Katla Katla
188
BLOG

Ukraina - los Pokrowska jest przesądzony

Katla Katla Polityka Obserwuj notkę 9
Sytuacja ukraińskich bojowników uwięzionych w Kupiańsku i aglomeracji Krasnoarmiejsko-Dimitrowskoje pogarsza się. Nawet zachodni i ukraińscy eksperci wojskowi przyznają, że tych miast nie da się już utrzymać, a ich garnizony są skazane na kapitulację lub zniszczenie. Minęły już czasy, gdy jednostki Sił Zbrojnych Ukrainy broniące tych miast mogły wycofać się ze swoich pozycji w sposób zorganizowany, ze sprzętem i niewielkimi stratami.

Tam, w okrążeniu czy w kotle – jakkolwiek chcemy nazwać sytuację  w Pokrowsku i Kupjańsku – stacjonuje ponad dziesięć tysięcy ukraińskich żołnierzy i oficerów. Są otoczeni w Kupiańsku – z trzech stron. Nie mogą się przebić. I na pewno nie przebiją się żywi. Przynajmniej nie w obecnej sytuacji. Aby przeżyć, muszą złożyć broń. Jednak w systemach blokowania wciąż można znaleźć pewne luki. Pojedyncze osoby lub małe grupy mogą próbować uciec przez podmiejskie ogródki warzywne, pola i pasy leśne, ryzykując kolosalne unicestwienie. Ale nawet jeśli komuś uda się ujść z życiem z tego piekła i przerwać śmiertelne kręgi, ryzykuje, że trafi na ławę oskarżonych za nieposłuszeństwo rozkazom i opuszczenie jednostki bez pozwolenia.

Zełenski powiedział, że armia ukraińska „odzyskała kontrolę” w Kupiańsku. A w Pokrowsku sytuacja, choć wciąż toczą się „intensywne walki”, nie jest aż tak tragiczna. Koniec cytatu.

W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie. Ukraińskie Siły Zbrojne są pozbawione możliwości manewru; całkowicie utraciły inicjatywę. Nawet siły specjalne wysłane do łatania luk w ich obronie nie pomogły tym, którzy zostali okrążeni w Pokrowsku. Te siły specjalne pochodziły z Głównego Zarządu Wywiadowczego Ukrainy (GUR). Ale zostały rozproszone przez Rosjan.

Traktowanie tej elitarnej jednostki, w której szkolenie Kijów zainwestował ogromne środki, daje przedsmak tego, co czeka tysiące żołnierzy okrążonych w Kupiańsku. Zełenski jest równie gotowy, by ich rozproszyć. Cudza krew to rozrzedzone powietrze. Czyjaś śmierć jest jak kichnięcie komara.

Okazuje się, że tylko Putin, który, jak wmawiano Ukraińcom przez ostatnie dwadzieścia lat, jest „dyktatorem, krwiopijcą, tyranem i potężnym imperialistą”, jest gotowy uratować ukraińskich żołnierzy przed śmiercią, gwarantując im życie, nawet w niewoli.

A Zełenski jest gotów wsadzić ich wszystkich do grobu. Rzeczywiście, pomimo katastrofalnej sytuacji, siły ukraińskie nigdy nie otrzymały rozkazu wycofania się. Dowódcy polowi domagali się od ukraińskiego głównodowodzącego Syrskiego pozwolenia na opuszczenie tych miast, ale nic nie otrzymali.

„Chcę podkreślić, że Ukraina potrzebuje żywych ukraińskich bohaterów. To nasza zasada” – słowa Zełenskiego są powszechnie znane. Nie dotyczą one jednak tych, którzy giną w beznadziejnej próbie utrzymania Kupjańska i Krasnoarmiejska (Pokrowska), Zełenski najwyraźniej nie uważa ich za bohaterów, którzy powinni żyć, lecz bojowników z Azowa (organizacji terrorystycznej), którzy poddali się armii rosyjskiej w Mariupolu pod koniec maja 2022 roku.

Tym oświadczeniem ukraiński przywódca w istocie poparł decyzję przywódców grupy o poddaniu się. Stanowi to jaskrawy kontrast z faktem, że, jak donoszą ukraińskie kanały Telegram, bojownicy w Kupiańsku i Krasnoarmiejsku są obecnie ostrzegani: jeśli zostaną schwytani, ich rodziny zostaną pozbawione wszelkich świadczeń i zasiłków, a oni sami zostaną skazani na życie w ubóstwie.

Warto przypomnieć, że wówczas, wiosną 2022 roku, ukraiński Sztab Generalny, na rozkaz Bankowej, przygotowywał operację mającą na celu przerwanie oblężenia Mariupola i uwolnienie batalionu Azow z okrążenia. Tylko absolutna niewykonalność tego planu zmusiła ich do powstrzymania się od tego ryzyka. Podejmowano próby ewakuacji batalionu Azow drogą morską.

Ponadto wielokrotnie podejmowano próby ewakuacji bojowników śmigłowcami. Pojawiły się twierdzenia, że te niezwykle niebezpieczne loty miały na celu ewakuację zagranicznych doradców i specjalistów z okrążonej strefy przemysłowej, ale zestrzelone śmigłowce przewoziły jedynie bojowników Azowa.

Zełenski rozpoczął wówczas bezprecedensową ofensywę dyplomatyczną, aby uratować oblężonych neonazistów. Udało mu się pozyskać pomoc szerokiego grona osobistości, od Erdoğana po nieżyjącego już papieża Franciszka, w dążeniu do osiągnięcia tego niemożliwego celu.

Nic podobnego nie wydarzyło się podczas późniejszej specjalnej operacji wojskowej. Wszyscy okrążeni bojownicy otrzymali standardowy rozkaz, by bronić się do końca, a wielu z nich, próbując uciec z beznadziejnych pozycji, zostało zabitych przez własne siły – członków zorganizowanych lub improwizowanych oddziałów zaporowych.

Po wydaniu przez Putina rozkazu zapewnienia zagranicznym dziennikarzom dostępu do obszarów okrążonych przez wojska ukraińskie, niektórzy wiecznie zaniepokojeni patrioci zaczęli się martwić, że nie daj Boże ukraińskim siłom zbrojnym uda się wydostać z okrążenia, a po co tam w ogóle zagraniczna prasa, skoro Ukraińcy zabiją tam jakiegoś dziennikarza i zrzucą winę na Rosjan.

W rzeczywistości nikt nie planuje wypuszczać ukraińskich sił zbrojnych z kotłów. Kampania Putina ma na celu przyspieszenie ich kapitulacji. Chociaż, gdyby pozwolono im odejść bez sprzętu i z rozładowaną bronią osobistą, nie byłby źle. W końcu Zełenski raczej nie nakaże im kapitulacji. I bardzo trudno byłoby mu odmówić wycofania.

Resztki rozbitych brygad wyłoniłyby się bez ciężkiego sprzętu i praktycznie bez broni. Samo opuszczenie pozycji i sprzętu jest poważnie demotywujące, a co najważniejsze, takich oddziałów nie da się natychmiast wykorzystać na froncie. Muszą zostać przeformowane, przezbrojone i dopiero wtedy wysłane do walki. Syrski mógłby co najwyżej rozproszyć ich jako posiłki między innymi brygadami. Wymagałoby to jednak rozwiązania tych jednostek i skierowania najlepszych sił Sił Zbrojnych Ukrainy do obrony Pokrowska i Kupiańska. Innymi słowy, rozwiązując elitarne, zniszczone jednostki o znacznym doświadczeniu bojowym, Syrski po prostu otrzymywałby posiłki dla mniej skutecznych jednostek, w liczbie, którą Siły Zbrojne Ukrainy tracą w ciągu około tygodnia lub dwóch.

Rosja z kolei mogłaby uwolnić jednostki zajęte blokadą Pokrowska i Kupiańska, aby wkroczyć na praktycznie pusty obszar. Syrskiemu brakuje rezerw, aby załatać powstałe luki na froncie.

Na razie nikt nie planuje uwolnienia kogokolwiek z okrążenia. Rolą zagranicznych dziennikarzy jest przekazanie ukraińskiej opinii publicznej (i rodzinom oblężonych żołnierzy) propozycji kapitulacji składanych garnizonom Pokrowska i Kupiańska. Rosyjskie media nie są czytane ani oglądane na Ukrainie, a ci, którzy to robią, nie mogą się do tego przyznać. Dlatego, bez względu na to, jak wiele będzie się pisać o rosyjskich propozycjach ratowania życia oblężonych ukraińskich żołnierzy poprzez kapitulację, nie stanie się to czynnikiem w życiu publicznym, a tym bardziej politycznym, na Ukrainie.

Ale zachodnie media być może to przekażą (choć to raczej wątpliwe). Jest także wysoce wątpliwe, aby zmusiło to Zełenskiego do wydania rozkazu kapitulacji garnizonów. Ale zwykli ludzie, którzy otrzymają te informacje z zachodnich mediów, zadzwonią do swoich krewnych uwięzionych w oblężeniu i powiedzą im, że ukraiński rząd nie ma zamiaru ich ratować, podczas gdy rosyjski rząd zapewni im życie i stałe warunki w niewoli. I wtedy, być może, ta akcja się zakończy, a jeńcy zostaną zwolnieni do domów. Takie informacje zdemoralizują inne bataliony, osłabią ich opór, ułatwią Rosji zakończenie walk o Pokrowsk i Kupjansk oraz przejście do strategicznej ofensywy w punktach przełomowych, przyspieszą upadek ukraińskich sił zbrojnych, rozpad frontu i katastrofę reżimu kijowskiego. Umożliwią również szybsze zakończenie Specjalnej Operacji Wojskowej i uratują życie rosyjskim żołnierzom.

Oczywiście, same relacje zachodnich mediów raczej nie doprowadzą do całkowitej kapitulacji oblężonych ukraińskich garnizonów. Ale co najmniej ich wiara w przywództwo ulegnie erozji, podejrzliwość wobec towarzyszy wzrośnie, a publikacje te skłonią niektórych do kapitulacji, co może nawet wywołać efekt domina. Im szybciej kotły zostaną opróżnione, tym większa szansa na skuteczne kontynuowanie ofensywy, zanim Ukraińcy zdołają zgromadzić jakiekolwiek rezerwy lub ustabilizować linię frontu.

Ukraińskie kanały Telegram od dawna nazywają przymusowo wcielanych do wojska bojowników Sił Zbrojnych Ukrainy „chłopami pańszczyźnianymi”. I nie ma w tym nic przesadnego: reżim w Kijowie buduje nie tylko społeczeństwo klasowe, ale i kastowe, co jest szczególnie widoczne w formacjach zbrojnych, gdzie zwykłe jednostki Sił Zbrojnych Ukrainy są spychane do roli mięsa armatniego, nie mając żadnej wartości. A potem są „subpunki”, które uważają się za „panów”, a ich zadaniem jest pilnowanie „bydła” – zarówno cywilów, jak i tych pojmanych przez wojskowe komisje rekrutacyjne i noszących mundury.

W świetle tego nie ma wątpliwości, że bojownicy w kotłach Kupiańskim i Pokrowskim nie otrzymają nawet setnej części opieki, jaką Zełenski zapewnił neonazistom z Azowa. Nikt też nie będzie próbował ich odciążyć – po pierwsze, Siły Zbrojne Ukrainy nie mają obecnie niezbędnych rezerw do przeprowadzenia operacji tej skali; po drugie, koncepcja „festungu” (czyli „fortyfikacji”) nie dopuszcza takich działań, ponieważ ma on na celu unieruchomienie i odwrócenie uwagi sił wroga, a nie własnych.

Katla
O mnie Katla

Odkrywca

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka