Jerzy Terpiłowski Jerzy Terpiłowski
239
BLOG

DNA polskich elit

Jerzy Terpiłowski Jerzy Terpiłowski Polityka Obserwuj notkę 2

 

Największym problemem Polski jest brak elity. W innych krajach możemy mówić o jej niedostatku, ale w Rzeczypospolitej ludzie godni tego miana działający w kulturze albo w polityce są niby pojedyncze perły w błocie. Wprawdzie demokracja stwarza idealne warunki ku temu aby rej wodzili nieudacznicy i hochsztaplerzy, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Obecna krytyczna sytuacja wynika przede wszystkim z tego, że polskie elity zostały prawie całkowicie wyniszczone. Eksterminację tę – która nie ma, tak jak holocaust swego odpowiednika w historii - często uzasadniano swoistymi przywarami Polaków, podobnie jak holocaust bywał tłumaczony narodowymi wadami Żydów. Także ich tragedię poprzedzała niechęć najbliższych sąsiadów.

Jednak holocaust miał miejsce w ciągu jednej zaledwie dekady - od Ustaw Norymberskich, przez obozy zagłady, do końca III Rzeszy, a później Żydzi odbili się od dna i obecnie są bliscy szczytu swych zamierzeń.. Zagłada zaś polskiej elity, poprzedzona animozją państw sąsiedzkich, a ściślej ich autokratycznych władców, trwała z małymi przerwami od 1772 roku (pierwszy rozbiór) do 1989 (sejm kontraktowy), nasilała się przed i po kolejnych powstaniach, w wojnie polsko-bolszewickiej, w rzeziach na Ukrainie, w sowiecko-niemieckich mordach i sięgnęła szczytu w katyńskim ludobójstwie. W latach 1945-1956 dobijano elitę, pozbawiano własności i zmuszano niedobitków oraz potomstwo patriotów do posłuszeństwa wobec katów ojców. Pochodzenie szlacheckie, a nawet inteligenckie, stało się przyczyną wielu codziennych utrudnień. Dawna elita była (i jest!) konsekwentnie opluwana przez pokolenia usłużnych historyków, pozbawiona czci i wyklęta. Do dziś kojarzy się źle w umysłach wielu Polaków.

Po upływie dwudziestolecia od cezury sejmu kontraktowego nic nie wskazuje, aby zrehabilitowano, jeżeli nie samą elitę, to przynajmniej te tradycyjne wzory myślenia i zachowania, które niegdyś stworzyły ze szlacheckiej Rzeczypospolitej światowe mocarstwo. Nie są popularne ani umysłowość i kultura, ani wiara, męstwo, honor, hojność, wierność i służba krajowi. Dodajmy jeszcze, że takie niekwestionowane przymioty osobowości szlacheckiej, jak umiłowanie wolności, równość ludzi wielkiego serca, otwartość, szczerość, a przede wszystkim - intuicyjne przeciwstawianie się głupocie i bezwzględności władzy są nadal na cenzurowanym.

Holocaust Żydów jest ciągle nagłaśniany przez media, podczas gdy o bezprecedensowej eksterminacji polskiej elity do niedawna nie wolno było mówić i nadal nie jest to temat „słuszny” politycznie.   

Bliskość porównania losu dwu różnych narodów zamieszkujących jedne terytorium wyda się bardziej oczywista, jeżeli odrzucimy pogląd, jakoby w holocauściewyginęły masy „nic nie znaczącej” żydowskiej biedoty, podczas gdy elita usadowiła się na Wall Street. Obiektem zagłady był wprawdzie cały żydowski naród, ale niemieccy zbrodniarze nie ukrywali, że pragną raz na zawsze zniszczyć „ducha żydowskości”. A przecież, to właśnie pogrążeni w swej tradycji Żydzi w sztetlach,a wśród nich wielcy rabini, artyści i intelektualiści najbardziej kultywowali swą narodową tradycję, a zatem byli autentycznymi wybrańcami – elitą, zaś amerykańscy bankierzy, wynarodowieni i skosmopolityzowani, mieli i mają tyle wspólnego z tym pojęciem, co polska arystokracja (były chwalebne wyjątki) oraz ci, co tworzą obecnie tzw. klasę polityczną,albo ci którzy kreują autorytety moralne we współczesnej Polsce (wyjątki równie cenne, ale rzadsze). Polską elitą Rzeczypospolitej - wbrew temu, co niektórzy uważają - była szlachecka brać: herbowa, kontuszowa i zagrodowa, pełniąca urzędy lub nie, zgodna lub swarliwa, biedna lub bogata, zawsze patriotyczna, chociaż im bardziej nękana, oszukiwana, manipulowana – tym bardziej zdezorientowana. Jej dni chwały są po dziś pamiętane, jej klęski odkupiła inteligencja szlacheckiego pochodzenia. 

Łacińskie eligere oznacza wybieranie kogoś przez ogół ze względu na szczególne przymioty, takie jak: pochodzenie, bogactwo, władza, umiejętności artystyczne, naukowe itd. Tak naprawdę jednak elitą są ci, którzy na danym etapie dziejów rozważnie prowadzą ogól w przyszłość najbardziej przyczyniają się do jego pomyślności. Ogół wprawdzie nie zawsze jest w stanie należycie ocenić efekty działania jednostek pretendujących (świadomie lub nie) do elity, bo jest i był zawsze zajęty wyłącznie utrzymaniem się przy życiu. Pretendentów zaś ocenia w końcu historia, która zweryfikowała niejedną samozwańczą szajkę zbrodniarzy. Jednakże z czasem te oceny blakną, zbrodnie maleją, a wielki zbrodniarz uzyskuje miano „Bożego bicza”.

Powie ktoś, że w większości znanych nam rewolucji ofiarami były zawsze elity. Wszak Francuska zniszczyła arystokrację, duchowieństwo i część inteligencji, a Październikowa oraz następujący po niej czerwony reżim wymordował nie tylko elitę, ale wszystkich, którzy nie oduczyli się myśleć kategoriami dawnego porządku. W Chinach – Mao Zedong położył podwaliny pod teorię sukcesywnej likwidacji elit namnażających się w przerwach pomiędzy kolejnymi rzeziami. „Wielki przywódca” przenosił swój pomysł do praktyki, ale zabrakło mu czasu, aby sprawdzić go w dłuższym okresie, więc mimo setek tysięcy ofiar eksperymentu dzisiaj „Chińczyki trzymają się mocno”. Pol-Pot, azjatycki kuzyn Mao, jak i on wykształcony w europejskiej kolebce liberalizmu (les maîtres! les pédagogues!) usiłował pozbyć się elity za jednym zamachem krótkiego ludzkiego życia.

Cierpiał niejeden wielki naród i inne mniejsze, choć równie uprawnione, by kształtować samodzielnie i pomyślnie własny los. Jednak owe tragedie wynikały, albo z żądzy władzy, albo z doktryny - błędnego, szalonego pragnienia, żeby uszczęśliwiać jakieś społeczeństwo choćby za cenę życia milionów składających się nań „jednostek”. Natomiast zagłada polskich i żydowskich elit miała na celu osiągnięcie materialnych korzyści przez organizatorów zbrodni, którzy wynajdowali pseudonaukowe uzasadnienia swego działania lub fałszowali historię po to, aby ich własny naród nie spostrzegł, że mordując Polaków – zabija wolność, a eksterminując Żydów – niszczy cywilizację.

Wiadomo powszechnie, że aby zreformować „dzisiaj” i dobrze zaplanować „jutro”, trzeba odwołać się do „wczoraj”. Kiedy próbujemy naprawić stan narodu, społeczeństwa, a może nawet ludzkości (wszak nie zabrania się marzyć!), kiedy powodowani narodowym, obywatelskim lub humanistyczno-moralnym instynktem pragniemy przynajmniej podpowiedzieć, co trzeba zrobić, aby żyło się lepiej, mądrzej, słuszniej, to odwołujemy się do doświadczeń historycznych, do wiedzy o tym, jak podobne problemy rozwiązywały poprzednie pokolenia oraz analizujemy, co było przyczyną ich sukcesu lub niepowodzeń.

Może czas już obejrzeć się za siebie, nie po to, aby ubolewać nad klęską, lecz by odbić się od dna i wskrzesić wzór zachowań dawnych polskich elit. Nie przez snobizm, czy poczucie wyższości – przypomina się dewiza przywódców Powstania Styczniowego: „Wszyscyśmy szlachta”– ale przez logiczne wnioskowanie, że żaden naród czy społeczeństwo nie wzniesie się na wyżyny bez elity. Przecież naprawdę  w większości szlachecki my naród!

Okazuje się, że nie jest to takie proste.

Po żydowskiej elicie Polski pozostały muzea zagłady oraz czytelny i upowszechniany wzór tradycji do naśladowania, po polskiej - głównie cmentarze i pomniki oraz rocznicowe celebracje martyrologii. Tradycja żydowska stała się drożdżami, na których wyrasta potężne państwo; polska - co najwyżej kołacze się jeszcze w sercach starców oraz młodych pasjonatów historii odtwarzających bitwę pod Grunwaldem i inne triumfy polskiego oręża.

Ciągle jeszcze opluwa się szlachtę, a szczególnie „sarmatyzm”, utartymi przez wrogów Polski stereotypami, oskarżając dawne polskie elity za upadek kraju. Czy ktoś wini w podobny sposób elitę żydowską za holocaust?

Domagajmy się od warstw rządzących krytycznego spojrzenia na historię pisaną przez zaborców, zdrajców lub ludzi obcych i niechętnych Polsce. Niech wreszcie oczyszczą zatrutą studnię, z której poją naród! Opinia o polskiej elicie wymaga pełnej rehabilitacji dla dobra nas wszystkich. Nie postuluję przywrócenia do władzy i znaczenia klasy szlacheckiej sui generis. Ale nieliczni potomkowie polskiej szlachty, inteligencja szlacheckiego pochodzenia – mają swoje związki i stowarzyszenia. Verbum nobile przebrzmiewa czasem w wypowiedziach niektórych publicystów, a nawet polityków. Pozarządowa organizacja „Pospolite ruszenie” przypomina Polakom ich tradycję. Jest więc bank genów, jakby nie tylko o same wzory chodziło.

A skoro naukowcy potrafią wyosobnić DNA z zetlałych kości wymarłego tura czy mamuta... W kraju, w którym moskiewscy namiestnicy nagminnie przyjmowali polskie szlacheckie nazwiska, wszelkie próby wyosobniania kodu genetycznego dawnych elit napotkałyby pewnie na wściekły sprzeciw, ale może warto spróbować? Co Państwo o tym sądzą?      

 

Niezależny polski myśliciel epoki cywilizacyjnego przełomu, pisarz, eseista, dramaturg, tłumacz literatury anglo-amerykańskiej, prezes Stowarzyszenia dla Ochrony Tradycji Narodowej Polskiej “Pospolite Ruszenie”, redaktor naczelny miesięcznika kulturalno-społecznego „Tradycja”, członek Société Européenne de Culture, Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich i innych związków twórczych. Książki: Imperium obłudy, Ujrzanów, Wielkość lub zguba, Bagaż duszy. Dramaty: Izolator, Lustracja. Autor publikacji w Przeglądzie Demokratycznym, Ładzie, Solidarności , a ostatnio głównie w miesięczniku "Tradycja". Bezpośredni kontakt: jotter26@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka