Azer Baktijar Hadżijew, magister administracji publicznej prestiżowej uczelni Harvardu ze Stanów Zjednoczonych, przeżył szok, gdy miejscowe organy w Azerbejdżanie odmówiły uznania jego elektronicznego dyplomu amerykańskiego.
Hadżijew postanowił założyć lokalną gazetę, która promowałaby jego kandydaturę do parlamentu w czasie zbliżającej się kampanii wyborczej. Przedłożenie dokumentu o ukończeniu studiów było jednym z wymogów rejestracji pisma.
-- Zostałem poinformowany, że dyplom elektroniczny nie wystarczy, bo wymagany jest dokument z atramentową pieczęcią – mówi Hadżijew w wywiadzie dla Serwisu Azerbejdżanu Radia Wolna Europa/Radia Wolność.
Tymczasem w Azerbejdżanie od ponad dwóch lat obowiązuje ustawa o podpisie elektronicznym. W świetle prawa dokumenty elektroniczne są tak samo ważne jak te wydrukowane i podbite atramentową pieczęcią.
Centralna Komisja Wyborcza, do której młody absolwent Harvardu zwrócił się o pomoc, nie kiwnęła palcem w tej sprawie.
To nie koniec kłopotów Hadżijewa. Młody polityk walczy jednocześnie z lokalnym okręgiem wyborczym, który odmówił jego rejestracji jako kandydata do parlamentu. Powód? Przedłożenie elektronicznych dokumentów zatrudnienia. Tak jak w przypadku założenia gazety, tak i tutaj lokalna komisja nie chce uznać zaświadczeń innych niż opieczętowane papierowe.
Hadżijew zapowiada, że broni nie złoży, a sprawiedliwości będzie szukać w Europejskim Parlamencie Praw Człowieka jeśli z powodów elektronicznych dokumentów komisja wyborcza uniemożliwi mu start w nadchodzących, listopadowych wyborach parlamentarnych.