idąc na spotkanie już wiedziała o zawiadomieniu do MOPS, ale nie od swego ojca, tylko od urzędników. Rozmowa ta jest także nagrana, jak większość nagrań ma swoją wersję video i audio. Na spotkaniu tym, jej ojciec przez półtorej godziny prowadzi monolog i zastanawia się jak tu zorganizować rozwód, że jak jest dziecko to może być to trudne. Zapewnia o utrzymywaniu kontaktów z Bartkiem R, zapewnia swoją córkę o opiece i wsparciu. Na rozprawie sądowej, gdy prokurator zapytała żonę Bartka R, dlaczego nie zwracała się o pomoc do swoich rodziców, skoro mąż się tak nad nią pastwił, odpowiedziała, że była w konflikcie z rodzicami, a poza tym wstydziła się, bała się, że zostanie sama z dzieckiem. I to jej zeznanie jest fałszywym zeznaniem, ponieważ nagranie tej rozmowy przeczy temu zupełnie. Rodzice zapewnili ją o wsparciu. Co prawda chodziło o zwykłe odejście od Bartka R, ale nie było żadnego ryzyka, że zostanie ona sama z dzieckiem. 

Lecz należy zwrócić uwagę na jeszcze jedną bardzo ważną rzecz: Marek R. przez całą tę rozmowę (właściwie monolog), zastanawiając się jak przeprowadzić ten rozwód, ani słowem nie wspomniał o tym, że miesiąc wcześniej złożył zawiadomienie do MOPS o rzekomo istniejącej w rodzinie córki przemocy. To dowodzi, że doskonale wiedział, że złożył fałszywy donos. Gdyby jego zawiadomienie było oparte na prawdzie, to nie zastanawiałby się, jak pomóc  córce przeprowadzić rozwód, tylko otwarcie by przyznał, że miesiąc wcześniej złożył zawiadomienie do MOPS z informacją o przemocy ze strony Bartka R. Nie zrobił tego. Za to zrobiła to jego córka pod koniec spotkania. Wygłosiła takie oto krótkie przemówienie:

 „No dobra, to Was pocieszę bo mi się nie odmieniło, nie będę się rozstawać z Bartkiem, a poprzednie spotkanie i to jest sfingowane, chciałam zobaczyć waszą reakcję, jakie macie intencje, na tą sytuację. Między mną a Bartkiem dzieje się bardzo dobrze, oboje mamy świetny kontakt z córką, oboje chcemy tego samego, jest mi przykro, że mnie nie traktujecie jako niezależnej osoby i twierdzicie, że to Bartek mną steruje. (ojciec oponuje: nie, nie twierdzimy tak), żona Bartka kontynuuje: twierdzicie tak. (Ojciec przekonuje, że nie). (…) Ostatnie nasze spotkanie było, że masz szczere i dobre intencje że się martwisz, a z zachowania kompletnie to nie wynikało, bo na mnie naskakiwałeś, co zresztą też było widać na naszym kolejnym spotkaniu na schodach, a potem potwierdziłeś to listem do MOPS-u. Zamiast ze mną o tym porozmawiać, to piszesz do obcych osób o sprawach, o których nie masz pojęcia ponieważ nie masz ze mną kontaktu od dwóch lat".

Zapadła cisza. Rodziców zamurowało, a po chwili matka - bardzo zdenerwowana - mówi do córki: "ja ci coś powiem, idź se do szkoły aktorskiej" i wyszła nawet nie żegnając się. Ojciec pozostaje jeszcze jakiś czas i przekonuje córkę do tego, że przecież jest w jej rodzinie przemoc. Ciekawe dlaczego jeszcze chwilę wcześniej nic na ten temat nie mówił, gdy snuł pomysły jak tu pomóc w rozwodzie córki i jak to będzie gdy jego córka już się rozwiedzie.

Trudno jest komentować to nagranie. Na przeciwko siebie siedzą rodzice i córka i obie strony się okłamują. Co to za rodzina?

I ponownie dzięki nagraniom można dowiedzieć się prawdy, jak faktycznie przebiegły zdarzenia, o których na rozprawie zupełnie inaczej zeznawała i żona Bartka R. i jej rodzice. No i bardzo ważna kwestia: żona Bartka R. potrafi skutecznie kłamać, zmyślać, okłamuje własnych rodziców. Na rozprawie oczywiście ani jej matka, ani ojciec słowem nie wspomnieli o tym, że ich córka jest kłamczuchą, a biegła psycholog wydała opinię, że nie ma ona skłonności do kłamstwa, konfabulacji i wypełniania zmyśleniami luk czasowych.


W następnym odcinku opowiem o gehennie młodych w związku z działaniami MOPS.

CIĄG DALSZY


JohnLow
O mnie JohnLow

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo