Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak
2218
BLOG

Niekończąca się opowieść czyli prawda o stanie wojennym

Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 116

Dziś mija 36 lat od niesławnej niedzieli bez „Teleranka”. W reżimowej TVP, 13 grudnia 1981 roku wystąpił gen. Wojciech Jaruzelski, czterogwiazdkowy, sowiecki i polskojęzyczny namiestnik PRL-u ogłaszając, że „ojczyzna znalazła się nad przepaścią” (tyle, że już nie dodał, że w wyniku rządów jego i jemu podobnych komunistycznych gangsterów, nie dodał również, że akurat jego ojczyzną od zawsze był ZSRR) i „w zgodzie z postanowieniami konstytucji” (to zwyczajne kłamstwo bo stan wojenny był nielegalny nawet z punktu widzenia prawa peerelowskiego) wprowadził stan wojenny „na obszarze całego kraju”.

Od zarania III RP, której jednym z twórców był ten sam sowiecki namiestnik wprowadzający stan wojenny trwają jałowe debaty czy w 1981 roku możliwa była sowiecka interwencja. Rzadko te debaty tyczą się faktów, przeważnie są to ideologiczne awantury, w których stronnicy czterogwiazdkowego generała od zawsze będą podtrzymywać teorię „mniejszego zła”, ich przeciwnicy zaś będą do końca świata uważać coś zgoła przeciwnego, czyli, że nie było groźby interwencji Sowietów. Trwa ten spektakl każdego roku w rocznicę stanu wojennego i trudno się spodziewać, że dziś będzie inaczej.

Niestety, w Polsce w jakiej żyjemy niemalże wszystko stało się polityczne, każda ważniejsza sprawa staje się przedmiotem plemiennej walki, każda dyskusja zostaje sprymitywizowana i odarta z meritum, ważne jest to, co służy interesom walczących plemion i ich akolitów. W takiej atmosferze nie ma miejsca na na rzeczową debatę.

Spróbujmy zatem przedstawić kilka faktów wyłaniających się z dokumentów. Jak to w rzeczywistości było z tym sowieckim zagrożeniem?

- Pierwszym sowieckim prominentem, który zaprzeczył teorii Jaruzelskiego o zagrożeniu wejściem Sowietów był Anatolij Gribkow, zastępca głównodowądzącego Siłami Zbrojnymi Układu Warszawskiego. Stwierdził, iż przywódcy radzieccy nie tylko nie chcieli wysyłać do Polski wojsk, ale byli przeciwni jakiejkolwiek interwencji. Gribkow twierdzi dodatkowo, że to sam generał szukał na Kremlu pomocy dla stanu wojennego: "bez sowieckiej pomocy wojskowej, Polska będzie stracona dla Układu Warszawskiego". Tezy Gribkowa uwiarygodnił potem ostatni szef KPZR, Michaił Gorbaczow w 1992 roku.

- Witalij Pawłow, szef rezydentury KGB w PRL, w latach 1973-1984 oświadczył: ''kwestia wkroczenia wojsk radzieckich do Polski nie była omawiana". Potem Pawłow dodał, że zarówno Andropow, jak i Ustinow oraz Gromyko byli przeciwni interwencji.

- Jeszcze raz W. G. Pawłow, rok 1981, lipiec (a zatem pięć miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego). Przytacza on słowa Jurija Andropowa: "Drogi towarzyszu Kiszczak. Przekaż Stanisławowi (Kania), i towarzyszowi Jaruzelskiemu, że nie mamy najmniejszego zamiaru wprowadzać swoich wojsk. Nie chcemy i nie możemy tego zrobić. Mamy dość Afganistanu".

- I najważniejsze: 10 grudnia 1981 roku, Wojciech Jaruzelski informuje o decyzji wprowadzenia stanu wojennego Leonida Breżniewa, szefa KPZR. Jaruzelski pyta: "Czy jeśli sprawy przybiorą zły obrót, to polscy towarzysze mogą mieć nadzieję na pomoc innych krajów, z wprowadzeniem sił zbrojnych na teren Polski włącznie?". Odpowiedź przekazuje Wiktor Kulikow, szef wojsk Układu Warszawskiego: "Polacy kwestię polską muszą rozstrzygnąć sami. MY NIE PRZYGOTOWUJEMY SIĘ DO WYSŁANIA ODDZIAŁÓW DO POLSKI". Jaruzelski wtedy się obraził: "Wy dystansujecie się od nas".

- Jednak generał Wojciech Jaruzelski nie ustępował. Dalej słał błagalne prośby na Kreml, domagając się radzieckich czołgów na polskich ulicach. W tym samym 1981 roku ambasador ZSRR, Boris Aristow przekazuje Jaruzelskiemu depeszę Konstantina Rusakowa: "Żadnych wojsk nie będzie".

- Historyk Rudolf Pichoja: „W żadnym z protokołów Biura Politycznego nie znalazła się bezpośrednia wzmianka o przygotowaniach do ewentualnego wkroczenia wojsk radzieckich do Polski”.

- Jak wynika z zachowanych stenogramów rozmów prowadzonych na najwyższym szczeblu radzieckim, szef KGB Jurij Andropow w październiku 1981 roku mówił: „Powinniśmy twardo trzymać się swojej linii – nie wprowadzać do Polski naszych wojsk”.

- W podobnym zdecydowanym tonie wypowiadał się minister obrony ZSRR Dymitr Ustinow: „W ogóle należy powiedzieć, że nie powinniśmy wprowadzać do Polski naszych wojsk”.

- Minęły kolejne tygodnie, aby na trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego Andropow powiedział: „Choć popieramy ideę internacjonalistycznej pomocy i jesteśmy zaniepokojeni sytuacją w Polsce, problem musi być rozwiązany własnymi siłami przez polskich towarzyszy. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski”.

- I jeszcze raz Witalij Pawłow: „Ani jedna interwencja radzieckich wojsk – ani na Węgrzech, ani w Czechosłowacji, ani w Afganistanie – nie dokonała się bez uprzedniej decyzji politycznej. A w płaszczyźnie politycznej kwestia wkroczenia wojsk radzieckich do Polski nie była omawiana (...) Na Biurze Politycznym ani razu nie stawiano pytania – wkraczać do Polski czy też nie (...). Wiem z całą pewnością, że Andropow, Ustinow i Gromyko występowali kategorycznie przeciwko. Dzisiaj sądzę, że po prostu obawiali się, że w Polsce będzie o wiele trudniej niż w Afganistanie (...). Osobiście wiedziałem, że o żadnej interwencji nie może być mowy”.

- Stanisław Kania, członek Biura Politycznego KC PZPR podczas procesu sądowego przyznał w 2012 roku w sposób otwarty i jednoznaczny, że w drugiej połowie 1981 roku Polsce nie groziła interwencja zbrojna Sowietów.

Z tych dokumentów wynika jednoznacznie, że towarzysze moskiewscy nie mieli zamiaru „wchodzić”, mało tego, to sam Jaruzelski ich o to prosił co zadaje kłam twierdzeniom, które uparcie powtarzał do końca swego żywota, że Stan Wojenny był „mniejszym złem”.

Ale…

Przytoczmy tutaj fragment artykułu prof. Antoniego Dudka pt. „Wojciech Jaruzelski prosił Związek Radziecki o interwencję wojskową w Polsce”:

- "W nocy z 8 na 9 grudnia 1981 r. gen. Wojciech Jaruzelski spotkał się z dowódcą połączonych sił Układu Warszawskiego, marszałkiem Wiktorem Kulikowem. Poinformował go, że za trzy dni zamierza ogłosić wprowadzenie stanu wojennego. Równocześnie jednak, analizując skalę potencjalnych protestów ze strony "Solidarności", dodał: "Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady".

Marszałek Kulikow, któremu myśl o dowodzeniu operacją stłumienia kontrrewolucji w Polsce nie była z pewnością obca, odpowiedział: "Jeżeli nie starczy waszych sił, to pewnie trzeba będzie wykorzystać "Tarczę-81".

Za tym kryptonimem krył się plan interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Polsce. Równocześnie jednak Kulikow dodał: "zapewne wojsko polskie samo poradzi sobie z tą garstką rewolucjonistów". Jaruzelski nie był jednak tego pewny. Zwrócił uwagę, że na Górnym Śląsku mieszka 4 mln ludzi i dodał: "To taka Finlandia, a wojska - jeśli nie liczyć dywizji obrony przeciwlotniczej - nie ma. Dlatego bez pomocy nie damy rady". Posunął się nawet do stwierdzenia: "byłoby gorzej, gdyby Polska wyszła z Układu Warszawskiego", co było słabo zawoalowanym ostrzeżeniem dla Kremla. Kulikow jednak nie był skory do wyraźnej deklaracji i podkreślał, że "najpierw należy wykorzystać własne możliwości". Pod koniec rozmowy zapytał czy może zameldować Breżniewowi, że "podjęliście decyzję o przystąpieniu do realizacji planu?". W odpowiedzi Jaruzelski odparł: "Tak, pod warunkiem, że udzielicie nam pomocy".

Wypowiedzi Kulikowa nie zawierały jednoznacznej obietnicy pomocy wojskowej w tłumieniu protestów społecznych w Polsce, ale też jej nie wykluczały. Zrobili to dopiero zwierzchnicy Kulikowa z sowieckiego Politbiura, które zebrało się 10 grudnia, specjalnie by rozpatrzyć prośbę Jaruzelskiego. "Jeśli chodzi o przeprowadzenie operacji X - stwierdził wówczas szef KGB Jurij Andropow - to powinna być to tylko i wyłącznie decyzja towarzyszy polskich, jak oni zdecydują, tak będzie. (...) Nie zamierzamy wprowadzać wojska do Polski. To jest słuszne stanowisko i musimy przestrzegać go do końca. Nie wiem jak będzie z Polską, ale nawet jeśli Polska będzie pod władzą 'Solidarności' to tylko jedna sprawa. A jeśli na Związek Sowiecki rzucą się kraje kapitalistyczne, a oni już mają odpowiednie uzgodnienia o różnego rodzaju sankcjach ekonomicznych i politycznych, to dla nas będzie to bardzo ciężkie".

Co wynika z tego tekstu i przytoczonych w nim wypowiedzi kremlowskich dygnitarzy? Tylko tyle, że choć przeważały opinie „nie wejdziemy” to jednak nie było to takie do końca stuprocentowo pewne i trudno sądzić co ostatecznie zrobili by Sowieci gdyby na przykład sytuacja w Polsce się zaogniła jeszcze bardziej a robotnicy podpalali by komitety partyjne.

- Prof. Andrzej Paczkowski w jednej z telewizyjnych debat przytaczał także treść listu I Sekretarza KC KPZR Leonida Breżniewa do Jaruzelskiego, z którego z kolei wynikało, że interwencja była możliwa. Możliwa ale to nie znaczy, że przesądzona.

Nie sposób przytoczyć tutaj wszystkich dostępnych dokumentów jednak z powyższego wyłania się pewien wspólny mianownik – nie ma możliwości stuprocentowego wykluczenia sowieckiej interwencji bo choć towarzysze z ZSRR raczej nie byli skorzy do interwencji to w zależności od rozwoju wydarzeń tylko jeden Bóg wie jak by się ostatecznie zachowali. Jeśli nie da się ustalić absolutnej prawdy nawet w oparciu o stenogramy z posiedzeń sowieckiego Politbiura to znaczy, że nie da się jej ustalić w ogóle. W mojej opinii powie tak każdy kogo interesują fakty a nie polityczne walenie cepem w przeciwnika i przytaczanie wybiórczo dokumentów tak by walczącym pasowały do z góry przyjętej tezy. Kwestia możliwości interwencji sowieckiej w 1981 roku jest problemem nierozstrzygalnym.

I to jest pierwsza płaszczyzna w sprawie stanu wojennego. Ale jest też i druga – ważniejsza. Znając całą życiową i zawodową drogę Wojciecha Jaruzelskiego, jego ofiarną służbę w organach zbrodniczego Głównego Zarządu Informacji (TW „Wolski”), o której to Informacji Wojskowej prof. Paweł Wieczorkiewicz powiedział, że „to było UB do kwadratu, tam naprawdę pracowali sadyści przez wielkie S i mordercy przez jeszcze większe M”, znając jego stosunek do swych sowieckich mocodawców, którym był wierny aż do grobowej deski, jego komunistyczno - radziecki patriotyzm i gorliwość w prześladowaniu własnych rodaków, a zatem znając to wszystko, pewne jest jedno – Jaruzelski wyprowadzając wojsko na ulicę 13 grudnia miał w głowie przede wszystkim jedno: ochronić siebie i swój czerwony, przestępczy gang u władzy. On doskonale wiedział, że „Solidarność” się za bardzo rozhulała, że społeczeństwo nienawidzi swych oprawców, że księżycowa ekonomia i centralne planowanie oraz dekada długów Gierka doprowadziły państwo do stanu ruiny. Że – jednym słowem – system zgnije jeśli nie weźmie się wszystkiego za pysk. Więc wziął. Z jego punktu widzenia – nie miał innego wyjścia. Poświęcił całe swe życie służbie zbrodniczej idei. Musiał być jej wiernym do samego końca bo mało kto ma na tyle osobistej odwagi by przyznać, że cała jego droga życiowa była naznaczona zbrodniczą pomyłką.

Gomułka umierał przeświadczony o słuszności swych ideowych wyborów mimo że sam stał się w pewnym momencie ofiarą systemu, który współtworzył. Jaruzelski konał z podobnym przeświadczeniem.

Podobne myślenie jak w roku 1981 miał generał w roku 1989. Ale czasy się już zmieniły. Już nie dało się wyprowadzić czołgów na ulicę, strzelać do górników w kopalniach albo do stoczniowców na Wybrzeżu. Mimo to komunistyczni przestępcy na wypadek niepowodzenia rozmów Okrągłego Stołu rozważali wariant siłowy a więc deja vu z 1981 roku (dowodem tego choćby przygotowania MSW Kiszczaka do powtórki z operacji tanu wojennego o kryptonimie „Azalia”, która polegała na sparaliżowaniu łączności poprzez opanowanie i blokadę central telefonicznych).

Ale w 1989 roku już realia były zupełnie inne, zresztą, „konstruktywna opozycja” zgodziła się na wszystko czego chcieli generałowie stanu wojennego więc zamiast czołgów na ulicach byliśmy świadkami procesu kontrolowanego przekazania władzy z zachowaniem wpływów i nietykalności oprawców, bo III RP została ukształtowana odmową rozliczenia PRL-owskich zbrodniarzy.

Na koniec oddajmy Cześć wszystkim tym Ofiarom stanu wojennego, które nie miały tyle szczęścia co Wałęsa, Kuroń, Michnik, Geremek, Mazowiecki i reszta „konstruktywnych”, tym, którzy za walkę o wolną Polskę nie dostąpili „zaszczytu” pertraktowania ze zbrodniarzami a ci z nich, którzy, mieli szczęście przeżyć, dziś często wegetują za 900 zł emerytury zapomniani, przez wolne państwo.

Umiarkowany konserwatysta, bez dogmatyzmu. Antykomunista, wróg socjalizmu i lewicowej poprawności politycznej. Krytyk III RP jako państwa powstałego w sposób patologiczny. Wróg obecnej UE. Przeciwnik postrzegania i mierzenia rzeczywistości za pomocą schematycznych ram ideologicznych oraz teoretycznych dogmatów, niezależnie od ich zabarwienia. Pasjonat dziennikarstwa, historii i filmu a także muzyki rozrywkowej oraz podróży. Pisanie jest jedną z moich pasji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura