Jerzy Terpiłowski Jerzy Terpiłowski
230
BLOG

Czy można wywróżyć pandemię? Cz. III PANDEMIA

Jerzy Terpiłowski Jerzy Terpiłowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

"Imperium obłudy": strony 299-302

Prezydent USA siedział długo ze spuszczoną głową. Czuł się źle. ,,No i co z tego, ty cholerny Sighu? Możesz mieć po stokroć rację, a zginiesz bez sensu i bezpowrotnie. Mamy przecież tylko jedno życie, a bajania o niebie i piekle są dobre dla dzieci przed konfirmacją.”  

Usłyszał pukanie i w drzwiach stanął szef kancelarii. Przed sobą trzymał plik kartek, jakby chciał zasłonić się nimi od ciosu.

- Co jest, Percy? Mówiłem przecież, żeby mi nie przeszkadzać.

- Jest ściśle tajny raport ze Smithsonian w związku ze sprawą.

- Czy ja to teraz muszę czytać, Percy?

- Obawiam się, że tak, panie prezydencie.

- Nie oczekiwaliśmy niczego ze Smithsonian!

Prezydent wziął zadrukowany plik kartek z nadrukiem ,,Ściśle tajne” i na stojąco przejrzał pismo przewodnie. Potem spojrzał na szefa kancelarii, podszedł do biurka, usiadł za nim i zagłębił się w doniesieniu pod tytułem „Wyniki badań: temat 02. Ochrona ludzkości przed samozagładą”.

Po dłuższej chwili prezydent Williams odłożył raport na biurko i spojrzał na szefa kancelarii.

- Nazwali go Manhattan. Czy to nie jest jakiś ponury żart?

- Absolutnie nie, panie prezydencie. Potwierdzili wysłanie raportu zastrzeżoną linią. Zawezwałem na wszelki wypadek tych uczonych. Czekają w pomieszczeniach sekretariatu.

Twarz Williamsa wypogodził nagle uśmiech.

Wprowadź ich na zebranie rady, a teraz poproś do mnie Nielsena. I żeby nam nikt nie przeszkadzał, żadnych nowości, Percy!

 *

Godzinę później w owalnym gabinecie Białego Domu członkowie Rady Bezpieczeństwa Narodowego przyglądali się ze zdziwieniem dwóm gościom, z których jednym był profesor Nick Lauthman, naukowy autorytet USA.

,,Kim jest ten drugi?”

Towarzysz Lauthmana wyglądał co najmniej śmiesznie w zbyt dużej marynarce i w za krótkich spodniach, spod których wyzierały bose nogi wetknięte w przydeptane półbuty. Rozpaczliwie szarpał krawat, jakby był to stryczek, a nie ozdoba męskiego ubioru.

Prezydent poprosił obu gości, aby usiedli bliżej niego.

- Odkrycie uczonych ze Smithsonian, w sytuacji w której się znaleźliśmy, może zmienić nasz punkt widzenia - oznajmił - jest... niesamowite... powiedzą wam o tym sami. Proszę, panie Lauthman.

- Niech mówi profesor Moises, to jego praca.

Dyrektor wskazał na prześmiesznego staruszka. Szarpnął jeszcze raz krawat, rozwiązał go, niecierpliwym gestem wpakował sobie do kieszeni, rozpiął koszulę, odetchnął i uśmiechnął się nieśmiało.

- Kazali mi zawiązać tę pętlę, ale ja nigdy... przepraszam.

- Nic nie szkodzi. Proszę, niech pan mówi w czym rzecz.

Uczony wzruszył ramionami.

- Moi współpracownicy odkryli, że na skutek zmiany w usytuowaniu sił Kosmosu saprofityczny drobnoustrój, spełniający dotychczas pewną rolę w naszych mózgach, zaistniał w zewnętrznym środowisku człowieka. Zaatakuje, kiedy w odcinkach DNA, ułożonych wzdłuż chromosomów gatunku Homo Sapiens, dopełni się proces pewnej recesji. Niewidzialne ręce żłobią w nich gniazda odpowiadające kształtem wirusowi nazwanemu ,,Manhattan”. Zagrożona jest głównie rasa biała, u której owe recesywne zmiany już się właściwie dokonały, a za cztery lata wirus zaatakuje nowo narodzone dzieci. Energia, którą rozporządza, ma się tak do energii znanych wirusów, jak elektrownia jądrowa do maszyny parowej. Będzie rozsadzał komórki mózgu. W końcu wieku biała rasa teoretycznie powinna wyginąć. Przeżyją tylko krzyżówki z rasą żółtą.

Kiedy uczony skończył, zebrani zarzucili go pytaniami. Odpowiadał jasno i zwięźle. Z wolna w umysłach wszystkich zaczął rysować się związek niewiarygodnego odkrycia z tym, nad czym ostatnio obradowali. Pierwszy podsumował owe przemyślenia szef CIA.

- Jeżeli to prawda, to daliśmy żółtym tyłka! - zawołał.

Ale szef operacji zagranicznych nie krył wzburzenia.

- Nie wierzę w te enuncjacje! To celowe poczynania obliczone na opóźnienie działań. Proponuję nie brać w ogóle pod uwagę tego, co nam przynieśli ci ludzie. Jest zbyt mało czasu!

- Zdecydowałem, że mają zostać przesłuchani przez radę, Foreman! - Prezydent podniósł głos. - Jeżeli kwestionujesz rzetelność tych badań, to pytaj, ale nie pozwolę nikomu szarogęsić się w moim gabinecie.

Foreman poczerwieniał i zmarszczył brwi w wyraźnym wysiłku opanowania sytuacji po swej myśli.

- Panie Moises - spytał sekretarz obrony - czy poddawał się pan obowiązkowym, corocznym badaniom lojalności według programu weryfikacji kadr w Smithsonian?

Starzec spojrzał na niego niepewnie.

- Myśli pan, że wirus M2 powstał w mojej nielojalnej głowie?

- Przykro mi, panie profesorze, ale nie mamy zbyt dużo czasu na ceregiele - wtrącił prezydent. - Niech mi pan wierzy na słowo.

Moises przyznał, że nie był na ostatnich badaniach.

- W kilku laboratoriach komputery zablokowały badania i Moises nie wychodził przez kilkanaście dni z instytutu - wytłumaczył go Lauthman.

- Ale tuż przed zablokowaniem badań byłem przesłuchiwany z okazji koordynacji zadania 02. To chyba ci sami ludzie...

- Tak - wtrącił szef CIA - to wszystko jedno.

- Może dla ciebie, Harry - oświadczył Foreman. - Moim zdaniem fakt, że ten człowiek nie był oficjalnie przesłuchany wedle ustalonej procedury jest znamienny. Jestem przekonany, że dotarli do niego agenci... wiecie kogo... Profesor może być nieświadomym narzędziem w ich ręku.

Zapadła chwila milczenia, ale nikt nie podjął tego tematu.

- W ilu placówkach prowadzono badania? - zapytał sekretarz stanu.

- W stu dwudziestu. Żadna nie mogłaby uzyskać samodzielnie końcowego rezultatu.

- Czy to pewne, że wirus uaktywni się za cztery lata?

- Z tolerancją dwu do czterech miesięcy. Inwazja wirusa wystąpi nieco później w pasie podzwrotnikowym i w górach.

- Czy nie można powstrzymać inwazji wirusa.

Moises myślał przez chwilę.

- Nasz geniusz nie przewidział tego pytania - powiedział Foreman. - To nieodpowiedzialne bzdury albo celowa robota.

Uczony nawet na niego nie spojrzał.

- W prognozach zakładaliśmy, że warunki fizykochemiczne na Ziemi nie ulegną istotnej zmianie. Gdyby jednak nastąpiło wysterylizowanie biosfery, to manhattan podzieliłby los innych gatunków. Również nagłe ochłodzenie klimatu naszej planety do, powiedzmy, stu stopni Celsjusza poniżej zera zahamowałoby jego wzrost. Jednakże tak, jak jest, wirus nie posiadający biologicznych antagonistów wymorduje białą rasę. Potem znajdzie zapewne innego żywiciela, albo zamieni się znowu w saprofitę lub przetrwalnika.

- Nie ma żadnego indywidualnego zabezpieczenia?

- Nie, to perfekcyjny morderca białych dzieci. To Herod.

- Czy to znaczy, że żółci są bezpieczni?

- W ich genach nie występuje recesywna zmiana, jak mówiłem...

- Czy dorośli biali będą również umierać?

- Raczej nie, ale żeby odpowiedzieć dokładnie na to pytanie musielibyśmy zbadać geny każdego człowieka osobno. Ci, u których w odcinku DNA owo wpuklenie jest wykształcone, zginą również.

Członkowie rady spoglądali po sobie. Zdarzenia wirowały z zastraszającą prędkością. Najpierw tajemnicze zamachy, w wyniku których zginęło tylu ludzi: ,,Eldorado” i Manhattan, niewiarygodna informacja O`Connora, a teraz to odkrycie zmieniające wszystko.

- Uszczypnijcie mnie - poprosił admirał Larsen.

- Czy pańscy przodkowie nie wywodzą się przypadkiem ze Wschodu, panie Moises? - zapytał nagle Foreman.

- O ile wiem, nie.

- Ale jest pan pochodzenia żydowskiego, prawda?

Moises wybałuszył oczy i wybuchnął śmiechem.

- Jego przodkowie byli mormonami - wytłumaczył Lauthman.

Prezydent sapnął wyraźnie zniecierpliwiony.

- Jakie są wasze wnioski, panowie?

Tym razem głos zabrał Lauthman.

- Nie wynikają wyłącznie z zagrożenia wirusem M2 - oświadczył. - Antycypujemy w nich wyniki badań w całym problemie międzynarodowym 02. Ludzkość musi zaprzestać eksploatacji nieodnawialnych zasobów i ograniczyć konsumpcję, ponieważ zarówno martwa natura, jak żyjące formy są warunkiem koniecznym egzystencji człowieka. Równowagę w biosferze mogą regulować jedynie prawa rządzące całym Kosmosem. Budujemy jakby tamę powstrzymującą przypływy oceanów. Jeżeli odwrócimy ostatecznie ich energię, to Ziemia ulegnie zniszczeniu jak hotel ,,Eldorado”. Podobne punkty krytyczne istnieją w odniesieniu do każdego prawa natury. W miejsce jednych zakaźników pojawiają się nowe. Naturalne powstawanie lub niknięcie jednych gatunków jest objawem kosmicznego rytmu. Przypadek wirusa HIV i zarazków bakteriogennych był ostrzeżeniem, że tama postawiona na drodze swobodnego rozwoju drobnoustrojów została rozbudowana ponad miarę. Żyliśmy w ,,lepszych”, sztucznie stworzonych warunkach, wyeksponowani na efekty rozwiniętej cywilizacji. Zanika u nas bariera odpornościowa, naturalne właściwości, uwstecznia się rozwój i wydelikaca genotyp. Świat jest podzielony, może z wyjątkiem Ameryki Południowej zamieszkiwanej przez mieszańców z potomkami Azjatów. Należy ogłosić prawo niepodzielności cywilizacji człowieka w ramach równowagi ekologicznej, rozumianej jako nienaruszanie praw innych gatunków do istnienia i wyrównanie praw między rasami, powrót do prawd logicznie określających prawa natury, przetrwałych we wszystkich wielkich religiach. Dominacja jednej rasy i jej kultury jest straszliwym błędem, ale jeżeli gen rasy białej wyginie, przy następnej podobnej okazji zginie cała ludzkość. Należy natychmiast opracować program hybrydyzacyjny, a mieszane związki otoczyć opieką. Otwarła się przed nami pustka genetycznej anihilacji. Ludność biała stopnieje prawie do zera. Może odrodzić się w żółtej, w kolejnych pokoleniach, wedle prawa Mendla. Z pomocą przychodzi nam nieco wcześniejsze odkrycie, że świadomość istnienia jest dziedziczona. Tę wiedzę należy również bezwarunkowo upowszechnić. Nie rozumiem, dlaczego tak długo przedstawiano ją jako polityczną propagandę. Pozwala zrozumieć wszechświat jako zmienną całości, gdzie wszystko ma swoje miejsce. Nie ma jedynie słusznej kultury czy wiary, wyjmijmy z uszu watę dogmatów. Dosyć zamulania! Zrewidumy to imperium obłudy, w którym ugrzęzliśmy.

Lauthman zamilkł i przez chwilę oddychał szybko.

,,Być może nie pożyje długo, a myśli o przyszłych pokoleniach.”

- Ludzie, którzy nie zamierzają się rozmnażać, powiedzieliby, że to nic ich nie obchodzi - odezwał się Cahen. - Emigranci dolewają krwi innych ras. W przypadku AIDS nie wyszło to nam na dobre.

- Trzeba upatrywać ratunku w całości tego, co nazywamy ludzkością - oświadczył profesor Lauthman. - Nie wiadomo, czemu przyjdzie nam stawić czoła. Być może jesteśmy ostatnimi białymi.

Zapadło milczenie. Potem prezydent odprowadził uczonych do drzwi. Narodowa Rada Bezpieczeństwa pozostała w swym pierwotnym składzie, ale byli to już w większości jakby inni ludzie.

Natychmiast po wyjściu obu uczonych szef operacji zagranicznych Białego Domu przystąpił do gwałtownego ataku.

- Zakładając nawet, że jest to autentyczne odkrycie, należy natychmiast uderzyć na Unię. Przecież zniszczymy tylko centra gospodarcze. Pozostanie na tyle dużo osobników żółtej rasy, że będzie można zająć się ich kobietami, aby uodpornić naszą rasę.

Foreman przymrużył oko, ale nikt nie podjął jego myśli. Ludzie po raz pierwszy zrozumieli coś, o czym nieraz słyszeli. Ekologia! Wydawało się, że ludzkość ma tysiące lat przed sobą, aby naprawić poczynione szkody, a tu stanęli twarzą w twarz z problemem. Tylko Foreman, jedyny naukowiec w tym gronie nie był wstrząśnięty informacją ze Smithsonian.

- Może powinniśmy opowiedzieć o wszystkim naszym obywatelom? - oznajmił wreszcie prezydent Williams. ,,Rozgłosić ludziom? Który prezydent odwołuje się w takiej sytuacji do narodu?” Wytrawni politycy, którzy niejednokrotnie podejmowali trudne, nieetyczne decyzje, byli kompletnie bezradni. Liczyli w duchu, że prezydent uwolni ich od odpowiedzialności.

- Ludzkość nie stała jeszcze przed tak dramatycznym wyzwaniem - kontynuował prezydent spokojnym głosem.

- Biała ludzkość, panie prezydencie - poprawił go Foreman.

- Czy mamy prawo decydować za tę część ludzkości?

Czonkowie rady unikali jego wzroku.

- Może jesteśmy zbyt zarozumiali? - Prezydent wypróbowywał ich wytrzymałość. - Może ktoś zna prawidłowe rozwiązanie.


Niezależny polski myśliciel epoki cywilizacyjnego przełomu, pisarz, eseista, dramaturg, tłumacz literatury anglo-amerykańskiej, prezes Stowarzyszenia dla Ochrony Tradycji Narodowej Polskiej “Pospolite Ruszenie”, redaktor naczelny miesięcznika kulturalno-społecznego „Tradycja”, członek Société Européenne de Culture, Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich i innych związków twórczych. Książki: Imperium obłudy, Ujrzanów, Wielkość lub zguba, Bagaż duszy. Dramaty: Izolator, Lustracja. Autor publikacji w Przeglądzie Demokratycznym, Ładzie, Solidarności , a ostatnio głównie w miesięczniku "Tradycja". Bezpośredni kontakt: jotter26@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura