martinoff martinoff
1499
BLOG

Przechwycenie broni przeznaczonej dla UFF

martinoff martinoff Polityka Obserwuj notkę 0

           „Wiadomo jednak, iż w Polsce wielokrotnie gościli emisariusze organizacji terrorystycznych, którzy prowadzili tajne rozmowy na temat zakupu broni. Trudno dziś rozstrzygnąć, jakie były wyniki tych negocjacji, ale nie oznakowane lub fałszywie oznakowane uzbrojenie pojawiało się w różnych częściach świata” -twierdził publicysta „Wprost”.

          W styczniu 1993 aresztowano dwóch ludzi oskarżonych o przemyt materiałów promieniotwórczych. Handlowcami niebezpiecznymi materiałami okazali się były wiceminister kultury w latach 1986 -’89 Kazimierz C. oraz były funkcjonariusz SB Waldemar M. Niestety sprawa ta nie była wynikiem przeprowadzenia tajnej operacji przez UOP, a jedynie relacji telewizyjnej nadanej przez niemiecką stację telewizyjna. Dziennikarze z Niemiec przeprowadzili rozmowę w hotelu „Marriot” udając chętnych na zakup materiałów promieniotwórczych z wyżej wymienionymi. Podczas tej rozmowy Kazimierz C. deklarował gotowość do załatwienia wszelkich materiałów atomowych i głowic torpedowych. UOP w wyniku przesłuchania i dokonanej rewizji zdobył notatki Kazimierza C., z których wynikało, iż kontaktował się on z wieloma osobami zamieszkującymi tereny b. ZSRR. Przypuszczano, że wielu z nich to byli lub obecni funkcjonariusze służb specjalnych. Mniej więcej w tym samym czasie prokuratura w Białej Podlasce doniosła o aresztowaniu siedmiu Polaków, a w Mińsku i Brześciu tamtejsza policja aresztowała 20 osób pochodzących z terenu b. ZSRR, którym zarzucono przemyt materiałów promieniotwórczych.

           Biorąc pod uwag, że Polska w czasach komunistycznych nie była zapleczem dla organizacji terrorystycznych operujących na Zachodzie. Co najwyżej terroryści chętnie odwiedzali nasz kraj aby wypocząć. Dlatego na uwagę zasługuje przytoczenie sprawy zakupu broni na terenie Polski przez ulsterskie organizacje zbrojne.

               Akcja przechwycenia kontenerów z bronią przeznaczona dla ulsterskich bojowników miała miejsce pod koniec 1993 roku. Jak twierdzi „Rz” na podstawie „The Sudany Times” cała akcja była z góry zorganizowana przez UOP wraz z brytyjską MI-5. Agenci tej drugiej mieli już w sierpniu zawitać do Warszawy, aby uzgodnić prowokację. Zarząd Wywiadu powołał spółkę „Elox”, przez którą nawiązał kontakt z unionistami. Emisariusze zgodzili się na zakup i po załadowaniu przesyłki w Gdyni mieli ją odebrać w Belfaście. W momencie dotarcie ładunku na teren Wielkiej Brytanii w porcie Teesport w Cleveland 23 listopada ‘93 MI-5 i Urząd Celny postanowiły zakończyć prowokację. Nie jest jasne do końca czy na konto „Elox’a” wpłynęła zakontraktowana kwota. Mówi się, że w grę wchodziło nawet 250 tyś. funtów. Ładunek zawierał ponad 300 sztuk AKM (Kałasznikow), 2 tony materiałów wybuchowych, granaty, amunicje i bron krótką. Broń pochodziła głównie z radomskich zakładów „Łucznik”. Statek, który przewodził ładunek- „Inowrocław” był własnością spółki „Euro-Africa” ze Szczecina i obsługiwał tę trasę już 12 lat. „Gazeta Wyborcza” dodaje jeszcze, że odbiorca przesyłki miała być firma „John Frackelton and Sons”.

                 Statek wypłynął z gdyńskiego portu 18 listopada po wcześniejszej odprawie celnej dokonanej przez Morską Agencję Celną. Wspominany ładunek ważył ok. 20 ton zawarty w ponad 150 kontenerach i cztery traktory. Wśród kontenerów jeden opiewał jako ładunek kafelek ceramicznych przeznaczony do Belfastu. Zgodnie z prawem wszelkie tzw. towary specjalne jak broń, chemikalia mają być zgłoszone do kapitana portu na 24 godziny przed załadowaniem na statek. W przypadku „Inowrocławia” nic takiego nie miało miejsce.

                 Przewóz kafelek został zlecony szczecińskiej firmie „Fast Baltic”, która następnie dokonała przekazania go podwykonawcy w Gdyni spółce „Scanconsult”. Morska Agencja Celna twierdzi zaś, że dokonała jedynie, tzw. odprawy przekazowej, a kontenery zostały odprawione w Warszawie. Właścicielem kontenera z kafelkami był „Elox”, której siedziba miałby znajdować się w Warszawie przy ulicy Puławskiej. Jednak na miejscu podanego adresu nie ma znaku świadczącego o obecności firmy, a pod podanym numerem mieszkała samotna emerytka. „Rz” nieoficjalnie dowiedziała się, że telefon podany przy rejestracji spółki to telefon operacyjny MSW. Dyrektor „Łucznika” Bronisław Kilian zaś powiedział, iż spółka „Elox” jest mu nieznana, a „produkcję karabinów maszynowych AKMs zakończyliśmy przed rokiem”. Istnieje, zatem przypuszczenie, iż zakup broni w fabryce dokonały inne służby MSW, np. straż pożarna, policja, wojsko, a następnie ta broń posłużyła UOP do zorganizowania całej prowokacji. Może też mieć rację brytyjska agencja prasowa PA, według której pistolety były pochodzenia rosyjskiego. Na uwagę zasługuje również spółka „Fast Balic”, która została za rejestrowana w Szczecinie w marcu ‘90 roku. Prezesem zarządu i początkowo jedynym właścicielem był obywatel belgijski Herman Theofil Clementine Scheers. Spółka ta pracowała cały czas na rzecz brytyjskiej „Fast Consultans Ltd”. W kwietniu ’92 roku nastąpiło podwyższenie kapitału spółki i poszerzono liczbę członków zarządu do pięciu. UOP przesłuchał dyrektora „Fast Balticu” Krzysztofa Pilarskiego, któremu nakazano milczenie w całej tej sprawie. Zobowiązanie się do zachowania tajemnicy podpisali również pracownicy Zakładu Informatyki i Rozliczeń, gdzie mieści się kartoteka warszawskich numerów telefonicznych.

                 Oprócz oczywistych korzyści przejęciu ładunku broni sprawa ta ma jeszcze inny wymiar. Otóż wówczas polskie prawo nie przewidywało takiej instytucji prawnej jak zakup kontrolowany. Dlatego też cała sprawa zainteresował się minister sprawiedliwości-prokurator generalny W. Cimoszewicz który oświadczył: „wystąpiłem pisemnie do ministra spraw wewnętrznych o przekazanie pełnej informacji o tej sprawie. Moje pytania dotyczą także prawnego aspektu działań UOP. Sądzę, że w najbliższym czasie uzyskam odpowiedź”. Pod koniec listopada gościem ówczesnego ministra SW Milczanowskiego w tej sprawie był również przewodniczący Sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych Zbigniew Bujak, który tak ocenił sprawę: „nie jest wykluczone, że po bliższym przyjrzeniu się będziemy wnosić o powołanie komisji nadzwyczajnej do zbadania tej sprawy”. Innym aspektem prawnym w tej sprawie jest kwestia posiadania koncesji na handel bronią. Jak wyjaśniał to „Rz” Jan Straus, dyrektor Centralnego Zarządu Inżynierii przy MWGzZ: „do mnie bowiem trafiają wszelkie dokumenty związane z planowanymi transakcjami. Od nas zależy odmowa lub wydanie zgody na ich przeprowadzenie. Badamy i selekcjonujemy wpływające do nas zarówno od polskich jak i zagranicznych podmiotów dokumenty. Sprawdzane są one drogą dyplomatyczną. Te, które wydają nam się podejrzane, przekazujemy do UOP, a ten podejmuje odpowiednie działania operacyjne”. W sprawie firmy „Elox” nie było takich wątpliwości. Należy tu dodać, że Jan Straus wykrył nieprawidłowości w dokumentach podczas tzw. afery karabinowej, związanej ze sprzedażą broni dla Saddama Husejna. Prowokacje przeprowadziły amerykańskie służby celne. W wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” przyznał, że „od początku cała nielegalna operacja była ściśle kontrolowana przez tajne służby Urzędu Ochrony Państwa”. Dyrektor nie miał wątpliwości stwierdzając wprost „nielegalni handlarze zostali >zachęceni< przez nasze służby do przeprowadzenia operacji”. Inaczej mówiąc był to typowy zakup kontrolowany. Poza tym można się dowiedzieć z tej wypowiedzi, iż z UOP ściśle współpracuje, w tego typu transakcjach, specjalna komórka w MWGzZ, co niewątpliwie jest pokłosiem tzw. „afery karabinowej”. A jego wypowiedz jako urzędnika państwowego odnośnie przeprowadzenia prowokacji budzi wątpliwości, „jeżeli nawet przeprowadzona przez polskie i brytyjskie służby specjalne akcja wygląda na zakup kontrolowany, to nareszcie sterowała tym Polska”.

                 Wracając do koncesji. W tamtym czasie ok. 60 podmiotów gospodarczych posiadało koncesję na handle bronią, z czego 75% krajowego obrotu bronią było w rękach spółki Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego „Cenzin”. Swoją droga „Cenzin” to interesująca firma. W tamtym czasie 67,5 % udziałów tego przedsiębiorstwa należało do skarbu państwa, pozostałe udziały zaś do 32 zakładów zbrojeniowych. „Cenzin” jeszcze na początku ’93 roku zasłynął z innego powodu. Niemieccy dziennikarze przeprowadzili zakup kontrolowany z przedstawicielami tej spółki w sprawie nabycia 15 okrętów wojennych dla Jugosławii, już wtedy objętej oenzetowskim embargiem. W wyniku tej kompromitacji na początku stycznia podał się do dymisji prezes Andrzej Surowiecki. Na jego miejsce przyszedł były radca handlowy w Wiedniu Tadeusz Bednarek.

               Operacja budzi również zastrzeżenia ze względu na bezpieczeństwo ludzi, przede wszystkim marynarzy. „Jeśli UOP kontrolował całą operację, to jego postępowanie było niedopuszczalne. Przewoziliśmy ładunki niebezpieczne. Dodatkowo bez naszej wiedzy załadowano kontener z amunicją. Umieszczono go nieodpowiednio. W sumie załoga i statek „Inowrocław” zostały narażone na duże niebezpieczeństwo” stwierdził Zdzisław Chmiel, kapitan tego statku. Już wspomniałem o nakazie prawnym poinformowania kapitana portu o tego typu ładunkach. Kapitan uważa, iż można było pogodzić interes wszystkich informując o przesyłce zaufane osoby.„Ocena kapitana statku jest jak najbardziej słuszna. Było potencjalne zagrożenie. Choć z drugiej strony trudno wyważyć interesy wszystkich uwikłanych w tę sprawę” odpowiedział Włodzimierz Matuszewski, dyrektor spółki „Euro-Africa” będącej armatorem „Inowrocławia”. Rzecznik Prawa Obywatelskich wyraził przy tym gotowość udzielenia pomocy każdemu poszkodowanemu w tej sprawie: „jeśli otrzymam sygnał, że ktoś został dzięki nielegalnej akcji organów ścigania poszkodowany, czy też oskarżony, to być może zwrócę się do prokuratury o informację o przebiegu śledztwa” bowiem w tamtym czasie „nie ma potrzeby, bym interweniował w chwili, gdy śledztwo jeszcze trwa”.

                   Podczas całego zamieszania UOP milczał, przekazując nieoficjalnie wiadomość, że dotychczas o całej sprawie w prasie 2/3 stanowi prawdę. Rzecznik gdańskiej delegatury UOP kpt. Andrzej Świerczyński odmówił odpowiedzi o udział jego jednostki w operacji. Natomiast rząd irlandzki zwrócił się do UOP z podziękowaniem „za przejęcie broni, która mogła spowodować śmierć wielu ludzi oraz ich krzywdę i cierpienia”. Unionistyczny deputowany do Izby Gmin W. Ross powiedział: „policja cholernie dobrze się spisała, przejmując broń, zanim zdążyła ona dotrzeć do Irlandii Północnej”, ponieważ właśnie wtedy w Irlandii Północnej szykowano się do wojny. Bardzo ważną sprawą jest to, iż w tym samym czasie w Sejmie toczyła się debata nad rządowym projektem ustawy o tajemnicy państwowej. Gdyby ona wtedy obowiązywała opinia publiczna mogłaby się nie dowiedzieć o całej przesyłce i o tym czy złamano prawo. A powstaje problem czy naprawdę złamano prawo. Jeśli sfałszowano dokumenty odprawy celnej- a tak było, nie ma żadnego podpisu na tym dokumencie są tylko pieczątki- to gdzie jest dowód przestępstwa? Jak wyjaśnia rzecznik GUS „jeśli nawet potwierdzi się, że dokumenty odprawy celnej były sfałszowane i przesyłkę nadała fikcyjna firma, to i tak GUC nie będzie mógł wszcząć śledztwa karnego skarbowego”. Powód jest jasny- Inspektorat Celny musi mieć broń- dowód przemytu i „dopiero mając ten dowód, można wspierać go dokumentami i zeznaniami świadków”.

                     Płk. Czempiński stwierdził, iż nie miało miejsce naruszenie polskiego prawa podczas akcji funkcjonariuszy UOP-u przy przechwyceniu broni zakupionej przez UFF na terenie Polski. Takie samo zdanie miał w tej sprawie urzędujący minister SW Andrzej Milczanowski. Napisał on w oświadczenia do redakcji „Rzeczpospolitej” min.: „ta trudna i skomplikowana operacja została przez polskie służby specjalne wykonana wysoce profesjonalnie”. O całej akcji zostali szczegółowo poinformowani premier Pawlak i wicepremier, minister sprawiedliwości Cimoszewicz. Ostatecznie ten ostatni przyznał, że UOP nie zastosował w tej akcji zakupu kontrolowanego i nie naruszył żadnych innych przepisów argumentując wszystko stanem wyższej konieczności- bezpieczeństwem państwa. Minister sprawiedliwości przyznał równie, że „pojawiły się drobne sprawy, do których można mieć zastrzeżenia”, ale są to sprawy drugorzędne, bowiem „w zasadzie nie naruszyła [ operacja przechwycenia broni] polskiego prawa, jeśli chodzi o sprawy ogólne”.

                Odrębną sprawą jest bezpieczeństwo marynarzy przewożących nieświadomie materiały wybuchowe razem z chemikaliami. W tej sprawi prezydent Wałęsa wypowiedział się w dość szerokim temacie. Mówił o potrzebie kontroli nad UOP ze strony parlamentu i prezydenta. Zaznaczył, że UOP jest instytucją, która nie powinna działać publicznie.

            Całkiem inaczej ta sprawę widzą dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Według nich UOP po ostatnich porażkach potrzebował sukcesu. „Afera karabinowa” nadwerężyła mocna reputacje naszych specsłużb. UOP zatem sfingował cała sprawę, aby pokazać się jako specjaliści. Wychodząc z rzymskiej maksymy „is fecit, cui prodest”- ten zrobił, komu się opłaca, dziennikarze uważają, że najbardziej zyskał UOP w oczach opinii publicznej oraz przekonują niezdecydowanych do wprowadzenia instytucji „zakupu kontrolowanego”. Za nimi przemawia poważny argument. Otóż w całej tej sprawie nie aresztowano nikogo. W ogóle „Wyborcza” szybko przeszła z euforii nad zdemaskowaniem protestanckich handlarzy broni do zawodu. Pojawiły się głosy, że tak na prawdę to przesyłka nie miała na celu namierzenia terrorystów, a jedynie ich zdemaskować. Dziennikarze różnych gazet przeprowadzając śledztwo natrafiali na niski poziom zabezpieczenia operacyjnego tej akcji. Być może ujawniając akcje chodziło przede wszystkim o dyskredytację reżysera- Czempińskiego. A ten jak na prawdziwego szpiega przystało nigdy nie przyzna się do winy „w żadnym momencie operacji nie naruszyliśmy polskiego prawa”, a wszystkie dowody nieudolności oficerów UOP wykryte przez dziennikarzy, to z góry założone przez Urząd, w celu odwrócenia uwagi od prawdziwego przebiegu operacji. W tym aspekcie pojawił się również temat powołania komisji sejmowej nadzorującej prace służb specjalnych.

                        Na koniec pragnę w skrócie przedstawić odbiorcę przesyłki.UFF (Bojownicy o Wolność Ulsteru) to jedna z trzech głównych protestanckich organizacji terrorystycznych. Inne to Ochotnicze Siły Ulsteru (UVF) i Odział Czerwonej Ręki (RHC). Zaciśnięta czerwona ręka jest zresztą symbolem unionistów. Jak twierdzi pani Teresa Stylińska reporterka „Rzeczpospolitej” zabicie katolika jest celem samym w sobie dla protestanckich terrorystów. W przeciwieństwie do IRA, która stara się starannie wybrać cel ataków, unioniści lubują się w wyprawach do katolickich dzielnic, aby zabić pierwszego lepszego katolika. Do ‘94 roku unioniści zabili 900 osób z tego 600 to przypadkowe osoby, wśród których 170 stanowili protestanci. UFF powstała w 1972 roku wyłaniając się z powstałego rok wcześniej Stowarzyszenia Obrony Ulsteru. Wówczas liczbę członków szacowano na 30 tyś., dziś według różnych szacunków manie więcej niż 800 aktywnych członków. Eksperci szacują, że wszystkie organizacje terrorystyczne z Irlandii Północnej zaopatrują się u tych samych pośredników. Natomiast nie ma wątpliwości, iż protestanckie są bardziej radykalne, na co należy zwrócić uwagę w odniesieniu do dokonanego -lub nie przelewu. Po całej akcji po raz kolejny odezwały się głosy, że Polska to kraj, w którym można kupić wszystko. Są też głosy, że odbiorcą miała być inna organizacja- wspomniana wyżej UVF.

              Zdaniem „Wprost” powołującego się na wysokiego urzędnika, na co dzień zajmującego się handlem bronią „zakup broni w Polsce przez Irlandczyków nie ma żadnych szans powodzenia”. Dlatego też, według tygodnika, cała sprawa miała na celu wykazać sukces UOP i „Zabrzmi to paradoksalnie, ale jeśli polskie służby specjalne chciały się wykazać skutecznością, musiały w tym wypadku postąpić wbrew prawu.”.

martinoff
O mnie martinoff

"Ja, walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi..."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka