Jerzy Terpiłowski Jerzy Terpiłowski
503
BLOG

Czy można wywróżyć pandemię?

Jerzy Terpiłowski Jerzy Terpiłowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

WSTĘP

Amerykański literaturoznawca polskiego pochodzenia, Andrew S Piargiewicz zachował teksty z dziedziny political-fiction zawarte w powieści "Imperium obłudy" wydanej w 1995 roku w Polsce, w 2014 w USA, a ostatnio (2019) w Rumunii. Twierdzi, że oprócz przewidzenia w tej książce lotniczego ataku na Manhattan i kilku innych wydarzeń, "wywieszczyłem" wybuch pandemii koronawirusa. Mam już trochę dosyć wysłuchiwania jakobym był jasnowidzem. Nigdy nie twierdziłem, że coś się stanie lub nie. Nie wiem dlaczego moje teksty zaczynają, po upływie znacznego nawet czasu, żyć własnym życiem, a to co opisywałem dzieje się naprawdę. To tak, jakby ktoś z moją powieścią w ręku reżyserował ludzkie dzieje. Ale jeżeli - jak twierdzi Andrew - przywołanie jej fragmentu może choćby w niewielkim stopniu pomóc w przezwyciężeniu obecnego zagrożenia, to niech tam!

Wiedza o mikroorganizmach poczyniła w ciągu ćwierćwiecza kolosalny postęp. Żebym nie wiem jak się starał, nie potrafiłbym go przewidzieć.  Najwyżej medyczne autorytety wyśmieją moje zeszłowieczne wizje,  jako wywody niedouczonego sympatyka mikrobiologii.  Jak chcecie, zerknijcie Państwo poniżej na fragment moich rzekomych przepowiedni. To tylko powieść. 

imageIMPERIUM OBŁUDY, strony 213-218 

Inkubator znajdował się w sterylnym pomieszczeniu oddziału wirusologii Instytutu Drobnoustrojów w Montrealu, w którym ludzie chodzą wolno i ostrożnie, a wymiana powietrza następuje przez specjalne filtry. Sala z inkubatorem przypomina pojemnik z nieflegmatyzowaną nitrogliceryną. Uczeni pracują w szczelnych kombinezonach, połączonych ze światem zewnętrznym odpowiednim systemem giętkich rur, a porozumiewają się między sobą za pomocą radia, tak jak obsługa samolotów stratosferycznych.  

Pracownia w Montrealu bada drobnoustroje, które ze względu na rozmiary, przenikalność przez filtry porcelanowe i właściwości zaliczono do rzędu wirusów. Jej pracownicy otrzymują znacznie wyższe pobory, ale są zobowiązani do przestrzegania specjalnego trybu postępowania i tajemnicy. Badania podporządkowano komitetowi finansowanemu Departamentu Obrony USA w porozumieniu z pozostałymi państwami Zachodu. Program zakłada inwentaryzację drobnoustrojów przebywających w środowisku człowieka w warunkach fizykochemicznych i biologicznych zmian na Ziemi i w Kosmosie. Opracowywano prognozę przekształceń organizmów ludzkich. Człowiek poznał formy życia dostrzegalne gołym okiem i określił wszystkie składniki martwej natury Ziemi. Jednak drobnoustroje ciągle są wyzwaniem dla nauki. Nowoczesne urządzenia ułatwiają ich poznawanie, ale proporcjonalnie do rozwoju techniki rosną wątpliwości. Coraz mniejsze i coraz trudniejsze do rozpoznania formy, z których wiele stanowi śmiertelne zagrożenie dla ludzi, wymagają wdrożenia specjalnego systemu rutynowych zabezpieczeń przeciwko możliwościom zainfekowania i przedostania się namnożonych zarazków do świata zewnętrznego.

Mikrobiolog John Prebout uwielbiał wygłaszać w czasie pracy nieodpowiedzialne poglądy, do których natchnienie czerpał zazwyczaj z naukowego podwórka. Co by było, gdyby został mężem stanu? Społeczność ludzka różni się bardzo od świata drobnoustrojów, rządzą nią inne prawa, więc...

- Nieprawda! - John wytrzeszczał oczy, jakby rozmówca był szczególnego rodzaju mikrobem, któremu należy się dobrze przyjrzeć. - To są dokładnie takie same prawa. Ludzie wymyślili sobie sztuczny kodeks zachowań, którego wcale nie przestrzegają, ale pragną przekonać każde następne pokolenie, że mają w tym jakąś rację. Potem umierają przekonani o wyższości nad innymi formami życia i tylko co inteligentniejsi, tuż przed śmiercią, zaczynają rozumieć, że wszyscy mamy takie same prawa. Ale my jesteśmy potężniejsi, bo...

John zwykł przerywać w tym miejscu, jakby nie chciał zdradzić do końca swego poglądu i dalej ,,oglądał‘‘ rozmówcę, który zmniejszał się pod jego badawczym spojrzeniem, główkując, kogo John miał na myśli mówiąc ,, my’‘: ludzi czy mikroby? Kiedyś zapytano go o to wprost.

- Bzdura! Chyba widać, że nie jestem mikrobem. Najnowsze wyniki badań wykazują jednak, że pewne, nie do końca zbadane, funkcje ludzkiego mózgu wykonują twory istniejące na pograniczu życia i materii nieożywionej, luźno powiązane z naszym organizmem. Formuła tego, co nazywamy bytem, nie jest jednoznaczna. Nie wiadomo, co porabiają te menadżerskie drobnoustroje po śmierci żywiciela. Może odgrywają rolę Ducha Świętego?

- Bój się pan Boga! - mówiono mu.

- Dlaczego?

Tego dnia mikrobiolog był milczący. Coś utrudniało mu koncentrację.

Przeanalizował wykonane czynności. „Niczego nie zaniedbałem, względy ostrożności, poszczególne etapy pracy, wnioski. Życie prywatne? Nic na tyle nowego, żeby zmącić mi poczucie bezpieczeństwa, lub na tyle starego, żeby napełnić mnie nudą, więc skąd to poczucie klęski lub zagrożenia?”

Pierre Baxter, współpracownik Prebouta, dublujący każdy jego ruch, podejrzewał, że niezwykłe milczenie przyjaciela wynika z tego, co zaszło poprzedniego dnia w USA.

- Oglądałeś reportaż z Manhattanu, John?

- Co? A tak, rzeczywiście. Jest coś, czego nie rozumiem.

- Nazwaliśmy tak wirusa, ale kto mógł przewidzieć?

Pracowali przez chwilę w milczeniu.

- Nie pasujesz do naszej cywilizacji - oznajmił Pierre.

Prebout reagował w zwolnionym tempie.

- Co ci chodzi po głowie?

- Korzystasz z udogodnień technicznych, które stworzyła, ale w gruncie rzeczy bardziej istniejesz, niż masz. Posiadanie jest dla ciebie mniej ważne.

- Eee tam, wielu ludzi interesuje się swoją pracą, a ja potrafiłbym wydawać o wiele więcej pieniędzy - odparł John. - Bachorom należy zapewnić jedynie wykształcenie i niezbędną bazę materialną, żeby ich nie rozleniwić zbytkiem. Dlatego nie zależy mi na forsie.

- Modę na posiadanie kreują ci, którzy nic innego nie umieją oprócz zarabiania pieniędzy. A do tego nie jest potrzebna szkoła.

- Tak - odparł John. - A do jakiej cywilizacji przypisałbyś mnie?

- Do takiej, w której nie działałyby obłędne tryby konsumpcji nakręcane przez cwaniaków od reklamy.

- Marzenia ściętej głowy!

- Może kiedyś powstanie cywilizacja, z której wszyscy będą racjonalnie korzystać ? - myślał głośno Pierre Baxter.

- Pogadaj z wyznawcami Religii Człowieka - poradził mu John. - Do Boga można iść różnymi drogami. Ja szukam Go przez wiedzę.

Usiadł w obrotowym fotelu, włożył obie ręce w otwory komory inkubatora zakończone wewnątrz wielopalczastymi rękawicami, a następnie przywarł brzuchem do szklanej ściany. Specjalne wgłębienia, dopasowane wielkością do jego ciała, umożliwiały mu spoglądanie w głąb i wykonywanie wszystkich czynności wewnątrz komory bez konieczności zezowania.

Pierre Baxter obserwował z uwagą, jak zabezpieczona rękawicą prawa dłoń Johna ujmuje przygotowaną ezę, mały metalowy pręcik z drucianą pętelką na końcu. W tym samym momencie druga dłoń uczonego wykonała naraz dwie czynności: grzbietem uruchomiła płomień palnika, a palce zdjęły szklane wieczko z płaskiej płytki Peyera, odsłaniając jej zawartość: pożywkę agarowo-scelinową z dodatkiem plazmy krwi ludzkiej. Gładka, różowo opalizująca powierzchnia pożywki pokryta była zielonkawymi plamkami: koloniami bakterii gronkowca. Stanowiły pastwisko dla bardziej intrygujących drobnoustrojów, które można będzie podziwiać po przeniesieniu ich ezą na przygotowane w inkubatorze szkiełko z płynem kontrastującym i umieszczeniu pod obiektywem elektronowego mikroskopu. Światłowody przeniosą powiększony obraz drobnoustroju do komputera, którego mikroprocesory pokażą ofiarę na ekranie.

Prawa ręka Johna wyjałowiła ezę, a następnie nabrała na pętelkę przyrządu odrobinę największej kolonii gronkowców. Uczeni spojrzeli po sobie z uśmiechem. Ukłon dla staruszka Darwina! Potem lewa dłoń Johna przykryła płytkę Peyera wieczkiem, a prawa potarła ezą szkiełko z kontrastem, dobranym tak, aby zniszczył wszystkie inne formy życia oprócz wyselekcjonowanego wirusa o roboczej nazwie Manhattan 2. Wkrótce tropiona ofiara znalazła się pod obiektywem urządzenia, przypominającego bombę kobaltową. Prebout wyjął ręce z otworów i nacisnął kilka klawiszy komputera. Obaj z Baxterem utkwili wzrok w ekranie.

Przez dłuższą chwilę nic się nie działo.

- Jest!! - wrzasnął John.

- Wraca ci humor?

- Mam wrażenie, że... - mówił wolno John, nie spuszczając oczu z obrazu wirusa obracanego na ekranie przez program. - Patrz!

Wirus na ekranie był wielkości dużego jabłka i przypominał kosmiczną sondę przyobleczoną w patynę wieków. Połyskiwał metalicznie na niebiesko, a aura nad korpusem świadczyła o znacznym ładunku energetycznym, którym dysponował zakaźnik w razie potrzeby zaktywizowania procesów metabolicznych. Nic nowego. Rzęski wystające poza obwód kulistego korpusu wirusa niczym anteny były zaopatrzone w haczyki jak u HIV lub wirusa opryszczki.

Na czole Prebouta, pod szybką hełmu, wystąpiły krople potu.

,,Czym on się różni od innych?’‘

- Jezu Chryste! - zawył nagle i odskoczył, jakby obserwowany obiekt zamierzał wyskoczyć z ekranu. - Mam! On chyba...

- Co jest? - Nastrój Johna zaraził jego partnera, ale nie zapominał o przepisach. - Musisz podzielić się ze mną obserwacją.

- Jeszcze nie potrafię... Pierre, zadaj komputerowi program porównywania odporności na somatyczny antygen rzęskowy.

Pierre wypisał na klawiaturze jakiś tekst. John sprawiał wrażenie, iż chce wyjść z kombinezonu. Z obudowy komputera dochodziły dziwne odgłosy.

- Co z tymi rzęskami, John? - dociekał Pierre.

- Moje napięcie wiązało się z hipotetycznym wyglądem wirusa, który wysymulowaliśmy wczoraj na podstawie dotychczasowych wyników badań. Był mniej więcej taki sam, jak jego faktyczny obraz, tyle że nie taki kolorowy. Cholerna niewydolność umysłu!

- Żeby wszyscy mieli taką wydolność... - zaczął Pierre.

- Teraz wiem - przerwał mu John - że nie zwróciłem uwagi na sposób, w jaki wypełnione są jego rzęski. Takie wypełnienie jest niezwykle rzadkie i dowodzi prędkości zmian zachodzących w łańcuchu genetycznym. Nie zdarzyło się, aby wypełniony rzęskowiec posiadał tak wielkie zasoby energii, ale ten wirus to przecież... Co?!!

John utkwił wzrok w bocznym oknie na ekranie komputera, na którym zabłysły jakieś cyferki, a potem zdanie: INSTALUJ PROGRAM NAJWYŻSZEGO ZAGROŻENIA

Napis zgasł, a potem pojawił się ponownie.

- Będzie powtarzał komunikat, dopóki nie podamy mu odpowiedniego kodu - oznajmił Baxter. - John, podaj mi książkę szyfrów!

Wygrzmocił na klawiaturze odpowiedni algorytm, wprowadził szyfr, a następnie wstał i włożył ręce do kieszeni.

- Co teraz będzie, Pierre?

- Zobaczymy - odparł z flegmą Baxter.

Klapa nad sufitem rozwarła się, ujawniając szklaną czaszę, która z wolna przykryła kopułę inkubatora. Następnie w jego głębi nastąpiło lekkie żarzenie, w wyniku którego płytka Peyera, szkiełko z preparatem i wirusem, oraz eza stopiły się, jakby były wykonane z lodu, a ściany inkubatora zmatowiały. Temperatura w pracowni gwałtownie spadła.

- Za pięć minut będzie tu sto stopni poniżej zera - ostrzegł Baxter. - Sprawdźmy, czy program zakłada naszą likwidację.

John chciał coś powiedzieć, ale Pierre ruszył ku wyjściu.

Przeszli przez wewnętrzne drzwi do śluzy, w której było główne wyjście opatrzone żaroodpornymi blachami. W stalowej framudze widniał przycisk uruchomiający automatyczne rozsuwanie hermetycznych skrzydeł drzwi.

Przystanęli przy nim i popatrzyli na siebie bez słowa. Kiedy dwu mężczyzn, dzień po dniu wykonuje ramię w ramię te same czynności, to między nimi powstaje więź telepatyczna silniejsza od tej, która łączy wieloletnie małżeństwa. Mogły to być ostatnie sekundy ich życia. Jeżeli program bezpieczeństwa obejmował również personel pracowni, to przy próbie uruchomienia urządzenia śluza zamieni się w morze ognia. Mogli wybierać, czy wolą zamarznąć w pracowni, czy spłonąć na popiół.

- Naciśnij ten cholerny guzik. - oświadczył John.

- Zawsze chciałem cię mieć przy sobie w chwili śmierci.

- Nie chcę innego kumpla do końca życia - odparł Pierre.

Potem wyciągnął rękę do guzika...

Cdn.

Niezależny polski myśliciel epoki cywilizacyjnego przełomu, pisarz, eseista, dramaturg, tłumacz literatury anglo-amerykańskiej, prezes Stowarzyszenia dla Ochrony Tradycji Narodowej Polskiej “Pospolite Ruszenie”, redaktor naczelny miesięcznika kulturalno-społecznego „Tradycja”, członek Société Européenne de Culture, Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich i innych związków twórczych. Książki: Imperium obłudy, Ujrzanów, Wielkość lub zguba, Bagaż duszy. Dramaty: Izolator, Lustracja. Autor publikacji w Przeglądzie Demokratycznym, Ładzie, Solidarności , a ostatnio głównie w miesięczniku "Tradycja". Bezpośredni kontakt: jotter26@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura