Marek Różycki jr Marek Różycki jr
3312
BLOG

Na upały - Wicherek! Czesław Nowicki, pierwsza pogodynka

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 65

Czesław Nowicki, nazywany Wicherkiem, urodził się 24. marca 1928 w Wilnie, zmarł 29. lutego 1992 w Warszawie – wieloletni prezenter prognozy pogody w programie I Telewizji Polskiej. Absolwent I Liceum Ogólnokształcącego im. J. I. Kraszewskiego w Białej Podlaskiej.

Wicherek był Przyjacielem mego Ojca. W owym okresie pracował także jako dziennikarz „Życia Warszawy”, gdzie publikował swoje prognozy meteorologiczne oraz opowiadał o różnych ciekawostkach przyrodniczych. Bardzo często odwiedzał Zakopane i jako baaardzo postawny mężczyzna - nosił mnie „na barana”… Nie wiedziałem wówczas, że jest „zapowiadaczem pogody” i pierwszą polską „pogodynką”. Do czasu jednak, gdy po raz pierwszy zobaczyłem go w telewizji, a telewizor był w willi „Cichej” w Zakopanem jeden – słynna Wisła - u syna profesora Karola Kłosowskiego, Bronisława.

No cóż, być może wówczas byliśmy "zacofani" technicznie, lecz o ileż bogatsi Intelektualnie, Duchowo! Wystarczy jeno przypomnieć - a warto to czynić - słynne poniedziałkowe Teatry TV, "Kabaret Starszych Panów", literacki, intelektualny Kabaret Edwarda Dziewońskiego - Dudka, Wielką Grę - Stanisławy Ryster, "Tele-Echo" - Ireny Dziedzic, słynny program popularno-naukowy "Sonda", wreszcie - Polską Szkołę Filmową, wykłady Jerzego Waldorffa, prof. prof. Wiktora Zina, Aleksandra Bardiniego, czy rysownika i historyka: Szymona Kobylińskiego; dawny "Sopot" i "Opole" oraz dziesiątki innych - edukacyjnych, atrakcyjnych programów...!

Później telewizor pojawił się u córki profesora, Heleny Bukowskiej, która mieszkała na piętrze „Cichej” wraz ze swymi dziećmi: Jackiem, Zbyszkiem i Urszulką, gdzie była także wielka pracownia mojego przyszywanego dziadka, prof. Karola Kłosowskiego - ostatniego młodopolskiego malarza i wykładowcy – nie tylko w zakopiańskiej Szkole Koronkarstwa im. Heleny Modrzejewskiej.

Gdy w Zakopanem odwiedzał nas Wicherek – było wielkie zamieszanie… Pan Czesław był postacią bardzo rozpoznawalną. Zapamiętałem go wówczas, jako pana „przy tuszy” z nieodłącznymi czarnymi okularami (ówczesne oświetlenie telewizyjne niszczyło Mu wzrok). Wpadał do nas – jak po ogień… - na smażone rydze, które stanowiły zakąskę pod wódkę z „czerwoną kartką”…

Tulek, jak nazywałem mego Ojca, systematycznie wysyłał mnie do naszych Przyjaciół – Sąsiadów, bym sprawdzał, jaka pogoda będzie w Zakopanem, jaka temperatura, ale ja prawie nigdy nie mogłem „zdać Mu relacji”, bowiem Wicherek był tak postawnym mężczyzną, że brzuchem zasłaniał prawie całą mapę...

@ Gdy w Zakopanem bywały trudne do zniesienia upały, prosiłem Tulka, by dzwonił do Wicherka z prośbą o zmniejszenie, obniżenie temperatury... Bowiem jako dziecko myślałem, że Wicherek 'dyryguje' pogodą, decyduje o pogodzie w całej Polsce... ;))

@ Kiedyś z przerażeniem 'odkryłem', że gdyby nie Wicherek - w Polsce w ogóle nie byłoby pogody... - czym dobiłem już moich Rodziców zmagających się z oporną materią życia w świecie "kultowych"... (od kultu jednostki) decydentów. ;))

Później okazało się, że mój Ojciec systematycznie przekazywał Wicherkowi prognozy pogody z Zakopanego - telefonicznie, lub za pośrednictwem dalekopisu, który wstawiono do pokoiku Ojca w „Cichej” przed słynnym FIS-em w 1962 roku - korzystając z doświadczeń w tej dziedzinie „starych górali”, a z biegiem czasu i własnych obserwacji. Wszak był korespondentem z Zakopanego i Południowej Polski „Życia Warszawy” oraz Muzyki i Aktualności PR. I przez blisko 20. lat…

Na przykład: kiedy Czerwone Wierchy – faktycznie stawały się czerwone – zapowiadało to Wiatr Halny i oczywiste ocieplenie. Gdy Tatry z Giewontem, które widzieliśmy z okna – wydawały się bardzo, bardzo bliskie, że nawet było widać maluteńkie punkciki ludzi wspinających się na Giewont i dość dobrze było widać końcową stację kolejki linowej na Kasprowym Wierchu – wróżyło to niezbicie – nagłą zmianę pogody, na gorszą. Zazwyczaj wówczas wiał Wiatr Orawski, który niósł z sobą dość mocne ochłodzenie i deszcz lub nawet śnieg z deszczem.

 CZESŁAW NOWICKI - prognozę pogody prezentował w niekonwencjonalny sposób, tworząc w ten sposób swego rodzaju show. Telewidzom pokazywał ponad miarę wyrośnięte grzyby i inne przyrodnicze ciekawostki. Kwartet Warszawski śpiewał piosenkę Kochajmy Wicherka, w której podkreślał popularność i oryginalność prezentera.

Często piszą nieprawdę, że został zwolniony z TVP w latach 70. XX wieku, po nierozważnej uwadze o „wiatrach ze wschodu”… Cytuję: „Według pogłosek, to właśnie za zbyt odważne żarty i niechęć do upiększania prognoz na 1. maja Nowicki naraził się przełożonym i stracił pracę. Według najsłynniejszej anegdoty, karierę prezentera przekreśliła zapowiedź, w której stwierdził, że "Wiatry ze wschodu nie przynoszą nic dobrego"”.

Prawda była zgoła inna. Miał liczne - tak zwane - „wpadki” na wizji. Do dziś dnia – pamiętam tę jedną z większych... Czy jednak zamierzoną…? Śmiem wątpić… Powiedział był kiedyś, że nad Polską „WISI WYŻ, NICZYM MIECZ DAMOKRATESA…”, a chodziło, oczywiście, o MIECZ DAMOKLESA. ;))

Pomimo to, widzowie wszystko Mu wybaczali i darowali, bowiem… obdarzony był wielkim poczuciem humoru, a nawet – vis comicą… Inaczej patrzyły na to władze. Z biegiem czasu – coraz bardziej uwydatniały się Jego braki wykształcenia; od dziennikarza, nawet „zapowiadacza pogody” – „pogodynki” – oczekiwano jednak wiedzy interdyscyplinarnej. W obecnych czasach mógłby być: „Obywatelskim Zapowiadaczem Pogody”…

Do telewizji trafił zza redakcyjnego biurka "Życia Warszawy". Przed 30.-letnim dziennikarzem od razu postawiono ogromne wyzwanie - zapowiedź pierwszej prognozy. W 1958 roku na tle odręcznie namalowanej mapy, a w zasadzie tylko konturów Polski, na której temperatury wpisywano za pomocą kredy, pojawił się korpulentny prezenter. Jego jowialny wyraz twarzy i opowiadanie o pogodzie z odrobiną humoru sprawiły, że szybko zdobył sympatię widzów.

W czasach, gdy telewizyjne studio było wyjątkowo skromne, "Wicherek" urozmaicał prognozy różnymi atrybutami, które dostawał od widzów. Często pokazywał przed kamerami nadesłane z różnych stron Polski okazy nad wyraz dorodnych grzybów czy ryb. Suche informacje na temat temperatur i opadów zawsze okraszał drobnym żartem. Z tego powodu zyskał opinię dowcipnisia.

NAJBARDZIEJ ZNANE JEGO POWIEDZENIE BRZMI - NIE TYLKO W MOICH USZACH - DO DZIŚ DNIA: „LEPSZY WYŻ – NIŻ…”.

PLOTKI, PLOTKI… Inni twierdzą, że by złagodzić krnąbrny charakter "Wicherka", w 1963 roku przydzielono mu do pomocy "CHMURKĘ", czyli ELŻBIETĘ SOMMER. Według plotek, nowa pogodynka została wprowadzona dla zachowania równowagi… Choć Sommer przyznała kiedyś, że istotnie "Czesio się trochę stawiał", to stanowczo odżegnuje się od opinii na temat jakichkolwiek nacisków na prezenterów w sprawie prognoz.

Jak wspominała po latach na łamach tygodnika "Polityka": -- To wierutna bzdura! [...] O żadnych naciskach nie było mowy. Czasem tylko na porannym zebraniu dyrektor, gdy zapowiadał się deszczowy ranek 1. maja, ale potem słońce - prosił: -- Elu, nie strasz ludzi ...! ;))

Faktem jest jednak, że zejście Nowickiego z ekranu dla wielu widzów było zaskoczeniem. Ale "Wicherek" nie pozwolił - na szczęście - o sobie zapomnieć...

Niedługo po odejściu z TVP zaczął jeździć po Polsce z estradowymi występami z cyklu "Spotkania z Wicherkiem", które mu między innymi organizowała siostra mego Ojca, IRENA GAN – jako szefowa przez 42 lata - najpierw Artosu, a później Estrady Wielkiej Kielecczyzny a także i po części – Estrady Łódzkiej. Później występował gościnnie w wielu kultowych serialach, w których zagrał siebie samego: „Wojna domowa” (1966) i „Dom” (1982) oraz obrazach: „Wielka, większa i największa” (1962), „Kłopotliwy gość” (1971) i „Nie lubię poniedziałku” (1971).

Po powrocie mego Ojca do Warszawy, po 20. latach pracy korespondenta z Zakopanego i południowej Polski – prowadził On Dział Społeczny, zorganizował popularny dział ekspertów: „Dziś Telefon – Jutro Odpowiedź”, wreszcie był sekretarzem redakcji „Życia Warszawy”. A kiedy Jego ogólnopolskie akcje: „Bank Miast”, „Zwyczajni – Niezwyczajni” oraz „Żyjmy Zgodniej” – podchwyciła TVP – zaczął wyjeżdżać w tak zwany Teren – właśnie z CZESŁAWEM NOWICKIM - Wicherkiem na spotkania z Czytelnikami.

 Te „chałtury” – jak mówił – organizowała między innymi Estrada Wielkiej Kielecczyzny w najodleglejszych zakątkach, gdzie nawet nie było elektryczności a „diabeł mówił dobranoc”… Na wielu tych spotkaniach byłem i – choć właśnie kończyłem liceum - „miód i wino piłem”…

*   *   *

WICHEREK – Czesław Nowicki – miał wiele pomysłów na życie, rozmaitych przedsięwzięć. Był Człowiekiem pełnym inicjatyw, pomysłów, a także – potrafił, pomimo różnych „przeciwności losu” – ustawić się w każdej rzeczywistości. Wciąż „miał za złe” memu Ojcu, że choć jest na ryczałcie 500 zł nie dorabia sobie, jako na przykład rzecznik prasowy Kolei Linowych w Zakopanem, którego dyrektorem był przyjaciel naszego domu Kamienicki (tragicznie zmarł śmiercią, podobno..., samobójczą) lub – rzecznikiem Orbisu. To samo powtarzał Ojcu ówczesny red. naczelny „Życia Warszawy” Henryk Korotyński, który wpadał do Zakopanego i – co oczywiste – odwiedzał „Oddział ‘ŻW’ w „Cichej”. Pokazywał dziesiątki pogróżek i donosów na Ojca, które trafiały na jego ręce. Bał się o Jego życie. Zawsze spotykał u Ojca 'tabuny' górali, którym On starał się pomóc…

Ojciec odpowiadał tylko: -- Wy nie znacie realiów Zakopanego. Nikomu tu podlegać nie mogę. Polują na mnie. Pomagam Góralom w walce z mafią prawników, miejskich urzędników i nie tylko…, którzy ciągną „procesy stulecia” o miedzę, przejazd na własne pole. Wyciągają od nich wszystkie pieniądze; całe rodziny siedzą w więzieniach, bo wdają się w bójki, gospodarki upadają a im w to graj… Złodzieje!

image

-- Gdybym nie podlegał Warszawie, już dawno by mnie załatwili. Fakt faktem – był wrogiem wszelkich Układów, Kolesiostwa, Kumplostwa, a co za tym idzie – także Komitetu Miejskiego Partii z tow. Woźniakiem i Kogutkiem na czele, ale także „miał na pieńku” z ówczesnymi władzami miejskimi Zakopanego, którym wytykał na łamach „Życia Warszawy” oraz w „Muzyce i Aktualności” Pr. I PR rozmaite „zaniechania”, kolesiostwo, nepotyzm, niegospodarność, a nawet korupcję...

(Tylko na przełomie lat 50. i 60. ub. wieku w Zakopanem zginęło dwóch dziennikarzy z "Gazety Krakowskiej" i jeden z krakowskiego "Echa". Sprawców nie znaleziono.)

image

Gazda "Cichej" nad Cichą Wodą - prof. Karol Kłosowski z Ojcem.

ALE PRZECIEŻ TAKA JEST ROLA, ZADANIE - POWOŁANIE, RZETELNOŚĆ, ETYKA – ZAWODOWEGO DZIENNIKARZA OD ZARANIA TEGO ZAWODU, KTÓRY NIE JEST ŻADNYM "OBYWATELSKIM" HOBBY…

Marr jr 

image

image

Zobacz galerię zdjęć:

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura