Madonna Madonna
618
BLOG

Jak żyć pod ciężarem własnych błędów? Czy można być kowalem własnego losu? A jeśli nie?

Madonna Madonna Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 48

Gdyby tylko można było cofnąć czas? ...gdyby? Wszystko w moim życiu wyglądałoby inaczej. Dokonałabym zupełnie innych wyborów. Dziś z perspektywy czasu każdy mój wybór w życiu byłby zupełnie inny, niż ten który dokonywałam wcześniej. Szczerze uważam, że prawie wszystkie moje wybory w życiu były błędne. To niesamowicie przygnębiające i smutne. Świadomość popełnionych błędów w życiu jest naprawdę przygnębiająca i nie pozwala mi ruszyć do przodu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że swoimi wyborami zraniłam wiele osób w tym kilka najbliższych osób. Jak żyć ze świadomością, że wszystko co robiłam w swoim życiu było złe, szkodliwe i niczego dobrego nie przyniosło ani mi samej ani moim najbliższym?


Przez cały czas miałam wrażenie, że pisany był mi los upadłej osoby, żyjącej na samym dnie. Zawsze jednak jakoś udawało mi się wymknąć z rąk przeznaczenia. Zaczęło się w szkole średniej. To wtedy nie chciano mnie dopuścić do matury. Z piątkowej i wzorowej dziewczynki stałam się wrogiem numer jeden. Nigdy nie rozumiałam dlaczego tak się stało. Nauczycielka języka polskiego oraz mój wychowawca uznali mnie za osobę nie zdolną do egzaminu dojrzałości. Będąc skonfliktowaną z kadrą nauczycieli postanowiłam zdawać maturę w kuratorium. Prześliznęłam się z sukcesem. W sumie maturę ostatecznie zdałam z wynikami bardzo dobrymi.  Z czasem okazało się, że to mój własny ojciec i matka chrzestna nie chcieli tego abym zdała maturę. A wszystko spowodu zazdrości i zawiści. ...bo sami nigdy nie doszli do tego etapu i również dlatego, że moja matka chrzestna - siostra mojego ojca nie potrafiła się pogodzić z tym, że jej własne dzieci skończyły edukację na poziomie szkoły podstawowej. Moja własna matka chrzestna i mój własny ojciec przekupili kilku nauczycieli aby ci nie dopuścili mnie do matury! ...Trudno w to uwierzyć? ...mnie również trudno było to zrozumieć! ...nigdy później nie odezwałam się do nich - nawet przed ich własną śmiercią. Nie potrafiłam wybaczyć i zrozumieć. Zamieszanie związane z moją osoba ponad 20 lat temu było na czołówkach kilku gazet w tym Życia Warszawy.


Dalej wcale nie było lepiej. Edukowałam się w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. ...ale i wtedy czułam, że los chce mnie sprowadzić na ziemie a uściślając pokierować w kierunku drogi na samo dno. Pomimo tego, że byłam osobą wyróżniającą się i ceniona przez wielu wykładowców natrafiłam jednak na pewne środowisko akademickie - które robiło wszystko aby pozbyć się mojej osoby z uczelni. Niesłusznie oskarżono mnie wpierw o homoseksualne kontakty a potem sypianie z jednym z wykładowców celem uzyskania zaliczenia i zdanego egzaminu. Na szczęście wszystko okazało się nieprawdą. Smród jednak ciągnął się do końca mojej kariery studenckiej. Byłam traktowana jak trędowata albo nawet jak k....a! Lecz nie to było najgorsze w moim życiu. To co było najstraszniejsze miało dopiero nadjeść. Kilka lat później.


Karierę zawodową rozpoczęłam od pracy w obszarze marketingu na rzecz jednego z operatorów sieci mobilnej w Warszawie. Moja pierwsza pensja nie była urzekająca. Wynosiła zaledwie 1244 zł na rękę. Ale z czasem zaczęłam dochodzić do większych pieniędzy. W sumie był czas kiedy miesiąc w miesiąc zarabiałam nawet po 11 tyś za rękę. Czy czułam się szczęśliwa? Nie, bo kasa nigdy nie była dla mnie najważniejsza. ...ale im więcej zarabiałam, im bardziej stawałam się kobietą sukcesu - tym bardziej stawałam się nieszczęśliwa. Po drodze zapomniałam o najbliższych. Zapomniałam nawet o własnej młodszej siostrze. Wcześniej kiedy "zabrakło" ojca stałam się dla niej drugim rodzicem. Ale kiedy skupiłam się na zarabianiu pieniędzy straciłam jednak z horyzontu swoją siostrę i to na własne życzenie. Nasz relacje stały się fatalne - nawet pozbawione empatii. Staliśmy się dla siebie obcymi osobami. Nie zauważyłam tego na początku. Ujrzałam prawdę dopiero wtedy - kiedy sama wylądowałam na dnie. Ale o tym później.


W 2010 roku założyłam swoją własną firmę. Zrobiłam to bo uznałam, że tylko praca na własny rachunek jest dla mnie przepustką do prawdziwej kariery. ...i tak się stało. Moja pensja sięgała nawet 60 tyś zł miesięcznie. Spotykałam się z ludźmi biznesu i to z najwyższej półki. Często bywałam gościem takich osób publicznych jak Edward Miszczak, Nina Terentiew. W pewnym sensie byłam kobietą sukcesu i... ale zawsze jednak czegoś w tym mi brakowało. Nigdy nie potrafiłam zdefiniować tego czego mi brakowało ale jednak czułam się w tym wszystkim pusta i ...ułomna?! ...i do dziś nie potrafię odpowiedzieć - dlaczego?! Podążając tą drogą straciłam wiele, nie mając świadomości tego co i kiedy tracę. Zaczeło się od utraty siostry a skończyło się na utracie wszystkich bliskich mi osób. 


Trzy lata temu zachorowałam na raka kości. Po dwóch latach leczenia w tym niestandardowego leczenia niefinansowanego przez NFZ wyszłam z horroru. Wtedy wszyscy się od mnie odsunęli. Nikt nie chciał patrzeć na pełzająca wokół mnie śmierć i na mój upadek. Podczas choroby nie byłam w stanie prowadzić firmy. Nie byłam w stanie nawet wyjść na spacer czy wyjść po zakupy a co dopiero mówić o prowadzeniu jakiego kolwiek życia zawodowego. W tym czasie szukałam ukojenia. Oddałam się w szpony hazardu. Szukałam "znieczulenia" a trafiłam do jaskini diabła. Dałam się zniewolić uzależnieniu - tracąc przez ponad 2 lata co najmniej 600 tyś zł. W sumie to nawet nie umiem ocenić tego ile straciłam. Puściłam z dymem wszystkie oszczędności swojego życia. Rak i hazard sprowadziły mnie na same dno. Zawsze w życiu niby wymakałam się przeznaczeniu a i tak wylądowałam na samym dnie. ...jakby człowiek nie był kowalem własnego losu, a jeśli nawet chciałby coś zmienić - to tylko na chwile. Najbardziej w tym wszystko boli świadomość popełnionych błędów. Jak mogłam do tego doprowadzić? Jak teraz żyć pod ciężarem własnych błędów?


Dziś czuje się jakbym była okrętem bez steru, bez żagla i bez kapitana. ...dziwne jest życie bez tego czegoś... jak znów wysoko się wspiąć nie widząc celu? ...i jak wyznaczyć sobie cel? Chyba po części katalizatorem tego typu pytań i wniosków było pewne przykre wydarzenie z zeszłego miesiąca. Zostałam napadnięta. Na szczęście nic mi się nie stało. Agresor szybko uciekł na widok innych ludzi oraz widząc to, że dzwonie na numer alarmowy. Sprawca został zatrzymany. Niestety prokurator umorzył postępowanie. Ponoć napastnik jest rodziną znanej dziennikarki telewizyjnej. To, co się stało uświadomiło mi wiele rzeczy. W tym jak bardzo jestem bezbronna. Bezbronna wobec okoliczności życiowych, na które nie zawsze ma się wpływ. Moja mama jest już na łożu śmierci. Obawiam się, że nie zdążę jej dać tego - co każda córka chciałaby dać swojej matce. Nie cofnę czasu i nie naprawie relacji z siostrą. Nie naprawię też innych relacji gdzie będąc u szczytu swojej kariery zapomniałam o potrzebujących mojej pomocy. Chyba zostałam sama bez steru, żagla i kapitana. Mam znów zacząć życie od nowa? ...jeśli tak - to jak zacząć? ...i najważniejsze pytanie. Czy naprawdę zawsze można być kowalem swojego losu nawet w najbardziej trudnych momentach swojego życia? Zawsze? 






Zobacz galerię zdjęć:

Madonna
O mnie Madonna

"Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści." 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości