Powtórzenie tylko za śp. Ludwikiem Dornem, nt. socjologiem, który wyraził taką opinię niedługo przed śmiercią.
Najbardziej pokrzywdzoną w Polsce po 1990 roku szeroką grupą społeczną są ludzie z małych miast i wsi, którzy wyjechali ze swoich miejscowości na studia i potem zostali w tych 5-7 dużych polskich metropoliach. Dlatego, bo w Polsce po 1989 roku zniszczono tzw. przemysł terenowy, a po drugie bo taka była propaganda – jedźcie na studia, wykorzystajcie szansę, rozwijajcie się. Są to w większości kobiety, w masie przaśne, niezbyt mądre kobiety. Tak, ukończyły dobre studia na ocenach dostatecznych, albo płatne niby studia na czwórki i piątki. Uwierzyły w obietnice mediów, Wysokich Obcasów, Cosmopolitan. A co na nie potem czekało? Podrzędna praca w gorszym albo lepszym korpo, za pieniądze do 5-6 tys. miesięcznie – czyli poziom średniej klasy niższej. Te słabsze pracują w usługach, sprzedaży za 3-4 tys. złote miesięcznie. Mieszkanie? W Polsce nie ma tanich komunalnych mieszkań. Albo wynajem pokoju z koleżankami, albo wynajem kawalerki za połowę osiąganego dochodu. Czy to jest normalne, dorosłe życie? NIE. Związek – albo raczej jego brak i brak dzieci. Chłopcy ze wsi, którzy osiągnęli sukces, celują w panny miejskie. Oczywiście… szczupła, wysoka dziewczyna, z harmonijnymi rysami twarzy sobie poradzi… ale tak wygląda z nich naprawdę niewiele… Do tego dochodzi „piętno wsi” – akcent, brak zainteresowań. Ciągle z koleżankami, imprezy z alkoholem. Kobieta dociąga do 40. Stwierdza, że polscy mężczyźni są beznadziejni, a jeśli jest w stanie dokonać analizy, to wychodzi jej, że jest w mieście na statusie robotnika folwarcznego. Dotyczy to też mężczyzn. I wraca po 40. na swoją wieś, do małego miasteczka, podejmuje byle jaką pracę, bo ma tam chociaż to tanie mieszkanie, czy też dom po rodzicach, albo przy rodzicach. Zmarnowane życia, może miliony zmarnowanych żyć. Przez liberałów, którzy zorganizowali ten chory system.
323
BLOG
Komentarze