Marek Różycki jr Marek Różycki jr
13269
BLOG

Seweryn Krajewski - rodzimy Paul McCartney

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 99

3 stycznia br. obchodzi 73. urodziny. Nikt nie skomponował tylu hitów w Polsce co on. Z Sewerynem Krajewskim chciały pracować wszystkie gwiazdy w naszym kraju, bo było jasne, że melodia, którą stworzy, będzie ponadczasowa, piękna, przyniesie rozgłos i wiele splendorów utworowi oraz... - wykonawcy.

'Dzisiejsze media nie przebierają w środkach. O ile kiedyś piosenki musiały być 'o czymś', niczym powieść miały wstęp, rozwinięcie i zakończenie, niezapomniany klimat, o tyle dziś liczy się sprzedaż i kontrowersja. – Szanse przebicia się piosenki ambitniejszej w komercyjnej stacji są marne – mówi Jacek Cygan, tekściarz. – Polskie media stały się tabloidalne, zamiast wartości tekstu liczy się to, co reprezentuje sobą wykonawca, jak wygląda i jakie wiążą się z nim skandale, ile zarabia i na co wydaje' – dodaje. Komercja święci triumfy i brutalnie nas 'zawłaszcza.' Komercja, która absolutnie nie kształtuje naszych gustów i wyborów musi mieć swoje miejsce i 'znać swoje miejsce' - nie zawłaszczając markowej sztuki, bo - w wielkim skrócie - giną Wartości.

Nasz bohater jest kompozytorem popularnych piosenek rozrywkowych, między innymi: "Nie zadzieraj nosa", "Barwy jesieni", "Stracić kogoś", "Dzień jeden w roku", "Takie ładne oczy", "Anna Maria", "Gondolierzy znad Wisły", "Szary kolor twoich oczu", "Tak bardzo się starałem", "Dozwolone do lat 18", "Płoną góry, płoną lasy", "Ciągle pada", "Słowo jedyne – Ty", "Mam dobry dzień", "Trzecia miłość żagle", "Niebo z moich stron", "Remedium", "Ludzkie gadanie", "Nie spoczniemy", "Niech żyje bal", "Uciekaj moje serce", "Czekasz na tę jedną chwilę", "Kiedy mnie już nie będzie", "Nie jesteś sama", "Chodź, przytul, przebacz" i wielu, wielu innych…

Seweryn Krajewski dzisiaj to inny kompozytor, niż ten szalejący z Czerwonymi Gitarami  w latach 70. Na swoim pierwszym autorskim wydawnictwie od blisko dekady jest poważnym, refleksyjnym człowiekiem zastanawiającym się nad sobą i tym, co go ewentualnie czeka. Słowa napisał mu Andrzej Piaseczny, który też gościnnie zaśpiewał. Album jest melancholijny, stonowany, nieco smutny, "zadumany". Zupełnie inny od obecnego muzycznego świata. Krajewski pokazuje, że do niego nie pasuje. (Jak wielu spośród nas…). Obecnie mieszka w Ameryce, ale przecież Talent nie zna granic! Dlatego pozostaje nadal jednym z niewielu polskich kompozytorów umiejących pisać piękne, proste piosenki a przy tym -- ambitne, zawsze z "górnej, najwyższej  półki"...

-------------------------------------------------------------------------

Nasz genialny muzyk - urodził się 3 stycznia 1947 roku w Nowej Soli. Już w przedszkolu wyróżniał się wielkim zamiłowaniem do muzyki. Kiedy inne dzieci bawiły się na podwórku, Seweryn Krajewski najczęściej udawał, że na czymś gra -- przykładowo, odwracał wiaderko i wystukiwał na nim rytm, wyobrażał sobie też, że trzymany przez niego patyk to skrzypce…

Jego matka zapisała go w końcu do szkoły muzycznej. Zarówno w niej, jak i w Liceum Muzycznym uczył się gry na skrzypcach. Mieszkał wtedy z rodzicami w Sopocie i dzięki temu miał dostęp do wielu płyt z nagraniami, które pochodziły z całego świata. Zainteresował się wówczas muzyką gitarową. Szybko postanowił nauczyć się grać na tym instrumencie i już wtedy wiedział, że nic innego nie zamierza w życiu robić. Nie przykładał się już tak bardzo do zwykłych lekcji w szkole i zdecydował, że poświęci się przede wszystkim muzyce.

Jako nastolatek wybierał się często do sopockiego klubu "Non Stop", gdzie grywali pionierzy polskiego big bitu Czerwono-Czarni i Niebiesko-Czarni -- a także takie gwiazdy, jak Czesław Niemen  czy Karin Stanek. Seweryn dołączył w tym czasie do początkujących zespołów Błękitni i Złote Struny. Grał też i komponował dla grupy Pięciolinie. Wkrótce przyjął zaproszenie od muzyków Czerwono-Czarnych i zaczął występować z nimi jako basista. Kiedy miał niespełna 19 lat, zajął miejsce Henryka Zomerskiego i stał się współtwórcą początkującego zespołu Czerwone Gitary, którego liderem był Krzysztof Klenczon.

Młodym muzykom bardzo szybko udało się zdobyć niezwykłą popularność w całym kraju. Ich mottem było: "Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce!" (Sic!) W 1966 roku wydali debiutancką płytę "To właśnie my", na której znalazły się przeboje "Nie zadzieraj nosa", "Matura" i "Historia jednej znajomości". Muzykę do tego pierwszego kawałka skomponował Krajewski. Grupę docenili krytycy - między innymi prestiżowe czasopismo "Jazz", które dwukrotnie przyznawało Czerwonym Gitarom tytuł zespołu roku. W 1967 roku na festiwalu w Opolu kapituła Polskiej Federacji Jazzowej przyznała Sewerynowi Krajewskiemu nagrodę dla najlepszego kompozytora. Dwa lata później zespół wyróżnili dziennikarze amerykańskiego magazynu muzycznego "Billboard".

@ Następnie przyszła pora na kolejny wielki hit "Anna Maria". Piosenka stała się tak popularna, że tysiące polskich par nazywało później swoje córki na cześć bohaterki tego utworu. "Annę Marię" skomponował Krajewski, jednak autorem tekstu był Krzysztof Dzikowski. Do tej pory nie wyjaśniło się, czy opowiada ona o prawdziwej osobie. Przebój ten był wielokrotnie wykonywany przez znanych polskich artystów, m.in. przez Annę Marię Jopek, Stanisława Sojkę i Grzegorza Turnaua w trakcie Przeglądu Piosenki Aktorskiej w 2004 roku.

W latach 60. ukazały się jeszcze dwa longplaye zespołu: "Czerwone Gitary 2" i "Czerwone Gitary 3", na których wyróżniały się utwory "Takie ładne oczy", "Dozwolone do lat 18-stu" (Krajewskiego) oraz "Nikt na świecie nie wie" i "Kwiaty we włosach" (Klenczona). Niedługo potem Czerwone Gitary opuścił Krzysztof Klenczon, dzięki czemu Sewerynowi Krajewskiemu powierzono komponowanie niemal wszystkich późniejszych utworów zespołu.

Będąc liderem Czerwonych Gitar, Seweryn Krajewski stworzył w pierwszej połowie lat 70. kilkanaście znaczących przebojów. Warto przypomnieć piosenki "Ciągle pada", "Płoną góry, płoną lasy" i "Nie spoczniemy". Był też autorem wielkiego przeboju "Remedium", który jednak został spopularyzowany dopiero później przez Marylę Rodowicz -- wydała ona ten numer w 1978 roku na albumie "Wsiąść do pociągu".

Seweryn Krajewski stał się jednym z najbardziej docenianych polskich kompozytorów. Często więc przyjmował propozycje związane z tworzeniem melodii na potrzeby filmów (serial "Jan Serce" i piosenka "Uciekaj moje serce" - a także "Czekasz na tę jedną chwilę" z filmu Marka Piwowskiego "Uprowadzenie Agaty"). Był też rozchwytywany przez innych artystów, w tym Halinę Frąckowiak, Zdzisławę Sośnicka, Edytę Geppert i Jerzego Połomskiego. To właśnie Krajewski skomponował wielkie hity "Niech żyje bal" Maryli Rodowicz oraz "Gondolierzy znad Wisły" Ireny Jarockiej.

W 1997 roku zdecydował się opuścić szeregi Czerwonych Gitar i skupić wyłącznie na karierze solowej i komponowaniu muzyki do tekstów Jacka Cygana i Agnieszki Osieckiej. Wydał kilka płyt, na których znalazły się śpiewane przez niego utwory. Były one utrzymane w dość popowym klimacie, jednak nie dorównały jego przebojom z lat 60. i 70.

W 2007 roku, z okazji XLIV Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, odbył się koncert poświęcony jego twórczości. Pojawili się na nim tacy wykonawcy, jak Kasia Kowalska (wykonała utwór "Płoną góry, płoną lasy"), Małgorzata Ostrowska ("Czekam na twój przyjazd"), Wilki ("Remedium"), Krzysztof Kiljański ("Kołysanka dla okruszka") i Maryla Rodowicz ("Nie spoczniemy"). Publiczność uznała ten koncert za najjaśniejszy punkt całego festiwalu.

Rok później Seweryn Krajewski wspomógł Andrzeja Piasecznego w nagrywaniu jego nowej płyty. Skomponował muzykę do wszystkich utworów i udzielił młodszemu wokaliście kilku istotnych rad. Zgodził się na tę współpracę ze względu na to, że spodobało mu się dość refleksyjne i ponadczasowe przesłanie nowych tekstów Andrzeja Piasecznego. Premiera albumu "Spis rzeczy ulubionych" odbyła się na początku 2009 roku.

Seweryn Krajewski - jeśli nie podróżuje po świecie - mieszka w domu, który mieści się w sosnowym lesie w gminie Wiązowna pod Warszawą. Od kilku lat praktycznie nie koncertuje, chociaż ciągle z przyjemnością komponuje nowe utwory. W trakcie kariery zdobył wiele nagród indywidualnych. Najważniejszymi były liczne wyróżnienia na festiwalach w Opolu, Los Angeles (World Song Festival) i Curacao (Międzynarodowy Festiwal Trubadurów). Trzy razy z rzędu doceniono go również na festiwalu w Berlinie, gdzie triumfowały jego utwory "Słowo jedno - ty", "Trzecia miłość - żagle" oraz "Na dach świata". Dzięki Czerwonym Gitarom udało mu się zdobyć umiarkowaną popularność za granicą, przede wszystkim w NRD i ZSRR, gdzie jego zespół często udawał się w trasy koncertowe.

Powtórzę: nikt nie skomponował tylu hitów w Polsce co on. Z Sewerynem Krajewskim chciały pracować wszystkie gwiazdy w naszym kraju, bo było jasne, że melodia, którą stworzy, będzie ponadczasowa, piękna i przyniesie rozgłos utworowi. Mimo iż od jakiegoś czasu nie pracuje, na jego konto wpływały ogromne sumy z tantiem. To już przeszłość! Krajewski zrzekł się praw do swoich kompozycji na rzecz fundacji, którą kieruje jego przyjaciółka. Jednak kobieta nie wzbudza zaufania bliskich artysty...

PODSUMUJMY, CHOĆ TO TRUDNE ZADANIE

Seweryn Krajewski, unikający rozgłosu muzyk jest jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów muzyki rozrywkowej i nie bez przyczyny nazywa się go rodzimym Paulem McCartneyem. Było ich dwóch i nie godzi się, pisząc o jednym, nie wspominać o drugim. Ambicjonalne spory między nimi były tak zawzięte i tak ostre, że w 1970 roku ich artystyczne drogi się rozeszły. Seweryn Krajewski (ur. 3 stycznia 1947 roku) i Krzysztof Klenczon (ur. 14 stycznia 1942 w Pułtusku, zm. 7 kwietnia 1981 w Chicago): polscy odpowiednicy McCartneya i Lennona. Krajewski z gitarą basową, liryczny, melancholijny, spokojniejszy. Klenczon z gitarą elektryczną, niepokorny, strzegący rockowego sznytu, tragicznie zmarły. Razem stanowili serce i mózg zespołu.

Czerwone Gitary, obecne były na polskiej scenie muzycznej od 1965 roku. "Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce" (Sic!) -- takim hasłem się reklamowali. Nigdy nie ukrywali, że ich inspiracją byli legendarni The Beatles. "Jawnie wzorowaliśmy się na Beatlesach - mieliśmy podobny skład instrumentalny, podobny estradowy image, no i postanowiliśmy, jako pierwsi w Polsce, oprzeć się od początku do końca na własnym repertuarze" - mówił Seweryn Krajewski w 1991 roku.

Do beatlesowskiego stylu dołożyli słowiańską duszę i słowiańskie motywy, czego zapalonym orędownikiem był Krajewski, oraz elementy skeczu ("Matura", "Co za dziewczyna"). Czerwone Gitary były zespołem z największą i najwierniejszą rzeszą sympatyków płci pięknej.

Wspomnieliśmy już, że w 1970 roku w wyniku konfliktów z Krajewskim z zespołu odszedł Krzysztof Klenczon. Czerwone Gitary bez Klenczona stały się mniej rockowe, bardziej balladowe, liryczne. Słowem - bardziej krajewskie... Zespół wciąż cieszył się popularnością, nagrywał płyty, podbijał listy przebojów (m.in. "Ciągle pada", "Słowo jedyne - ty", "Niebo z moich stron", "Dzień jeden w roku"). Krytycy nie mają jednak wątpliwości -- po odejściu Klenczona Czerwone Gitary przestały być zespołem wybitnym, zadowalając się statusem bardzo dobrego.

Nie umniejsza to jednak geniuszu Seweryna Krajewskiego, który równolegle pisał wspaniałe utwory dla innych artystów, a w 1984 roku na dobre rozpoczął działalność solową.

Natomiast Czerwone Gitary dogorywały długo. Krajewski zdecydował się ostatecznie zamknąć ten rozdział w 1997 roku, jego koledzy - Bernard Dornowski i Jerzy Skrzypczyk - postanowili grać dalej. Teoretycznie zespół wciąż istnieje ze Skrzypczykiem i Jerzym Kosselą jako jedynymi oryginalnymi członkami (Dornowski odszedł w 1999 r., w tym samym roku wrócił Kossela). Choć prawnie obecne Czerwone Gitary są legalnymi kontynuatorami założonej w 1965 roku grupy, dla większości sympatyków zespół skończył się wraz z odejściem Krajewskiego, a twórczy etap ich działalności został tak naprawdę zamknięty pod koniec lat 70.

Krajewski jako kompozytor, mimo ciągnącego się trzy dekady schyłku swojej grupy, rozkwitał. Pisał muzykę do filmów, nagrywał solowe płyty. Komponował dla Maryli Rodowicz ("Remedium", "Niech żyje bal"), Ireny Jarockiej ("Gondolierzy znad Wisły), Urszuli Sipińskiej, Mieczysława Szcześniaka, Grzegorza Turnaua ("List do jedzącej Eurydyki" do tekstu Jermiego Przybory), wreszcie - Andrzeja Piasecznego, który zainspirował Krajewskiego do powrotu na scenę po wieloletniej przerwie.

"Andrzej dosyć głęboko wszedł do mojego świata" - przyznaje Krajewski. Zaczęło się od współpracy przy albumie "Spis rzeczy ulubionych" z 2008 roku. To płyta Piasecznego z kompozycjami napisanymi specjalnie dla niego przez Krajewskiego. Wydawnictwo odniosło ogromny sukces komercyjny.

"Album powstawał bardzo długo. Od momentu pierwszych rozmów, czy to się uda, do jego wydania minęły cztery lata" -- opowiadał Piaseczny, który zaczął namawiać Krajewskiego do wspólnych występów. Ten się jednak nie palił do tego i młodszy kolega musiał użyć wszystkich znanych sobie chwytów retorycznych i psychologicznych, by go przekonać. Udało się. Ruszyli w trasę. Krajewski pojawiał się na kilka piosenek i schodził ze sceny. Podobało mu się, nie ukrywa tego. Zobaczył, jak wielką popularnością wciąż się cieszy. Postanowił, przynajmniej na chwilę, wznowić działalność solową.

W 2011 roku ukazał się album "Jak tam jest". Spokojny, nostalgiczny, bardzo melodyjny. Odtrąbiono wielki triumf Krajewskiego -- nie bez podstaw. Płyta sprzedawała się znakomicie, pokonując na polskiej liście bestsellerów tak popularnych wykonawców jak Kult czy O.S.T.R.

@ W 1990 roku w wypadku samochodowym zginął 6-letni syn Seweryna Krajewskiego - Maksymilian. To tragiczne wydarzenie zmieniło muzyka. Jeśli wcześniej uchodził za introwertycznego, to po 1990 roku jeszcze bardziej zamknął się na świat zewnętrzny.

W 2007 roku na opolskim festiwalu zorganizowano podniosły koncert poświęcony jego twórczości. Nie pojawił się na nim. "Proszę pani, mnie to już naprawdę mało interesuje" - odburknął był dziennikarce. "Bardzo nie lubię wychodzić z domu. Tyle lat żyłem w podróży, w hotelach... Stabilizacja jest dla mnie najważniejsza" - przekonywał innym razem. Oparciem dla Krajewskiego są rodzina i przyjaciele.

"Bardzo często Seweryn jest u mnie karmiony. Ja uważam, że Seweryna trzeba dokarmiać, bo Ela, jego żona, zajmuje się hinduskimi drogami życia: medytacja, sztuka oddychania... do jedzenia jakieś kiełki... Seweryn biedny, chudzina, wymaga troski" -- śmiała się Maryla Rodowicz.

Pochodzący z Trójmiasta Seweryn Krajewski nie znosi miejskiego zgiełku. "Kiedyś mieszkałem te paręnaście kilometrów bliżej Warszawy, ale tam dom stał przy domu i robiło się coraz głośniej. Miasto to potworny hałas, nie podoba mi się to" - opowiadał kilka lat temu. Dlatego zamieszkał w pięknym domu otoczonym sosnowym lasem, w Wiązownie (powiat Otwocki). Tam czytał, słuchał, komponował. Zazwyczaj nocami… Obecnie mieszka w Ameryce i tam tworzy, ale często odwiedza swój kraj ojczysty.

"W nocy im później, tym jest piękniej…" - uważa Seweryn Krajewski, który jest nocnym Markiem...;)

---------------------------------------------------------------------------

Cytaty pochodzą z materiałów Sony Music, wywiadu RMF FM, książki "Polski rock. Przewodnik płytowy" Wiesława Królikowskiego, Encyklopedii Muzyki Rozrywkowej oraz magazynu "Viva".

Oprac.: Marr jr


@ Ważny komentarz pod notką:

MateuszJa
(...) Jest sporo zdolnych kompozytorów (w tym młodych), ale media lansują wyłącznie tandetę. Przyczyn jest kilka: dominacja muzyki anglosaskiej (jak nigdzie w Europie) w prywatnych radiach (często z przewagą niepolskiego kapitału), zwykłe łapówkarstwo, gdzie warunki dyktują silne koncerny (znowu zagraniczne), oraz obawa przed wpuszczeniem na rynek nowej świeżej krwi, która mogłaby zagrozić pozycjom ustalonych i zafiksowanych "gwiazd".  Zjawisko jest bardzo szerokie i ogólnie znane, tyle że nikomu to nie przeszkadza. Po prostu nie dbamy o własną kulturę i jej rozwój, wykańczamy ją.

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura