jurekw jurekw
1725
BLOG

Skąd się biorą kłopoty finansowe Polski (5)?

jurekw jurekw Gospodarka Obserwuj notkę 32

 

Myślenie magiczne propagatorów prywatyzacji

Jak wiadomo, własność prywatna jest najbardziej efektywna. Wiadomo? Dla człowieka myślącego pytajnik zawsze pojawia się przy takich autorytatywnych stwierdzeniach (choć nie zawsze bywają one przyczynkiem do dyskusji). Skąd więc wiadomo, że własność prywatna jest najbardziej efektywna? Bo tak nas zapewniają koryfeusze naszej gospodarki? A skąd oni to wiedzą? Domyślam się następującego toku rozumowania:

W wielu państwach o silnej gospodarce dominuje własność prywatna. Wystarczy więc wprowadzić własność prywatną by nasza gospodarka stała się równie silną.

Przypisanie prywatyzacji magicznej mocy sprawia, że staje się ona celem samym w sobie. Takie postawienie wozu przed koniem pamiętam z czasów początków powszechnej komputeryzacji. Nie należały wówczas do rzadkości transakcje motywowane przekonaniem, że wystarczy zakupić komputery, by rozwiązały się problemy organizacyjne. W tle wielu z tych transakcji były spore łapówki. Istnieją przesłanki dla twierdzenia, że w przypadku transformacji gospodarczej mieliśmy także do czynienia ze zjawiskami korupcyjnymi.


 

Szamani w akcji, czyli "złodziejska prywatyzacja"

Niezależnie od tego, jak odkryto wyższość prywatnego (może red. Jabłoński z "Rzeczpospolitej" to wie - wszak pisze o tym blog), nigdy nie była ona traktowana jako teza racjonalna. Gdyby w myśl tej tezy prywatyzację przeprowadzał inżynier lub naukowiec to zadbałby o równość szans oraz warunki swobody przekształceń, a następnie zaczekał aż efekty działania prawa efektywności przyniosą skutek. Ale jak wiadomo (?) ekonomia nauką nie jest, więc szamani 'troszeczkę' pomogli głoszonym prawom. Gdyby jakiś inżynier "odkrył" że w roku 2010 wszystkie kamieniczki na ulicy Szewskiej w Krakowie się zawalą, a następnie każdą z nich zniszczył przy użyciu dynamitu - byłoby to porównywalne w swej głupocie z działaniem 'prywatyzatorów'. Ale na nasze nieszczęście do wygłaszanych napuszonym tonem idiotyzmów ekonomicznych zdążyliśmy przywyknąć. A od inżynierów i naukowców jednak jeszcze wymaga się racjonalności.

Oczywiście z tym 'odkryciem' trochę sobie żartuję. Jedyne co mogli odkryć nasi reformatorzy, to jakieś opinie zapisane w amerykańskich podręcznikach (nie bez przyczyny u nas poziom znajomości angielskiego jest traktowany nieomal jak wyznacznik inteligencji). O tym jak dogłębne było zrozumienie zawartości tych książek może świadczyć krótki cytat z F.A. Hayek'a (przytaczam za T. Kowalikiem - wypowiedź dotyczyła gospodarki USA w końcu lat 40-tych): "jakkolwiek bardzo by sobie nie życzyć szybkiego powrotu do wolnej gospodarki, nie może to oznaczać usunięcia wszystkich wojennych ograniczeń za jednym zamachem. Nic bardziej nie skompromitowałoby wolnej przedsiębiorczości niż gwałtowna (...) dyslokacja oraz niestabilność, jaką działania takie mogłyby spowodować." Moja Babcia nie miała Nobla z ekonomii, ale powtarzała dokładnie to samo (tyle że bardziej dosadnie): 'co nagle to po diable'. Na nasze nieszczęście produkty socjalistycznych uczelni ekonomicznych są zawieszone gdzieś pomiędzy mądrością ludową, a wiedzą naukową. Edukacja pozwoliła im pozbyć się zdrowego rozsądku a nie dała umiejętności stosowania książkowej wiedzy w praktyce.

Drugim obok głupoty czynnikiem napędzającym procesy prywatyzacyjne była korupcja. Obszernie opisuje to zagadnienie Krzysztof Jasiecki ("Korupcja w procesie transformacji" w: "Pułapki prywatyzacji" pod red. Marii Jarosz). Pisze on m.in. "Eksperci Banku Światowego rozpatrują zatem Polskę w pewnym szczególnym kontekście, jaki określa transformacja ustrojowa oraz ogromne nasilenie korupcji w krajach posocjalistycznych. Zjawiska te mają swoje przesłanki przede wszystkim instytucjonalne (zmiana reguł systemowych), lecz również polityczne (motywacje i zachowania elit) oraz kulturowe (sposób traktowania państwa przez rządzących i obywateli. [...] Na systemowy charakter tego rodzaju zjawisk zwraca także uwagę opracowanie 'Zagrożenie korupcją w świetle badań kontrolnych NIK z marca 2000 r. zawierające uporządkowaną wiedzę gromadzoną na ten temat w ciągu pięciu lat na podstawie kilkudziesięciu kontroli. Badania te umożliwiły wskazanie głównych obszarów zagrożenia korupcją w Polsce. Obejmują one: procedury prywatyzacyjne, w tym zwłaszcza system wycen majątkowych (...)".


 

Rusza wielki wyścig

W roku 1889 odbył się w USA słynny wyścig po ziemię (land run). Każdy kto miał rączego konia mógł w nim wystartować. Należało dopaść upatrzony kawałek ziemi (160 akrów) i zająć go na własność. Sto lat później odbył się podobny wyścig na ziemiach między Odrą i Bugiem. Zamiast rączego konia należało mieć trampolinę w postaci dobrych układów (najlepiej poświadczonych czerwoną legitymacją). Doskonale opisał tą akcję Antoni Dudek w swoim tekście pod tytułem "Wielki Skok". W wyniku tego wyścigu utrwalone zostały patologiczne struktury gospodarki, które generują duże koszty społeczne.


 

PZU - studium przypadku

Nie sposób w krótkim tekście opisać kilkanaście lat grabieży. Dlatego dla zobrazowania problemu opiszę tylko jeden przypadek: PZU. Pierwsze przymiarki do prywatyzacji PZU mieliśmy w ramach wspomnianego 'wielkiego wyścigu' w roku 1997. Z zamiarem jego zakupu nosił się Ryszard Krauze - pomimo że jego firma (Prokom S.A.) była wielokrotnie mniejsza od PZU - ale to w tym czasie nie stanowiło to problemu. Na przeszkodzie stanęły zapewne niespodziewanie przegrane przez SLD wybory. Wkrótce jednak nastąpiło szaleństwo wyprzedaży (obejmującej głównie sektor finansowy) rządu Buzka. Najpierw zadbano o odpowiednią atmosferę. Za sprzedażą lobbował m.in. ówczesny minister finansów argumentując na łamach "Wprost", że Polacy tego nie potrafią (a na dowód podał przykład nomenklaturowej "Polisy"). Sama transakcja odbyła się w sposób maskujący jej nomenklaturowy charakter. Mówiło się o sprzedaży PZU holenderskiej spółce Eureco. Zasadniczą rolę w tej transakcji odegrał jednak Bank Millenium (przedtem BIG Bank). Ten bank jest modelowym przykładem uwłaszczania się nomenklatury. BIG Bankiem była związana w różny sposób cała plejada polityków: m.in. Andrzej Olechowski, Aleksander Kwaśniewski i Marek Belka. Powstał on jako inicjatywa szefów dużych przedsiębiorstw państwowych, którzy zadbali o to by zarządzane przez nie firmy wsparły bank kapitałowo. Były to PZU, Poczta Polska i Warta. Od tej pory PZU rozpoczął lokowanie pieniędzy ze składek w BIG Banku na bardzo korzystnych - oczywiście dla banku - warunkach. I te pieniądze posłużyły do zakupu PZU. Wykonano jedynie kilka operacji finansowych, by obejść zakaz dokonywania takich transakcji. Blisko 1/3 akcji dominującego ubezpieczyciela sprzedano za 3mld zł, z czego 1mld było de facto pieniędzmi PZU. W ciągu następnych dziesięciu lat Eureco uzyskało z samej dywidendy ponad 6 mld PLN - plus 2mld podarowanych przez skarb państwa w ramach rozwiązywania sporu o zakup pakietu kontrolnego (zob. http://www.parkiet.com/artykul/920050.html). Odzyskanie akcji PZU od Eureco ma kosztować w sumie kilkanaście miliardów! Dla porównania przyszłoroczne podwyżki podatku mają dać nieco ponad 5 mld.

Ta historia - choć to najbardziej spektakularny sukces prywatyzatorów - nie jest bynajmniej wyjątkowa.

Skutki

Skutki prywatyzacji są wielorakie. I to zarówno pozytywne jak i negatywne. Niemniej z punktu widzenia sytuacji finansowej Polski prywatyzacja to jedna wielka porażka. Wśród związanych z nią problemów można wskazać:

  • zaprzepaszczenie szansy na częściowe pozbycie się problemu ubezpieczeń społecznych (prywatyzacja związana z budową pracowniczych programów emerytalnych);

  • niszczenie rozwoju wolnego rynku poprzez mechanizmy negujące wartość przedsiębiorczości (w tym promowanie patologii), utrwalanie monopoli;

  • negatywny wpływ na rozwój rynków kapitałowych (prywatyzacja przez giełdę należała do rzadkości);

  • niszczenie przedsiębiorstw poprzez często przypadkowy z punktu widzenia sensownej strategii rozwoju wybór nabywców (przedsiębiorstwa poszukujące partnerów z własnej inicjatywy są bardziej zdeterminowane w rozwoju), celowe działania władz przedsiębiorstwa (zainteresowanych prywatnym zyskiem z prywatyzacji) oraz dyskryminujące prawodawstwo;

  • zaniżenie wartości majątku (rozliczne negatywne skutki) i inne bezpośrednie lub pośrednie straty finansowe (jak w przypadku PZU);

  • rażące łamanie fundamentalnych zasad konstytucyjnych (równość wobec prawa, prawo własności) poprzez tak zwane akcje pracownicze;

  • utrwalanie przekonania, że Polska nie jest państwem prawa (żaden z autorów tego procederu nie poniósł kary), co skłania obywateli do unikania dbałości o to państwo;

  • patologiczne uzależnienie budżetu państwa od wpływów z prywatyzacji.

Odrębnym zagadnieniem jest prywatyzacja banków, którą należy postrzegać jako część procesu uzależniania Polski od obcego kapitału.

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka