kamiuszek kamiuszek
1416
BLOG

portret podróżny

kamiuszek kamiuszek Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Dziś powiastka o tym, dlaczego warto było uczyć się rosyjskiego, szczególnie gdyby ktoś pasjami nie płacił mandatów w Niemczech. Całą historię znam z pierwszej ręki, ale nie jestem upoważniony do podania danych osobowych źródła. Nazwijmy więc naszego bohatera panem Arkadiuszem.

Pan Arkadiusz to kawał chłopa spod Torunia, taki wiecie, jak stanie na budowie, to przy nim dwustulitrowa betoniara wygląda jak elektryczny młynek do kawy. Z zachowania dobroduszny, niemal safandułowaty. Oczywiście pozory mylą, ale niezbyt dramatycznie. Proszę się nie obawiać sensacji w typie rozlew krwi.

Pan Arkadiusz jak większość budowlańców życie spędził na podróżach po Europie i oddawał się temu zajęciu na długo przed tym zanim MWzWM zaczęli ryzykować eskapady bez paszportu aż na samą Słowację. W ogóle środowisko remontowo-budowlane to kosmopolici, przy których pracownicy agencji reklamowych są zapyziałymi zaściankowcami. Taki majster Zbyszek na przykład – pracuje w Niemczech, mieszkanie wynajmuje w Szwecji, a z żoną kłóci się i godzi w Polsce.

Pan Arkadiusz jechał sobie spokojnie przez Niemcy. Standardowa kontrola drogowa i dziwne pytanie: czy ma przy sobie tysiąc euro. Pan Arkadiusz powiedział, że niestety nie posiada takiej kwoty, więc poprosili go o wyjście zza kółka i podanie rąk do skucia, a następnie zapakowali i przewieźli do aresztu. Szczęście wielkie, że jechał samochodem kolegi a nie własnym, bo by mu transita nie tylko aresztowali, ale prosto skazali na dożywocie w związku z wyżej wzmiankowanym tysiącem. Panu Arkadiuszowi nazbierało się niemieckich mandatów na tysiąc euro i przyszedł czas, aby uregulować sprawę.

Była jakaś rozprawa, podczas której wyceniono jego przewinę na dwadzieścia euro dziennie i z rachunku już prosto wyszło, ile ma odsiedzieć. Pan Arkadiusz zaznaczył, bo człowiekiem jest uczynnym i o bliźniego się troszczy, żeby nie traktować tej kwoty obowiązkowo i z gwarancją, wszystko bowiem zależy od sądu. Sąd może wycenić dzień na dziesięć, piętnaście... Jemu wycenił na dwadzieścia.

Przez kilka dni przebywał w dużym więzieniu w Norymberdze. Jakieś dwa tysiące osadzonych, z czego tysiąc pięciuset to Rosjanie. Może oczywiście się mylić, ale Rosjanie stanowią wyraźną wśród wypoczywających w ośrodkach tego typu. Tam, gdzie odsiadywał większość kary, też przeważali Rosjanie. Jak jest potrzeba, żeby coś załatwiać w niemieckim więzieniu, to najlepiej załatwiać przez Rosjan. Nie mamy powodu wątpić w słowa pana Arkadiusza.

Ośrodek składał się z dwóch pawilonów. Jeden dla tych, którzy chodzili do pracy, a drugi dla tych, którzy nie mieli tego przywileju czy obowiązku – prawdopodobnie z powodu cięższego wyroku albo złego sprawowania. Wśród współwięźniów najwięcej takich, którzy podpadli za narkotyki i wynikające z uzależnienia przestępstwa. Najgorzej właśnie z narkomanami. Przez chwilę mieli w celi Turka narkomana i był strach. Nie o to, że coś im zrobi - tylko wariat mógłby testować siłę pana Arkadiusza. Strach jest o to, że taki narkoman w amoku może sam się pokrzywdzić, na przykład „rzucić na linę” i będą poważne kłopoty dla wszystkich. Poza tym narkoman spać po nocach nie daje, bo go nosi. Po kilka dniach przemeldowali go gdzie indziej – nie dopytałem, czy za sprawą kolegów Rosjan. Z kontekstu wynikało, że to właśnie oni załatwili Turkowi przeprowadzkę. Dla międzynarodowej spokojności.

W celi mieszkało kilku panów. Pan Arkadiusz zakolegował się z Sergiejem. Razem robili w fabryce. Pan Arkadiusz odświeżał sobie rosyjski, a w zamian Sergiej miał korepetycje z polskiego. Polaków mało, nie ma co liczyć na to, że będziemy trzęśli niemieckim systemem penitencjarnym. Pan Arkadiusz spotkał raptem dwóch. Z czego jeden tylko rozumiał po polsku, ale już nie był w stanie nic powiedzieć i jakby wstydził się, może nie chciał. Pan Arkadiusz wraz z kolegą w końcu uznali go za durnia. Termin Rosjanin jest oczywiście bardzo szeroki – jak imperium sowieckie. Niektórzy z okolic Kazachstanu.

Większość to trzydziestolatki – dorastali już w Niemczech. Dziwne mi się to zdało albo może tylko źle zrozumiałem. Chodzili tutaj do szkół i niemieckim posługują się, że zacytuję Pana Arkadiusza, posługują się niemieckim jak Wołodyjowski szablą. Mimo tego zawsze między sobą rozmawiają po rosyjsku. Niezależnie od wieku, czy to nastolatek czy stary chłop, wszyscy Rosjanie traktują się w więzieniu jak bracia. Taką mają zasadę, jeśli doda się do tego masę i zasiedzenie wielu z nich, to mamy wyjaśnione, dlaczego warto odświeżyć sobie rosyjski, aby poprawić komfort przymusowego wypoczynku w Niemczech.

Rozkład dnia jest prosty i, jak to bywa na wolności, powiązany z posiłkami. Nie wiem, co na to nowa salonowa specjalistka od żywienia, ale na śniadanie dają tylko kubek kawy zbożowej z mlekiem. O siódmej przechodzi się do fabryki. Potem są dwie przerwy na papierosa. Obiad zaczyna się kwadrans przed południem – tu pana Arkadiusz grymasem zaznaczył swoje obrzydzenie – ryż, makaron, kartofle. Potem znów do fabryki, odpoczynek i kolacja. Sześć skibeczek chleba, po trzy ciemnego i jasnego. Niedużych takich, do tego tylko jeden plaster kiełbasy, fakt że gruby, ale tylko jeden. I kostka masła na tydzień. Czasami zamiast kiełbasy jest tyle samo sera. Jednym słowem głodówka.

Rybę dają w każdy poniedziałek. Czasami jest to ryba w musztardzie – kompletnie niezjadliwa. Ale czasami całkiem dobra. Różne gatunki – łosoś też. Tej w musztardzie pan Arkadiusz nie dał rady, po pierwszym kęsie odpuścił sobie.

Telewizor w celi kosztuje 20 euro miesięcznie. Mimo nudy nie chce się oglądać. Na samo wspomnie Simpsonów po niemiecku panu Arkadiuszowi robi się słabo. Z polskich programów tylko TV Polonia – jeszcze gorzej. Kolegom nie było się czym pochwalić.

Kontakt ze światem zewnętrznym bardzo utrudniony. Telefon to bajki. Można pisać, ale listy po polsku długo nie dojdą - najpierw muszą być tłumaczone na niemiecki, a następnie ocenione czy czegoś tam nie naruszają. Przywilej tajemnicy korespondencji dotyczy tylko listów do adwokata. Więc jakby ktoś chciał napisać w więzieniu Dzieje honoru w Niemczech, to niech sobie odpuści, bo trzy razy wyjdzie na wolność zanim paczka z tekstem dojdzie do wydawcy.

Więźniowie zamawiają zakupy, dostarczane w formie imiennych paczek. Przeważnie kupują tytoń i gilzy do robienia papierosów, oprócz tego kawę, czekoladę, mleko, szczoteczki do zębów. Wszystko to nabywają za własne. Trudno zarobić w więzieniu. Gdy wyobrażacie sobie, że zabawki składają sprytne paluszki małych Chinek, to wiedzcie, że pan Arkadiusz jest przeciwieństwem małej Chinki. Otóż fabryka, w której pracują więźniowie, jest właśnie wytwórnią zabawek. Montują z plastikowych elementów samochody, koparki, spychacze. Pracuje się ni to na godziny ni to na akord. Szczegółów nie zrozumiałem. Zresztą nikt Świętego Mikołaja o taki detal nie pyta. Gdyby składali rózgi, to może by się dzieci zainteresowały, ale cacko to cacko.

Praca więźnia wyceniana jest na jedno euro dwadzieścia centów za godzinę i podwyżki nie da się wynegocjować nawet przez najlepszego adwokata. Pan Arkadiusz pokazał mi na dowód wyzysku odpowiedni rachunek. Pieniądze można otrzymywać spoza więzienia, na przykład w listach, ale od razu są zabierane i wpłacane na osobiste konto więźnia. Tu następny papier. Wśród pliku dokumentów najważniejszy był wydruk, który potwierdzał, że niemiecki wymiar sprawiedliwości nie ma już żadnych pretensji do pana Arkadiusza. Jednak chwilo najcenniejsza była rozpiska podróży. O ile dobrze zrozumiałem, sporządził ją kolega Rosjanin, który miał dostęp w więziennym biurze do internetu. Po prostu lista przesiadek, bardzo długa, bo pan Arkadiusz z konieczności musiał ustawić sobie trasę najtańszymi lokalnymi połączeniami, a że jechał spod zachodniej granicy Niemiec, to dojazd do Frankfurtu nad Odrą zajął mu caluśką dobę. Przesiadek miał z sześć i trudno byłoby się w tym gąszczu połapać bez szczegółowego planu. Ważna uwaga od Pana Arkadiusza. Jeżeli będziecie przebywali na wczasach daleko od granicy, to z okazji wyjścia na wolność możecie poprosić o przeniesienie do ośrodka bliższego Polsce. Przetransportują bez problemu. Pan Arkadiusz za późno się zorientował, że jest taka możliwość. Ale zorientował się i użyteczną wiedzą podzielił.

Jestem gapa, poza tym zajęty byłem słuchaniem opowieści. Pan Arkadiusz w pewnym chwili wskazał brodą w okno i powiedział: Jezus... Tak, to ta słynna postać Jezusa w Świebodzinie. Widok jest niezły, akurat niebo było błękitne, szron na polach zmieniał się w mgiełkę, a tam w oddali Jezus otwartymi ramionami wita powracających. Pan Arkadiusz nie był tym widokiem zaskoczony, bo trasę zna bardzo dobrze. Są msze. W jednym tygodniu katolicka, w następnym ewangelicka. Spytałem o prawosławne. Prawosławnych nie ma. Ale Bóg jest jeden, więc to bez różnicy. Katolickie są w niedziele, ewangelickie w soboty po południu. Ewangelickie są ciekawsze, bo pastor jest kobietą i organista też jest kobietą. Co z wiadomych powodów samo w sobie jest sensacją w zmaskulinizowanej społeczności. Oczywista prowadzone są po niemiecku, ale pan Arkadiusz sobie z Bogiem po polsku gada. Nie wnikałem dlaczego akurat zaznaczył, że po polsku. Msze odbywają się w specjalnej sali, więc dobrze jest choć na chwilę wyjść na powietrze. Tak to jakoś powiedział, że sala posług religijnych wydała się rozleglejsza niż równina środkowo-europejska. Spostrzegł, że wprowadza w błąd i doprecyzował, że była tylko trzy, cztery razy obszerniejsza od zwykłej celi.

Jak już wspomniałem Pan Arkadiusz to kawał chłopa, z wyglądu zdecydowanie w typie domator. Niestety pozory mylą. Nawet rozwiódł się z powodu imprezowego stylu życia. Doszli z żoną do wniosku, że to nie ma sensu, bo ona właśnie domatorka, a on podróżnik i imprezant, choć nie wygląda na takiego, którego nosi - ani z gabarytów ani ze sposobu bycia. W zgodzie się rozstali, bezdzietni. Niech sobie życie kobieta ułoży od nowa. Widział ją już z kimś chyba odpowiednim.

Pogadaliśmy jeszcze o tym i o owym i że w Polsce nie ma roboty, ale nie ma potrzeby powtarzać, bo wiadomo jak jest. Ani razu nie przeklął. Życzył powodzenia. Spakował kwity w kopertę od biletu i wysiadł w Poznaniu. 

kamiuszek
O mnie kamiuszek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości