marek.w marek.w
1266
BLOG

Historia załogowych lotów kosmicznych - czas na wnioski cz. I

marek.w marek.w Badania i rozwój Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Od pierwszych załogowych lotów kosmicznych upłynęło prawie 60 lat, nazbierało się w tym czasie masę ciekawego materiału dla analizy systemowej, czyli próby spojrzenia głębiej, w mechanizmy decyzji i realizacji poszczególnych projektów kosmicznych. Przy czym analizuję wyłącznie loty załogowe, loty automatów to druga, obszerna dziedzina, poza tym w odwiecznym sporze między zwolennikami lotów załogowych i automatycznych opowiadam się jednak za załogowymi. Po prostu w ogólnej strategii podboju Kosmosu automaty powinniśmy traktować jako rodzaj zwiadu, za którym i tak muszą pójść ludzie, niezależnie od kosztów i niebezpieczeństw.

 

Być może najważniejszym wnioskiem z tej analizy jest stwierdzenie, iż istnieją tylko dwa sposoby na realizację wielkich projektów kosmicznych i to niezależnie od odmiennych ustrojów gospodarczo-politycznych obu rywali, czyli USA i ZSRR ( później Rosji ). Myślę tu o takich projektach, jak pierwszy lot człowieka na orbitę, Apollo czy Wahadłowiec.

Pierwszym z nich jest organizacja oparta o Lidera,  który ma uprawnienia decyzyjne i ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za wyniki projektu.  Największa trudność w takim rozwiązaniu polega na znalezieniu człowieka odpowiedniego kalibru, dosłownie geniusza, który będzie mógł w sposób naturalny narzucić kierowanemu zespołowi swoją wolę no i potrafił podejmować WŁAŚCIWE decyzje, a przynajmniej ogromną ich większość. W całych dziejach lotów kosmicznych znamy ich tylko trzech...

Drugim sposobem, w przypadku braku Lidera ( niezależnie od przyczyn ) pozostaje tradycyjna forma organizacji biurokratycznej , gdy tworzy się zarząd, poszczególne, odrębne od siebie wydziały i system podejmowania decyzji oparty na negocjacjach wewnątrz kierownictwa.  

 

Tak ogólnie, to podobny schemat działania dotyczy większości ludzkiej działalności, w tym tak ważnej, jak polityka, wojna czy gospodarka. Wszędzie tam w trakcie dziejów  pojawiają się wielcy Liderzy ( wodzowie ), którzy potrafią postawić jasny cel, zorganizować zwolenników i narzucić swoją wolę.  Zawsze też są w stanie pokonać przeciwników zorganizowanych w sposób biurokratyczny, no chyba, że różnica potencjałów obu stron będzie już zbyt duża na korzyść biurokracji. Klasyczne postacie - Aleksander,  Cezar, w Polsce Piłsudski, natomiast w gospodarce np. Ford, Gates a w Polsce Kwiatkowski. 

Oczywiście nawet najbardziej genialny Lider nie zastąpi potencjału gospodarczego lub naukowego, dlatego przez długie dekady tylko dwa największe państwa mogły porwać się na tak wielki wysiłek organizacyjny i finansowy, jakim są loty kosmiczne. Osobnym przypadkiem jest Europa, zorganizowane w EWG, potem Unię, jednak omówię go później.

Oczywiście można podejrzewać, że próbuję ciągnąć fakty za uszy pod wstępnie przyjętą tezę, jednak po w miarę dokładnej analizie przekonałem się, że wszystkie wydarzenia ją potwierdzają, czasem we wręcz kuriozalny sposób. Przy czym co ciekawe, zasadniczo obraz nie zależał od tego, jaka ogólna forma organizacji przeważała, czy było nią państwo, czy koncerny prywatne ! Klasyczny Liberalizm najwyraźniej w tym przypadku skapitulował.

 

Jak już pisałem, w warunkach globalnej rywalizacji obu państw hegemonów, gdy niemożliwe stało się zwycięstwo militarne z powodu pewności wzajemnego unicestwienia przez broń jądrową, to ZSRR narzucił jako pierwszy wyścig kosmiczny jako rodzaj zastępczej wojny, mającej udowodnić przewagę technologiczną, wręcz cywilizacyjną "przodującego ustroju". Kierownictwo partyjne przyjęło niezwykle śmiałe plany jak najszybszego wystrzelenia na orbitę najpierw satelitów ( sputników ), później pierwszego człowieka, a dalej kolejnych, coraz większych statków kosmicznych aż po loty na Księżyc.

W tym celu powołano państwowa agencję kosmiczną, jak wszystko w Socjalizmie, jednak na dalszej historii zaważył fakt, iż  na jej czele postawiono prawdziwego Lidera, wręcz geniusza, czyli Siergieja Korolewa. Główny Konstruktor, jak go zwano potrafił stworzyć i pokierować zespołem ludzi, który w ciągu kilku lat dokonał wręcz cudów technologicznych,  w tym statek kosmiczny Sojuz czy rakiety nośne Sojuz i Proton. Wymieniam je nie bez powodu - otóż aktualnie,  po 50 latach ich zmodernizowane warianty stanowią nadal podstawę rosyjskiego programu kosmicznego !  Czyli rysuje się ciekawy obraz - przez kilka lat stworzono dosłownie z niczego doskonałe systemy kosmiczne, by następnie stosować je bez większych zmian przez kolejne pól wieku...

Zagadka jest prosta do rozwiązania, otóż gdy w 1966 r. zmarł Korolew, w rosyjskim programie kosmicznym skończyli się geniusze. Władzę przejęli biurokraci ( czynownicy ) ze wszystkimi  związanymi  z tym następstwami.

 

Amerykański program kosmiczny jest o wiele ciekawszy od rosyjskiego i to z wielu powodów. Otóż w czasie, gdy Rosjanie rzucili im wyzwanie na arenie lotów kosmicznych, amerykańskie władze bardzo niechętnie odnosiły się do samej idei rakiet, zdecydowanie wolano strategiczne lotnictwo, stąd totalne zaskoczenie Sputnikiem. Pierwsze reakcje były zresztą niemrawe, stworzono wprawdzie NASA, jednak program rakietowy szedł jak po grudzie. Właściwie dopiero ogromny sukces propagandowy lotu Gagarina obudził decydentów...

Problem polegał na tym, że Ameryka posiadała prawdziwego geniusza rakietowego, jednak był to mocno "nieprawomyślny" geniusz. Werner von Braun był bowiem Niemcem, co gorsza hitlerowcem, członkiem SS, a jego rakiety V-2 nie dość , że kosztowały życie tysięcy więźniów obozów koncentracyjnych, budujących je, to zabiły wiele tysięcy cywili, w tym Amerykanów w czasie wojny. Co prawda amerykańskie lotnictwo bombowe zabiło jeszcze więcej niemieckich cywili, no ale to byli ci nieprawidłowi :-) Zresztą angielskie bombowce zabijały głównie cywili w nalotach nocnych na niemieckie miasta, w sumie wielokrotnie więcej.

W każdym razie von Braun był bardzo niewygodny propagandowo, poza tym mocno uwierał kierownictwo naukowo-techniczne. Po prostu był o wiele lepszy od wszystkich amerykańskich inżynierów, a chyba nie po to tysiące amerykańskich chłopców zginęło w Europie, aby jakiś Szwab dowodził najważniejszym kosmicznym  programem!  W końcu jednak z bólem musiano powierzyć mu kierownictwo najśmielszego chyba ludzkiego przedsięwzięcia w dziejach, czyli dokonania lotu na Księżyc w ciągu kilku lat. Po prostu tylko ON, niezależnie od fatalnej sławy mógł tego dokonać.

 

Program Apollo, w tym największa rakieta Saturn V stały się prawdziwą legendą lotów kosmicznych, jednak w samych założeniach krył się ich upadek.  Sam program był zbyt wyspecjalizowany, pod presją czasu i rywalizacji musiano osiągnąć cel propagandowy, czyli lot na Księżyc, nie myśląc o dalszej eksploatacji. Gdy więc cel osiągnięto, zaczął zgrzytać Real. Loty Saturnów były wściekle drogie, a nie pozwalały na budowę stałej Bazy na Księżycu, po prostu były zbyt małe. Dość oczywistym rozwiązaniem było ich wykorzystanie do budowy wielkiej Stacji orbitalnej, jednak do tego potrzebny był nie tylko kolejny program, ale również Lider do pokierowanie nim.  A von Brauna Amerykanie praktycznie wyrzucili tak szybko, jak tylko mogli.  Zmarł po kilku latach, chyba tracąc po prostu chęć do bezczynnego życia...

W efekcie NASA przestawiła się wzorem rosyjskim na biurokratyczny system zarządzania programami lotów kosmicznych, co ciekawe z podobnymi rezultatami. 

Ale o tym w następnej części cyklu .

marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie