Kazimiera Iłłakowiczówna - fot. arch.
Kazimiera Iłłakowiczówna - fot. arch.
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
1703
BLOG

Kazimiera Iłłakowiczówna: Piłsudski walczył z anarchią demolującą parlamentaryzm

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 131

Ojciec powiedział: -- Poznasz naszą największą patriotkę i najwybitniejszą poetkę… Byłem wówczas na II roku studiów i kojarzyłem Kazimierę Iłłakowiczównę, dawniej znaną i uwielbianą słynną Wilniankę IŁŁĘ z opowieści, opracowań historycznych i literackich oraz z Jej Twórczości. Nie wiedziałem, że ówczesny świat poznał Marszałka Piłsudskiego, Jego myśl polityczną, strategię i w ogóle „Sprawę Polską” dzięki Jej wykładom, odczytom, spotkaniom i niezwykłej aktywności. Józef Piłsudski nie zostawił swojego Testamentu Politycznego, to jednak dzięki wnikliwości, zaradności, pracowitości, odpowiedzialności Jego osobistej sekretarki -- przekazy, zapisy, notatki, rozkazy Marszałka w wielkiej mierze przetrwały do naszych czasów.

 

Totalnie dziś zapomniana postać wybitnej Iłły, Jej zasługi oraz Twórczość domaga się należnego Jej miejsca w Panteonie Narodowej Pamięci!  


Z prezentowanego fragmentu rozmowy wyciąłem moje pytania o Jej Twórczość, także te dotyczące prywatnego życia Piłsudskiego, Jego pasji oraz miłości, słowem -- roli kobiet w Jego życiu. Tym tematem zapewne zajęłyby się dzisiejsze brukowce, bulwarówki i tabloidy spod znaku  Bauera – masowo rozprowadzane w naszym kraju oraz mające niemieckich właścicieli i bynajmniej nie polski interes na względzie -- portale internetowe.


KAZIMIERA IŁŁAKOWICZÓWNA )*  – ur. 6 sierpnia 1892 w Wilnie, zmarła 16 lutego 1983 w Poznaniu - wielka poetka polska - od roku 1918 pracowała w Warszawie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych jako młodszy referent. W latach 1926-1935 była osobistą sekretarką Marszałka Józefa Piłsudskiego, podlegając służbowo Ministerstwu Spraw Wojskowych. W roku 1936 wraca do Ministerstwa Spraw Zagranicznych jako urzędnik do zadań specjalnych przy Gabinecie Ministra. Wykorzystując jej znajomość wielu języków, umiejętność pięknego przemawiania zaczęto wysyłać ją do różnych krajów europejskich. Jeździła z wykładami, odczytami popularyzującymi polską kulturę. Równocześnie była propagatorką polskiej myśli politycznej ostatnich lat. Poprzez takie działania chciano zdobyć przychylność opinii publicznej dla naszego kraju. Będąc przez wiele lat bliską współpracownicą Marszałka, propagowała wszystko, co było związane z wizerunkiem Piłsudskiego, polskością, była orędowniczką kierunku polskiej polityki.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

ZNAMIENNY WYIMEK Z ROZMOWY:

-- Powróćmy zatem do początków budowy II RP. 10 listopada 1918 roku opuścił więzienie Magdeburgu i przybył do Polski. Rada Regencyjna powierzyła mu władzę wojskową, a następnie cywilną. Rozpoczął wielkie porządkowanie polskiej sceny politycznej. Doprowadził najpierw do powstania rządu Jędrzeja Moraczewskiego, a następnie,  w wyniku porozumienia z działającym w Paryżu Komitetem Narodowym Polskim, rządu Ignacego Paderewskiego. Sam 22 listopada 1918 roku objął stanowisko Tymczasowego Naczelnika Państwa.

      Odradzające się po 123 latach niewoli młode państwo polskie walczyło w tym czasie o swe granice ze wszystkimi sąsiadami. Piłsudski konsekwentnie realizował swoją koncepcję państwa federacyjnego.


-- W latach 1919-1920 dowodził działaniami w wojnie polsko-radzieckiej jako Naczelny Wódz i Naczelnik Państwa. 19 marca 1920 roku został nominowany na Pierwszego Marszałka Polski. Jego geniusz strategiczny doprowadził do walnego zwycięstwa młodej armii polskiej nad bolszewikami. Gdy w sierpniu 1920 roku dotarła pod Warszawę czerwona zaraza, Piłsudski stanął przed największym wyzwaniem i podjął ogromne ryzyko. Wojnę rozstrzygnął mistrzowskim, choć mocno ryzykownym, manewrem -- zaproponowanym przez gen. Tadeusza Rozwadowskiego -- znad rzeki Wieprz. Dzięki czemu ocalił nie tylko Polskę, ale może także całą Europę. To był ten słynny 'cud nad Wisłą'. Nazywano go wtedy... „Dziadkiem”, do dziś jest symbolem największego zwycięstwa nad bolszewikami.


-- Dlaczego Dziadkiem? Przecież nie był jeszcze tak stary?

-- Naczelnik państwa, twórca niepodległej Polski, nosił się jak dziadek. Ubrany w przydługi szary płaszcz, „furmańską” maciejówkę, mundur „wygnieciony, obsypany popiołem z papierosów” Nieraz go widziałam, gdy po parku się przechadzał, zgarbiony taki, czasem w niebo popatrzył… Ochrona jakaś była, ale tu przecież wszystko otwarte, nieogrodzone, cały ten park, dom. Można było podejść do samych drzwi, przez okno zajrzeć…

-- A dzisiaj, to byle który tak zwany „vip” - zaraz mur wkoło domu buduje ma bardzo wielu „borowików”- ochroniarzy…!

-- Wszyscy podkreślają, że Piłsudski roztaczał wokół siebie nieokreślony magnetyczny czar, że zjednywał sobie otoczenie bezpośredniością i humorem. Bywało, że po jednej rozmowie z Piłsudskim adwersarz stawał się jego zwolennikiem. Szkoda, że nasi politycy zapominają, iż największe zwycięstwa zawdzięczał Piłsudski umiejętności znalezienia wspólnego języka z ludźmi różnych opcji i formacji. Szkoda, że pamiętają go chętniej w roli dyktatora, a nie człowieka skromnego i odważnego, który po Warszawie chadzał piechotą... Te spacery bez ochrony po stołecznych ulicach wyglądają dzisiaj jak kosmiczna abstrakcja. Ktoś mógłby powiedzieć, że czasy były inne. Tak, inne. Broń można było dostać łatwo, a mord polityczny był bardzo popularnym narzędziem rozwiązywania konfliktów w całej Europie.

-- Piłsudski to wyjątkowa postać. Pamiętam z wielu zapisów i przekazów, że oprócz pięknych kobiet kochał konie, a jego ulubioną klacz Kasztankę malowano na płótnie i utrwalano w piosenkach. Ale Jego życie osobiste zostawmy na później. Powróćmy do wielkiej polityki. Do 1921 roku był Naczelnikiem Odrodzonego Państwa Polskiego. Wraz z uchwaleniem konstytucji marcowej z 1921 roku, stracił swoją funkcje na rzecz prezydenta. Jak oceniał projekt pierwszej ustawy zasadniczej II RP.

-- Bardzo, bardzo krytycznie. Pozwolę sobie tutaj zacytować jego słowa. „Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel.” Tak opisywał konstytucję jak i całą sytuacje polityczną okresu "sejmokracji": „...Polska to jeden wielki kołtun, trzeba przedtem dobrze grzebieniem ten kołtun rozczesać, aby każdy włos był z osobna, a wtedy może da się kosę zapleść.” A swoją drogą – dobrze wiedział, że naszej Nacji w demokracji – potrzebny jest „lekki zamordyzm”, bowiem pleni się bezhołowie, hucpa, prywata, korupcja, taka swojska „Targowica”, która szkodzi Polsce, układając się z Jej potencjalnymi lub też - realnymi wrogami. Miał -- jak się okazało -- uzasadnioną opinię, obserwację i przekonanie, że nasi Rodacy nie umieją, nie potrafią rozumnie i dorzecznie korzystać z dobrodziejstw demokracji, którą przekształcają w anarchię. Piłsudski nie wierzył w demokrację w ówczesnych polskich realiach.

-- Proszę, rozwińmy nieco ten -- niestety -- ponadczasowy, tragiczny w swej wymowie dla naszej nacji wątek...


-- Zapewne pamięta pan tę diagnozę:  "Bijcie Polaków, ażeby o życiu zwątpili. Mam wielką litość dla ich położenia, ale jeżeli chcemy istnieć, to nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić." Tak w liście do siostry wyartykułował precyzyjnie swą 'diagnozę', Otto von Bismarck, żelazny kanclerz, polakożerca, który świetnie poznał nie tylko nasze słabości, ale i przywary narodowe: "Dajcie Polakom rządzić, a wykończą się sami, przemieniając system parlamentarny w anarchię." Ale z tego zdawał sobie sprawę i Piłsudski, który ratował młodą Polskę Przewrotem Majowym, a rodzimą Targowicę, warchołów, szkodników, szalbierzy -- wsadzał do Berezy.

 

-- Jakże Go za to szarpano; od czci i wiary Go odsądzano...

 

-- Ziuk się nie poddał, nie oddał pola. W pamiętnym przemówieniu 3 lipca 1923 roku w Sali Malinowej hotelu Bristol powiedział przecież: "Polska, sami Polacy to twierdzili, nierządem stoi. Polska to jest prywata, Polska to jest zła wola. Polska to jest anarchia. I jeśliśmy po upadku mieli sympatię dla siebie, to nigdy nie mieliśmy szacunku dla siebie. Nie zaufanie, a niepewność wzbudzaliśmy i stąd chęć narzucania nam opiekunów, wyznaczonych dla narodu anarchii, niemocy, swawoli, dla narodu, który się do upadku doprowadził prywatą, nieznoszącą żadnej władzy." I tak naprzemiennie trwamy i znikamy... Ten gen szaleństwa toczy naszą nację.  

 

-- Wtedy właśnie Marszałek zrozumiał, że polityczna scena w Polsce zmienia się radykalnie. Nienawistna Piłsudskiemu endecja dogadywała się z PSL "Piast", którego przywódca Wincenty Witos uznał, że Marszałek skończył się jako polityk....

-- Tak. Wycofał się z polskiego życia politycznego w 1923 roku, mając przeświadczenie, że swoje zadanie wykonał i że udaje się do swego ukochanego Sulejówka na zasłużony odpoczynek.

      Tymczasem sprawy II RP komplikowały się coraz bardziej na wielu płaszczyznach. Polska przeżywała kryzys polityczny, rządy sejmokracji powodowały niebywałą rotację gabinetów rządzących. Polska poniosła porażkę na arenie międzynarodowej. Nasi sojusznicy znad Sekwany zapominając o swoich obietnicach podpisali z Niemcami - godzący w Polskę - traktat w Locarno. Trwała wojna celna z Niemcami. W zaistniałej sytuacji prezydent Stanisław Wojciechowski powierzył misję stworzenia rządu po raz kolejny Wincentemu Witosowi. To wydarzenie odbiło się głośnym echem w stolicy. Witos nie był nowicjuszem, już raz miał swoją szansę, którą niewłaściwie wykorzystał. Pełnił funkcje premiera już w 1923 roku i wtedy wydał swój słynny rozkaz strzelania do demonstrujących robotników w Krakowie. Polała się krew, co w końcu doprowadziło do dymisji jego gabinetu.

-- Piłsudski przebywał na politycznej emeryturze w Sulejówku od 1923 roku. Dlaczego czekał aż trzy lata, żeby obalić chory układ rządzący?

-- Tego nie da się logicznie uzasadnić. Przewrót majowy w 1926 roku to trochę przypadek… Nic takiego się wówczas nie stało, co uzasadniałoby tak gwałtowne wystąpienie. Jednak Piłsudski potrafił świetnie rozpoznać nastroje Narodu. Od 1923 roku sytuacja się stabilizowała. Było widać, że Polska radzi sobie coraz lepiej w systemie parlamentarnym. Piłsudczycy patrzyli na to z boku i urabiali tej demokracji „gębę”. Czekali na odpowiedni moment, aż nastroje znużenia – nieco wypaczonym, dość „dzikim”… - porządkiem demokratycznym będą się pogłębiać. Urabiali opinię, że powrót Piłsudskiego do władzy jest konieczny, bo państwo może się zawalić.

-- Czy marszałek Piłsudski rzeczywiście cieszył takim mirem w wojsku, jak głosili jego zwolennicy, niosąc mu „w bojach zaprawione szable”? Przebieg zamachu majowego tego nie potwierdził…

-- Wojsko było podzielone, ale była w nim zwarta grupa zdecydowanych na wszystko piłsudczyków. Gdy podczas zamachu Piłsudski rozmawiał z prezydentem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego, teoretycznie mógł się jeszcze wycofać. Jemu nic nie groziło – był legendą. Ale wojskowi, którzy się zbuntowali i wyprowadzili oddziały na ulicę, nie mieli już odwrotu. Klęska zamachu oznaczałaby dla nich co najmniej areszt i degradację.

-- Ale przed zamachem, jadąc do Rembertowa na manewry, Piłsudski powiedział, żonie, że wróci na czternastą na obiad…

-- Bezsprzecznie wiadomo, że nie przewidywał walki, krwawego zamachu stanu. Miała to być tylko zbrojna manifestacja, która umożliwiłaby mu powrót do władzy. Nie wiadomo, co konkretnie Piłsudski chciał osiągnąć. Na pewno pragnął zmusić Wojciechowskiego do ustępstw. Raczej nie liczył, że zostanie od razu mianowany premierem. Chodziło o stworzenie precedensu, złamanie prezydenta. Gdyby Wojciechowski uległ, otworzyłoby to drogę do takich ingerencji w przyszłości. Piłsudski nie musiałby już wyprowadzać wojska na ulice, ale mógłby mówić: „na to i na to - nie pozwalam”. Moim zdaniem był – jak to się mówi – Mężem Opatrznościowym… Jego wizje się sprawdzały…

-- Wojciechowski jednak nie ustąpił i stał się autentycznym przywódcą obozu rządowego.

-- Zwyciężyło poczucie odpowiedzialności, legalizmu – że nie można dopuścić do tego, aby młoda i krucha państwowość została zniszczona anarchiczną działalnością. Wątpię, czy prezydent miał świadomość, do czego to prowadzi… Po kilku dniach walk o Warszawę, kiedy się okazało, że jego sprzeciw nie powstrzymał biegu wydarzeń, ustąpił. Także Witos wykazał wielką klasę i uznał, że byłoby zbrodnią przeciąganie tej sytuacji.

-- Dlaczego politykom obozu rządowego zabrakło determinacji do walki? Przecież prawo, konstytucja były po ich stronie…

-- Bardzo istotna była ocena sytuacji międzynarodowej. Widziana z dzisiejszej perspektywy wygląda ona o wiele lepiej niż w oczach współczesnych, którzy mieli poczucie, że to państwo jest cudem chwili, który może lada chwila prysnąć…  Wojna domowa w Polsce mogła dać Niemcom i Rosjanom okazję do rewanżu za niedawne upokorzenia. Konflikt wewnętrzny ma też to do siebie, że nikt nie wie, jak się potoczy, jak się zachowają masy. Słabością obozu rządzącego było poczucie braku poparcia społecznego i moralnego prawa do obrony dotychczasowego porządku. Jego przedstawiciele zdawali sobie sprawę ze słabości niektórych rozwiązań demokratycznych i z tego, że ta demokracja jest niepopularna. Ponadto nie mogli się mierzyć z legendą Piłsudskiego. Witos, mimo że był mężem stanu, miał prawie wyłącznie chłopskie zaplecze społeczne. Nie mógł zjednoczyć społeczeństwa. Także endecja nie miała lidera, który mógłby porwać masy.

-- Jak piłsudczycy realizowali jedno z głównych haseł zamachu majowego – sanacji moralnej państwa?

-- To było hasło wypowiadane na łamach peryferyjnych, elitarnych pism przez środowisko skupione wokół Adama Skwarczyńskiego. Opierało się na przekonaniu, że Polska będzie całkowicie przebudowana. Powieje nowy wiatr, zbudujemy nową rzeczywistość opartą na porządku moralnym. Później okazało się, że zwycięża pragmatyka sprawowania władzy. Hasło sanacji moralnej pozostało – niestety - szyldem… Zabrakło, jak to u nas bywa i bywało wielokrotnie, woli do codziennego, „pozytywistycznego wręcz”…  działania.

-- Zamach majowy Piłsudskiego poparło wiele środowisk: PPS, radykalni ludowcy, socjaliści a nawet komuniści. Z nadzieją przyjęły go także mniejszości narodowe. Nie minęły dwa, trzy lata i większość tych środowisk wzięła rozbrat z Piłsudskim. Dlaczego marszałek nie próbował ich przy sobie zatrzymać? Mało tego, powołał własną partię-antypartię BBWR, która była zlepkiem ludzi o rozmaitych orientacjach politycznych.

-- Środowisko, które jest przekonane o słuszności swojej wizji państwa i zasad rządzenia, czasem korzysta z poparcia takich czasowych sprzymierzeńców, ale nie uważa, że powinno wykonywać na ich rzecz jakieś koncesje, ustępstwa… Utrzymanie poparcia PPS wymagałoby radykalizacji polityki społecznej i gospodarczej. Utrzymanie poparcia Ukraińców wymagałoby koncesji w sprawach, które budziły kontrowersje polskiej opinii publicznej. Szukanie sprzymierzeńców wiązało się z ustępstwami, na co Piłsudski nie chciał się zgodzić. Choć nie miał konkretnego programu, miał filozofię stosunków w państwie. Jeśli chodzi o kwestię mniejszości, uważał na przykład, że język polski ma być językiem państwowym. Powodowało to konsekwencje prawne, chociażby w sprawie szkół. Z punktu widzenia idei nieskrępowanej wolności, praw mniejszości, ustanowienie języka państwowego - może być traktowane jako symptom dyskryminacji. Ale doświadczenia historyczne pokazują, że taka polityka zapewnia spoistość państwa, jego sprawne działanie. Język państwowy może, ale nie musi być oznaką narzucania obcej kultury.

-- Czy w Drugiej Rzeczypospolitej pod rządami sanacji były przestrzegane elementarne prawa? Jeśli porównamy gazety – dajmy na to – z roku 1926 i 1935, zauważymy, że w tych pierwszych była jakaś debata, krytyka władzy, a w tych drugich prawie wyłącznie peany pod adresem rządzących. Opozycyjna prasa ukazywała się z białymi stronami po skonfiskowanych artykułach albo wcale. Czy to było normalne?

-- Polemizowałbym z ta wizją. Znam gazety z lat trzydziestych, także opozycyjne, i twierdzę, że debata tam jednak była. Podobnie jak krytyka władzy.

-- A obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej? Od czerwca 1934 roku każdy obywatel, który naraził się władzy, mógł zostać tam zesłany bez wyroku sądowego. W Berezie bito więźniów i stosowano wobec nich wymyślne szykany....

--  Nie bronię Berezy. To przykład bezradności Piłsudskiego i jego ludzi w obliczu problemów, z jakimi borykała się Polska. Obóz powstał po zabójstwie ministra Bronisława Pierackiego dokonanym przez Ukraińców. Miało to być coś tymczasowego, krótkotrwałego. Bereza przetrwała, bo stała się użyteczna dla elity rządzącej, która nie potrafiła sobie radzić z konfliktami. Kto trafiał do Berezy? Komuniści, socjaliści, ukraińscy nacjonaliści, radykalni narodowcy. Byli to ludzie, którzy w oczach przeciętnego Polaka uchodzili za wywrotowców, nie budzili sympatii ani współczucia.

-- Mówiąc o Piłsudskim, używa Pani słów „polityk tragiczny”. Dlaczego?

-- Mówię „tragiczny”, bo to casus człowieka, który ma świadomość swej bezradności. Od pewnego momentu Piłsudski był przekonany, że jest jedynym gwarantem ładu moralnego w Polsce. Tracił zaufanie do swoich współpracowników i w ogóle wiarę w ludzi, nabierał przekonania o ułomności ludzkiej natury. Umierał w poczuciu podwójnego osamotnienia: samotności przemijania i takiej, że nie wychował następców(!) zdolnych pociągnąć jego dzieło. Jednocześnie nie miał chyba poczucia, że nie wypracował rozwiązań instytucjonalnych, bo – niestety - lekceważył tę sferę polityki. Wierzył w siłę ludzkich, polskich charakterów, co okazało się wielkim złudzeniem. Dlatego system piłsudczykowski okazał się tak nietrwały politycznie. Sanacja rządziła do 1939 roku, ale po śmierci Piłsudskiego podzieliła się, a potem, obwiniana o klęskę wrześniową, rozpadła się jako obóz polityczny. Pozostało po niej wychowanie części młodego pokolenia w etosie służby dla kraju, co ujawniło się w czasie wojny w Armii Krajowej, Szarych Szeregach.

-- W jakim kierunku poszłaby Polska, gdyby nie doszło do zamachu majowego?

-- Moim zdaniem, demokracja by się nie utrzymała. Sukces Piłsudskiego polegał na tym, że wyczuł wielką słabość demokracji, która miała więcej krytyków niż powodów do krytyki. Wyolbrzymiano zjawisko korupcji, odmalowywano czarny obraz. Różne środowiska brały w tym udział. Kryzys demokracji musiałby się jakoś uzewnętrznić. Najprawdopodobniej do głosu doszedłby sfanatyzowany nacjonalizm w wydaniu młodej endecji. (...)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*( Fragment rozmowy. Fragmenty  rozmowy opublikowane zostały w słynnej już „Gazecie Krakowskiej”, gdy red. naczelnym był Maciej Szumowski.

Marr jr.

Zobacz galerię zdjęć:

Kazimiera Iłłakowiczówna w młodości - fot. arch.
Kazimiera Iłłakowiczówna w młodości - fot. arch.

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura