mandaryna mandaryna
474
BLOG

Nikt Ci nie obieca tyle, ile ja jestem w stanie Ci obiecać

mandaryna mandaryna Polityka Obserwuj notkę 0

Kilka ostatnich dni zostało przeze mnie poświęconych na przeszukiwanie i doglądanie michałków kampanijnych. Zebrane w całość robią lepsze wrażenie – nie trzeba się rozdrabniać a upływający czas odcedzi nieistotne treści.

To wyjątkowe, jak pęd do zwycięstwa wycina pamięć. I zatraca pokorę. Ja wiem, że zwycięzców nikt nie sądzi, ale oni sami zapominają, że mimo wszystko ktoś ich oceni. Ktoś przez duże K – historia. Bo w świecie postpolityki, Nitrasów, Brudzińskich, Marcinkiewiczów jest pewna jednak zasada. Coś, co mimo wszystko wyznawcom dogmatu, że „ciemny lud to kupi” powinno kazać się na chwilę zatrzymać. Krótkie zdanie – nie chodzi o Cyryla, chodzi o metody.

Przypowieść pierwsza. Nazwijmy ją – oksygenową. Oto przyszło wielkie otwarcie. Echo Investment, które już powolutku zaczyna niepokoić się dźwigami wokół nieuchronnie powstającej Kaskady, zorganizowało odpust. Bo mogło być piękne święto a wyszedł wyborczy wiec. Czytający prasę dotrą pewnie do materiałów na ten temat. Oxygen – pierwsza prawdziwa inwestycja pozwalająca Krzystkowi na wywiązanie się ze składanej cztery lata temu obietnicy nowych centrów usługowych z zagranicznymi inwestorami. Przypomnijmy sobie – w wybudowanym przez Sołowowa (Echo Investment) Oxygenie znajdą swoje miejsce Tieto i Coloplast – zagraniczne firmy mające swoje BPO właśnie w Szczecinie. Czyli mniej więcej to, co Krzystek zapowiadał cztery lata temu. Ale nie może mieć on przecież mieć takiego sukcesu przed wyborami. Zwłaszcza, jeśli jego największym przeciwnikiem jest Litwiński z dzierżącym w garści obdukcją Nitrasem za plecami.

Dlatego niezła impreza zamieniła się w platformiany odpust. To, że Geblewicz pomylił się w trakcie swojego wystąpienia akurat nie zaskakuje. To, że Gawłowski wciskał się jak najbliżej, jasne. Ale to, że Litwiński sobie przypisał wszelkie zasługi – gratuluję. I ciekawi mnie jeszcze cholernie, jak to się stało, że zasiadający w ławach poselskich zupełnie niedaleko od niejakiej Renaty Zaremby Litwa, współpracujący z Calbudem i Edwardem Osiną, zupełnie jej wybaczył kipisz związany z betonem. O tym betonie za chwilę.

Wydawało się chłopcom z Platformy, że udało się obsikać sukces Krzystka. Sponiewierali go dosyć na imprezie, gdzie frekwencja dzieliła się mniej więcej 50 na 50 pomiędzy wszelkim autoramentem PO i dziennikarzami. Nie udało im się jednak. Poranna Wyborcza nie pozostawiła złudzeń. Można rzec za Zorbą – ach, jaka piękna katastrofa. Nitras i Litwiński jak u śp. Czernomyrdina: chcieliśmy dobrze, wyszło, jak zawsze. Dla zainteresowanych Gazeta: http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,34959,8615386,Oxy_zenujace_otwarcie.html.

A potem jeszcze żenujący podobnie jak otwarcie list Litwińskiego do Wyborczej. I pełne sarkazmu, ale i pobłażliwości odpowiedzi Jachima: http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,34937,8622193,Litwinski_pisze_do_redakcji__Jachim_odpowiada.html.

Zemsta ma smak, gdy konsumuje się ją na zimno. A w sobotę przy otwarciu basenu olimpijskiego ciepło było tylko na widowni. Przed wejściem na basen było raczej chłodno. Poczuł to dotkliwie właśnie Litwiński, gdy w związku z zamknięciem wejść z powodu ograniczonej ilości miejsc, musiał swoje odstać na świeżym jak górski potok powietrzu. Gdy wchodził do obiektu, by w pisku sprzęgającego mikrofonu odczytać, dukając, list od ministra sportu, wściekłość posła była bezgraniczna. Ci, którzy mieli okazję zobaczyć  go wtedy z bliska nie mają wątpliwości – nie on będzie się cieszyć z ich głosów. Furia, szał, wściekłość. Chciałoby się powiedzieć – wilcze oczy premiera Tuska.

Wróćmy do betonu. Rzecz sprzed kilkunastu miesięcy i związana właśnie z budową Oxygenu. Calbud jako wykonawca korzystał z dostaw betonu zapewnianych przez szczeciński EnnStone. I wtedy piekło rozpętała właśnie Renata Zaremba, angażując nawet prokuraturę i ministerstwo środowiska, by sponiewierać po kolei: dostawcę betonu, wykonawcę (Calbud), mocodawcę Calbudu (Arkadiusz Litwiński). Dziś sprawa się rozlazła jak cement przy badaniu stożkiem Abramsa. Nic nie łączy bardziej, jak wspólny wróg. Nic nie dzieli bardziej, jak wspólna władza.

Spodobał mi się jeden wpis na forum GW. Tuż po debacie morskiej zorganizowanej w zeszłym tygodniu. Ktoś – mouse_m – przedstawił bardzo ciekawy pogląd: kto namawia do łamania prawa, ten nie zasługuje na głos. Naprawdę niezłe. Dla zainteresowanych: http://forum.gazeta.pl/forum/w,70,118341240,118354980,Krzystek_apeluje_o_dobre_slowo.html. Poszedłbym dalej: kto łamie prawo, nie zasługuje na głos.

Chodzi mi po głowie pytanie do Małgorzaty Witt – czy te kilka billboardów to wszystko, na co było ją finansowo stać w tej kampanii? Przyznam, że Internet wygląda w jej wykonaniu nieźle, jednak w istocie niewielka ilość innych nośników wskazuje, że moje tezy o trudnościach w zebraniu wystarczającej kwoty na sfinansowanie dobrej kampanii (vide wpis Afera aferę aferą pogania - http://mandaryna.salon24.pl/237453,afera-afere-afera-pogania). O pieniądzach wydanych przez innych – np. Litwińskiego – pisać już mi się nie chce, bo skoro „sarenka” był w stanie wydać mikropieniądze na makrooutdoor, to jako szef kampanii Litwińskiego na pewno, wzorem Edwarda Kuczery, znajdzie jakiś sposób.

mandaryna
O mnie mandaryna

Warto czasem nazwać rzeczy ich imieniem. Przypomnieć to, co padło, i skonfrontować to z tym, co jest mówione dziś. Nie akceptuję kompromisów z głupotą. I pamiętam, że wybory, to wyłącznie walka o głosy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka