Maget Maget
53
BLOG

Zainspirowana

Maget Maget Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Nie powiem, to już chyba trzecia notka, do której natchnął mnie inny tekst. Ale cóż…

 

***

 

Kidy idę przez śnieg, lub patrzę na niego przez szkolne okno nasuwają mi się przeróżne myśli.

 

Nie lubię zimy. Jest zimna, szara, jeszcze raz zimna, ponura i bez życia. Ta opinia różni się nieco od tej z moich dziecięcych wspomnień. A to z prostego powodu. Gdy byłam mała – zimy były śnieżne. Nie były ponure ani szare, bez życia. Nie mogłam się nigdy zdecydować, jaką porę roku kocham bardziej – fakt, że w końcu stawało na lecie powodowało raczej to, że nie lubię zimna. Ale, gdy jest śnieg – zimno mi nie przeszkadza.

 

Ostatnio, jak każdy chyba zauważył, zimy są właśnie szare. To spowodowało moją niechęć do tej pory roku. Globalne ocieplenie dawało się we znaki. Jak tylko widziałam śnieg za oknem, rokrocznie, to natychmiast pojawiała się w mojej głowie nadzieja – może ta zima będzie inna? Śnieg, puszyste, skrzące się kołderki? I rokrocznie było to samo. Niknął, zanim zdążyłam się nim nacieszyć…

 

W tym roku już nie starałam się nawet tak bardzo mieć nadzieję. Coś tam automatycznie się pojawiło, ale nie chciałam tego bardziej pobudzać, bo jeszcze bym się rozczarowała, jak zwykle z resztą. A tu – niespodzianka! Znienawidzone ocieplenie globalne poszło sobie tam, gdzie w zeszłym roku biała wymarzona kołderka – z daleka ode mnie.

 

***

 

 Kiedy widzę śnieg nasuwają mi się naprawdę rozkoszne myśli – takie radosne. Zwyczajny zimowy świat traci całą swoją szarość, której tak nienawidzę. Okrywa się lśniącą bielą, moim ukochanym kolorem. Biały śnieg na tle granatowego nocnego nieba – coś, co kocham. Najbardziej uwielbiałam zawsze obserwować pokryte śniegiem ciemne brązowe konary i gałęzie drzew – te, to wyglądają przewspaniale, taki kontrast!!!

 

Oglądam szare zazwyczaj budynki, od których widoku bierze mnie cholera i mam ochotę śmiać im się w nos: teraz, chcecie, czy nie – iskrzycie się, jak głupie!

 

Ostatnio jednak, (choć, jak pisałam w drugiej części opowiadania o śniegu, kocham go namiętnie) stracił on w moich oczach część swojego czaru. Dawno nie widziany, kojarzy mi się raczej z pianą z białek niż ze skarbem. Po prostu nie ma jakoś tego całego połysku. Świat traci w moich oczach połysk poprzez przytłaczające mnie smutki i troski… A do tego jeszcze jest zimno i – tak mało czasu do egzaminów!

 

I wtedy właśnie na tle szarych (widocznych jeszcze) budynków pojawiają się, najpierw drobne, z czasem coraz grubsze śnieżne płatki. Jest to tak piękny widok, że moje serce podskakuje do góry z radości. Wymierający mimo wszystko, poszarzały krajobraz znowu zyskuje życie! Jak wczoraj wyszłam ze szkoły, to śnieg padał tak często, że nic nie widziałam, autentycznie! Jak ja się ucieszyłam!!!

 

A potem jeszcze do tego coś, co sprawiło, że miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia…

 

Wyszłam ze szkoły muzycznej i szłam moim ukochanym parkiem w stronę tramwaju. Myśli moje biegły wciąż wokół smutnych tematów, które opisałam w notce ostatniej. I w pewnej chwili spostrzegłam coś, czego szukałam od dłuższego czasu, i czego brak tak bardzo mi doskwierał. Śnieg się niemal… świecił! Jak to zobaczyłam, to niemal krzyknęłam z zachwytu! I choć widok ten ukazał się moim oczom na niecałą sekundę (zatrzymać się nie mogłam), to wciąż mogę go z łatwością przywołać przed oczy.

 

To dlatego, że był to od zawsze główny powód dla moich zachwytów śniegiem. Od 10-cio letniej dziewczynki (od tego wieku, rozumiecie) wymyślałam (na spacerze w parku) opowiadania, ba, całe historie ukrytych w śniegu skarbów. Miało to tytuł bodajże „śnieżnego złota”? Nieważne. W każdym razie chodziło w tym o to, że w śniegu jest rozsiane złoto i kiedy ktoś wtargnął do śnieżnej krainy i próbował to złoto wykraść, to ono się rozpłynęło (bo śnieg od wielu już lat się rozpływa, gdy ktoś go bierze do rąk) i mieszkańcy tego kraju powiedzieli mu, że śniegiem należy się cieszyć, jego pięknem. Co nam dadzą - nawet najpiękniejsze skarby - w naszych rękach? Czy nie piękniej wyglądają spokojnie zostawione samym sobie?

 

Wczoraj ujrzałam w tym śniegu wszystkie moje radości i największe piękno, i szczęście, które może dać nam świat. Naprawdę.

 

I od tamtej chwili, gdy patrzę na świat, to już nie mam w sercu najmniejszej skazy, tej która mi doskwierała ostatnimi czasy i od której mnie ratował tylko widok padającego, żywego śniegu.

 

Śnieg, to nie jest tylko dodatkowy kolor w szarości, nawet, jeśli upiększa i skłania do refleksji. Śnieg jest radością , która mnie podnosi na duchu. I dlatego świat w śniegu NIGDY nie wyda mi się „uśpiony”. Nigdy. Bo dla mnie on żyje. I to, nie przymierzając, żyje jak cholera.

Maget
O mnie Maget

Jestem... Chyba mam niejakie poczucie humoru, uwielbiam muzykę, typ raczej artystki, kocham tworzyć, wszystko: od biżuterii i ubrań po własne opowiadania, wiersze i utwory muzyczne. "Dobrze postrzelona". Ogden Nash „Drób” Weźmy takie jajo (model kurzy). Jajo nie ma pod spodem odnóży. Produkuje kurę kurze jajo, Kury wszakże odnóża mają. To nie koniec (dreszcz biegnie po skórze): Kurze się przytrafia jajo (kurze). I znów szok: jajo nie ma nóg czy choćby stóp. Niepojęty ten drób! "And life is a road that I wanna keep going Love is a river, I wanna keep flowing Life is a road, now and forever,wonderful journey I’ll be there when the world stops turning I’ll be there when the storm is through In the end I wanna be standing At the beginning with you"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości