I tak w masie ważnych i bardzo ważnych wydarzeń, nieomal umknęło naszej uwadze wydarzenie tyleż drobne (ze względu na bohatera) co ważkie wydarzenie.
Otóż na naszych oczach PiS całkowicie stracił zdolność koalicyjną. Do tej pory bowiem, zgodnie z diagnozą taty dyrektora zamieszczoną w "Naszym Dzienniku", jedyną siłą w parlamencie z którą PiS mógłby zawrzeć koalicję był Ludwik Dorn. Niestety. I to przeminęło i to se ne vrati.
Bowiem Ludwik Dorn wstąpił do klubu Polski Solidarnej, więc nie jest już siłą parlamentarną. Jest teraz tylko członkiem parszywej zdradzieckiej zgrai rozłamowców. Biorąc pod uwagę potencjał tego klubu, należy wątpić by wśród pozostałości po wcześniejszych rozłamach PiS-u, powtórzyło się zjawisko zwane "zdornieniem". Teraz przerażeni widmem bezrobocia "politycy" o pisowskim pochodzeniu, przed wyborami nie muszą się kundlić u stóp Jarosława Zbawiciela. Mogą wybrać drużynę Kurskiego i Ziobry. Ci przynajmniej na razie, nie będą wymagali składania wiernopoddańczych listów.
Niby jeden Dorn. Ale może tu zadziałać mechanizm "jednej cegły wyciągniętej z muru". I oby jak najszybciej.