Krivan Krivan
835
BLOG

Pensje – jedna z przyczyn upadku polskiego szkolnictwa

Krivan Krivan Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 79

 - jak zresztą większości sfery publicznej

Pochodzę z dużego wojewódzkiego miasta w południowej Polsce. Zacząłem edukację w szkole podstawowej w klasie „0” w 1986 roku, a ukończyłem ją na poziomie podstawowym w 1995 roku. W klasach 4-8 miałem 4 nauczycielki, które powodowały, że szybciej biło mi serce. Wtedy, w 1990 roku ich wiek to 25-30 lat. W szkole było dużo więcej atrakcyjnych nauczycielek, i może tylko przeciętnych, ale z klasą. Pamiętam trzy, cztery nauczycielki, które budziły u mnie autentyczny szacunek. Po latach, odwiedzam tą szkołę (obojętne z jakiego powodu) w 2020 roku i oglądam ciało pedagogiczne. Kobiety poniżej 45 lat to porażka, pod każdym względem, estetycznym i intelektualnym.
Dlaczego takie wynurzenia w notce o upadku polskiego szkolnictwa? Bo widać tu doskonale socjologiczną wymianę, wymianę która zaczęła się w 1990 roku. Zatrudnione w szkole podstawowej w okresie mojego dzieciństwa nauczycielki mieszkały na wielkim osiedlu mieszkaniowym, wybudowanym w pierwszej połowie lat 80. Bardzo często ich mężowie to byli z kolei inżynierowie zatrudnieni w dużych zakładach przemysłowych stanowiących dumę miasta. Jak wiadomo, w latach 80. nauczycielki otrzymywały pensję wynoszącą przeciętną krajową, a do tego oczywiście miały przydziały lokatorskie na spółdzielcze mieszkania, dwu albo trzy pokojowe. Dwójkę albo trojkę własnych dzieci. Jeśli chodzi o status materialny były normalnymi członkami społeczeństwa. Prestiż? Znacząco powyżej średniej społecznej. Na prowincji były to kobiety nazwijmy to tak bardzo nieładnie pierwszego sortu, a w dużych miastach sortu drugiego.
A cóż się dzieje w 1990 roku? No cóż, wartość pensji nauczycielskiej radykalnie się obniża. Kończy się program publicznego budownictwa mieszkaniowego. W efekcie nauczycielka staje dochodowo się kimś z dołów społecznych. Od 1990 roku do dziś – czy nauczyciel ze swoją pensją może dostać kredyt na dwu, trzy pokojowe mieszkanie w Warszawie? Nie, jest to niemożliwe. Ludzie szybko się orientują w tych realiach i mniej więcej od 1991 roku na studia pedagogiczne idą statystycznie najsłabsi kandydaci (tki), dla których jest to jedyna szansa na studia. Ci ludzie nie są zainteresowani za bardzo studiami, a jedynie nędzną pensją, która pozwoli im na wegetację. Powstają specyficzne problemy „statusowe” w szkołach. Dobre liceum w Warszawie – nastolatkowie podjeżdżają dobrymi brykami swoich rodziców, nauczyciele dojeżdżają komunikacją publiczną, albo na piechotę. Uczniowie mieszkają w normalnych mieszkaniach, domach; nauczycielki jeśli są „słoikami”, to mieszkają w wynajętym pokoju, jak jacyś komornicy z XIX wieku. Ci uczniowie będą szanować takich nauczycieli? W takich warunkach testologia zaistniała w polskich szkołach od początku XXI wieku staje się całkiem zrozumiała. Niby chodzi o obiektywność oceny, a naprawdę chodzi o to, że nauka testowa jest prosta dla uczniów, a zwłaszcza nauczycieli. A pamiętacie nauczycielki ze Szczecina w telewizji w czasie pandemii, tą kompromitację?
Statystyczny polski nauczyciel AD 2022 jest dużo słabszy niż PRLowski nauczyciel w 1982 roku. Od 1995 roku mamy w szkołach DWADZIEŚCIA SIEDEM roczników słabych nauczycieli. Jest to wielka, straszna prawda. Straszne jest, że nauczyciele w szkołach podstawowych i średnich nie zarabiają więcej niż 4000 zł netto miesięcznie. Oznacza to, że mieszczą się dochodowo w NIŻSZEJ klasie NIŻSZEJ. Szeroko omawia się w mediach zjawisko ucieczki nauczycieli z zawodu. W ciągu paru lat odejdą ostatnie roczniki zatrudnione w latach 80. do wykształcenia dzieci pochodzących z wyżu demograficznego 1979-1984 (tak na marginesie, komunistyczny MEN był w stanie zaprojektować poprawnie liczbę nauczycieli niezbędnych w danym czasie, oraz na każdym nowym prlowskim osiedlu wybudować nowoczesną szkołę) i nadejdzie koniec.
Jedyne wyjście podwyższenia jakości nauczycieli i zachęcenia ludzi do podejmowania tej pracy? Nie wierzę w obniżenie kosztów życia społeczeństwa. Skoro tak, to należałoby podwyższyć zarobki nauczycieli (od momentu zatrudnienia w wieku 24 lat, nawet w nauczaniu początkowym) do poziomu środkowego w średniej klasie niższej, to jest 5000 zł netto miesięcznie. Dwa szczeble awansu zawodowego co 10 lat, wiążące się z dodatkiem 25 % podstawy plus stażowe max. 20 % (5% w piątym roku zatrudnienia dochodząc do 20 % w 20 roku pracy), tak aby nauczyciel w wieku 45 lat otrzymywał 9000 zł netto miesięcznie, czyli wszedł na poziom niższej klasy średniej. Czy to za dużo? Do tego, to tak tylko na marginesie, powrót do norm nauczania z lat 1950-1975 w Polsce (minus komunizm, plus aktualizacje naukowe), czyli do wysokich wymagań merytorycznych od nauczycieli i od uczniów, do dyscypliny w szkołach.

Krivan
O mnie Krivan

cichy obserwator rzeczywistości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo