Przestańcie nazywać błędem to, co jest przeciwieństwem waszej prawdy, a prawdą to, co jest przeciwieństwem błędu.
Przestańcie nazywać błędem to, co jest przeciwieństwem waszej prawdy, a prawdą to, co jest przeciwieństwem błędu.
-leszek -leszek
298
BLOG

ACTA - czym to się je?

-leszek -leszek Polityka Obserwuj notkę 2

Gdy zaczęła się wrzawa wokół podpisania przez rząd Polski umowy ACTA, w pierwszym emocjonalnym odruchu popierałem działania protestantów. Gdybym nie doceniał takich wartości jak wolność słowa, nie pisałbym bloga.

   Jednak chwilę później, po "delikatnym" zastanowieniu się, stwierdziłem, że są jeszcze inne wartości. Jednym z nich jest prawo własności. st ono tak ważne, że we wszystkich religiach monoteistycznych występuje jako jeden z kanonów wiary - nie kradnij.

   Głębsze zastanowienie doprowadziło mnie do dokonania rachunku sumienia. Niestety, nie wypadł on dla mnie zbyt dobrze. Będąc niemalże "mieszkańcem" sieci internetowej bardzo często cieszyłem się z tego, że gdzieś można znaleźć ulubioną piosenkę, ciekawy film czy ładne bajki dla wnuka. Ba - nie tylko znaleźć, ale i zapisać je sobie na dysku, by mieć je pod ręką.

   I nie budził żadnych moich wątpliwości fakt, że aby tego zapisu dokonać, trzeba korzystać z różnych "narzędzi" również dostępnych w sieci. W końcu, no cóż - fajnie jest mieć w swoich zbiorach wspaniałe występy np. kabaretu "Ani Mru Mru".

   Ta wolność i obfitość internetowa budzi szacunek i podziw. Jest wartością samą w sobie. Logiczne więc, że na ulice wyszły tłumy, by tej wartości bronić. Pozostaje tylko pytanie - przed czym? Każdy demonstrant krzyknie bez zastanowienia - przed ACTA!

   Postanowiłem więc sprawdzić - co to za potwór zagraża tak umiłowanej przez Polaków wolności słowa. Czytam więc tekst tej umowy handlowej i znajduję tam:

- Artykuł 1: Stosunek do innych umów

Żadne postanowienie niniejszej Umowy nie stanowi odstępstwa od żadnego zobowiązania Strony wobec jakiejkolwiek innej Strony wynikającego z istniejących umów.

   Pierwszy więc wniosek jaki mi się nasuwa - podpisanie tej umowy w niczym nie zmienia statusu prawnego internetu w Polsce istniejącego w chwili obecnej. Skąd więc ten zryw? Tym bardziej, że dalej czytamy"

- Artykuł 2: Charakter i zakres zobowiązań

Strona może wprowadzić do swojego prawa szerzej zakrojone dochodzenie i egzekwowanie praw własności intelektualnej, niż jest to wymagane niniejszą Umową, pod warunkiem że takie dochodzenie i egzekwowanie nie narusza postanowień niniejszej Umowy.

   Innymi słowy - państwo które chciałoby wprowadzić cenzurę również i w stosunku do autorów publikacji w sieci, musi się liczyć z tym, że to może być sprzeczne z przepisami umowy.

   Ale słyszę również cytaty, które mogą brzmieć niepokojąco. Np.:

- Artykuł 6: Zobowiązania ogólne w odniesieniu do dochodzenia i egzekwowania praw

Każda Strona zapewnia w swoich ustawodawstwach dostępność procedur dochodzenia i egzekwowania, tak aby umożliwić skuteczne działania przeciwko naruszaniu praw własności intelektualnej objętych niniejszą Umową, w tymdostępność środków doraźnych zapobiegających naruszeniom i środków odstraszających od dalszych naruszeń.

   O co tu chodzi? Niepokojąco mogą brzmieć tylko słowa o środkach doraźnych. Bo skoro istnieją przepisy chroniące prawa autorskie, to logiczny jest obowiązek dostępności procedur i ich egzekwowania. Jest tylko jeden problem. Wyobrażam sobie, że udało mi się napisać piosenkę. Piosenkę, która ma szansę na zostanie hitem nie tylko w Polsce. Ponieważ nie jest poetą, ani muzykiem, Może to być jedyna taka szansa w moim życiu, by zarobić jakieś większe pieniądze. Jednak utwór pojawił się w sieci i krąży po całej Europie. O ile w Polsce mogę dosyć szybko zareagować, o tyle poza granicami kraju -zanim uda mi się uruchomić jakieś procedury - moda na mój "przebój" minie. Przydatne więc mogą być wspomniane wyżej środki doraźne.

   Jednak tutaj może zadziałać prawo Kalego. Czytelnicy mogą j pory się ze mną zgadzać. Jednak jak wyobrażą sobie sytuację odwrotną - coś im się podoba, próbują to ściągnąć - a tu nagle na mocy owych środków doraźnych, ktoś blokuję stronę z obiektem moich tęsknot i pożądań. Nie do zaakceptowania, prawda? Pytanie - w myśl naszego prawa ten obiekt podlega ochronie praw autorskich? Jeżeli tak, to uszy po sobie i nie przyznawać się do próby kradzieży. Jeżeli nie, to :

- Artykuł 3: Stosunek do norm dotyczących dostępności i zakresu praw własności intelektualnej

1. Niniejsza Umowa nie narusza przepisów prawa Stron dotyczących dostępności, nabywania, zakresu i utrzymywania w mocy praw własności intelektualnej.

2. Niniejsza Umowa nie tworzy obowiązku stosowania przez Stronę środków w przypadku, gdy dane prawo własności intelektualnej nie jest chronione na podstawie przepisów ustawowych i wykonawczych danej Strony.

   Dla mnie jasne. Pozostaje jeszcze jeden aspekt. Na początku mocno podnoszony, dzisiaj już mniej widoczny czy słyszalny - inwigilacja. Czy jednak ACTA zwiększa te obawy?

Artykuł 4: Prywatność i ujawnianie informacji

1. Żadne z postanowień niniejszej Umowy nie nakłada na Stronę wymogu ujawniania:

a) informacji, których ujawnienie byłoby sprzeczne z jej prawem, w tym z przepisami chroniącymi prawo do prywatności, lub z umowami międzynarodowymi, których jest stroną;

b) informacji poufnych, których ujawnienie utrudniłoby egzekwowanie prawa lub byłoby w inny sposób sprzeczne z interesem publicznym; lub

c) informacji poufnych, których ujawnienie naruszałoby zgodne z prawem interesy handlowe określonych przedsiębiorstw publicznych lub prywatnych.

   Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie. Może jestem człowiekiem starej daty. Może nie nadążam, ale dochodzenie jakichkolwiek praw metodami kibolskimi uważam za dyskwalifikacje tych praw. A przyjrzyjmy się demonstracjom. Faktycznie - wiele z nich przebiegało spokojnie, przynajmniej nie pokazywali rozrób w TV. Jednak demolki samochodów, stojących sobie w pobliży spędu kiboli też miały miejsce. Nie mówiąc już o takich "drobiazgach" (dla niektórych - nie dla mnie) jak niżej:

  foto - Paweł Supernaki (PAP) 

   W obronie wolności takiego słowa, nie chcę brać udziału.

   Ale na zakończenie chciałbym wrócić do meritum. Tutaj zacytuję człowieka, z którym zazwyczaj programowo się nie zgadzam. Sam jestem tym zaskoczony.

   "Dyskusji nad ACTA i prawem własności nie powinniśmy sprowadzać tylko do kwestii partyjnych. To, kto na niej zyska, a kto straci jest oczywiście jakoś ważne, ale o wiele istotniejsze są pytania o fundamenty prawa (...)
   Trudno też zgodzić się z lekceważeniem norm. Cel nie uświęca środków. Nie może być zatem zgody na cyberataki, nawet w najszlachetniejszych intencjach. (...)
   Oto, na naszych oczach, sypie się szacunek dla fundamentalnych praw, w tym także prawa własności. (...)
   Wolność nie jest wartością najwyższą, ani jedyną. Prawo do ściągania „pornoli” (czy wysublimowanych dzieł sztuki) też nim nie jest. Nie można zapominać o innych wartościach, takich jak wspomniana już własność, szacunek dla prawa czy wreszcie odpowiedzialność. Nie widzę powodu, by brać udział w rewolucji, której jedyną treścią jest wezwanie do wolności od ograniczeń, od prawa, od własności (cudzej)."

   Są to cytaty z "Frondy" Tomasz P. Terlikowskiego.

   Nie do końca bym tak to ujął, ale nad treścią warto się zastanowić.
-leszek
O mnie -leszek

Prowadzę również bloga: Refleksje po 60-ce Zamieszczam publikacje w: Blogi Newsweeka Jak do tej pory, dyskusji ze mną boi(ją) się: - Amelia 007 - seawolf Z kolei ja nie mam ochoty gościć u siebie (przynajmniej na razie) z powodu braku ludzkich odczuć: - ROTMEISTER

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka