Anna Żamejć Anna Żamejć
107
BLOG

Wizyta Lecha Kaczyńskiego w Pradze z kaukaskim akcentem

Anna Żamejć Anna Żamejć Polityka Obserwuj notkę 2

Lech Kaczyński wybrał się do Pragi, aby porozmawiać z prezydentem Czech Vaclavem Klausem o nowej sytuacji Europy po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego i odebrać wysokie czeskie odznaczenie -- order Białego Lwa. Podczas wizyty nie zabrakło jednak okazji do rozmowy o regionie południowego Kaukazu.

Na wspólnej konferencji prasowej prezydentów  przedstawicielka Radia Wolna Europa (przywołana do mikrofonu zwrotem „a teraz polskie media, Radio Wolna Europa proszę!" – polski serwis został zamknięty 16 lat temu ;)) zapytała o europejskie i euroatlantyckie aspiracje Gruzji. 

I tak oto dwaj nieprzejednani eurosceptycy z jednej drużyny zmuszeni byli podzielić się na dwa fronty. Vaclav Klaus, znany raczej z polityki prorosyjskiej niż progruzińskiej, który już w pierwszych dniach wojny o Południową Osetię obarczył Saakaszwilego pełną odpowiedzialnością za wybuch konfliktu, pytanie potraktował chłodno.
 
Spojrzał niechętnie na prowadzącego konferencję z miną „jak to się stało, że w ogóle ktoś o to pyta?!” i podkreślił, że Czechy opowiadają się za rozszerzeniem UE i nikomu Bruksela nie powinna zamykać drzwi przed nosem, ale akurat sprawa akcesji Gruzji to nie jest pytanie „ani na dziś, ani na jutro ani nawet na pojutrze”.
 
Prezydent Kaczyński, który w tej pięknej kaukaskiej republice wygrałby każde wybory prezydenckie, rozpoczął swoją pięciominutową odpowiedź na pytanie stwierdzeniem „Wiadomo, ze jestem zwolennikiem ambicji Gruzji. W pierwszej kolejności euroatlantyckich”.
 
Chwilę później sparafrazował Klausa i odnosząc się do miejsca Gruzji w Europie skomentował z chytrym uśmiechem : „Ja wiem, ze to nie będzie jutro, ale juz o jutrze i pojutrze nie mówię”.
 
Przy okazji tematu Gruzji Lech Kaczyński zaapelował też o większą współpracę UE z krajami Kaukazu i Azji Centralnej.
 
„To jest teren istotny dla przyszłości Europy. Mówię nie tylko o Gruzji, ale przede wszystkim o Azerbejdżanie, też o Turkmenistanie. Ale to Azerbejdżan jest w tej chwili najbardziej skłonny do rozmowy. To jest zasadnicze pytanie czy UE będzie w tym regionie, mającym bogate źródła gazu i ropy, współpracować czy nie? Czy będą inne rozwiązania, które pogłębią naszą zależność energetyczną?”
 
Dobrze się stało, że polski prezydent wykorzystał choć ten jeden moment w Pradze na podniesienie tematu zacieśnienia współpracy energetycznej z krajami południowego Kaukazu. Kluczowy dla dywersyfikacji dostaw gazu dla Europy projekt gazociąg Nabucco, którego plany budowy dyskutuje się od dobrych ośmiu, lat stoi w miejscu.
 
Tymczasem potencjalni dostawcy dla Nabucco (Azerbejdżan, Turkmenistan) ani myślą czekać na europejski pipedream i pragmatycznie dobijają targu z innymi zainteresowanymi kupnem gazu: Iranem, Chinami i Rosją.
 
Konsumpcja gazu w całej Europie ma wzrosnąć w ciągu kolejnych dwóch dekad o blisko 60%. Czas umyka i to już właściwie najwyższa pora na podjęcie w tej sprawie konkretnych działań.
 
Niestety jest i druga strona medalu. Bogate zasoby ropy i gazu rzadko idą w parze z demokracją i prawami człowieka. Azerbejdżan będzie tym chętniejszy sprzedawać nam swoje złoża, im mocniej Europa będzie przymykać oczy na zuchwałe rozprawianie się z opozycją i niezależnymi mediami przez autorytarny reżim Ilhama Alijewa.
 
Europejscy politycy szybko pojęli ten prosty rachunek -- Azerbejdżan jest coraz rzadziej dyskutowany na arenie międzynarodowej w kategoriach innych niż energetyczne.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka