Przestańcie nazywać błędem to, co jest przeciwieństwem waszej prawdy, a prawdą to, co jest przeciwieństwem błędu.
Przestańcie nazywać błędem to, co jest przeciwieństwem waszej prawdy, a prawdą to, co jest przeciwieństwem błędu.
-leszek -leszek
474
BLOG

Polak, Węgier dwa bratanki ...

-leszek -leszek Polityka Obserwuj notkę 2

   Tytuł pochodzi z powszechnie znanego przysłowia. Jednak wymaga odrobiny refleksji. Nie będę tu przypominał genezy powstania tego przysłowia, gdyż nie jest moją intencją obrażanie inteligencji czytelników.

   Tak więc dla każdego jest jasne i logiczne, że nie należy tego przysłowia – jak zresztą i wielu innych – traktować dosłownie. Nie oznacza ono bowiem, że każdy Polak dla każdego Węgra (i odwrotnie) jest jak członek rodziny. Zresztą w rodzinie też różnie bywa. Oznacza to tylko, że są tacy Węgrzy/Polacy, którzy dla pewnej części Polaków/Węgrów pozostają „w pokrewieństwie dusz i myśli”. Ponieważ z tym pokrewieństwem między Polakami (między Węgrami również) bywa różnie – istnieje więc wiele grup dwóch tych nacji związanych w ten sposób z sobą.
Niedawno istnienie takiej grupy potwierdził prezes J. Zbawiciel Kaczyński, wobec premiera Victora Orbana.
 

   

 

   Jasne, że nie jest to grupa dwuosobowa. Bowiem jeden i drugi posiadają grono zwolenników. Jednak jest między nimi pewna różnica: nasz przedstawiciel ze swoim dworem i wojskiem pałęta się gdzieś na obrzeżach polityki, czasem jest to zorganizowany przy pomocy kiboli jakiś marsz, czasem rachityczna już pielgrzymka na Krakowskie przedmieście. Nawet w sejmie wyhodował  sobie na własnej piersi konkurencję. Natomiast jego węgierski odpowiednik, póki co – stoi na czele rządu i ma za sobą niemałe poparcie „ludu”.

   O ile zrozumiała może być atencja żywiona przez prezesa J. Z. K. do Orbana w roku 2010, o tyle dzisiaj już prezes jakoś unika nawiązania do „pokrewieństwa” z nim i jego partią. Bowiem w 2010 roku Orban w sposób spektakularny wygrał wybory, a to do dzisiaj jest niespełnionym marzeniem prezesa. Jednak kłopoty gospodarcze Węgier (nawet jeżeli wynikłe bez bezpośredniego udziału Orbana – jak twierdzą jego zwolennicy) nie są dobrym przykładem do reklamy swoich poglądów i planów. Jedynie poseł PiS Stanisław Pięta wystąpił z trybuny sejmowej w obronie Węgier przed "bezprecedensowym spektaklem gróźb, połajanek i nacisków stosowanych przez urzędników UE". - Precz z czerwonymi łapami od niepodległych Węgier! - wzywał.

   Wystąpienie tego posła wskazuje, że pomimo braku sukcesu gospodarczego, polityka Orbana nadal jest bardzo atrakcyjna dla PiS-u. Szczególnie delegalizacja lewicowej opozycji oraz takie zmiany konstytucyjne, które dają handicap rządzącej partii Fidesz w kolejnych wyborach i pozwalają skupić coraz większą władzę w ręku premiera. Władzę wykonawczą oraz znaczącą kontrolę nad bankiem centralnym, sądownictwem i mediami. Rozumiem więc podziw jaki dla Orbana ma jego „polska wersja”.

Jednak ku przestrodze , chciałbym zwrócić uwagę prezesowi J. Z. K. na to, że w wyborach 2010 roku Orban zgarnął dwie trzecie głosów, gdy po półtora roku (grudzień 2011) poparcie dla jego partii wynosiło 18%. Obaj więc stoją na podobnych pozycjach. I o ile niepowodzenia innych ekip rządzących mogą przynieść chwilowy wzrost poparcia, to po krótkim czasie poparcie to i tak ograniczy się do tradycyjnego dla tych partii elektoratu populistów i frustratów.

   I całe szczęście. Bo Kaczyński dziś ubolewający nad „zanikiem demokracji” mając tylko możliwość, szybko by do tego zaniku doprowadził. Oczywiście pod hasłem budowy „prawdziwej demokracji”, charakteryzującej się wykluczeniem sporych grup społecznych. Tak jak Orban – delegalizując opozycję.

   I nie mam tu najmniejszego zamiaru bronić socjalistów, którzy do niedawna byli komunistami. Bowiem dla mnie kuriozalnym wydaje się eliminowanie organizacji czy partii, bez względu na ich statut i jego realizację, a tylko dla tego, że należą tam ludzie którzy kiedyś należeli gdzie indziej. Jeżeli statut partii opozycyjnej wypełnia wszystkie wymogi konstytucji – jej delegalizacja jest złamaniem prawa. Złamaniem zasad demokracji jest również taka zmiana konstytucji, która to umożliwia. Jeżeli nawet odbywa się to za zgodą większości – to nadal pozostaje wypaczeniem demokracji.

   Oczywiście każde suwerenne państwo ma prawo do kształtowania swoich zasad prawnych, jak tego sobie życzy społeczeństwo. Przynajmniej jego większość. Ale nie należy wtedy rozdzierać szat nad "bezprecedensowym spektaklem gróźb, połajanek i nacisków stosowanych przez urzędników UE". Społeczność międzynarodowa przestrzegająca uniwersalnych praw demokratycznych ma prawo wyrazić swoje zaniepokojenie wobec działań takiego państwa. A jeżeli na dodatek to państwo należy do tej społeczności – uzasadnione jest wymaganie przestrzegania tych zasad. Zawsze jest przecież trzecie wyjście – wypisanie się z UE. Ale tego Orban nie zrobi. Wręcz przeciwnie, Orban oświadczył w czwartek (12.01.2012), że jego rząd jest otwarty na dokonanie w swej polityce zmian ułatwiających uzyskanie nowej pomocy finansowej. Innymi słowy – chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Kaczyński postępuje dokładnie tak samo. Jednego dnia oświadcza, że UE odbiera nam suwerenność, drugiego (np. w kampanii wyborczej) mówi, że lepiej od Tuska zawalczy o 300 mld zł dotacji z unii.

   Będę więc z zaciekawieniem śledził dalsze losy Węgier, życząc bratankom pokonania kryzysu. Jednak jeszcze ciekawsze będzie to dlatego, że jest to test na politykę a la Kaczyński.

 

   P.S.

Zawitałem tu po dłuższej nieobecności spowodowanej kłopotami zdrowotnymi. Dlatego też nie miałem okazji poinformować (a może uprzedzić) o tym, że mój blog na onecie bierze udział w konkursie na Blog Roku. Tytuł może niezbyt prestiżowy, ale dla początkującego blogera (niecałe dwa lata !!!?) to też coś. Dlatego proszę o poparcie ioddanie na mnie głosu przez wysłanie sms-a o treści:  C00023 ( 000 - to zera) na numer:   7122.
Niestety, jest to płatny sms - koszt 1,23 zł brutto. Za co przepraszam.

Pełne informacje na ten temat możecie znaleźć na moim blogu pod tym linkiem

Dziękuję!


 

-leszek
O mnie -leszek

Prowadzę również bloga: Refleksje po 60-ce Zamieszczam publikacje w: Blogi Newsweeka Jak do tej pory, dyskusji ze mną boi(ją) się: - Amelia 007 - seawolf Z kolei ja nie mam ochoty gościć u siebie (przynajmniej na razie) z powodu braku ludzkich odczuć: - ROTMEISTER

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka