Jan Herman Jan Herman
325
BLOG

Na czym polega kapitalizm

Jan Herman Jan Herman Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Porywam się na pogląd, ze KAPITALIZM – to ustrój gospodarczy obudowany kokonem politycznym, zanurzonym w sosie ideowego liberalizmu, psycho-mentalnego umiłowania „do mojego celu za wszelką cenę” oraz kulturowo-cywilizacyjnego umiłowania WOLNOŚCI, cokolwiek ona oznacza (a oznacza najczęściej Mojo-wolność kosztem Waszo-wolności). 

Dla odróżnienia: na przykład taka MONARCHIA to ustrój polityczny (a nie gospodarczy), oparty na nadaniach majątkowych i przydziałach strumieni dochodowych wedle tytularnej (szlacheckiej) pozycji „ugranej” przez „gentilhomme”, inaczej „le noble”. Kapitalizm powstał jako odpowiedź majętnych przedsiębiorców systemowo-ustrojowo eksploatowanych i zarazem poniżanych przez Monarchię. W kapitalizmie nacisk (ciężar gatunkowy) ustrojowy przeniesiono z Urodzenia na elementy majątkowe (własność) oraz na obrotność Obywatela (uprawnienia dochodowe).

Żyzną glebą społeczno-kulturową dla Kapitalizmu okazał się Komercjalizm, którego prapoczątki (przyczółki pośród konserwatywnego morza) zapoczątkowała Symonia, po naszemu zwana Świętkupstwem. Prapoczątki tego bezbożnego procederu były „niewinne”: zaczęto wyceniać relikwie (co przyniosło ich cudowne rozmnożenie), następnie zaczęto oszacowywać odpusty (bilety do raju), sakramenty, msze, aż w końcu wszystko, co miało jakikolwiek związek ze „świętością” (pojmowaną jako „magiczność”) – nabrało niemal „rynkowej” ceny. Przegięcie ostateczne nastąpiło, kiedy zaczęto handlować święceniami duchowieństwa, tytułami i funkcjami kapłańskimi, z biskupimi, kardynalskimi i papieskimi włącznie.

Ten klerykalny niedostatek religijny zastopowano (przynajmniej pozorami), przywrócono ścieżkę duchowną jako wyjątek w „systemie szlacheckim” w kwestii awansów społecznych – ale mleko się już rozlało. Zbyt dużo drobiazgów wdrukowało się w powszechną świadomość jako „kosztujące”, zbyt zatruto dusze chrześcijan i wszystkich pozostających pod feudalnym wpływem Kościoła.

Słowo KAPITAŁ zaczęło oznaczać TYTUŁ DO DOCHODU i zostało oderwane od wszelkich wyobrażeń etycznych, od tzw. zasad współżycia społecznego. Może dlatego etyk-moralista Adam Smith został „ojcem” ekonomii, że zauważył, iż nie ma takiej podłości i takiego bezeceństwa, które byłoby wystarczająco odrażające dla kogoś, kto chce zarobić.

DYGRESJA

Adam Smith pożenił dwa sposoby myślenia prawdziwie ekonomicznego, takiego bez etycznego filozofowania: bezpośrednio obcował-debatował z François Quesnay’em, który „masowe żywioły” ekonomiczne uporządkował w hierarchię i przypisał im wzajemne relacje społeczno-ekonomiczne oraz „przydał” im samonapędzającej cyrkulacji, ale też zastał Smith w ówczesnej (encyklopedycznej) Francji echo poglądów Pierra Boisquilbert’a (prekursora modeli przepływów międzygałęziowych), który widział całość gospodarki jako wielo-naczynie połączone, gdzie jakikolwiek ruch lokalny wywołuje reakcje w każdym innym zakątku gospodarczym (patrz: teoria chaosu). W tym sensie Smith był co najwyżej szwagrem ekonomii, który wykorzystał dorobek Francuzów aby dopiec – tak po szkocku – Anglikom uruchamiającym właśnie masowe rugi ziemskie (enclosure, ew. inclosure) i przeobrażającym manufaktury w fabryki (merkantylne wytwórnie masówki) na pohybel rzemiosłu i całej kulturze solidności. Smith to wszystko ujął w jednym z załączników do „The Theory of Moral Sentiments”, w tomiku pod tytułem brzmiącym po polsku „Bogactwo narodów”. Książka ta jest jednym wielkim oskarżeniem ze strony szkockiego etyka przeciw bogaceniu się bez opamiętania, a zawarte w niej akapity „czysto” ekonomiczne ujęte są w fikuśne zawołania natury wiecowej, takie jak „invisible hand of market”, która to niewidzialna ręka w oczach Smitha-moralisty – już wtedy kradła. Ekonomistę – króla wyobrażeń liberałów – uczynił ze Smitha bankowiec i prekursor ekonometrii (inżynierii ekonomicznej) D. Ricardo, a także – znający przecież dorobek Quesnay’a – K. Marks, który też poszedł nurtem etycznym, rozbudowując go do „teorii klas i wyzysku”, ale z Quesnay’a pozostały mu już tylko tzw. równania reprodukcji.

KONIEC DYGRESJI

Liberałowie, czyli łże-piewcy idei Rynku, Wolności, Konkurencji oraz Demokracji, uczynili z tych prymarnych pojęć pasztet niejadalny, postawili swoje liczne teorie na miękkim gruncie Swobodnej Przedsiębiorczości Indywidualnej, czyli na utopii, bo świadomie, bezczelnie, cynicznie nie zauważali tego, co „wołami” podkreślał A. Smith: każdy człowiek ma niemal wrodzoną (zgoła nie-zwierzecą) skłonność do „zaklepywania-fiksowania-monopolizowania” wszystkiego, nad czym ma jakąkolwiek, choćby śladową kontrolę, uprawnienia. Monopole w skali „nano-mikro” aż do skali „mega-giga” oparte są na tej samej pożądliwości: za wszelką cenę zgarnę pod siebie, nawet jeśli tego nie potrzebuję, byle konkurent nie przejął nad tym kontroli.

Kapitał – zrazu pojmowany jako majątek, potencjał wytwórczy, współ-moc sprawcza – ostatecznie usadowił się (jako pojęcie) na miejscu od wieków moszczonym przez Symonię – jako TYTUŁ DO DOCHODU. I nawet tu liberałowie kuglują: przecież podstawowym, najbardziej powszechnym tytułem do dochodu są „własne ręce”, gotowość do świadczenia pracy społecznie użytecznej (sprawność psychofizyczna, kwalifikacje edukacyjne, skłonność do pracy na dobro powszechne) – ale ten akurat kapitał jest „racjonowany” (wykluczany selektywnie) przez tych, którzy fiksują swój monopol na majątku wytwórczym, na zasobach finansowych, na „wygrodzonym” gruncie, na sieciach zaopatrzeniowych i dystrybucyjnych, na dostępie do gospodarczych informacji, na uprawnieniach publicznych.

I mamy do czynienia z Cywilizacyjnym Paradoksem świata anglo-saskiego (post-europejskiego): politycy przywołują helleńskie idee autokefalicznych, obywatelskich samorządów, przywołują rzymskie idee praworządności i porządku proceduralnego – a Biznes pakuje to wszystko w sreberka i wrzuca do kloaki, wyjmując z niej zgoła inne „wartości”: zysk ponad wszystko, konkurencja bez zahamowań, poszanowanie nie człowieka tylko jego „konta bankowego”, moje bogactwo kosztem nędzy wielu, itd.

O ile francuski pięciopak rewolucyjny był w rzeczywistości ustrojową niezgodą na usztywnione za Monarchii bariery migracji społecznych (awansów za wkład w powszechny dostatek) – o tyle Kapitalizm wytworzył jeszcze bardziej dolegliwe „cele więzienne” dla wszystkich (większości), kto nie może opłacić (bo ma zablokowany dostęp do pracy za godny dochód) swoich elementarnych praw (tych praw mają pełne gęby usłużni kapitałowi politycy), takich jak prawo do pracy, godnego życia, podmiotowego uczestnictwa w życiu społecznym, do zachowania integralności własnego JA, nietykalności osobistej, możliwości edukacyjnych, opieki zdrowotnej, praw autorskich, itd., itp. Niby to wszystko jest dobrem oczywistym, na przykład konstytucyjnym – ale niech no który maluczki się o to upomni…!

Kapitalizm zatem jawi się jako ustrój gospodarczy priorytetujący sukces w grze wszystkich ze wszystkimi o wszystko, bez oglądania się na to, w jaki sposób ten sukces osiągnięto (patrz: święte prawo własności, mniej święte prawo pierwszeństwa). Nawet oczywisty szalbierz, złoczyńca, szkodnik, zbój – ma osobliwy ustrojowy immunitet, jeśli stoi za nim – przysłowiowo – PIENIĄDZ.

A cały ten łże-helleński i łże-rzymski nawis utopijnych bajek o Rynku, Wolności, Konkurencji oraz Demokracji – to ściema, mająca wychować Maluczkich na pokornych wykonawców-dostarczycieli dostatku, opartego współcześnie (przełom Tysiącleci) na iście-zgoła symonicznym (Symonia – bezczeszczący, obrazoburczy obrót świętościami), komercjalnym obrocie patentami, markami, firmami, finansami, ideami, „masą ludzką”, a nawet głosowaniami fałszywie okrzyczanymi jako wybory.

Kluczem do tego wszystkiego są Budżety, które kiedyś, u zarania, były składkowymi funduszami publicznymi na użytek zrównoważenia i uczynienia humanitarnymi kulejących „parametrów społeczno-gospodarczych”, ale dziś są już tylko platformą skutecznie oddzielającą „uprawnionych-uzurpujących-decydujących” od „gawiedzi roszczeniowej”. Jaki to Rynek, jaka Konkurencja, jaka Wolność dla każdego, jaka Demokracja…? Poprzez niezliczone sztuczki – takie jak „partnerstwo publiczno-prawne”, przetargi-konkursy i dziesiątki innych kuglarstw – budżety-fundusze-projekty przenoszą płynne zasoby Ludności ku mega-graczom kapitałowym (kapitał – tytuł do dochodu). I łaskawie pozwalają (budżet zwany partycypacyjnym) pobawić się naiwnym „obywatelom” w stawianie huśtawek, ławeczek, ścieżek rowerowych, ochłapami nie większymi niż średnio kilka procent wpływów. A rzeczywiste pieniądze idą na autostrady (ilu z nas z nich korzysta?), zbrojenia (kto z nas z nich korzysta?), rozmaite piramidy chwały dla tuzów sukcesu.

* * *

Więc – że się uczepię swojej mantry – szanowna lewico parlamentarna, udająca lewicę rzeczywistą: ogłoś, że przynajmniej przywrócisz idee Encyklopedystów francuskich sprzed dwustu lat z okładem, bo że ogłosisz, iż twoim – lewico – staraniem obumrze Państwo Kapitału pod naporem obywatelskiej samorządności, i że wyrośnie na tym wszystkim choćby Proporcjonalność Obywatelskich Korzyści do równie Obywatelskiego Wkładu – chyba nie da się nawet pomarzyć, kiedy patrzy się na wasze – lewico – gry i zabawy monopolistyczno-kapitałowe…


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo