Nie istnieje obecnie na świecie państwo, które mogłoby zdać ten egzamin na piątkę. Nawet jedyna wystawiona przeze mnie czwórka jest mocno naciągana. Naukowcy, epidemiolodzy i lekarze od lat ostrzegają przed nieuniknioną pandemią, która czai się za rogiem. Mieliśmy mnóstwo czasu na przygotowanie się. Nie wiem jak można przegapić tyle znaków ostrzegawczych. SARS, MERS, ptasia i świńska grypa, Ebola czy Zika - wszystkie te epidemie udało się szczęśliwie opanować, za każdym razem łudząc się, że podobny problem nie pojawi się w przyszłości. Nie byliśmy gotowi na SARS-CoV-2, chociaż powinniśmy być.
Każde państwo stanęło pod tablicą bezczelnie nieprzygotowane, licząc jedynie na swój spryt i ograniczoną wiedzę. Tym razem może się udać. Nie byłbym jednak tego taki pewien, gdy bakterie i wirusy uwięzione od tysięcy lat w topniejących lodowcach wydostaną się na wolność.
Chiny
Gdy chińskie władze pogodziły się z tym, że nie mogą już dłużej ukrywać i ignorować prawdy o SARS-CoV-2, zaczęły działać szybko i bezwzględnie. Pierwszym krokiem była kwarantanna Wuhan, metropolii liczącej 11 milionów mieszkańców. Policja zablokowała główne drogi wyjazdowe. Wszelkie mniejsze ścieżki, którymi można było się z miasta wydostać, zostały wkrótce rozkopane. Przymusowa kwarantanna została rozszerzona, obejmując wkrótce całą prowincję Hubei - blisko 50 milionów osób. Reszta chińskich prowincji zareagowała podobnie. W lutym wszystkie środki transportu pomiędzy regionami były zamknięte, a Chińczycy posłusznie poddali się poleceniom rządzących.
Wracając do epicentrum epidemii, w Wuhan w niecałe dwa tygodnie od zera wybudowano dwa prowizoryczne szpitale: Huoshenshan i Leishenshan. Masowo sprowadzono do nich pacjentów z potwierdzonym zakażeniem, jak i tych, u których służby jedynie podejrzewały infekcję. Na niektórych osiedlach drzwi wejściowe do bloków zostały zespawane, uniemożliwiając wydostanie się z mieszkania. Na ulicę wyjechały roboty emitujące rządowe informacje na temat epidemii, jednocześnie wychwytując osoby przebywające na zewnątrz, upubliczniając ich dane osobowe, zniechęcając tym samym innych do opuszczenia domów. Wyjście w celu uzupełnienia zapasów było dozwolone raz w tygodniu. Każda rodzina musiała wcześniej wyznaczyć jedną osobę do tego zadania. Prowizoryczne szpitale montowano w parę godzin w szkołach, na stadionach oraz innych budynkach publicznych. Pracownicy służby zdrowia z całego państwa zostali sprowadzeni do Wuhan, aby zdusić epidemię w zarodku.
Dane na 16 marca br. wskazują na to, że Chiny zaskakująco skutecznie poradziły sobie z wyzwaniem. Nowe zachorowania, w krajach europejskich liczone w tysiącach przypadków dziennie, w Chinach podaje się w tuzinach. Według doniesień South China Morning Post, Państwo Środka skupia się teraz na opracowaniu strategii zapobiegającej importowaniu nowych zakażeń z zagranicy. Aktualnie największym problemem Xi Jinpinga jest przywrócenie chińskiej gospodarki na właściwe tory.
Ocena: 3+. Wzór dla autokratów. Zdecydowane działania i drakońskie metody prewencyjne zdały egzamin. Ocena nie może być wyższa ponieważ to Chiny są źródłem epidemii, a w dodatku próbowały zamieść koronawirusa pod dywan. Zdolność chińskiej ludności do moblizacji w obliczu zagrożenia jest godna podziwu.
Iran
W przeciwieństwie do ChRL, Islamska Republika Iranu zupełnie nie radzi sobie zarówno z epidemią koronawirusa, jak i z mobilizowaniem populacji do postępowania zgodnie z zaleceniami rządu. Pomimo prawie czternastu tysięcy potwierdzonych przypadków, irańskie raporty rządowe na temat COVID-19 nie są uznawane za wiarygodne. Te odczucia potwierdzają wiadomości z wewnątrz państwa. CNN International donosi, że irańskie kostnice nie dają sobie rady z procesowaniem ciał - artykuł amerykańskiej stacji telewizyjnej datowany jest na 5 marca. W tym dniu oficjalna liczba wszystkich śmierci spowodowanych koronawirusem opiewała na 107 osób. Czy kostnice w całym państwie rzeczywiście nie poradziłyby sobie z taką ilością dodatkowej pracy?
Nieufność społeczności międzynarodowej to nic w porównaniu do nastawienia irańskiej ludności w stosunku do swoich rządzących. Niedawno cały internet żył nagraniami zastępcy ministra zdrowia Iranu, Iraja Harirchi, który podczas konferencji prasowych i wywiadów telewizyjnych dotyczących koronawirusa ewidentnie wykazywał objawy choroby. Obecność wirusa w jego organizmie została potem oficjalnie potwierdzona. Bardziej martwiąca jest jednak reakcja opinii publicznej wewnątrz państwa na całą sytuację. Melissa Chan, dziennikarka amerykańskiego magazynu The Spectator, informuje w podcaście The Joe Rogan Experience, że obywatele Iranu nie ufają swoim rządzącym do stopnia oskarżenia Iraja Harirchi o symulowanie choroby, a władz państwowych o celowe wyolbrzymianie epidemii w celu podporządkowania sobie ludu. Wszystko wskazuje na to, że tamtejsze władze rzeczywiście manipulują danymi, lecz po to, aby ukryć prawdziwą skalę problemu.
Sytuacja w Iranie nie napawa optymizmem. W państwie kluczowym dla regionu, władze zupełnie nie radzą sobie z opanowaniem wirusa. Pomimo zamknięcia szkół i obiektów kulturalnych, tłumy codziennie wylewają się na ulice Tehranu. Co gorsza, wszelkie dalsze dyrektywy rządzących najprawdopodobniej spotkają się z nieposłuszeństwem ludu.
Ocena: 1. Skrajnie nieodpowiedzialne postępowanie rządzących. Minimalne działania prewencyjne. Obywatele im nie ufają, przez co opanowanie epidemii staje się niemożliwe. Kompromitacja w oczach sąsiadów. Możliwa utrata pozycji w regionie.
Włochy
Europejskie epicentrum SARS-CoV-2. Ognisko koronawirusa, który podczas sezonu narciarskiego opanował północną część państwa, powodując przyspieszone rozprzestrzenienie się zarazy do sąsiednich państw.
Poczynania włoskich rządzących są do bólu reaktywne, i to właśnie oni są odpowiedzialni za dramat rozgrywający się na naszych oczach w Italii. Dopiero gdy zachorowania w północnej części państwa zaczęły podchodzić pod tysiące chorych, władze zdecydowały się na otoczenie tych regionów kordonem sanitarnym. Granice zostały zamknięte gdy sytuacja była już nie do opanowania. Rozgrywki Serie A zostały zawieszone po potwierdzeniu koronawirusa u Daniele Ruganiego. Dopiero pięć dni temu zamknięto wszystkie sklepy, restauracje, kawiarnie i bary. Pomimo tego, liczba chorych rośnie w zastraszającym tempie.
A wystarczyło podjąć te same kroki, z przynajmniej tygodniowym wyprzedzeniem.
Ocena: 2. Z opóźnionym zapłonem, ale przynajmniej coś robią. Czas pokaże, czy spóźniona reakcja przyniesie oczekiwane efekty.
Wielka Brytania
16 marca 2020 - 1400 przypadków. Rząd Borisa Johnsona opracowuje strategię mającą na celu zminimalizowanie śmiertelności na dłuższą metę, i budowaniu “zbiorowej odporności” wśród obywateli. Szkoły pozostają otwarte, imprezy masowe odbywają się zgodnie z planem. Premier League została co prawda zawieszona, aczkolwiek gdyby nie potwierdzono koronawirusa u Mikela Artety (menedżera Arsenalu Londyn), ligowe mecze byłyby rozgrywane dalej, przy stadionach po brzegi wypełnionych kibicami. Problem ze zbiorową odpornością tkwi w tym, że aby takową osiągnąć, około 60-70% populacji musi zostać zarażona. Oznacza to prawie pewną śmierć wielu starszych osób oraz poważne powikłania dla ludzi z istniejącymi problemami zdrowotnymi.
W teorii, podejście Brytyjczyków ma sens, aczkolwiek w praktyce wiąże się to z nieuniknioną tragedią setek tysięcy ludzi w imię strategii, która nigdy wcześniej nie została wypróbowana. Ale w sumie czego można spodziewać się po człowieku, który jako swojego politycznego idola cytuje majora z filmu “Szczęki”, który sprzeciwiając się masowej histerii spowodowanej atakami rekina nie zamknął dostępu do plaż?
Ocena: 0. Skrajna nieodpowiedzialność i eksperymentowanie na ludności. Ten test nie uwzględnia punktów za oryginalność. Czy to jest plan Torysów na odciążenie systemu emerytalnego?
Polska
W przeciwieństwie do większości członków Unii Europejskiej, których reakcja na wybuch epidemii przypomina zachowanie postaci z kreskówek Looney Tunes, zdających sobie sprawę ze swojego predykamentu dopiero po wybiegnięciu za krawędź przepaści, polski rząd radzi sobie z tym kryzysem wyjątkowo dobrze. Według danych John Hopkins University, rano 16 marca w naszym kraju potwierdzonych zostało 125 przypadków zabójczego wirusa, prawie dwa tygodnie po wykryciu pierwszego chorego. W międzyczasie zamknięto sklepy (nie licząc spożywczych), restauracje, obiekty kulturalne, szkoły i uniwersytety. Zawieszono też wydarzenia sportowe, wprowadzono stan zagrożenia epidemiologicznego. Większość korporacji umożliwiło swoim pracownikom pracę zdalną. Instagramowi influencerzy zachęcają do pozostania w domach. Nawet polska młodzież wykazuje się zaskakującą dojrzałością, w większości wyśmiewając i dystansując się od rówieśników cieszących się z “koronaferii”, zachęcających do imprezowania z okazji zamknięcia placówek edukacyjnych.
Minister Szumowski haruje jak wół, co widać gołym okiem. Cały rząd robi co może by zahamować wzrost zachorowań, aby limitowane zasoby potrzebne do walki z chorobą, takie jak zestawy testowy czy respiratory były dostępne dla potrzebujących. W przeciwieństwie do rządu Wielkiej Brytanii, skupiają się na ochronie obywateli, a nie gospodarki. Widać inspirację miejscami takimi jak Hongkong czy Taiwan, które nie “zaspały” i w odpowiednim momencie zaczęły zapobiegawczo stosować izolację społeczną.
Nie jestem fanem Prawa i Sprawiedliwości. Daleko mi do konserwatywnego światopoglądu i wartości wyznawanych przez partię rządzącą. Jestem jednak pełen podziwu dla naszych ministrów, a w szczególności ministra zdrowia. Jestem im wdzięczny za rychłe podjęcie drastycznych kroków, aby zapewnić nam bezpieczeństwo.
Ocena: 4. Obserwacja innych państw i nauka na cudzych błędach. Szczegółowa analiza i trafiona ocena skuteczności metod prewencyjnych. Zaskakująco skuteczna współpraca pomiędzy rządzącymi, a ludnością.
Wszystkie statystyki w tekście zostały zaczerpane ze strony John Hopkins University poświęconej koronawirusowi.