HareM HareM
607
BLOG

US Open wchodzi w drugi tydzień

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Co oznacza, że w turnieju zostało już tylko po 16 najlepszych tenisistek i tenisistów. Czyli jesteśmy przed runda czwartą.
Tym razem zacznijmy od panów, bo poprzednio potraktowałem ich, z powodu Hurkacza, bardzo po macoszemu. No więc tak.
Bardzo łatwo wygrali swe III-rundowe pojedynki Miedwiediew i Kyrgios, którzy tworzą pierwszą parę czwartej rundy. Nie wiem czy będę oryginalny czy mainstreamowy, ale dla mnie faworytem jest… Miedwiediew. Mimo, że ogólny bilans ich meczów to 3:1 dla Australijczyka i mimo, że ostatni mecz, kilka tygodni temu w Toronto, też wygrał Kyrgios. Rosjanin lubi i umie grać w Nowym Jorku. Więc, chociaż dużo bardziej pasuje mi tenis grany przez Kyrgiosa, to myślę, że tym razem wygra jego rywal.
Ćwierćfinałowym przeciwnikiem zwycięzcy powyższego spotkania będzie ktoś z pary Kaczanow/Carreno Busta. Ten pierwszy awansował do rundy IV dzięki zwycięstwu nad sensacyjnym pogromcą turniejowej szóstki, Francuzem Augerem. Drugi w III rundzie zwyciężył bardzo dobrze spisującego się w ostatnich tygodniach Australijczyka de Minaura. Hiszpan jest w rankingu dwa razy wyżej (15/31), ale bilans bezpośrednich pojedynków to 5:3 dla Rosjanina. Z tego wygrał on ich trzy ostatnie potyczki. Dlatego to on, moim zdaniem, stanie naprzeciwko Miedwiediewa w ćwierćfinale. Gdzie oczywiście, uważam, przegra.
Tutaj (być może się powtarzam i niektórym nie w sos, ale mam to w nosie, żeby dać spokój innym częściom mojego ciała) uwaga nie do końca związana ze sportem. Jest skandalem, że Rosjanie i Rosjanki wciąż mają prawo występować na arenach międzynarodowych w sytuacji, kiedy ich państwo i polityczna wierchowka dokonują od ponad pół roku czynów i okrucieństw na miarę średniowiecza. Przy czym nie wiem czy średniowiecza nie obrażam. ATP i WTA to skorumpowane, kurewskie, przesiąknięte do cna gnojem, organizacje, które należy czym prędzej rozwiązać, usunąć z nich, żeby nie napisać „wyrżnąć”, postsowieckich agenciaków, po czym, od podstaw, zbudować nowe światowe centrale tenisowe. Ja wiem, że postsowieckimi agenciakami jest przesiąkniętych wiele organizacji i, co gorsza, rządów, ale w tym wypadku akurat rozmawiamy o tenisie, więc nie będziemy roztrząsać problemów z tenisem nie związanych.
Wracając do tenisa. Przegrał w III rundzie Murray co, podobnie jak w przypadku Williams, o której będzie niżej, ma ten duży plus, że nie będzie już zajmował innym przez cały czas głównego kortu i najlepszego czasu antenowego. Jego pogromca Berretini (pamiętny półfinał Wimbledonu, gdzie rozpykał jak chciał naszego Hurkacza) spotka się z Hiszpano-Rosjaninem Dawidowiczem-Fokiną (ciekawe po co się tak afiszuje z tym drugim, ruskim, nazwiskiem; Nadal jakoś potrafi bez drugiego członu w mediach funkcjonować), który w III rundzie pokonał Chilijczyka Galana, który z kolei na inaugurację, przypomnę, wyeliminował Cicipasa. Grali ze sobą dotąd tylko raz, w zeszłym roku na mączce w Monaco. Wygrała Fokina. Coś mi mówi, że tym razem przegra.
Rywalem Włocha lub Hiszpana będzie w ćwierćfinale któryś z dwójki: Francuz Moutet (aktualnie nr 112 rankingu ATP, w turnieju oczywiście nierozstawiony) i Norweg Ruud (turniejowa 5-tka). Norweg musiał się w trzeciej rundzie sporo napocić, żeby zwyciężyć Amerykanina Paula, choć w piątym secie Jankes grał już na oparach i doszło do bajgla. Moutet wyeliminował kolejno: dogorywającego karierowo Wawrinkę, następnie van Zandschulpa i Cachina (pokonał w II rundzie Holta, który w I-szej wygrał z Fritzem). A więc naprawdę nieźle. Obaj panowie z sobą dotąd nie grali. Życząc Francuzowi jak najlepiej, zdecydowanie jednak obstawiam Skandynawa.
W dolnej połówce drabinki jako pierwszy czwartą rundę osiągnął Cameron Norrie, który w trzech setach wygrał z doskonale pamiętanym z Paryża Duńczykiem Rune. Jego rywalem w walce o ćwierćfinał będzie Rosjanin Rublow, który po zażartym, pięciosetowym spotkaniu, pokonał Szapowałowa. Bilans mają Afrykaner z Rosjaninem remisowy, w tym roku nie grali, ostatni mecz, w zeszłym roku w San Diego, wygrał Norrie. Na jego korzyść przemawia też to, że tegorocznym nowojorskim szlemie nie przegrał jeszcze seta, a dwa z nich wygrał wręcz do zera. Rublow zagrał tutaj już setów 13-cie, w aż dwóch spotkaniach (na trzy) grając pięciosetówki. Trzy sety musiał kończyć tie-breakiem. Jest więc znacznie bardziej zmęczony co, delikatnie pisząc, nie stawia go w pozycji faworyta.
Na zwycięzcę spotkania Rublow – Norrie będzie czekał albo Rafael Nadal, albo Amerykanin Frances Tiafoe. Hiszpan, jak to ma w zwyczaju, rozłożył w III rundzie, już po raz 18-ty w karierze zresztą, na łopatki Richarda Gasqueta. Notabene Francuz nie wygrał z Nadalem ani razu. Jankes w zaciętych, ale trzech, setach poradził sobie z Argentyńczykiem Schwartzmannem. Z Nadalem ma bilans od Francuza znacznie lepszy, bo przegrywa tylko 0:2, ale z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że to nie on wystąpi w ¼ finału.
Wyjątkowo jednostronne i krótkie było spotkanie Hiszpana Alcaraza i Amerykanina Brooksby’ego. Po 2 godzinach i 10-ciu minutach gry Hiszpan mógł zacząć się skupiać na kolejnym przeciwniku. Będzie nim, jak się okazało, Marin Cilic. Chorwat ograł w czterech setach Brytyjczyka Evansa. Alcaraz wygląda na gościa w gazie, Cilica jeszcze w tym turnieju nie oglądałem. Dwa z trzech ich dotychczasowych pojedynków rozstrzygnął na swoją korzyść 15 lat młodszy Hiszpan. Oba miały miejsce w tym roku. Chcąc nie chcąc trzeba przyjąć, że jego szanse na ćwierćfinał będą znacznie większe.
Ćwierćfinałowym przeciwnikiem Alcaraza lub Cilica będzie ktoś z dwójki Białorusin Iwaszka i Włoch Sinner. Pogromca Hurkacza poradził sobie w III rundzie w czterech setach, czyli podobnie jak z Polakiem, z będącym w rankingu 47 pozycji wyżej (Hurkacz był w momencie rozpoczynania się turnieju wyżej od Białorusina o 63 miejsca) innym Włochem, Musettim. Sinner, który przed nowojorskim szlemem jest w, aktualnym jeszcze, rankingu tylko trzy miejsca za Polakiem, a po US Open powinien być jeszcze bliżej, rozprawił się, choć nie bez problemów na początku spotkania, z amerykańskim Japończykiem Nakaszimą. Pozycja w rankingu każe widzieć zwycięzcę tego meczu we Włochu. Ale, na przykład, bilans spotkań obu tenisistów z Hurkaczem, to wprost przeciwnie. Natomiast z zupełnie innej pozycji każdy z nich, w wypadku wygranej, będzie startował do meczu ćwierćfinałowego. Sinner ma bowiem dodatni bilans tak z Alcarazem, jak i z Cilicem. Iwaszka z Alcarazem jeszcze nie grał, a z Chorwatem jest na remisie 1:1. No i ten niski ranking, który może stanowić balans. Ale, skoro nie stanowił z Hurkaczem, Musettim i (jeśli Białorusin już będzie w tym ćwierćfinale) Sinnerem?
No to przejdźmy do pań. Zaczynamy od dolnej połówki, bo grała dzień wcześniej. I tak.
W meczu tenistek skazanych na porażkę w rundzie IV, o którą to porażkę zresztą właśnie walczyły, zwyciężyła Chinka Żang. Wygrała przekonywająco z Kanadyjką Marino (niedawno w Wimbledonie pokonała ją w I rundzie nasza Kawa) i w następnym spotkaniu stanie do nierównej walki z Coco Gauff, która nadspodziewanie łatwo poradziła sobie z niedawną finalistką z Cincinnati – Madison Keys. Osobiście liczyłem na dużo bardziej wyrównany pojedynek i jestem postawą starszej z Amerykanek mocno zawiedziony.
W drugiej parze, która wyłoni dla Gauff ćwierćfinałową rywalkę, zmierzą się kolejna Amerykanka Riske, która pokonała, nie bez kłopotów, Chinkę Łang i moja faworytka do finału Francuzka Caroline Garcia, która z kolei, zgodnie z tym, jak sobie ten mecz wyobrażałem, łatwo uporała się ze zwyciężczynią US Open sprzed trzech lat, Biancą Andreescu. Jak to śpiewał Klenczon? „Nie daję łajbie żadnych szans”. To tak jak ja Riske.
Kibicowałem mocno podopiecznej Piotra Sierzputowskiego, Shelby Rogers, ale nie dała rady. Mimo, że wygrała pierwszego seta i w drugim też nie musiało być, jak było. Koniec końców Ons Jabeur okazała się lepsza. W nagrodę jest w IV rundzie. Tam może mieć jeszcze cieplej niż w piątek, bo trafia na Rosjankę Kudiermietową która, zgodnie z przewidywaniami, przynajmniej tymi moimi, nie dała żadnych szans Węgierce (teraz dobrze, @abelart? ) Galfi. Finezyjka może mieć duże problemy z Rosjanką z jeszcze jednego powodu. Ta ostatnia nie miała się do tej pory czym zmęczyć. Rozegrała trzy krótkie, dwusetowe mecze. A mecz z Rogers trochę sił Jabeur chyba kosztował…
Ostatnią parę IV rundy w dolnej połówce drabinki tworzą Rosjanka Samsonowa i Australijka z Chorwacji Tomljanovic. Samsonowa łatwo ograła Serbkę Krunic. Tomljanovic w trzech setach pokonała Serenę Williams. Zrobiła to, co wcześniej powinny były w cuglach zdołać uczynić Kontaveit, a jeszcze wcześniej Kovinic. Tomljanovic mogła wygrać w setach dwóch, wygrała w końcu w trzech. Ostatni gem spotkania trwał 15 minut i nie wiem czy był reżyserowany, czy faktycznie tyle było w Williams woli walki, bo walczyła w nim jak o życie, broniąc chyba z siedmiu albo lepiej meczboli. Widać było, że każda piłka grana dwa metry od niej to jest punkt dla rywalki, ale dziwnym trafem ta rywalka, zamiast grać tak cały czas, bo dawałoby jej to 100% punktów, grała tak, by większość piłek za daleko od Williams nie padała. I dzięki temu pożegnalny mecz Sereny Williams trwał ponad 3 godziny. Mamy go w każdym razie za sobą. Dziennikarze zajmą się wreszcie tym, czym od początku turnieju powinni.  Organizatorzy też, bo nie muszą już rezerwować najlepszego kortu i czasu, jak wspomniałem na początku tekstu przy nazwisku Murraya, dla emerytów i rencistów. Ostatnia rzecz. Trochę przykro musiałoby być chyba australijskiej Chorwatce kiedy po jej, wyraźnym w końcu, zwycięstwie pierwszy wywiad przeprowadzono z… przegraną Williams. Ciekawe czy ktoś to choć z nią próbował wcześniej ustalić, czy też nie pytano jej o zdanie, bo po co?
Teraz górna połówka.
Iga. Ufff… Oglądałem to od stanu 5:2 w pierwszym secie i trudno być optymistą przed kolejnymi spotkaniami. Szczególnie jak się ogląda w akcji potencjalne przeciwniczki w późniejszej fazie turnieju. Na przykład mecz Collins z Cornet, ale nie tylko. Cóż. Pozostaje wierzyć, ze podobnie jak w paru innych turniejach, które skończyły się lepiej jak dobrze, Iga rozkręci się w następnych spotkaniach.
To pierwsze odbędzie ze 108-mą w rankingu WTA (dane sprzed US Open) Niemką Niemeier, która niespodziewanie, przynajmniej dla mnie, pokonała Chinkę Żeng. Ale może to dobrze, bo z Chinką, jak pamiętamy, grało się Idze, i  to w Paryżu, mało komfortowo.
W ćwierćfinale Polka, jeśli pokona Niemeier, spotka się albo z Petrą Kvitową albo z Amerykanką Pegulą. Pierwsza wygrała wczoraj z Muguruzą, druga, ale dopiero po trzech setach, pokonała Chinkę Juan. Kvitova miała sporo szczęścia i nie powinna meczu z Hiszpanką wygrać. Ale wygrała. Każdy mecz to niby nowe rozdanie, ale ja w tej chwili uważam, że rywalką Igi w ćwierćfinale będzie Jessica Pegula. Mimo, że w obu dotychczasowych spotkaniach, jakie rozegrała z Czeszką, poległa. Jednego można być pewnym. Ona takich szans, jakie miała Muguruza, na pewno z rąk nie wypuści.
W meczu Martic – Azarenka zwyciężyła, co również nietrudno było sobie przed spotkaniem wyobrazić, ta druga. Można spokojnie mówić o różnicy klas. Jeśli to nie tylko pochodna słabej dyspozycji Chorwatki, a chyba nie, to Białorusinka w walce o ćwierćfinał wcale nie stoi na aż tak straconej pozycji. Choć, patrząc na to, co zaprezentowała Danielle Collins w wygranym meczu z Cornet, Białorusinka będzie chyba musiała się zbliżyć do swojej najlepszej dyspozycji sprzed lat. W każdym razie po tym co zobaczyłem w nocy w wydaniu Collins, staje się ona w tej chwili dla mnie największą faworytką na grę z Garcią w finale. Większą od Igi, niestety. Kroi się, pod warunkiem, że Polka wejdzie na jakie takie obroty, półfinał jak  na Australian Open. Oby tylko nie była to powtórka z rozrywki. Przy okazji. Duży szacun dla Alize Cornet. Stawiała Collins duży i często skuteczny opór.
Dwa słowa komentarza na koniec jeszcze. Po obejrzeniu dzisiejszego meczu Świątek, ze 105-tą dopiero, jakby nie było, w rankingu Amerykanką Davies, mój przedturniejowy optymizm co do końcowego rezultatu, jaki Polka uzyska, z lekka przygasł. Ale to dobrze. Twórczy niepokój to coś najbardziej pożądanego na świecie. Tylko niech Iga zacznie grać jak Iga. Na razie nie gra.
Idę spać. Dobranoc.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport