lumin1 lumin1
978
BLOG

Kilka słów o szacunku dla polityków.

lumin1 lumin1 Polityka Obserwuj notkę 21

 

W prasie i komentarzach na Salonie 24, po ostatnich wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego, przewala się właśnie fala tekstów, które sprowadzają się do eksklamacji: „No, nie mówiliśmy! Wariat, panie, wariat! Na prochach jechał, nie wiedział co się dzieje. I taki facet miał być prezydentem?!”. W większości przypadków zresztą wersja przedstawiona powyżej to szczyt delikatności i umiaru w porównaniu z oryginałami.
 
Nie chce mi się nawet przypominać, że w sytuacji potężnej traumy – np. niespodziewanej i nagłej śmierci najbliższych w tragicznych okolicznościach – podawanie silnych środków uspokajających jest standardową procedurą medyczną.To właśnie owe leki pozwalają wówczas osobie w szoku funkcjonować w miarę normalnie. Logika w typie: „Aaa! Brał prochy – znaczy psychiczny!” jest tak absurdalna, że aż trudno to komentować, bo co komuś „myślącemu” w ten sposób da się wytłumaczyć?Z równym sensem można by mówić: „Ludzie giną pod kołami samochodów – jeździsz samochodem? Aaaa! Morderca znaczy! Do więzienia!”
Gdyby takie „rozumowanie” choć przez chwilę traktować poważnie znaczyłoby to, że około połowa populacji krajów cywilizowanych po studiach jest chora psychicznie, a w takich Stanach Zjednoczonych to pewnie ze trzy czwarte wszelkiej maści pracowników umysłowych – bo tyle mniej więcej korzysta z usług rozmaitych psychiatrów i zażywa czasem rozmaite leki tego rodzaju.
 
Krótko mówiąc, w tym co powiedział Jarosław Kaczyński nic mnie nie zaskoczyło. Było to raczej oczywiste. Rzecz w tym, że zechciał to powiedzieć otwarcie i publicznie. Nie musiał. Wiedział przy tym doskonale, że nie przysporzy mu to poparcia, czy zwolenników – wręcz przeciwnie. Miał prawo spodziewać się najobrzydliwszych komentarzy i reakcji. Tak się zresztą stało. Mimo to, choć nie musiał i z pewnością wiele go to kosztowało, opowiedział o tym naturalnie i spokojnie – tak jak naturalny był sam fakt przyjmowania leków w jego ówczesnej sytuacji - nam, zwykłym ludziom.
Właśnie za te słowa i odwagę szanuję go jeszcze bardziej. Nie sądziłem także wcześniej by chciał mnie oszukiwać w jakichś sprawach, jednak teraz mam kolejny, twardy dowód, że jest człowiekiem uczciwym, prawym. Dla mnie to ważna cecha – szczególnie u polityka.
Ta sytuacja skojarzyła mi się natychmiast z Lechem Wałęsą twardo od lat zaprzeczającym znanym faktom na temat jego współpracy z SB. Chciałbym być dobrze zrozumiany: nie porównuje tych dwóch spraw, bo Kaczyński nie zrobił niczego nagannego, czy nawet wątpliwego, a Wałęsa – pomijając już sam etycznie paskudny fakt – przez ukrywanie bycia TW narażał się po prostu na szantaż, co na jego stanowisku było niedopuszczalne z punktu widzenia interesów państwa.
 Szlachetny (a potraktowany w imię obecnej wojny politycznej wyjątkowo obrzydliwie przez media) gest Kaczyńskiego uświadomił mi, dlaczego w swoim czasie straciłem szacunek dla Wałęsy.
Gdyby Wałęsa w początkach ’90 roku wyszedł do nas wszystkich i powiedział „Kochani! Tak, rzeczywiście, w ’70 roku jako nikomu nieznany robotnik, z żoną i dziećmi na karku, dostałem się w łapy bydlaków, którzy mogli ze mną zrobić wszystko i podpisałem. A potem prowadziłem was ku wolności. Niech się każdy dziś, teraz, rozejrzy wokół siebie i powie, co dla niego ważniejsze: ta deklaracja sprzed 20 lat czy Niepodległa Polska dzisiaj.” Pierwszy bym krzyczał: „Lechu! Niech ci Pan Bóg wynagrodzi! Masz mój głos i zaufanie.”
Kiedy jednak zamiast tego nasz „Lechu” najpierw w bandyckim stylu rozgonił pierwszy naprawdę antykomunistyczny rząd, a potem – już w spokoju – niszczył dokumenty by móc bez konsekwencji „iść w zaparte” przez kolejnych lat dwadzieścia stracił mój szacunek ostatecznie. Doceniam jego walkę sprzed 1989 roku, ale nigdy nie będzie już dla mnie człowiekiem godnym poparcia – w żadnym sensie.
Tym głupim brakiem klasy, odwagi, której – zdawało się nam – miał tak wiele Wałęsa zniszczył coś bardzo ważnego w sobie i zraził do siebie miliony ludzi.
 
Jarosław Kaczyński swoją bezinteresowną, a tak chamsko wyszydzaną i wykorzystywaną politycznie przez jego przeciwników szczerością sprawił, że dziś szanuję go dużo bardziej niż jeszcze tydzień temu. Jestem mu też w stanie teraz wybaczyć znacznie więcej niż przedtem, bo wiem na pewno, że nie chce mnie oszukiwać nawet w sprawach drobnych.
„I tak mi się coś wydaje” – jak to Młynarski śpiewał – że nie ja jeden tak czuję.
lumin1
O mnie lumin1

Jestem historykiem, ciągle jeszcze. Byłem nauczycielem, muzealnikiem, z przeproszeniem polszczyzny edukatorem, ipeenowcem od edukacji i wystaw i Bóg wie czym jeszcze. Jestem też katolicką konserwą, ale z chłodną głową, "szydercą i głupawcem", miłośnikiem cytatów wszelkich. Nie trawię wrzasku - także na piśmie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka