Karolina Nowicka Karolina Nowicka
2268
BLOG

Czy myślistwo w swojej obecnej formie ma sens?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 140


Jakiś czas temu dyskutowałam z jednym blogerem na temat zasadności polowań. Upierał się on, iż w obecnych czasach człowiek musi kontrolować liczebność osobników wielu gatunków, gdyż przyroda nie ma już zdolności samoregulacji; ponadto wiele z nich wyrządza poważne szkody w rolnictwie, za które muszą (podobno) płacić myśliwi. Nie przekonała mnie ta argumentacja, ale że nie mam na ten temat wiedzy specjalistycznej, tedy nie czuję się na siłach kłócić o swoją rację. Zaczynając w ogóle polemikę podpierałam się głównie tym, co wyczytałam w kilkunastu artykułach znalezionych w archiwum „Dzikiego życia”. A są one, przyznam, dość emocjonalne, co może niektórych zrazić. Cóż, wszystko jest kwestią odbioru świata: jednym zależy na zysku i porządku, drudzy żyją według jakiejś dziwacznej filozofii szacunku dla życia. :)

A teraz serdecznie Państwa zapraszam do lektury kilku wybranych przeze mnie tekstów ze wspomnianego miesięcznika. Nawet jeśli gardzicie zdaniem ekologów, ekologistów, czy szeregowych miłośników zwierzątek, warto zapoznać się z tym zdaniem zapoznać. Miłego czytania:


1. O co chodzi w myślistwie:

Myśliwi hodują zwierzęta tylko po to, by móc do nich strzelać. Na przykład z bażantarni, których właścicielem jest PZŁ, wypuszczają około sto tysięcy ptaków rocznie i mniej więcej tyle samo zabijają. Bardzo często wypuszczony ptak jest jeszcze tego samego dnia zabijany – ponieważ wypuszczanie pod lufy jest rzeczywistym celem tej myśliwskiej „introdukcji gatunku”. Myśliwi zabijają w Polsce około dwieście tysięcy ptaków a wpisują do statystyk tylko te ptaki, które zginęły na miejscu strzału. Strzał do lecącego ptaka jest trudny i dlatego na skutek polowań ginie około pół miliona ptaków. Większość z nich w męczarniach po zranieniu jedną, dwiema śrucinami. Ranne szybko tracą siły i muszą odłączyć od stada migrującego na zimowiska. Ich koniec jest bliski. I to wszystko dla „kultywowania tradycji” – dla rozrywki. Nie ma żadnego innego uzasadnienia na to okrucieństwo.


2. Czy należy w ogóle zabijać ptaki?

Wśród części (nie wiem jak licznej) myśliwych odbywają się zawody na zabicie jak największej ilości grzywaczy w ciągu jednego dnia. Szczęśliwi zwycięzcy prezentują swoje ofiary, wabione tak zwanym bałwankiem, na różnego rodzaju portalach społecznościowych. Gdybym był w gronie myśliwych to wstydziłbym się za tych akordowych strzelców. Ale nie jestem. I dlatego mogę powiedzieć wprost: brzydzę się takimi zachowaniami wśród ludzi. [...]

Ja nie widzę żadnego konkretnego powodu, żeby polować na ptaki. Widzę natomiast powody, żeby polowań zaprzestać. Podstawowym jest współodczuwanie. Nie można być obojętnym na ogromne cierpienie ptaków postrzelonych na polowaniu śrutem, ich potworne, długie konanie, tylko dlatego, że jakaś grupa osób postanowiła się ich kosztem zabawić. Nie oszukujmy się: nie poluje się po to, by gromadzić zapasy, bo się jest głodnym. Poluje się dla rozrywki, dla rozrywki się zabija. Może, gdy zaczniemy nazywać rzeczy po imieniu, coś się zmieni. Bo to nie w prawie musi się głównie coś zmienić, ale w nas. To my nie powinniśmy się godzić na takie traktowanie zwierząt, to my powinniśmy protestować, do skutku…


3. Zabijanie chronionych gatunków:

Konia z rzędem temu, kto o zmierzchu odróżni przelatującą krakwę od kaczki krzyżówki. A na ptaki często poluje się godzinę po zachodzie słońca. Albo godzinę przed wschodem. Pozwala na to skandaliczne polskie prawo. W takich warunkach nawet ornitolog z długoletnim doświadczeniem terenowym będzie miał poważny problem z oznaczeniem gatunku. Jeśli w ogóle będzie w stanie to zrobić. [...]

W ostatnim czasie napisałem parę artykułów o ekologicznych kosztach polowań na ptaki. Rozmawiałem z kilkoma ornitologami. I co chwila słyszałem, jak po zakończonych polowaniach znajdują w wodzie martwe cyranki i płaskonosy. Albo obserwują podgorzałki i hełmiatki z przestrzelonymi skrzydłami. „Zbarczone” – jak mawiają myśliwi w swojej gwarze.


4. Okrutna tradycja czy racjonalna gospodarka łowiecka?

Wszystkie wymienione przykłady – a mógłbym ich wymieniać więcej – mają jedną wspólną cechę: nijak się mają do celów nowoczesnej gospodarki łowieckiej. Ta bowiem chce samą siebie widzieć jako element ochrony środowiska i jeden ze sposobów ograniczania konfliktów między ludźmi a dzikimi zwierzętami.

Weźmy wspomniane sokolnictwo. Ta forma łowów nie ma już dziś żadnego znaczenia praktycznego. To czysta rozrywka, uprawiana głównie dla wrażeń estetycznych wiążących się z obserwacją polującego ptaka. A polowania na kaczki? Te małe ptaki nie są źródłem żadnych szkód dla ludzi. Ani w rolnictwie, ani w rybnych stawach hodowlanych, o szkodach leśnych już nie wspominając. Więc o żadnym „konflikcie” nie może tu być mowy.

Za to środowisko cierpi w wyniku tradycji polowania na kacze „pióro”. Myśliwi mylą bowiem gatunki łowne z ptakami objętymi ścisłą ochroną. Nic w tym dziwnego: często polowania odbywają się wcześnie rano lub o zmroku, kiedy nawet doświadczony ornitolog miałby kłopot z określeniem gatunku ptaka. A co dopiero myśliwy, na ogół ze słabą wiedzą przyrodniczą, który przed oddaniem strzału ma dwie lub trzy sekundy na rozpoznanie ptaka.


5. O zabijaniu dzików:

Przyroda to hipostaza. Mówmy o równowadze w naszym środowisku czy antropogenicznym krajobrazie, w którym nie ma miejsca dla dostatecznej ilości drapieżników (wilków i rysi), żeby kontrolować populacje kopytnych, a te dodatkowo chętnie korzystają z dodatkowych źródeł pokarmu (nawet bez dokarmiania). Dlatego jakaś kontrola populacji kopytnych jest konieczna w ich własnym interesie, ale nie powinna to być kontrola przez zabijanie. Gdyby nie myśliwi, to od dawna stosowalibyśmy antykoncepcję. [...]

Eksterminacja dzika jako gatunku Sus scrofa na politycznym wycinku Eurazji jest niemożliwa. Niewykonalne w praktyce jest utrzymywanie populacji tego gatunku na – wyznaczonym „od czapy” – poziomie 0,1 osobnika na 1 km2. Na tym polega bezsens masakry napędzanej przez obecnego ministra rolnictwa przy gorliwej współpracy ministra środowiska. Natomiast zdziesiątkowanie populacji dzików, oprócz ogromu cierpienia tych bardzo wrażliwych na stres zwierząt, narusza równowagę ekosystemów leśnych, w których dzik jest kluczowym gatunkiem. Powszechnie wiadomo, że dziki znacząco ograniczają populacje niektórych motyli i błonkówek rośliniarek, które okresowo niszczą drzewostany.


6. Czy należy zabierać dzieci na polowania?

Prawda jest więc taka, że dzisiejsze myślistwo to zasadniczo krwawe hobby. Wiąże się ze szkodami dla przyrody, wynikającymi m.in. z dokarmiania dzikich zwierząt i zatruwania środowiska ołowiem. Dopuszcza polowania na ptaki wypuszczane z klatek, które nie mają nic wspólnego z „racjonalną gospodarką łowiecką”, za to wiele z okrutnym zabijaniem dla przyjemności. Do niedawna można było szkolić psy myśliwskie na żywych zwierzętach i myśliwi nie widzieli w tym problemu, choć było to zwyczajnie okrutne. O mrocznym obliczu „łowieckiej pasji” można by więc pisać naprawdę długo.


7. Przyszłość myślistwa:

I to jest właśnie przyszłość myślistwa w Polsce. Nie hobbystyczne zabijanie, ale odbieranie życia dzikim zwierzętom tam, gdzie jest to już ostatecznością i nie ma alternatywy. Myśliwi przestaną być grupą 120 tys. amatorów zrzeszonych w Polskim Związku Łowieckim. Staną się nieliczną, sprofesjonalizowaną grupą zawodową, z solidnym przygotowaniem przyrodniczym.

Dlatego zanikną bezsensowne polowania na małe ptaki, podczas których giną też gatunki objęte specjalną ochroną. Nie będzie już polowań na bażanty wypuszczane z klatek, które hoduje się tylko po to, by je zabić podczas pierwszego lotu. Nie będzie też dokarmiania zimowego, które sztucznie zwiększa liczbę zwierząt po to, by myśliwi przez cały najbliższy rok mieli do czego strzelać. A takie archaizmy jak „tradycja myśliwska” odejdą tam, gdzie ich miejsce – do muzeów i podręczników historii łowiectwa.


Jeśli nie zgadzacie się z powyższymi tekstami, macie teraz szansę zaprezentować solidną polemikę. :)


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości