Rolnicy protestują, bo mają jeszcze po co. Po rozpadzie UE bądź naszym z niej wyjściu już nie będą mieli po co protestować, bo polski rząd nie będzie miał już na nic wpływu, a pozostałe kraje byłej UE będą robiły co chcą, sprowadzały co chcą i skąd chcą bez żadnych ograniczeń, byleby było taniej. Polski rolnik zostanie ze swoim towarem w kraju i będzie mógł zapomnieć o jakimkolwiek wpływie na politykę gospodarczą Niemiec, Francji czy innych krajów europejskich tak samo jak nie ma wpływu na politykę Indii czy Argentyny. Tylko dopóki istnieje ta wspólna gospodarcza i polityczna platforma w postaci UE - mamy jeszcze szanse na wyegzekwowania czegokolwiek na kimkolwiek. Bez niej zostaniemy sami z ręką w nocniku, a rolnik ze swoimi produktami w polu.
Dlatego, kochani rolnicy, nie złożeczcie na UE, bo to nie UE jest tu czegokolwiek winna, tylko cieszcie się, że macie jeszcze po co protestować. To nie UE jako UE chce umowy z Mercosur, ale poszczególne kraje i UE nie może ignorować również ich zdania. Zadaniem polskiego rządu jest negocjowanie tej umowy tak, żeby jak najmniej ona zaszkodziła polskiemu rolnikowi i producentowi. Bez UE w ogóle nie byłoby na to szans a polski rolnik dopiero miałby problemy ze zbyciem swoich produktów poza Polską i w samej Polsce, bo praw rynku nie da się oszukać, nie udało się komunistom i nie uda się nacjonalistom. Atakowanie UE przez prawicę jest zatem strzałem we własną stopę, a może i głowę jeśli, nie daj Boże, doprowadzi to do naszego wyjścia z tej organizacji, bo poza nią zostajemy bez żadnego wsparcia i wpływu. I dopiero wówczas polski rolnik, i nie tylko rolnik, gorzko zapłacze.
Nie ma potężniejszego władcy od tego, który panuje nad sobą. Korona jest jedna, uzurpatorów wielu. Nie przyszedłem tu po poklask jak niektórzy, ale żeby "odpowiednie dać rzeczy słowo".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka