Lech -Losek- Mucha Lech -Losek- Mucha
1361
BLOG

„Dobra zmiana” na przejściach dla pieszych

Lech -Losek- Mucha Lech -Losek- Mucha Społeczeństwo Obserwuj notkę 16

   Czy wiecie Szanowni Państwo, co to jest efekt Purkiniego? Jak można przeczytać w Wikipedii jest to: „zjawisko z zakresu fizjologii widzenia, polegające na zaburzeniu percepcji jasności barw przy słabym oświetleniu”. Zjawisko to skutkuje tym, że w zapadającym zmroku nieproporcjonalnie zmienia się widzenie barw przez ludzkie oko. Jako pierwszą słabiej widzimy barwę czerwoną. Dzięki powołaniu się na to zjawisku prawnikom udało się obronić przed norweskim sądem polskiego kierowcę, który jakiś czas temu śmiertelnie potrącił turystę z Chin. Do wypadku – jak to zawsze bywa – doprowadził splot niekorzystnych zdarzeń: zjawisko Purkiniego uniemożliwiło kierującemu zobaczenie ubranego na czerwono (!) pieszego, który stał nieruchomo na tle krzewów i drzew, a w dodatku z naprzeciwka jechał samochód, uniemożliwiając kierowcy ominięcie ofiary. 

   Na pewno wielu z Państwa zna również tragiczną historię wypadku na przejeździe kolejowym w Szaflarach, w którym zginęła kursantka w czasie egzaminu na prawo jazdy. Kierowane przez nią auto wjechało na tory bez zatrzymania się – mimo stojącego znaku STOP i tam się zatrzymało, wskutek tego, że zgasł silnik. Egzaminator zdążył z niego wysiąść, ale kierująca pojazdem nie, co doprowadziło do jej śmierci, gdy w pojazd uderzył rozpędzony pociąg. Podobnie jak w powyższym przykładzie wypadku polskiego kierowcy w Norwegii, na śmiertelny skutek złożyło się kilka czynników, o czym można się przekonać czytając opublikowany niedawno raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Zgodnie z raportem niewątpliwie winna była kierująca pojazdem, która nie zatrzymała się przed przejazdem, niewątpliwie winien był egzaminator, który też nie zatrzymał auta, choć mógł to zrobić. Za sterami pociągu, który uderzył w samochód siedział również kandydat na maszynistę i ani on, ani siedzący obok niego instruktor nie zareagowali właściwie widząc stojące na przejeździe auto. Ale jest jeszcze jedna przyczyna – jak można przeczytać w raporcie PKBWK:

(…) należy wskazać niekorzystne warunki lokalne polegające na jednostronnym zwężeniu pasa jezdni na długości ok. 20 metrów na dojeździe do przejazdu (wymuszające zjazd z prawego pasa jazdy na lewy), na jego długości i bezpośrednio za przejazdem kolejowo-drogowym. Dodatkowym czynnikiem było nieprawidłowe oznakowanie w ciągu ulicy Kolorowej (nieprawidłowy znak A12a – zwężenie jezdni dwustronne, zamiast znaku A12b – zwężenie jezdni prawostronne, brak oznakowania zwężonego odcinka drogi znakami B-31 i D-5). Wyżej opisana sytuacja wymuszała skupienie uwagi przez kierującego pojazdem egzaminacyjnym na konfigurację jezdni, co w konsekwencji doprowadziło do osłabienia czujności i braku obserwacji przed przejazdem kolejowo- drogowym czy nie nadjeżdża pociąg. (podkreślenie moje - LM)

   Proszę Państwa o zwrócenie szczególnej uwagi na tę ostatnią przyczynę, jeszcze do niej wrócimy, a teraz tylko chcę ponownie zaznaczyć, że wypadki najczęściej powodowane są nie przez jedną, ale wiele przyczyn. Przez splot okoliczności. Nazywa się to teorią sera szwajcarskiego. Teoria ta porównuje wypadek do strzałki, na drodze której stoi kilka plastrów sera z dziurami. Plastry sera symbolizują różne metody, zasady i techniki unikania, lub niedopuszczania do wypadków. Do niepożądanych zdarzeń dochodzi wtedy, gdy na jednej linii znajdą się dziury we wszystkich plastrach. Odpowiada to sytuacji, w której – w prawdziwym życiu – kilka różnych zabezpieczeń, kilka różnych sposobów na uniknięcie wypadku, mimo ich zastosowania, ze względu na ich niedoskonałość, nie zadziała.

   Miłościwie nam panująca „dobra zmiana” w swej wielkiej mądrości postanowiła zmienić Prawo o ruchu drogowym. Między innymi zmiany dotyczyć będą pieszych. Dziś pieszy ma pierwszeństwo, gdy już jest na pasach. Po zmianie kierujący będzie musiał zatrzymać pojazd, gdy zobaczy, że pieszy zbliża się do przejścia. „Dobra zmiana” w przepisach ruchu drogowego sprawi, że pieszy, który – dodajmy, już jest w pewnym względzie uprzywilejowanym uczestnikiem ruchu drogowego - nie ma obowiązku być oświetlonym, może na przykład (całkiem zgodnie z przepisami) być nietrzeźwy, nie musi być przeszkolony w zakresie przepisów ruchu drogowego, będzie miał pierwszeństwo nie tylko wtedy, gdy jest na przejściu, ale i wtedy, gdy chce na przejście wejść!

   Obowiązek ustąpienia pierwszeństwa przejścia pieszemu, który zbliża się do przejścia, cokolwiek by na ten temat nie mówili krzykacze i demagodzy różnej maści, bez najmniejszych wątpliwości nakłada na kierujących obowiązek rozstrzygania przez nich tego, czy pieszy chce, czy nie chce wejść na przejście! Każdy rozsądny człowiek (w tym członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, ci który napisali raport o wypadku w Szaflarach, na fragment którego zwracałem Państwa uwagę powyżej!) wie, że ilość bodźców, jakie jest w stanie jednoczasowo świadomie odebrać i na jakie jest w stanie zareagować ludzki mózg jest ograniczona. Tak samo jak zwężenie jezdni i złe jego oznakowanie wpłynęło na odwrócenie uwagi kierującej pojazdem kobiety od znaku STOP, tak samo jak jej stres związany z czwartym podejściem do egzaminu miał wpływ na popełniony przez nią błąd i w konsekwencji jej własną śmierć na torach, tak będzie i w przypadku kierujących, zmuszonych do zwracania uwagi na pieszych mających zamiar przejść przez przejście. Kierowca ciężarówki jak się zacznie rozglądać w poszukiwaniu pieszych, którzy wykazują swym zachowaniem, że może chcą przejść, siłą rzeczy nie będzie mógł zachować należytej uwagi w stosunku do innych uczestników ruchu. Ilość bodźców które już dziś atakują przeciętnego kierowcę jest taka, że tylko ktoś zupełnie oderwany od rzeczywistości może bezkrytycznie dokładać kierującym nowe obowiązki. Prawdą jest, że nadmierna prędkość zabija. Ale nie wolno, nie wolno walczyć z tą prędkością wpychając ludzi pod koła wszystkich samochodów. Nie tylko tych jadących za szybko!

   Szanowni Państwo! Rząd, dając posłuch krzykaczom i demagogom propagującym to rozwiązanie, zafunduje nam wszystkim, tak kierowcom jak i pieszym, bezpłatną i całkiem darmową loterię. Z tym, że w tej loterii nie zostaną wyłonieni szczęściarze, tylko pechowcy. Wbrew intencjom i bajkom opowiadanym przez propagatorów pomysłu, nowo wprowadzony przepis nie dotknie głównie, a na pewno nie wyłącznie, piratów drogowych, ale zwykłych ludzi, którzy po prostu będą mieli pecha. W skali ruchu drogowego całego kraju błędy zarówno kierujących, jak i pieszych są codziennością. Zdarzają się na porządku dziennym. Ale do poważnych, tragicznych w skutkach zdarzeń dochodzi wtedy gdy - zgodnie z teorią sera szwajcarskiego - kilka takich zdarzeń nastąpi jednocześnie. Jeżeli jednocześnie kierowca, nawet ten jadący z dozwoloną prędkością, spojrzy w lusterko, w którym coś się będzie działo, jeśli zapadnie zmierzch i zjawisko Purkiniego spowoduje, że nie zobaczy on pieszego, nawet takiego, który ubrany jest na czerwono, a w tym samym momencie pieszy, przekonany przez rząd i krzykaczy-demagogów, że ma pierwszeństwo, nie zachowa się zgodnie z zasadą ograniczonego zaufania – dojdzie do tragedii. Pieszy może stracić życie, a pechowy kierowca – trafić przed sąd. A jak działają nasze sądy i policja w sprawach wypadków? Nie należy oczywiście uogólniać, ale jak się będzie miało pecha, to się trafi przed oblicze sędziego, który orzeka w sprawach wypadków drogowych nie mając prawa jazdy (oparte na faktach). W sprawach zdarzeń drogowych często bywa tak, że jedyne, na czym opiera się sędzia, to raport policji… Policji najłatwiej będzie uznać, że winien jest kierowca, który nie zachował należytej ostrożności, a sędziom najłatwiej będzie przychylić się do raportu policji. Na żadne rzetelne podejście do sprawy, takie jakie miało miejsce w sprawie kursantki z Szaflar, nie ma co liczyć!

Czy zatem nie należy nic robić?

   Ależ należy. Tylko robić trzeba rzeczy mądre. Jest oczywiste, że miejsce skrzyżowania dróg pieszych i samochodów było, jest i będzie niebezpieczne. Zatem niezwykle ważna jest infrastruktura, która – będąc kolejną warstwą sera szwajcarskiego może skutecznie przeciwdziałać wypadkom. Ale trzeba tę infrastrukturę modyfikować. Trzeba zwiększać ilość przejść bezkolizyjnych, przejść z sygnalizacją świetlną. Może trzeba – wzorem Niemiec – wprowadzić różnego rodzaju przejścia – takie, na których pieszy ma pierwszeństwo, w centrach miast, gdzie ruch kołowy jest wolny i takie, na których pieszy musi ustąpić prawa przejazdu pojazdom. Nie można w swej arogancji abstrahować od tego, że ludzie są ludźmi, nie są idealni, popełniają błędy!

Na jednym z portali społecznościowych niżej podpisany wypowiedział powyższe uwagi w stosunku do jednego z najaktywniejszych piewców nowego rozwiązania, europarlamentarzysty Prawa i Sprawiedliwości Janusza Wojciechowskiego. Wśród swych kilku demagogicznych odpowiedzi na moje zastrzeżenia, w reakcji na oczywisty argument o konieczności wprowadzenia zmian w infrastrukturze, pan Wojciechowski napisał:

„Tak, infrastruktura musi się zmienić! Czy infrastruktura to słyszy? ... nie słyszy. Więc przejściowo muszą się zmienić zachowania kierowców.”

   Proszę zwrócić uwagę na niezwykłą wprost demagogię tej wypowiedzi. Stręcząc nam te niebezpieczne rozwiązania politycy, tak jak poseł Wojciechowski, w swej ignorancji zdają się nie rozumieć, że nie da się żadnymi przepisami zmienić fizjologii widzenia barw, nie da się zniwelować wpływu na rzeczywistość efektów takich jak efekt Purkiniego, nie da się rozporządzeniami zmienić fizjologii ludzkiego umysłu, zdolności do ogarniania coraz większej ilości bodźców, nie da się skrócić czasu reakcji na bodziec, nie da się wreszcie zmienić praw fizyki ciał stałych, wpłynąć na zniesienie zjawiska bezwładności ani skrócić drogi hamowania! Chciałbym napisać, że podobnej demagogii z ust polityka nie słyszałem dawno, ale to nieprawda. To codzienność.

   Kierujący samochodami zawsze będą popełniali błędy. Bo są ludźmi. Wie o tym każdy – za wyjątkiem ideologów i bezkrytycznie realizujących ich postulaty polityków, którzy zdają się tego nie rozumieć. Każdy człowiek realnie myślący potrafi sobie przypomnieć z własnego doświadczenia sytuację, w której popełnił błąd nawet, jeśli wskutek tego błędu nie doszło do żadnej katastrofy. A jeśli do niej nie doszło, to nie li tylko dzięki przepisom, tylko dzięki temu, że nie nałożyły się na siebie błędy innych.

   Krzykacze i ideolodzy, tacy jak poseł Wojciechowski swoją ewidentną demagogią walczą z piratami drogowymi poprzez wpychanie im pod koła pieszych! To działanie spowoduje losowe wsadzanie do więzień nie tylko tychże piratów, ale też zwykłych ludzi, których „zwykłość” polega na tym, że się czasem mylą. Mam nadzieję, że o ile zmiany te wejdą w życie, elektorat Prawa i Sprawiedliwości powiększy się o aktywistów i krzykaczy, a pomniejszy o myślących rozsądnie pieszych i kierowców.

Lech Mucha

Katolik. A nawet "katol". Prawak. Chirurg, amatorsko muzyk. Autor książek: "Chirurdzy. Opowieści prawdziwe" i powieści sensacyjno-filozoficznej "Biała Plama"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo