julian olech julian olech
1549
BLOG

30-lecie Gazety Wyborczej, powód do zadowolenia, czy do wstydu(?), że jest właśnie taka.

julian olech julian olech Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 116

Wczoraj, 8 maja, minęła 30 rocznica powstania Gazety Wyborczej. GW zrodziła się ze społecznego buntu lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku, negującego ówczesną władzę i system polityczny narzucony nam przez ZSSR. Zgodę na powstanie GW uzyskano przy Okrągłym Stole, czyli podczas rokowań między ustępującą władzą, a nową ekipą, która miała ją zastąpić. Formalnie więc mieliśmy najpierw GW, a dopiero później, bo 4 czerwca '89r, częściowo wolne wybory parlamentarne. To fakt nie bez znaczenia, nie tylko dla samej GW, ale też dla całej Polski, choć pewnie nikt tak wtedy o tym wydarzeniu nie myślał. Można się jednak zastanawiać, czy już wtedy, przy tamtym Okrągłym Stole Adam Michnik nie nawiązał jakiegoś porozumienia z ustępującą władzą, co spowodowało, że zawsze był z nią w dobrych układach. Śmiało zatem można powiedzieć, że ojcowie założyciele Gazety, to także ci, których przez całe lata zwalczała Solidarność, a o których sama Gazeta nigdy nie zapomniała, mając duże zrozumienie dla ich niecnych czynów, których mieli wiele na swoim sumieniu. To już wtedy w pewnych kręgach rodził się podziw dla tzw. relatywizmu, który nawet ubrano w poważną dziedzinę nauki, przy pomocy której zaciemnia się role kata i ofiary, dobra i zła, czego skutki widzimy w polityce, w kulturze, a co gorsze, w codziennym życiu. Ten relatywizm, sprytnie wykorzystywany, pozwolił wielu partyjnym dygnitarzom sprzed roku 1989r przemycić się do nowych czasów, a teraz nawet słyszymy, że to właśnie dzięki nim jesteśmy członkami Unii Europejskiej. Ten relatywizm często stawia nasz kraj w negatywnym świetle na arenie międzynarodowej, co nasila się w ostatnich latach, kiedy Polska próbuje udowadniać, że jest niepodległym, niezależnym krajem. Ten relatywizm wypacza też mocno naszą historię, chociażby w odniesieniu do II wojny światowej i lat powojennych, nie wyłączając czasu transformacji ustrojowej. Co przykre, do takiego negatywnego obrazu Polski przyczyniają się nasi politycy skupieni w lewicowo-liberalnych partiach, których w znacznej mierze kształtowała kiedyś i dalej kształtuje Gazeta Wyborcza.

GW po swoim powstaniu bardzo szybko zdobyła szeroką popularność przez autentyczność w przedstawianiu tamtej, polskiej rzeczywistości. To był bardzo ciekawy czas, w Polsce zaczęły się przemiany, na które od dawna czekaliśmy, a które kiedyś wydawały się niemożliwe do przeprowadzenia. Gazeta Wyborcza wypychała z rynku działającą jeszcze Trybunę Ludu, organ prasowy PZPR, bo nikt nie chciał już tego komunistycznego gniota czytać. Trzeba przypomnieć, że był taki czas, kiedy TL miała nakład sięgający 1,5 mln egz., choć zdecydowaną większość tego nakładu przymusowo kupowały urzędy państwowe, zakłady pracy, szkoły, placówki kulturalne. W tamtych czasach wszędzie rządziła PZPR, a jej nominaci musieli Trybunę studiować, by wiedzieć, czego partia od nich oczekuje. GW powstała w maju 1989r, Trybuna zniknęła w 1990r. To było symboliczne wypieranie starego porządku, przez nowy, nastawały nowe czasy, tzw. komuna oddawała władzę, choć nie za friko, o czym dowiedzieliśmy się znacznie później, a nowe elity tę władzę przejmowały. Gazeta rosła w siłę, nakład się zwiększał, zwiększała się też objętość gazety, przybywało różnych dodatków. W 2005r dzienna sprzedaż Gazety zbliżała się do 500 tys. egzemplarzy. Wierzyliśmy, że nadchodzą nowe, lepsze czasy, że teraz prasa będzie już zawsze nasza, że żadne obce siły nie będą dyktowały, jaka ma być wolna Polska. Nie wszystko potoczyło się tak, jak to sobie wyobrażaliśmy.

Pewien zbieg okoliczności sprawił, że na czele GW został postawiony Adam Michnik, który po jakimś czasie zaczął otaczać się ludźmi, co do których nie było już jasności, w czyim imieniu przez gazetę przemawiają. Czy dzisiaj jeszcze mogą nas dziwić zdjęcia z Magdalenki, które pokazują, jak niedawni przeciwnicy polityczni bratają się przy kieliszku i śledziku, a miedzy jednym, a drugim toastem podejmują decyzje, które miały duży wpływ na nasze życie? Może to już wtedy rodziły się pomysły, by uwłaszczyć majątek państwowy dając obywatelom bony reprywatyzacyjne o znikomej wartości, a dla siebie zachować znacznie lepsze kęski, oficjalne i nieoficjalne, o których dowiadujemy się na raty i często zupełnie przypadkowo. Już po niespełna roku Gazeta zaczęła dzielić ludzi z nowej ekipy rządzącej, na swoich, tych którzy byli bliżej dawnej władzy, niektórzy nawet całkiem blisko i na tych, którzy byli po stronie "ciemnego ludu", do którego jeszcze, tak się wydawało, należał z Lech Wałęsa. Zatargi Wałęsy z Michnikiem doprowadziły do tego, że Gazecie odebrano znaczek ZZ Solidarność. To było za mało, Wałęsa powinien był wtedy odebrać Gazecie i jej tytuł, bo ten stanowił już dobrze sprzedającą się markę zbudowaną na społecznym poparciu, które Gazeta powoli zaczynała tracić. Gazeta zdążyła jednak obrosnąć w piórka, robotnicy nie byli jej do niczego niepotrzebni, to był już czysty biznes, nastawiony na granie pod nowe elity, do których należał naczelny i do których przyznawało się całe towarzystwo z Czerskiej. Te podziały, które też kreowała Gazeta, stawały się coraz ostrzejsze, podsycane przy każdej okazji, dążące do tworzenia liberalnego obozu władzy, do którego z czasem dołączył i L.Wałęsa, i wielu innych solidarnościowych działaczy, którzy zupełnie zapomnieli, skąd się na swoim miejscu znaleźli. Tak w krótkim czasie od obalenia komunizmu doszło do obalenia pierwszego, w pełni demokratycznie ustanowionego rządu, a potem do wybrania na prezydenta polityka należącego do elit upadłej komuny. To, że po paru latach wybory parlamentarne wygrała lewica i znowu wróciła do władzy, mogło tylko dopełnić ogromnego zawodu, jakiego doznali ci, co całkiem niedawno komunę obalali.

Gazeta stawała się coraz bardziej antykościelna, antypolska i coraz bardziej było jasne, czyich interesów tak naprawdę broni. Redaktor naczelny GW zaczął uchodzić za natchnionego guru, uprawnionego do wyznaczania drogi, którą powinna Polska podążać. To przekonanie o szczególnym powołaniu A.M. doprowadziło do wydania w 2009r jego "Dzieł wybranych", na które składało się 7 tomów, w których znalazły się różne złote myśli naczelnego Gazety zebrane na przestrzeni wielu lat. Jak się okazało problem był w tym, że dzieła te leżały długi czas na półkach księgarń i kiosków sprzedających Gazetę, najwidoczniej Polacy nie podzielali punktu widzenia A.Michnika.

Kolejne rządy, pochodzące z różnych politycznych opcji, chojnie wspierały Gazetę, dając jej pierwszeństwo na urzędowe ogłoszenia, robiły tak też urzędy samorządowe i prywatni przedsiębiorcy zależni od decyzji elit. Po latach takich rządów środowisko liberałów, z Gazetą na czele, wyobrażało sobie, że tak ma już zostać, że tzw. elity mają mieć się dobrze, a lud ma sobie jakoś poradzić, skoro radził sobie przez długie lata za komuny. Z czasem jednak nakłady Gazety zaczęły wyraźnie spadać, ale ekipa z Czerskiej nie chciała zbytnio dociekać, co jest przyczyną tego spadku i dlaczego czytelnicy powoli, ale systematycznie się od niej odwracają. Państwowy sponsoring ciągle był znaczący, a wyrazy poparcia płynące z zagranicy również nie bez znaczenia, więc kurczące się, ale ciągle, a może nawet, coraz bardziej, harde towarzystwo wzajemnej adoracji z Czerskiej trwało przy przekonaniach, że oni wiedzą lepiej, jak Polska powinna wyglądać. 

Jednak po latach prosperity stało się coś, czego liberałowie nie przewidzieli, nadszedł rok 2015 i przegrane wybory, parlamentarne i prezydenckie, i nagle wszystko mocno się skomplikowało. Gazecie zaczęły kurczyć się zlecenia na państwowe ogłoszenia, urzędy i przedsiębiorstwa państwowe przestały ją zamawiać, zaczął gwałtownie spadać i tak już niezbyt wysoki nakład, coraz bardziej redukowano zatrudnienie. Ale raz wytyczoną linię GW trzyma nieustająco, jest coraz bardziej antykościelna, coraz bardziej antypolska, coraz bardziej wspiera, a nawet inspiruje tych, którzy występują przeciwko obecnemu rządowi. Ta antyrządowość Gazety przejawia się m.in. w tym, że popiera grupy okupujące budynki urzędów państwowych, usprawiedliwia nauczycieli strajkujących w czasie ważnych szkolnych egzaminów, atakuje reformy wprowadzane przez rząd, a nawet działania wspierające ludzi najuboższych. Gazeta też wspiera wszelkiej maści "artystów" szargających świętości ludzi wierzących, występuje przeciwko Kościołowi i samej wierze, a robią to nawet jej dziennikarze, którzy siebie uważają za ludzi wierzących. O tym, że wspiera polskich polityków występujących na arenie międzynarodowej przeciwko własnemu krajowi można już nie wspominać, bo to przecież ludzie na Gazecie wychowani. No i co najważniejsze, Gazeta ciągle nie wie, dlaczego tak drastycznie spada jej codzienna sprzedaż, która w 2018r wynosiła ok. 98 tys. egz., czyli pięciokrotnie mniej, niż w tych najlepszych latach.
 
Obchodzisz Gazeto okrągły jubileusz, kiedyś i dla mnie byłaś ciekawa, ale to już dawna przeszłość. Przy jubileuszach zwykle składa się życzenia, życzenia na przyszłość. Ode mnie takich życzeń nie będzie. Namawiam cię tylko Gazeto, byś przypomniała sobie los swojej poprzedniczki i choć przez chwilę się nad tym losem zadumała

to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura