ZATOKA INTYMNEGO PRZYMIERZA - część siódma
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
ŁZY POŻĄDANE,
KIEDY PODKOWĘ ZNAJDZIESZ,
A MNIE W ŚNIE PRZYTULISZ...
Małgorzacie Woźniak - Zdrojewskiej
Świt ci oczy budzi. Obok na ścianie
zawieszone wczorajsze myśli.
Wiesz nawet Małgorzato, gdzie wiersz
niedokończony zawiesiłaś. Na puentę czeka.
Może pomyślałaś o mnie intymnie...
Byłbym szczęśliwy z tobą znaleźć
podkowę na mało uczęszczanej drodze.
Przechodzę koło twoich snów. Cicho,
Czasem podejdę, ucałuję szelestem ust.
Drgasz wtedy tak jakby mucha usiadła.
Lubię na ciebie patrzeć w nagim śnie.
Jesteś taka ujmująca - zostałbym w tobie
i sto lat gdybym mógł być taki wojowniczy.
- Kocham poetkę jak drzewo kocha ziemię.
31.05.2010 - Ustka
Poniedziałek 19:38
BLONDYNKA O ZMIERZCHU NAD MORZEM
Aurelii Kani - Hrychorczuk
Ta scena jest absolutnie ważna.
Zbierasz oklaski od mew,
ładna jesteś Aureolio w kolorze
piasku i błękitnego nieba,
zachód słońca powinien się cieszyć.
Gdybym ja tam został zaproszony,
tylko dla ciebie byłby ten koncert.
Z mego ciała wypłynęłyby dźwięki
i słowa ułożone według uroku.
To nie jest łatwo przejść
w metamorfozę odmiany czasu.
Sypie na mnie niepokój z nieba,
bo i sam Pan Bóg się na mnie gniewa,
że myślę o erotycznych zabiegach...
Tak chcę jak najwięcej wydobyć z ciebie
tej dziwnej słodyczy bez nazwy.
Skraplam się chęcią zdobycia twego ciała
potajemnie - bezszelestnie - ale z dźwiękiem.
31.05.2010 - Ustka
Poniedziałek 17:46
POLUBISZ MOJĄ MIŁOŚĆ...
Marcie Gero
Polubisz moją miłość;
będzie miała imię i nazwę ulicy.
Oswobodzona z wiatru
rozbierzesz się ze wszystkiego,
co było wczoraj.
Okażesz się inteligentną kobietą!
- Taką właśnie pożądam...
To drzewa wybrały ciebie,
nie kto inny na tej ziemi.
31.05.2010 - Ustka
Poniedziałek 9:28
W PRÓŻNI MALUTKIE OKIENKO
Kai Kaczmarek
Ścieżyną idę.
Palę nerwowo papierosa - właściwie skręta,
zamyślam się z dymem,
zresztą puszczam kółeczka,
figlarne -
podobne jak z kadr niedokończonej fabuły.
W takiej drobnej obsadzie,
twoje nogi w czarnych pantoflach
tęsknią za tańcem,
w obrachunku z ciałem
rzetelnie pojmuję skały w górach
i morze tak blisko mojego domu.
Wiesz Kaja jak jest cicho,
piszę wiersz o miłości -
prawie zgęstniały w pragnieniach,
obcałowywania kontur
kobiecej aspiracji w moim nagim filmie.
Akurat jesteś brzozą,
ja piaskiem wokół ciebie.
Jedynie wiatr nas oszczędza
w trakcie ludzkiego kochania.
W tym wierszu nawet wiatr jest inteligentny...
30.05.2010 - Ustka
Niedziela 23:38
JESTEŚ MI POTRZEBNA JAK WCZORAJ
Justynie Julii M.
Nie potrzeba dłużej czekać. Z mojego nieba
nic nie spadnie - nie jesteśmy uprzywilejowani.
Chodzę do biblioteki, kobiety się uśmiechają,
może z litości, może z ubolewania - może.
Kiedyś Julio ujrzałem swój tomik wierszy
na półce obok tomiku Zbigniewa Herberta. -
Byłem onieśmielony - pomyślałem -
to chyba żart w usteckiej bibliotece.
"W krainie żebraków słyszę bluesa" - iskrzyło,
wyrastały z tych wierszy inne wiersze...
Teraz piszę o miłości z tobą Justyno -
tak dawno kochaliśmy się nawarstwieni sobą.
Byliśmy godnymi kochankami - zasłużeni,
wedle Praw Przyrody nie byliśmy gośćmi...
Nazywaliśmy to - wędrowaniem do człowieka;
...kochałaś moje niepewności w podróży.
Pomagałaś mi jak dobra kobieta unosić chmury,
z fantazją rzeźbiliśmy erotyzm w kolorach.
- Justyno, czekam jutro na telegram!
Prześlij te same słowa z mojego wiersza...
30.05.2010 - Ustka
Niedziela 21:54
TA RZEŹBA JEST MODLITWĄ
Motto: "Nie palę.
Mam tu jakąś wielką pupę".
- Joanna Sukiennik -
- Nie musisz się wstydzić takiej "pupy"...
Odrzuć kompleksy Joanno. Świat ma większe problemy.
Twoja żywa rzeźba jest dla mnie. Przypłyń łódeczką
do mojej Zatoki Miłości - sprawię ci tyle niespodzianek.
Oswobodzona od politycznej cywilizacji,
będę twoim ogrodnikiem. Zasadzę ci wiele roślin za oknem,
że nikt nie zauważy twojej figury.
Czas przed nami. Oswobodzeni i podobni,
w pierścieniu uścisku i z ptakami i z jabłoniami...
Tylko z nimi będziemy upiększać nasz świat -
nadzy jak modlitwa.
30.05.2010 - Ustka
Niedziela 7:05
KOBIETA W CZARNEJ SUKNI
Motto: "Tęsknię za duchowym odrodzeniem".
- Joanna Maziarz -
Do niedzieli powinnaś dostać się. Idź szlakiem
poetów, oni wydeptali Liryką tę drogę. Idź.
To nie jest zwykła droga. Rosną tu muszelki
i puste skorupki po orzechach. Kamienie też.
Nie skupiaj się na sobie. Masz czarną suknię,
bądź cierpliwa. Zatańczę z każdym duchem.
Pomiędzy nami pająk zawiązuje zagadkę. Cnotą
jest cierpliwość, jak ciało za drzewem. Słuchaj.
Wysłałem po ciebie czarne ptaki. Nie mają imion,
nie przywołuj. Myśl o mnie, o wieczorze, o winie.
Lampki z kryształu puszczają oko. Kokietują.
Świecą błękitem, to dobre szkło. Piszę Erotyk.
Słyszę twoje zbliżanie. Kurz z drogi zawitał
wcześniej. Joanno, zdejmij sukienkę; już czas...
29.05.2010 - Ustka
Sobota 16:56
Wiersze z książki "Zatoka Intymnego Przymierza"
_______________________________________________________________Recenzja
Zygmunt Jan Prusiński - Ustka
Szmery umierającego miasta
„Świat wydarzy! się we mnie"... strofa ta pochodzi z tomiku wierszy Dariusza Tomasza Lebiody, noszącego tytuł „Czaszka Kartezjusza". Tomik ten wydało - Wydawnictwo IbiS z Warszawy w 2003. Zbiorek tych wierszy otrzymał nagrodę Światowego Dnia Poezji - 2003, UNESCO - „Poezja Dzisiaj". Zawarte w nim wiersze są jednocześnie przełożone na język angielski i francuski. Projekt okładki tomiku zaproponował sam autor, umieszczając na niej fragment obrazu Salvatore'a Dalii pt. „Atomowa Leda".
Część tomiku pt. „Muszla" zawiera wiersze, które powstały podczas pobytu autora w USA. Tam poeta poznał świat zupełnie inny od europejskiej rzeczywistości. Poeta tymi „amerykańskimi" wierszami snuje poetyckie opowieści, wytwarzając nimi takową scenerię ducha u czytającego, jakby on tam był i przeżywał to samo co autor. Przykładem wytworzonego nastroju jest np. wiersz „ Kamienie z Central Parku ":
„...przywiozłem z central parku garść kamieni
leżały w Ameryce miliony lat czekając na moją rękę /.../
kamienie z central parku takie ciepłe i takie zimne
niczym ludzie - tacy żywi a później tacy martwi”.
Niby nic szczególnego, kamienie - wszędzie są podobne. Jednak ten makijaż powątpienia, że co by z nimi się stało, gdyby poeta ich nie podniósł i nie wsadził do swojej kieszeni!
„przeleciały ze mną przez /atlantyk/ teraz leżą na półce i na niej zostaną ".
Pozwolę sobie powiedzieć, idąc za przesłaniem poety, że kto kocha kamienie ten jest wrażliwym człowiekiem! Po prostu, kamień mówi, ma swój zarys życia i takową ważność. Przyznam szczerze, iż sam zbieram kamienie, fascynują mnie one swą zawartą w nich nieodgadnioną tajemnicą.
W innym wierszu „Samotność w Nowym Jorku" czytamy:
„...płyną legiony żywych ludzi
a ty stoisz w centrum świata
i słuchasz Inków grających na fletni pana..."
Metropolia nowojorska obezwładnia. Pojedynczy, samotny w niej, człowiek, jest w niej niczym główką komara. Mieszkaniec tego miasta zapędzony w sieci czasu, wygląda jak plama ofiary schwytanej przez pajęczynę. Ofiara, na którą nikt z wielkich, możnych mieszkających w tym mieście nie zwróci najmniejszej uwagi. Bo być biednym w Nowym Jorku, to znaczy nigdy nie śnić, nigdy nie pragnąc... oprócz straceńców, co pomimo wszystko to czynią bowiem świadomie wybrali to miasto, w którym dominuje temperament i prędkość. To nic, że potem oni, ci straceńcy z wyboru, przeklinają swój los, który ich zawiódł. Bo twardy nowojorski bruk, na który siłą rzeczy trafiają, ma swoje kolory, i nie każdą stopę akceptuje. Do tej sytuacji nawiązuje poeta w wierszach: „Biedak czytający Szekspira" i „Miss America".
Z kolei w wierszu „Jadąc autobusem z Port Autority", poeta pokazuje jakie to trudne drogi prowadzą ku szczęściu... a najtrudniejszą z nic jest ta, którą ty idziesz... wierząc w to, że to ona jest ta właściwa.
„...nigdzie nie znajdziesz tylu zagubionych ludzi nigdzie nie spotkasz tylu nieznajomych tylko w Nowym Jorku poczujesz bliskość obcego człowieka tylko tutaj odrodzisz się i umrzesz w jednej chwili"
Więc, co przyciąga w tym wielkim mieście. Dlaczego tak licznie obcokrajowcy do niego zjeżdżają? Co powoduje to zauroczenie? Na te pytania poeta odpowiada w wierszu „Dom milknącego ptaka":
„...dom który ma dach ze sklepienia nieba
i gwiezdnej chwili (…)
dom w którym się żyje i
z którego tylko cień odchodzi bez pożegnania..."
Przyznam się iż ta „amerykańska" poezja zawarta w tej części wspomnianego tomiku zaskoczyła mnie. Dariusz T. Lebioda, to bystry obserwator, literacki pejzażysta, który swymi niekłamanymi obrazami poetyckimi Nowego Jorku, trafia w wyobraźnie czytelnika. Ponadto dokumentuje swą wiarygodność obecności w Ameryce, w którą potrafił się wtopić i przez to ją poznać... A przy tej okazji dać w tym kontekście odpowiedź na pytanie kim jest człowiek... a zwłaszcza ten szukający swego miejsca w obcym i często nieprzyjaznym mu świecie?
Szkoda, że autor „Czaszki Kartezjusza" nie poświęcił całego tego tomiku swym przeżyciom w Ameryce, bowiem pozostałe części zbioru, nie mają co ta omawiana przeze mnie, takiej dynamiki, a przez to ich przesłania nie trafiają do mnie, a tym samym nie pobudzają one mojej wyobraźni i wrażliwości. A temu to celowi poezja ma przede wszystkim służyć.
__________________________
wrzesień-grudzień 2004 r.
DWUMIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY
e-mail:gochy@op.pl Nr 4/5/2004 (21/22)
Komentarze