Grafika - K.Mączkowski
Grafika - K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
1289
BLOG

Czym będzie Nowa Solidarność?

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 81

Idei Nowej Solidarności przyglądam się uważnie od dnia, kiedy po raz pierwszy pojawiła się w przestrzeni politycznej za sprawą Rafała Trzaskowskiego, kandydującego wówczas w wyborach prezydenckich. Nie ukrywam, że trąciła moją wrażliwą na hasło „Solidarności” strunę, stąd też poniższy tekst nie jest żadną analizą politologiczną, ale osobistą refleksją przeplataną równie osobistymi emocjami.

Czy idea Nowej Solidarności ma szansę zaistnieć w masowej świadomości Polaków? W jakiej formie – tylko idei, czy ruchu społecznego, o którym marzy Rafał Trzaskowski? Czy zahamuje wojnę polsko-polską, czy uruchomi nowe jej fronty? A przede wszystkim, czy będzie nową – i to jaką – jakością na polskiej, kompletnie obecnie zdewastowanej, scenie politycznej? Czy na odwołanie – moim zdaniem ewidentne – do idei i etyki „Solidarności” we współczesnej Polsce jest jeszcze miejsce?

Nowa Solidarność (NS) ma duże szanse na to, by być nową, trwałą jakością, ale też istnieje ryzyko, że podzieli los Komitetu Obrony Demokracji, który stał się co prawda ważnym głosem w polityce, ale nie osiągnął oczekiwanego poziomu masowości i dziś funkcjonuje jako jeden z wielu, wcale nie największych elementów polskiej polityki.

Idea Nowej Solidarności pojawiła się podczas kampanii prezydenckiej nie tylko jako kontrpropozycja do polityki PiS, ale także jako propozycja nowej polityki w ogóle…

Analogia do „Solidarności” jest oczywista. To pokazuje jak żywy jest sentyment do idei „S” i jej pracy nad samoorganizacją społeczeństwa i odzyskiwania wolności rozbudzonych po Sierpniu’80. Pokazuje też przywiązanie do „Solidarności” jako szansy na zmianę polityki, podobnej na wzór 1980 r. To też pokazuje jak duże jest społeczne rozczarowanie działaniami obecnego kierownictwa NSZZ „Solidarność”, które upatruje swoich szans przy jednej partii (jest to niezrozumiałe zarówno w kontekście idei tworzenia Związku z 1980 r. niezależnego od partii politycznych, jak i w kontekście małych szans rozwoju Związku, ograniczającego się coraz bardziej do grona zwolenników jednej partii).

Idea NS nawiązuje do całego wolnościowego, samorządnego i wspólnotowego dziedzictwa „S”: ideałów Sierpnia’80, idei Samorządnej Rzeczpospolitej ogłoszonej podczas I Zjazdu Delegatów NSZZ „S” w 1981 r. i tradycji ruchu komitetów obywatelskich „S”, które w latach 1989 i 1990 wygrały wybory parlamentarne i samorządowe.

Nowa Solidarność, tak jak ja ją rozumiem, to z jednej strony duma z tego co udało się zrealizować, jak i to pokorne przyznanie się do tego, co nie wyszło i co zostało zlekceważone. Jeśli słyszę dziś Rafała Trzaskowskiego, który mówi, że NS oznacza obronę słabszych, odrzuconych i wzgardzonych, to w NS widzę solidarność nie tylko przez duże „S”, ale i tę pisaną z małej litery. Obiecujące. Ale i niepewne.

Niepewne, bo nie znamy ostatecznej formacji ideowej tego ruchu, tego czym ostatecznie będzie i jaki model polityki ostatecznie zaproponuje. To, że będzie budowana z inicjatywy PO jest i zagrożeniem, i szansą.

Zagrożeniem, bo NS odwołuje się do idei ruchu społecznego, a więc partia polityczna (w dodatku odwołująca się cały czas jeszcze do nurtu neoliberalnego) patronująca przedsięwzięciu może być obciążeniem. Szansą z kolei, bo partia daje duże możliwości wspomagania organizacyjnego, a bliskość NS i PO może doprowadzić w konsekwencji do „zapłodnienia” tej drugą ideami bardziej społecznymi, bardziej „ludzkimi”.

Analogię Nowej Solidarności do „Solidarności” co niektórzy rysują w odniesieniu do podobieństwa 10-milionowego elektoratu Rafała Trzaskowskiego w II turze wyborów do 10 milionów „S” w 1981 r. Jednak to zbieżność fałszywa. W 1981 r. „S” była jedyną jawną i legalną organizacją opozycji, która pod parasolem Związku prowadziła swą działalność. Dzisiaj pełnoprawnym elementem demokracji są partie polityczne, i to takie, które zazdrośnie bronią swoich interesów – stąd na przykład wynikają kłopoty „zjednoczeniowe” opozycji. Po drugie, ruchy społeczne nie mają dużej popularności i mimo powszechnego narzekania na partie nie są żadną dla nich trwałą alternatywą.

Drugim złudzeniem jest to, że 10 milionów wyborców Rafała Trzaskowskiego to ludzie o jednolitym profilu politycznym i ideowym. Nic bardziej błędnego. Na Trzaskowskiego głosowali jego zwolennicy, ale też cała rzesza ludzi o poglądach lewicowych, liberałowie, umiarkowani konserwatyści, zwolennicy PSL, a nawet – o zgrozo! – ludzie o orientacji narodowej uznający Andrzeja Dudę za zdrajcę „sprawy narodowej”. Dla nich wybory były raczej incydentem niż trwałą orientacją na Trzaskowskiego, glosowaniem bardziej przeciwko Dudzie niż za Trzaskowskim. Z tego jednego chleba nie będzie.

„Rdzenny” elektorat Trzaskowskiego jest mniejszy i raczej bliższy liczny głosujących na niego w I turze, co nie zmienia faktu, że jego osobista popularność wychodzi poza tradycyjny elektorat PO.

Pytanie o popularność Nowej Solidarności będzie dotyczyło także jej rysu ideowego. Chadecja? Socjaldemokracja? Umiarkowany konserwatyzm? A może wszystko po trochu? Nie trzeba szukać innych wątków ideowych, bo już tylko przy tych wymienionych widać potencjalny trud sformowania czegoś wiążącego.

Z jednej strony znamy tradycję niepodległościowego nurtu PPS z akceptacją chrześcijaństwa, ale z drugiej strony wiadomo, że nie był to nurt dominujący. Z jednej strony wyobrażam sobie, że socjaldemokratyczny charakter NS mógłby być czymś innym niż lewica spod znaku Razem czy SLD, ale też z drugiej zastanawiam się czy istnieje szansa na wytyczenie jakieś wspólnoty pomiędzy socjaldemokracją a chadecją? W „S” z początku lat 80. było to możliwe, ale teraz?

Polityka pierwszych dekad XXI jest zupełnie inna niż ta z końcówki XX w. W polityce pojawiło się mnóstwo spraw nieobecnych wówczas – prawa mniejszości seksualnych, model obecności Kościoła w przestrzeni publicznej, pedofilia, nacjonalizm, nawet ekologia była ograniczona „tylko” do spraw zanieczyszczania wód i powietrza.

Pytanie o rys ideowy NS stawia kolejne o to, kto poprze NS, jaki będzie jej elektorat? Jeśli NS stanie do wyborów, do kogo będzie kierowała swój program? Do chrześcijańskich myślicieli spod znaku „Więzi”, Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”? Do ludzi o wrażliwości lewicowej? Do feministek? Do LGBT? Do osób starszych czy młodych? Do przedsiębiorców czy elektoratu związków zawodowych? Bardziej do miast czy bardziej do wsi?

Czy NS ma być „pasem transmisyjnym PO do mas” czy może federacją regionalnych komitetów skupiających się na rozwiązywaniu problemów w regionach i spoglądających na sprawy polskie z tej perspektywy? A może ruchem samorządowym stanowiącym „samorządową frakcję” w PO? A może PO całkowicie zmieni formułę swojego funkcjonowania i przeistoczy się w formację polityczną nowej jakości? Nowej czyli jakiej? Ma to być ruch wsparcia partii, ruch samodzielny, czy „trochę tak, trochę tak”? Ma zastąpić Koalicję Obywatelską ze wzmocnionym sektorem pozarządowym czy czymś całkowicie innym?

Program wyborczy Rafała Trzaskowskiego jest dobrą podstawą do formowania programu całej formacji. Jest w nim wszystko, czym powinna zająć się formacja polityczna zmierzająca nie tylko do wygrania wyborów, ale dążąca do zmiany polityki jako takiej.

Moim zdaniem właśnie zmiana polityki będzie kluczowym czynnikiem wzrostu popularności NS, gdzie nie chodzi tylko o „zwykłe” wygranie wyborów, ale o coś więcej.

Idea zmiany polityki jest kolejną analogią między NS a „S”. 40 lat temu „S” zmieniła diametralnie politykę poprzez rozbicie monopolu CRZZ, rozbiła polityczny monopol komunistów, sama stając się „partią opozycyjną” i wprowadziła demokratyczne mechanizmy do polityki, co w tamtych czasach było sporą nowością.

Nowe zasady w polityce wprowadzone przez „S” były niekiedy źródłem problemów w samej „S” – zachłyśnięcie się regułami demokratycznymi przedłużało debaty i utrudniało podejmowanie decyzji. Jednak „Solidarność” nie wycofała się z żadnej nowości i transparentności politycznej.

Taką samą determinacją powinien okazywać się Nowa Solidarność. Wprowadzanie nowej jakości w polityce oznacza narażenie się wielu aktorom sceny politycznej.

W „Solidarność”, jako związek zawodowy i ruch społeczny, uwierzyli młodzi i starsi, ale to ci pierwsi byli motorem napędowym całego ruchu. Oni nadawali tonację i rytm działania Związku. To oni w „S” ujrzeli szansę na awans pokoleniowy i uznali ją za odpowiedź na swoje potrzeby. Nowa Solidarność też musi odpowiedzieć na potrzeby młodych. A te mają wymiar nie tylko socjalny i gospodarczy, ale również odnoszą się do bezpieczeństwa ekologicznego, zmian klimatycznych, bezpieczeństwa energetycznego, statusu Polski w Europie. Ale nie tylko obszar zagadnień jest nowością, nowością są też wiek i status społeczny. W latach 80. dużo młodych było pracownikami firm państwowych, fabryk i zakładów, dziś dużo młodych do wolne zawody, prywatna inicjatywa. Kiedyś było tak, że świadomość polityczną młodzi uzyskiwali po uzyskaniu pełnoletności, dziś świadomość polityczna i ideowa rodzi się bardzo szybko, jeszcze przed osiągnięciem wieku wyborczego.

Tymczasem słyszę, a czasami śledzę wpisy na forach społecznościowych, że idea Nowej Solidarności nie trafia do młodych, że młodzi mówią, iż idea NS jest raczej próbą „odgrzewania solidarnościowych kotletów” niż nową ofertą. Dyskusje na FB i mu podobnych miejscach nie są oczywiście żadnym reprezentatywnym forum dyskusji, ale takich głosów tam wyrażanych nie można ignorować.

Nowa Solidarność powstaje (?) na 3 lata przed wyborami, co ma być dla niej utrudnieniem. Moim zdaniem, taki dystans czasowy do wyborów daje szansę wypracować solidny program nie tworzony na kolanach i nie tworzony pod wybory. Będzie więc miała NS czas na spokojną i szeroką debatę. Ruch zaufania społecznego, do miana którego pretenduje NS, nie może być ograniczony do „zwykłych wyborów”, nie może działać pod presją, że „wybory tuż tuż”.

Przed Nową Solidarnością w 2020 r. stoi tyle samo zagrożeń, co przed „Solidarnością” w 1980 r. Wtedy Związek był uznany za wywrotowy i „wroga socjalizmu”. „S” miała przeciwko sobie rząd, Partię i wszystkie instytucje związane z rządem i PZPRem. Teraz NS też będzie miała przeciwko sobie rząd, partię rządzącą, ale też część ludzi związanych z „Solidarnością”, którzy będą traktowali NS jako przybudówkę znienawidzonej PO. Już dzisiaj słychać zarzuty o „kradzież nazwy”.

Z drugiej strony Nową Solidarność zapewne poprą historyczni liderzy „S” – Bogdan Borusewicz, Bogdan Lis, Władysław Frasyniuk, może Lech Wałęsa, choć wiadomo, że równie stanowczo NS skrytykują takie osoby jak Państwo Gwiazdowie, syn Anny Walentynowicz, czy działacze Solidarności Walczącej. Nie będzie więc „jedynie dobrej NS” i „ewidentnie złego rządu i PiS”. Podziały dawnej solidarnościowej rodziny będą biegły zaskakującymi niekiedy granicami.

Nowa Solidarność przeciwko sobie będzie mieć także część ruchów obywatelskich, z ruchem Polska 2050 Szymona Hołowni na czele. Nie będzie to może jakiś fundamentalny konflikt, ale rywalizacja o prymat w środowisku społeczeństwa obywatelskiego. To oznacza, że Nowej Solidarności nie uda się stworzyć szerokiego forum Polski obywatelskiej, społecznej i solidarnej – do tego miana pretenduje dziś wiele podmiotów. NS nie stworzy monopolu, co jest akurat dobre, ale może być najsilniejszym wyrazicielem tego kręgu aktywnych obywateli.

Skala problemów stojących przez NS będzie wyznacznikiem jej siły w imię zasady „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Problem w tym, że NS nie walczy o przetrwanie, a powinna być impulsem do zmiany polityki, co oznacza, że stoi przed nią wyzwanie szczególnie poważne.

Czy w końcu NS stanie się impulsem do zmian w dzisiejszej „Solidarności” w kierunku jej otwarcia? Czy NS ma szansę dokonać dużej trwałej zmiany w polityce? Na te i inne pytanie będziemy znać odpowiedź znając skalę masowości NS. Jeśli będzie to formacja przeszło 100 tysięczna, co przy kilkumilionowym elektoracie Trzaskowskiego nie powinno być problemem, to zaistnieje szansa na dokonanie wielu zmian. Jeśli skończy się na kilku tysiącach, NS będzie borykać się z problemem małego i niejedynego reprezentanta części opinii politycznej.

Ciąg dalszy nastąpi…

PS. Zdjęcie jest oczywiście małą prowokacją zachęcającą do zajrzenia i przeczytania tekstu, za co dziękuję.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka