AP/Andrzej Rybczyński
AP/Andrzej Rybczyński
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
4610
BLOG

Gustaw Holoubek - mag, guru - w 55. rocznicę wystawienia "Dziadów" przez Kazimierza Dejmka

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Teatr Obserwuj temat Obserwuj notkę 44
25.11.1967 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie odbyła się premiera „Dziadów” Adama Mickiewicza w reż. Kazimierza Dejmka. Historyczne wydarzenie. Znakomita kreacja aktorska. "Dziady" stały się impulsem studenckich protestów i początkiem Marca '68. "Dziady" miały być ważnym elementem obchodów rocznicy rewolucji październikowej. W zamierzeniu władz spektakl w Teatrze Narodowym w Warszawie miał podkreślać przyjaźń Polski z narodami radzieckimi. Reżyser przesunął jednak premierę na wigilię rocznicy śmierci Adama Mickiewicza. Miał własną wizję inscenizacji i w tej wizji nie mieściły się zamówienia propagandystów.

Najwyższym celem Ducha jest mieć świadomość siebie. - Hegel

Był jednym z Najwybitniejszych aktorów teatralnych i filmowych; reżyserem, dyrektorem teatrów w Krakowie i Warszawie, w tym - Teatru Dramatycznego, który zawdzięcza Wielkiemu Gustawowi – swe lata świetności. Przez wielu uznawany za GURU  środowiska aktorów scen polskich a także „Dobrego Ducha” słynnej Polskiej Szkoły Filmowej - urodzony 21 kwietnia 1923 r. w Krakowie, zmarł w Warszawie w nocy z 5 na 6 marca 2008 roku.

MAG ZBIOROWEJ WYOBRAŹNI, WIELKI AUTORYTET, z ogromnym dystansem do siebie i wszystkiego wokół, w wysmakowany sposób "zdziwiony" światem i ludźmi, o nieodpartym uroku osobistym. Jego niekwestionowana wielkość polega między innymi na tym, iż nie sposób Go "zaszufladkować".

'Aktor Intelektualny', Mag Intelektu - mocno zdystansowany, o nieszablonowych, niebanalnych przemyśleniach, ze znakomicie wypracowanym warsztatem scenicznym i świetnym pojmowaniem słowa mówionego. Wielokrotnie pisano, że "należy do owej rasy aktorów, którzy zawsze grają tylko siebie, a których nigdy nie ma się dosyć". Aktorstwo stanowiło dla niego teren "uzdrawiania", który polega na kompensacji tego, czego nie posiadamy.  GUSTAW HOLOUBEK choć był wielkim, wybitnym  Intelektualistą - nie budował siebie, jako postaci 'marmurowej', monumentalnej, miał bowiem - powtórzę - niebywały dystans do siebie, a przy tym -- niesamowite poczucie humoru, także „na własny temat", a to cecha Ludzi z najszlachetniejszego kruszcu.

"W OGÓLE CO TO ZA KRETYŃSKA IDEA, ABY DZIELIĆ LUDZI NA KLASY SPOŁECZNE. (...) JEŻELI LUDZI MOŻNA W OGÓLE DZIELIĆ, TO TYLKO NA MĄDRYCH I GŁUPICH, UTALENTOWANYCH I NIEZDOLNYCH, WRAŻLIWYCH I CHAMÓW, A CI SĄ WSZĘDZIE !" - zwykł był mawiać, podkreślając, że "najistotniejsze rysy ludzkiej natury nie zmieniły się od wieków, choć cwane chamstwo oraz brutalizacja stosunków międzyludzkich - coraz częściej stają się glejtem i przepustką do pseudo-karier".

Widywałem Go w kawiarni Czytelnika, która nazwę swą wzięła od znakomitej oficyny wydawniczej „Czytelnik” ze swą siedzibą na wyższych piętrach. Po odebraniu nowości książkowych wpadałem do kawiarni – „stołówki” na obiad i łakomie zerkałem w stronę Stolika Gustawa Holoubka, przy którym często widziałem mocno 'zadymiony' Kwiat Intelektu z Tadeuszem Konwickim na czele... ;)

Pamiętam, że poprosiłem mego Przyjaciela, pisarza i wybitnego poetę – Tadeusza Nowaka, by zaprotegował mnie i niejako „zapowiedział” u Tadeusza Konwickiego. Chciałem bowiem, by i On, i Gustaw Holoubek wypowiedzieli się w Ankiecie działu literackiego "TK" tyczącej Światopoglądu Intelektualisty - Pisarza, Aktora, Twórcy - co wcale nie było łatwym zadaniem zważywszy na komusze czasy PRL-u… (które skądinąd okazały się owocnym, płodnym czasem dla Kultury Polskiej, emanującej na całą ówczesną Europę, ba, nawet świat!). Spytałem więc kiedyś czy mogę przysiąść się na chwilkę do stolika „na Parnasie”… Ale to już zupełnie inna opowieść… Zapisała mi się w pamięci refleksja wszakże nie o Światopoglądzie, jeno o tym, że „każdego dnia umieramy, zaś świadomość tego procesu mniej boli, niż widok zidiociałych 'spadkobierców' naszych dokonań...  ;))

Gustaw Holoubek ukończył gimnazjum im. B. Nowodworskiego w Krakowie. W 1939 roku brał udział w kampanii wrześniowej w oddziałach Przysposobienia Wojskowego. Dostał się do niewoli niemieckiej, trafił do obozu jenieckiego w Altengrabow, później w Toruniu. W 1940 roku został zwolniony i wrócił do Krakowa. Do końca wojny pracował w Gazowni Miejskiej. W czasie okupacji należał do konspiracyjnego kółka teatralnego. W 1945 roku zdał egzaminy do krakowskiego Studia Dramatycznego przy Teatrze im. Juliusza Słowackiego założonego przez Karola Frycza, które ukończył w 1947 roku.

W pierwszych latach kariery scenicznej grał w teatrach krakowskich, które stanowiły wówczas jedną instytucję pod nazwą Miejskich Teatrów Dramatycznych (1947-1949). Właśnie w tych latach był również asystentem Władysława Woźnika w krakowskiej Szkole Teatralnej, gdzie nauczał gry aktorskiej. W 1949 roku został zaangażowany do Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach, gdzie w latach 1954-1956 pełnił także funkcję kierownika artystycznego.

Od 1958 roku związał się na stałe z teatrami warszawskimi. Grał w Teatrze Polskim (1958-1959), Teatrze Dramatycznym (1959-1963), Teatrze Narodowym (1964-1968). W 1968 roku powrócił do Teatru Dramatycznego, którym kierował jako dyrektor w latach 1971-1982. W latach 1970-1981 był prezesem SPATiF-u. W latach 1976-1982 zasiadał w sejmie PRL, zrezygnował z mandatu po wprowadzeniu stanu wojennego. W 1981 roku na Zjeździe, przywracającym nazwę Związku Artystów Scen Polskich, został wybrany honorowym prezesem tego stowarzyszenia, rozwiązanego w 1982 roku.

W 1982 roku został ponownie zaangażowany do Teatru Polskiego. Od 1989 roku był związany z Teatrem Ateneum. W 1997 roku został kierownikiem artystycznym tej sceny. Od 1973 roku zajmował się także pracą pedagogiczną. Był wykładowcą Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, od 1989 roku był profesorem tej uczelni (Akademia Teatralna). W latach 1989-1991 był senatorem I kadencji Rzeczypospolitej Polskiej. W latach 1992-93 zasiadał w Radzie ds. Kultury przy Prezydencie RP, od 1994 był członkiem Polskiej Akademii Umiejętności.

Debiutował w 1947 roku rolą Charysa w „Odysie u Feaków” Stefana Flukowskiego w Starym Teatrze w reżyserii Józefa Karbowskiego (1947). Na początku kariery aktorskiej w teatrach krakowskich grywał głównie niewielkie role komediowe. W 1949 roku przeniósł się do Katowic wraz z Władysławem Woźnikiem, który będzie kierował sceną śląską przez dwa kolejne sezony i uczyni z Holoubka aktora dramatu oraz w praktyce przekaże mu wielki SZACUNEK DLA SŁOWA.

"Pedagogiem, któremu zawdzięczam wszystko - mówił wiele lat później Holoubek - począwszy od wiedzy podstawowej poprzez wiarę w to, że poezja może być użyteczna, a skończywszy na opiece praktycznej w pierwszych latach pobytu na scenie w teatrze katowickim, był - Władysław Woźnik. W moim pojęciu największy ze wszystkich znawca sztuki teatru, jakich spotkałem w życiu. (...) Okres katowicki 1949-1956 - wspomina dalej - to była podstawowa szkoła aktorska w konfrontacji z widzem najlepszym i najbogatszym, bo graliśmy dla robotników i młodej inteligencji (tej najbujniejszej, która rozkwitła po wojnie). Mieliśmy straszliwy objazd - około 150 tysięcy kilometrów autobusem, w tym 40 miejscowości Śląska, które odwiedzaliśmy stale." -- M. Czanerle, "Gustaw Holoubek. Notatki o aktorze myślącym", WAiF, Warszawa 1972.

W teatrze katowickim Holoubek zadebiutował rolą starca Pierczychina w „Mieszczanach” Gorkiego w reżyserii Edwarda Żyteckiego (1949). Na okres katowicki przypadł także debiut reżyserski – „Trzydzieści srebrników” Howarda Fasta (1951). Podczas pracy na scenie śląskiej wykreował kilka ważnych ról. Zagrał w przedstawieniach reżyserowanych przez Romana Zawistowskiego - Oronta w „Mizantropie Moliera” (1951), Łatkę w „Dożywociu Fredry” (1951), Jana Kazimierza w „Mazepie” Juliusza Słowackiego (1953) oraz w sztukach we własnej reżyserii – między innymi wcielił się w postać Doktora Ranka w „Norze” Ibsena (1953) i w tytułową rolę w „Fantazym” Słowackiego (1955).

Był to - jak pisze Jan Paweł Gawlik: "znakomity Fantazy, przeniknięty wyraźną i przejmującą nutą autoironii, Fantazy z perwersyjną beztroską i głęboką pasją poszukujący prawdy o otoczeniu, o świecie, o sobie". - J. P. Gawlik, "Twarze teatru", Wrocław 1963. Jako dyrektor artystyczny teatru -- Gustaw Holoubek zaprosił wówczas także Tadeusza Kantora, który inscenizował w teatrze katowickim „Czarującą szewcową” Lorki.

W 1956 roku musiał opuścić Katowice z powodu ciężkiej choroby płuc i konieczności zmiany klimatu. W 1957 roku przeniósł się do Warszawy. Tymczasem Tadzio Nowak dość często sugerował naszemu naczelnemu "TK", Staszkowi Adamczykowi, że stołeczny 'klimat' niebawem nas zabije...

"W Warszawie -- mówił Holoubek -- postanowiłem zrobić coś odwrotnego niż to, co robiłem do tej pory: z pomocą swojego zawodu OKREŚLIĆ SAMEGO SIEBIE. Skorzystać z okazji, jaką może być każda rola, żeby powiedzieć to, co ja mam do powiedzenia za pośrednictwem takiej czy innej postaci; POWIEDZIEĆ, JAKI JEST MÓJ POGLĄD NA ŚWIAT, NA ŻYCIE, NA MORALNOŚĆ, JAKA JEST MOJA ESTETYKA - do tego celu służy mi moje aktorstwo." -- M. Czanerle, "Gustaw Holoubek. Notatki o aktorze myślącym", WAiF, Warszawa 1972.

Pierwsza zagrana tutaj rola sędziego Custa w „Trądzie w Pałacu Sprawiedliwości” Uga Bettiego na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego w reżyserii Marii Wiercińskiej (1958), stała się objawieniem.

"Pamiętam moment, gdy po raz pierwszy ukazał się warszawskiej publiczności Gustaw Holoubek - pisał Zbigniew Raszewski -  (...) Na scenie gromada asów i tuzów. W pewnej chwili w głębi, ale z prawej strony, nie na wprost nas, wchodzi aktor niepozornej powierzchowności, nie patrzy na nikogo, siada sobie (tam w głębi) i spokojnie zaczyna czytać gazetę. Asy i tuzy nadal perorują, ale już nikt ich nie słucha. Wszyscy wpatrują się zafascynowani w tę zagadkową postać z gazetą. To było wejście prowokacyjnie nijakie. Jedno z najpiękniejszych, jakie widziałem." - Z. Raszewski, "Teatr w świecie widowisk", Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1991.

Andrzej Władysław Kral tak portretował postaci kreowane przez Holoubka: "Jego bohater wydaje się zawsze człowiekiem współczesnym - niezależnie od kostiumu - gdyż interesują go jako aktora trwałe elementy natury ludzkiej, namiętności zróżnicowane w formach wyrazu, ale niezmienne w treści. Nie znosi zresztą wewnętrznego stylizowania, obca jest mu wszelka stylizacja treści emocjonalnych." -- A.W. Kral, "Teatr" 1959, nr 6.

Pierwsze warszawskie "wejście" ugruntowała rola Goetza w dramacie Sartre'a „Diabeł i Pan Bóg” w Teatrze Dramatycznym w reżyserii Ludwika René (1960).   "Z tych dwu ról - Sędziego i Goetza - pisał Edward Krasiński - zaczyna wyrastać legenda Holoubka, aktora pokolenia gorzko doświadczonego i zbuntowanego. Sława jego przeradza się w mit. 'Aktor - intelektualista', aktorstwo refleksyjne, filozoficzna zaduma, 'aktorstwo intelektualne', przeciwne patosowi, konwencji, zimne, ironiczne, wyrażające tragizm ludzkiego piekła i czasów pogardy." -- E. Krasiński, "Dialog" 1992, nr 5.

W Teatrze Dramatycznym zagrał jeszcze między innymi Edypa posiadającego tajemniczą, nie do końca uświadomioną wiedzę o losie w przedstawieniu w reżyserii Ludwika René (1961) i rolę tytułową w Hamlecie we własnej reżyserii (1962).

Współpraca z Kazimierzem Dejmkiem - dyrektorem Teatru Narodowego - zaowocowała doskonałymi rolami na tej scenie: tytułowym Ryszardem II Szekspira w reż. Henryka Szletyńskiego (1964), Przełęckim w „Uciekła mi przepióreczka” Stefana Żeromskiego w reżyserii Jerzego Golińskiego (1964), Riccardem w „Namiestniku” Rolfa Hochhutha w reżyserii Kazimierza Dejmka (1966) i w końcu Gustawem-Konradem w historycznych dejmkowskiech „Dziadach” (1968). Po odwołaniu przez władze Dejmka ze stanowiska dyrektora, Holoubek solidarnie z grupą aktorów opuścił teatr.

W 1969 roku ponownie związał się, tym razem na długie lata, z TEATREM DRAMATYCZNYM. Jako dyrektor tej sceny, stworzył teatr o Najwyższej Randze Artystycznej, dbał o repertuar współczesny, współpracował ze znakomitymi twórcami, reżyserami: Ludwikiem René, Jerzym Jarockim, Maciejem Prusem, Kazimierzem Dejmkiem, Bohdanem Korzeniewskim, scenografami: Kazimierzem Wiśniakiem, Janem Kosińskim, muzykiem Stanisławem Radwanem. Stworzył jeden z najlepszych w powojennej Polsce zespołów teatralnych.

Występowali u Niego między innymi: Jadwiga Jankowska-Cieślak, Zbigniew Zapasiewicz, Andrzej Szczepkowski, Piotr Fronczewski, Marek Walczewski. Teatr Dramatyczny pokazywał wówczas swoje przedstawienia między innymi w Stanach Zjednoczonych, ówczesnej Republice Federalnej Niemiec, ówczesnym Związku Radzieckim. Holoubek wyreżyserował wtedy między innymi Fredrowską „Zemstę” (1975) i „Hamleta” (1979).

Grał w repertuarze klasycznym, szukając jak zawsze ODNIESIEŃ WSPÓŁCZESNYCH - jako Segismundo w „Życiu snem” Calderona w reżyserii Ludwika René (1969), Lear w „Królu Learze” Williama Szekspira w reżyserii Jerzego Jarockiego (1977), Tomasz Beckett w „Mordzie w Katedrze” Eliota w reżyserii Jerzego Jarockiego (1982). Stworzył także doskonałe kreacje aktorskie w dramacie współczesnym - zagrał Skrzypka w „Rzeźni” Sławomira Mrożka w reż. Jerzego Jarockiego (1975), Teddora Hickmana w „Przyjdzie na pewno” O'Neilla w reż. Jerzego Antczaka, Fiora w „Operetce” Witolda Gombrowicza w reżyserii Macieja Prusa (1980) oraz Superiusza w „Pieszo” Mrożka w reż. Jerzego Jarockiego (1981).

"Premiera 'Pieszo' w reżyserii Jarockiego przypadła na burzliwe miesiące solidarnościowych zrywów, walk i marzeń. Oklaskiwali sztukę widzowie, krytycy podnosili wysokie walory artystyczne przedstawienia. Zaprotestowała natomiast grupa wojskowych, (...) publikując list otwarty w 'Żołnierzu Wolności'. (...) Był to list złowróżbny." --  E. Krasiński, "Dialog" 1992, nr 5.

Stabilizacja Teatru Dramatycznego, ze względów politycznych zaczęła się chwiać. W 1983 roku Holoubek został usunięty ze stanowiska dyrektora, wcześniej władze rozwiązały ZASP, którego Holoubek był prezesem. Władza odpowiedziała w ten sposób na bojkot aktorów państwowej telewizji i radia po 13 grudnia 1981. Poza tym Holoubek naraził się władzom tuż po wprowadzeniu stanu wojennego, na znak protestu zrezygnował z mandatu poselskiego.

"Holoubek był i jest przedstawicielem wymierającego na naszych oczach gatunku polskiego inteligenta - pisał Janusz Majcherek - inteligenta, który w tym konkretnym przypadku jest wielkim aktorem, ale ani przez chwilę nie rezygnuje z - nie waham się powiedzieć - inteligenckiej misji, jaka nierzadko, zwłaszcza w niesprzyjających okolicznościach politycznych, wiązała się także z uwikłaniami i kompromisami. (...) Holoubek podporządkował aktorstwo sposobowi bycia, uwikłał je w rzeczywistość polityczną, w inteligenckie racje i wybory, narzucił swoją osobowość, przyzwyczaił publiczność do tego, że jest kimś więcej niż aktorem." - J. Majcherek, "Holoubek" w: "Gustaw Holoubek. Album jubileuszowy" Wydawca Państwowy Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie, Warszawa 1997r.

Ponowna współpraca z Dejmkiem w Teatrze Polskim nie układała się harmonijnie. W ciągu 7 lat zagrał tutaj jedynie 5 ról, między innymi Stańczyka w „Weselu” Wyspiańskiego w reżyserii Kazimierza Dejmka (1984), rolę tytułową w „Romulusie Wielkim” Dürrenmatta także w reżyserii Dejmka (1985), Leibniza we „Wzorcu dowodów metafizycznych” Tadeusza Bradeckiego w reżyserii autora (1987).

W 1989 roku w Teatrze Ateneum przejmująco zagrał Bohatera w „Małej Apokalipsie” swego Przyjaciela, Tadeusza Konwickiego, w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego, który przygotował także premierę „Burzy” Szekspira z Holoubkiem-Prosperem (1991). Reżyserował Słowackiego – „Mazepę”, w którym zagrał Jana Kazimierza (1992) oraz „Fantazego”, kreując tutaj rolę tytułową (1994).

Holoubek wcielił się także w postaci ze sztuk znakomitego Ronalda Harwooda - był Wilhelmem Fürtwanglerem w „Za i przeciw” w reż. Janusza Warmińskiego (1995) i Sirem w „Garderobianym” w spektaklu Krzysztofa Zaleskiego (1997). Ostatnie jego prace reżyserskie to zwarty, surowy, skupiony na słowie Król Edyp Sofoklesa (2004) i pastiszowy Cyrulik Sewilski Pierre'a Beaumarchais (2006), oba spektakle powstały w warszawskim Ateneum.

W 2008 roku – TEATROWI DRAMATYCZNEMU, któremu Aktor szefował w latach 70. i na początku lat 80. nadano imię Gustawa Holoubka. NIESPEŁNA CZTERY LATA TEMU URZĘDNICY MAGISTRATU --  UKRADLI, ZABRALI IMIĘ GUSTAWA HOLOUBKA TEATROWI PRZEZEŃ UWZNIOŚLONEMU… Już sam ten fakt zaświadcza dobitnie w jakim Buszu Polskim żyliśmy w ówczesnej, tak zwanej, teoretycznej... -  III RP…

*   *   * 
Gustaw Wielki Holoubek -- zagrał w ponad 100 przedstawieniach Teatru Telewizji reżyserowanych między innymi przez: Jerzego Gruzę, Zygmunta Hübnera, Jerzego Antczaka, Andrzeja Łapickiego, Ludwika René. Sam przeniósł na ekran telewizyjny między innymi: „Trąd w Pałacu Sprawiedliwości” Uga Bettiego (1970), „Fantazego” (1971), „Beatrix Cenci” (1973) i „Kordiana” Słowackiego (1980), „Hamleta” (1974), „Na dnie” Gorkiego (1994) oraz Pannę Maliczewską „Gabrieli Zapolskiej” (1997).

@@ Zagrał w wielu polskich filmach. Pierwszą ważną rolą filmową była postać alkoholika Kuby w „Pętli” w reż. Wojciecha Hasa według Marka Hłaski (1957). Z Wojciechem Hasem Holoubek współpracował jeszcze wielokrotnie. Zagrał Mirka w „Pożegnaniach” według Stanisława Dygata (1958), Dziadzia we „Wspólnym pokoju” według Zbigniewa Uniłowskiego (1959), mecenasa Rennerta w „Rozstaniu” (1960), Don Pedro Velasqueza w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” według Jana Potockiego (1964) oraz doktora Gotarda w „Sanatorium pod Klepsydrą” według prozy Brunona Schulza (1973). Te obrazy są w 'Złotej Setce' - polskiej X Muzy.

Ściśle współpracował z Tadeuszem Konwickim. Zagrał w kilku wyreżyserowanych przez niego filmach: Gospodarza w „Salcie” (1965), Maksa w „Jak daleko stąd, jak blisko” (1971), Poetę w „Lawie” według „Dziadów” Adama Mickiewicza (1989). Grał także między innymi u Janusza Morgensterna (Wiewiórski w „Jutro premiera” 1962), Leonarda Buczkowskiego (Von Steinhagen w „Czasie przeszłym” 1961, Napoleona w „Marysi i Napoleonie” 1966) oraz u Janusza Zaorskiego (Profesor w „Pokoju z widokiem na morze” 1977). Szerokiej publiczności znany jest z serialu telewizyjnego „Klub Profesora Tutki” według Jerzego Szaniawskiego w reż. Andrzeja Kondratiuka (1966-1968), w którym wcielił się w rolę Profesora Tutki.

Role GUSTAWA HOLOUBKA zapładniały i ubogacały wyobraźnię widzów - słuchając Go odnosiliśmy wrażenie, że oto stajemy się powiernikami niezwykłych tajemnic i sekretów. Stwarzał na scenie nie tylko siebie, albowiem - jak na wirtuoza przystało - dysponował również przestrzenią, w której efekty Jego magii stawały się zauważalne... Dyskretny i refleksyjny - pozostawiał nas, widzów, w jakże cudnym zamyśleniu pełnym refleksji i zadumie...

P.S.

Na koniec przypomnę jedną z tysięcy dykteryjek, opowiastek i anegdot z morałem autorstwa Gustawa Holoubka: 

 … Przytoczę taki obrazek obyczajowy, który moim zdaniem dobrze ilustruje to, co się teraz dzieje w polskiej polityce. W jednym z teatrów na próbie Kalina Jędrusik zapaliła papierosa. Na scenie nie wolno palić papierosów. Zbliżył się strażak i powiedział:

"Proszę zgasić papierosa, bo tu nie wolno palić".

A Kalina jak Kalina -- z wdziękiem odparła:

"Odpie*dol się strażaku".

I on strasznie się zamyślił, poszedł za kulisy i tam trwał jakiś czas. Potem nabrał powietrza, wrócił na scenę, ale tam już nie było Kaliny, tylko Basia Rylska. On jednak tego nie zauważył, bo oczy zaszły mu bielmem ze wściekłości, i krzyknął do Rylskiej:

"Ja też potrafię przeklinać, ty ku*wo stara!".

Kompletnie zdumiona Basia pobiegła do Edwarda Dziewońskiego, który był reżyserem spektaklu, i powiedziała mu, ze strażak zwariował, bo ją zwyzywał bez żadnego powodu. Dziewoński strasznie się zezłościł, poszedł do strażaka i powiedział:

"A pan jest ch*j !"…

Przy czym strażak był już inny... Wiec tak wygląda życie polityczne w naszym kraju."

Śmiać się czy płakać, aby nikomu 'nie podpaść' - na wszelki wypadek popłakałem się ze śmiechu... ;)

PRZESŁANIE - DOPOWIEDZENIE

Gustaw Holoubek, jak nikt inny, rozumiał misję twórców i animatorów Kultury, która przecież stanowi o naszym Społeczeństwie, naszej Tożsamości Narodowej. Stąd rozdźwięk pomiędzy polityką i kulturą, bowiem twórcy i animatorzy kultury nigdy nie powinni -- ze względu na politykę -- 'obrażać się', bojkotować i pauzować w swej działalności, ponieważ musi być zachowana CIĄGŁOŚĆ 'oddychania' Kulturą z górnej półki, aby społeczeństwo nie obniżyło swych gustów, estetyk, 'oczekiwań' i nie syciło się PUSTYMI KALORIAMI komercyjnych, żenujących przekazów i zapisów 'pod publiczkę' - z miernym i mizernym stanem intelektualnego posiadania. Zaś naród, który nie dba i nie pielęgnuje swojego Dziedzictwa Kulturowego, które stanowi o Tożsamości Narodowej, jednolitości, spójności -- łatwo ulega samozagładzie.

DZIEDZICTWO KULTUROWE -- to zasób rzeczy nieruchomych i ruchomych wraz ze związanymi z nim wartościami duchowymi, zjawiskami historycznymi i obyczajowymi uznawanymi za podstawę ochrony prawnej dla dobra konkretnego społeczeństwa i jego rozwoju oraz dla przekazania ich następnym pokoleniom, z uwagi na zrozumiałe i akceptowane wartości historyczne, patriotyczne, religijne, naukowe i artystyczne, mające znaczenie dla tożsamości i ciągłości rozwoju politycznego, społecznego i kulturalnego, dowodzenia prawd i upamiętniania wydarzeń historycznych, kultywowania poczucia piękna i wspólnoty cywilizacyjnej. - Definicję prawną dziedzictwa kultury podał prof. Jan Pruszyński  w monografii "Dziedzictwo kultury Polski", tom I (2001rok). Od razu widzimy, że definicję tę napisał profesor nauk prawnych... ;))

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński w uznaniu znamienitych zasług dla kultury polskiej, za wybitne osiągnięcia w pracy artystycznej i dydaktycznej, odznaczył pośmiertnie Orderem Orła Białego Gustawa Holoubka.

Marr jr.   

                       

Zobacz galerię zdjęć:

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura