Freddie Mercury był wielkim miłośnikiem kotów, fot. boredpanda.com
Freddie Mercury był wielkim miłośnikiem kotów, fot. boredpanda.com

Dziś Międzynarodowy Dzień Kota. Sławni miłośnicy kotów

Redakcja Redakcja Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Za każdym sławnym człowiekiem stoi jakiś kot - twierdzą Heike Reinecke i Andreas Schlieper, autorzy książki "Sławne koty i ich ludzie". 17 lutego to Międzynarodowy Dzień Kota.

Patronem wszystkich kociarzy mógłby być Charles Baudelaire. Podobno nie potrafił minąć obojętnie żadnego kota - musiał przystanąć i czule go pogłaskać. Na wizytach słynął z tego, że, lekceważąc gospodarzy, całe zainteresowanie kierował ku kotom. Pisał: "Pójdź w me ramiona kocie mój prześliczny / Schowaj pazurki swe bez żalu, / Niech przejrzę się w twych oczach fosforycznych / Stopie agatu i metalu". Kot według Baudelaire jest "ogromny, silny i łagodny", głos "dyskretny ma i miękki". O samym poecie pisano: "jest zmysłowym, kuszącym kotem o aksamitnych manierach".

Wśród wiekopomnych odkryć i wynalazków Isaaca Newtona poczesne miejsce zajmuje klapka do wychodzenia dla kotów, która umożliwiała zwierzakom swobodne przemieszczanie się. Kotka Spithead przeszkadzała mu w pracy nieustannie miaucząc pod drzwiami, więc uczony wykonał w drzwiach specjalny otwór, zasłaniając go łatwą do odsunięcia dla kotki kotarką. Co ciekawe Newton wykonał w drzwiach swego mieszkania w Cambridge dwa otwory - większy dla kocicy i mniejszy - dla kociąt. Kocięta oczywiście korzystały z tego samego otworu, co matka, czego genialny fizyk nie przewidział.

kot Newtona, dzień kota, salon24
Tak prawdopodobnie wyglądała dziura w drzwiach dla kota w czasach Newtona.

Winston Churchill wprowadził koty do wielkiej polityki. Jego ulubieniec, Nelson, pojawił się niedługo po objęciu przez Churchilla urzędu premiera. Karierę w brytyjskim rządzie Nelson rozpoczął - natychmiast po przeprowadzce na Downing Street 10 - od przegonienia swojego poprzednika, kocura Neville'a Chamberlaina. Nelson asystował Churchillowi podczas posiedzeń gabinetu, premier rozmawiał z nim, przecierał oczy chusteczką, karmił baraniną i żałował, że z powodu trudnej sytuacji wojennej nie może mu zaproponować śmietanki.

Warto przypomnieć, że w poniedziałek oficjalnie świętował dziesięciolecie przybycia ze schroniska Battersea na Downing Street 10 czternastoletni Larry, obecny Główny Myszołap w służbie Sekretariatu Gabinetu. Na swoim koncie na Twitterze - które obserwuje 440,3 tys. osób - Larry zamieścił swe zdjęcia ze wszystkimi dotychczasowymi współlokatorami, czyli Davidem Cameronem, Theresą May i Borisem Johnsonem. "Kluczową rzeczą jest to, by pamiętać, że ja mieszkam tu na stałe, politycy po prostu mieszkają u mnie przez jakiś czas, dopóki nie zostaną zwolnieni. Wszyscy prędzej czy później dochodzą do wniosku, że to ja tu rządzę" - podkreślił Larry i zapewnił, że nie wybiera się na emeryturę.


Ernest Hemingway, publicznie starannie pielęgnujący wizerunek macho, tak naprawdę uwielbiał słodkie kiciusie. A Kotami Hemingwaya zaczęto określać wszystkie futrzaki dotknięte polidaktylią, czyli mające dodatkowe palce. Taki był bowiem ukochany kocur pisarza Snowball, który przekazał tę cechę zamieszkującym okolice domu pisarza w Key West na Florydzie kolejnym mruczącym pokoleniom. Hemingway. W Key West w pewnym momencie było tyle kotów, że żona pisarza, Martha, postanowiła wznieść dla nich osobny budynek - wieżę. Pisarz darował kotom nawet obsikanie drogocennego pierwszego wydania dzieł Szekspira, poił je też tym, co sam najbardziej lubił pijać - whisky. Dla pisarza koty były "fabrykami pomrukiwania", określał je tez mianem "gąbek miłości".

Biografia Wisławy Szymborskiej jest pełna kotów - wyłącznie jednak cudzych. Zamieszkując w krakowskim Domu Literatów przy Krupniczej, poetka często opiekowała się kotami znajomych. "Kiedy właściciele zwierzaka wracali, nie poznawali swojego pupila. Stawał się kompletnie rozbrykany. A to strącił łapką spodek od herbaty, a to wyprawiał inne swoje kocie harce w kuchni" – opowiadał sekretarz poetki, Michał Rusinek. Pytana o to, z kim chciałaby zamienić się na życie, odpowiadała: "Chciałabym być kotem Krysi Krynickiej". To Szymborskiej przypisywany jest cytat, że jedyne, co się panu Bogu udało, to kot. Po Noblu poetka mawiała: "Jestem jak kot, zagłaskana na śmierć".

Szymborska, kot w pustym mieszkaniu, dzień kota, salon24
Jeden z najsłynniejszych wierszy Wisławy Szymborskiej nosi tytuł "Kot w pustym mieszkaniu".

Miłośnikiem kotów był Kornel Filipowicz, wieloletni ukochany Szymborskiej, która opiekowała się Kizią i Mizią, kiedy Filipowicz trafił do szpitala. Ale kiedy zmarł, nie chciała ich wziąć do siebie - napisała wiersz pt. "Kot w pustym mieszkaniu" zawierający słynną frazę "tego nie robi się kotu", i znalazła Kizi i Mizi nowych opiekunów. Książka zawierająca korespondencję Szymborskiej z Filipowiczem zatytułowana została "Najlepiej w życiu ma twój kot".

Charles Bukowski, powieściopisarz i poeta, był alkoholikiem i kociarzem. Z początku miał pięć mruczków, później siedem, a w końcu nawet dziewięć. Przygarniał niemal każdego, jaki pojawiał się w okolicach jego domu. "Dobrze mieć przy sobie kilka kotów. Kiedy źle się czujesz, wystarczy na nie spojrzeć i zaraz ci się poprawi humor, bo one wiedzą, że wszystko jest tylko takie, jakie jest. Nie ma czym się podniecać. Wiedzą to, i już. To wybawcy. Im więcej człowiek ma kotów, tym dłużej żyje. Jeżeli masz ich sto, pożyjesz dziesięć razy dłużej, niż gdybyś miał dziesięć. Kiedyś ktoś to odkryje i odtąd ludzie będą trzymać po tysiąc kotów i żyć wiecznie. Śmieszne, doprawdy" – mówił.

"W przyszłym życiu chcę być kotem. Sypiać 20 godzin na dobę i czekać, aż mnie nakarmią. Siedzieć, liżąc sobie tyłek. Ludzie są zanadto żałośni, wściekli i monotematyczni" – pisał Bukowski. Któregoś wieczoru pewien nietrzeźwy znajomy Bukowskiego potrącił kota na podjeździe. Poeta zabrał zwierzę do kliniki, a potem troskliwie opiekował się nim w domu. "Ten kot to ja" – wyjaśnił.

Bukowski, kot, dzień kota, salon24
Charles Bukowski i jego kot Butch.

"Och, tak bardzo mnie uszczęśliwiasz. Kiedy mnie całujesz, odchodzę od zmysłów" – pisał wokalista Freddie Mercury w jednym ze swoich utworów. Bohaterką tej piosenki była kotka Delilah - jedna z dziesięciu mruczków pętających się po luksusowym londyńskim apartamencie piosenkarza. Większość z nich pochodziła ze schronisk, niektóre były prezentami od przyjaciół.

"Żyję pełnią życia. Mój popęd seksualny jest ogromny. Sypiam z mężczyznami, kobietami i kotami" – mawiał artysta. Wydany w roku 1985 album solowy "Mr. Bad Guy" zadedykował: "Dla moich kotów, Jerry’ego, Toma, Oscara i Tiffany, i dla wszystkich miłośników kotów na świecie. Chrzanić wszystkich pozostałych". Z tras koncertowych regularnie dzwonił do Londynu chcąc porozmawiać ze swoimi kotami. Asystent Mercury’ego, Peter Freestone, opowiadał, że po śmierci artysty Delilah żyła jeszcze długo w mieszkaniu swojego właściciela, opiekowała się nią pierwsza dziewczyna i przyjaciółka Mercury’ego, Mary Austin. "Jeśli odejdę pierwszy, jej wszystko zostawię. Nikt inny nie dostanie ani pensa – nikt prócz kotów. Zasługują na to" – mówił wokalista. Tak też się stało.

"Za każdym sławnym człowiekiem stoi jakiś kot" - twierdzą Heike Reinecke i Andreas Schlieper, autorzy książki "Sławne koty i ich ludzie" opublikowanej przez wydawnictwo Znak. I starają się tego dowieść na przykładach m.in. Colette, Zbigniewa Wodeckiego, Jeana Cocteau, Gustawa Klimta, Różę Luksemburg, E.T.A. Hoffmana, Fridy Kahlo, Paula Klee, T.S. Eliota, Trumana Capote, Doris Lessing, Katarzyny Grocholi i Łukasza Orbitowskiego.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości