Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski
692
BLOG

Wielkość i upadek brytyjskiego konserwatyzmu

Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Istotą doskonałości konstytucji angielskiej nie są jej instytucje, lecz stan faktyczny, że naród angielski – wspaniałym instynktem państwowym powodowany – dzieli się tylko na dwie partie. Ta która osiągnęła większość – rządzi, a ta która jest w mniejszości – krytykuje...

Konserwatyzm brytyjski jest zjawiskiem złożonym. Na jego kształt wpłynęli zarówno prekursorzy tego kierunku, czyli Torysi, jak i przedstawiciele nowych warstw społecznych, początkowo skupionych w Partii Liberalnej. Konserwatyzm to nie tylko Partia Konserwatywna, to właściwie rozbudowany system, w którym partia jest tylko jednym z elementów. Tak więc pod pojęciem konserwatyzmu należy rozumieć całą strukturę polityczną, ekonomiczną i społeczną, ale także religię. W sumie jest to zespół cech kulturowych, pewnych regularności zachować i myślenia, od których często nie jest także wolny Anglik będący członkiem Partii Pracy.

Program polityczny Margaret Thatcher niewiele różnił się od programu konserwatystów zaprezentowanego przez Winstona Churchilla w 1946 roku. Powiedział on wtedy:

„Nasze główne cele to: Stać na straży religii chrześcijańskiej i odpierać wszelkie ataki przeciwko niej. Bronić naszej monarchicznej i parlamentarnej konstytucji. Zapewnić właściwe bezpieczeństwo przeciw zewnętrznej agresji. Stać na straży prawa i porządku – bezstronnego i sprawiedliwego wymiaru sprawiedliwości, wolnego od wszelkich nacisków. Odzyskać mocny system finansowy i dokładną kontrolę narodowych dochodów oraz wydatków. Bronić i rozwijać nasz handel imperialny. Popierać wszelkie przedsięwzięcia mające na celu polepszenie zdrowia i warunków socjalnych ludności. Popierać jako generalną zasadę wszelkie wolne przedsięwzięcia oraz występować przeciwko upaństwowieniu handlu i przemysłu.”

Margaret Thatcher wygłaszała swoje przemówienia w podobnym duchu, co jeszcze długo potwierdzało tezę, że konserwatyzm jest pewnego rodzaju fenomenem politycznym, który cechuje niezwykła trwałość.

Konserwatywna subkultura brytyjska ukształtowana została w XIX wielu, głównie podczas długiego panowania królowej Wiktorii. Zmieniały się rządy, przychodziły na świat nowe pokolenia, a królowa Wiktoria stale panowała. Był to stosunkowo spokojny okres i to zarówno w polityce jak i gospodarce. Wtedy jeszcze nad Imperium Brytyjskim nigdy nie zachodziło słońce. Osobiste poglądy dobrotliwej królowej miały ogromny wpływ na kształtowanie i chęć zachowania konserwatywnych postaw. Praktycznie ta „wiktoriańska” epoka trwała do 1914 roku, ale jej skutki odbijały się echem jeszcze przez cały XX wiek.

Niewątpliwie, światopogląd tego społeczeństwa kształtowało wiele czynników. Jednym z ważniejszych jest na pewno szkolnictwo. Kształt jaki otrzymało w epoce wiktoriańskiej przetrwał bowiem bez większych zmian aż do roku 1944, to jest do tzw. Aktu Edukacyjnego i utworzenia pierwszego w historii Zjednoczonego Królestwa Ministerstwa Wychowania. Do tego czasu państwo kontrolowało nauczanie w minimalnym stopniu, pozostawiając swobodę działania społeczeństwu i kościołowi. Polityka rządu nadal jednak sprowadzała się do wydawania ustaw o charakterze ogólnym, pozostawiając ich wykonanie czynnikom lokalnym, a przede wszystkim samorządowym. Szkoła angielska jest niewątpliwie tworem społeczeństwa i taką chciała pozostać. Wszystkie zaś dotychczasowe rządy szanowały te tendencje.

Szczególnie ważnym instrumentem wychowawczym były (i w znacznym stopniu są nadal) angielskie public schools, będące niczym innym jak prywatnymi szkołami średnimi o wybitnie elitarnym charakterze. W tych placówkach chodziło nie tylko o nauczanie, lecz także kształcenie charakteru. Ideałem wychowawczym był początkowo „chrześcijanin”, później „chrześcijanin-gentleman” i stąd ogromna rola kaplicy jako centrum życia duchowego młodzieży. Public school wychowywało bowiem nie tylko na lekcjach, lecz także poprzez organizację życia pozaszkolnego, dającego poczucie wspólnoty. Wellington powiedział kiedyś, że bitwa pod Waterloo została wygrana już wcześniej na boisku szkolnym w Eton.

Interesujący jest wykaz ilustrujący w jakim stopniu absolwenci public schools reprezentowani byli w parlamencie w latach 1918-1936. Okazuje się, że w Partii Konserwatywnej zasiadało w tym czasie 1000 posłów, z których 650 było absolwentami właśnie tych szkół. W Partii Liberalnej na 350 posłów takie szkoły ukończyło już tylko 100 posłów, a w Partii Pracy na 450 tylko 50 ukończyło public school.

W powojennym gabinecie Churchilla-Edena, w 1954 roku z 18 członków gabinetu połowa ukończyła Eton. Natomiast z łącznej liczby 80 ministrów i wiceministrów 64, czyli 80% było absolwentami public schools, a tylko 16, czyli 20%, innych szkół. Zestawienie to pokazuje jak wielką rolę w przygotowaniu kadr rządzących odgrywały te placówki wychowawcze.

Inną instytucją mającą silny wpływ na kształtowanie poglądów społeczeństwa była w XIX i XX wieku armia. Do roku 1870 armią brytyjską dowodzili w większości ludzie mogący sobie pozwolić na kupno stopnia oficerskiego. Dopiero liberalny gabinet Williama Gladstone’a zniósł system kupowania stopni oficerskich. Umożliwiło to awanse wszystkim, niezależnie od stopnia zamożności. Wprowadzono także system krótkotrwałej służby wojskowej. Po wojnie burskiej zmieniono dotychczasowe umundurowanie – tradycyjne czerwone kurtki – na mundury koloru khaki. Wbrew pozorom było to niezwykle ważną reformą – częściowo psychologiczną, ale przede wszystkim chroniącą lepiej żołnierzy na polu walki. W latach 1906-1912 utworzono korpus ekspedycyjny (British Expeditionary Force) i armię terytorialną (Territorial Army), co było wynikiem doświadczeń wyniesionych zarówno z wojen napoleońskich, wojny krymskiej jak i wojen burskich. Kolejne reformy przeprowadzono już w obliczu wojen światowych. Mimo tych niewątpliwych zmian armia nadal była jednym z filarów tradycji. Marszałek Montgomery tak pisał:

„Życie w armii brytyjskiej przed pierwszą wojną toczyło się zupełnie innym trybem niż dzisiaj. Niektóre rzeczy trzeba było robić dlatego, że wymagała tego tradycja. Dopiero doświadczenia wojny 1914-1918 otworzyło mi oczy, na czym polegały braki naszej armii. Plan mobilizacyjny wymagał, aby w trzecim dniu wojny każdy oficer przekazał swoją szablę zbrojmistrzowi w celu naostrzenia. Nie wiedziałem właściwie po co, ponieważ używałem jej dotychczas do oddawania honorów. Oczywiście jednak usłuchałem rozkazu i szabla moja została wyostrzona na wojnę”.

Wychowankowie szkół oficerskich często przechodzili do służby cywilnej, przynosząc ze sobą zasady nabyte w czasie kariery wojskowej. Tak choćby stało się w wypadku Winstona Churchilla. Ukończył on public school w Harrow, a następnie Royal Military College w Sandhurst.

Wspomnieć także należy o prasie brytyjskiej. Jej szybki i ekspansywny rozwój na początku XX wieku przyczynił się do upowszechnienia i utrwalenia tradycyjnych wartości. Prasa obok funkcji czysto informacyjnych, ułatwiała ponadto obieg tych poglądów, które konserwatywna władza uważała za pożądane. Pozycja wydawców nadal jest w Anglii (i nie tylko) silna i każdy polityk musi się liczyć z jej stanowiskiem, jeżeli zależy mu na poparciu opinii publicznej. Wydawcy Timesa często wierzyli, że zajmują ważniejszą pozycję polityczną niż sam premier. Dziennik ten miał niewątpliwie mocne wpływy na opinię Izby Gmin, co przyznaje w swoich wspomnieniach wielu polityków, m.in. Anthony Eden. Churchill w którymś z przemówień cytowanych przez prasę, powiedział:

„Uważam się za wielkiego zwolennika tradycji. Im dłużej patrzysz w przeszłość tym pewniej możesz widzieć przyszłość. Im szersza podstawa tym dłuższa trwałość, tym większy jest sens obowiązków każdego mężczyzny i kobiety, każdego wykorzystującego swój krótki okres życia pracując dla zachowania i rozwoju kraju, w którym żyje, społeczeństwa, którego jest członkiem i świata, któremu służy.”

Zatem dzięki przywiązaniu Anglików do tradycji i swoich instytucji, system konserwatywny przetrwał, a przy braku poważniejszych napięć społecznych długo nie miał wyraźnej alternatywy. Najbardziej typowe jego cechy, takie jak akceptowanie istniejącej struktury społecznej, szacunek dla monarchii, religii, patriotyzm – do niedawna jeszcze imperialny, to zarazem najbardziej standardowe poglądy przeciętnego Anglika – przynajmniej w XX wieku. A to z kolei zaowocowało programem politycznym utrzymania istniejącego porządku społecznego i sposobu rządzenia krajem.

Pytanie, czy w tym specyficznym systemie możliwe było posiadanie poglądów innych niż te, których źródłem jest tradycja? Czy istniała taka potrzeba? Czy może przywiązanie do tradycji świadczyło jedynie o braku oryginalności i wąskich horyzontach myślowych mieszkańców Wysp Brytyjskich? Wygląda na to, że Brytyjczycy w XX wieku nie odczuwali po prostu potrzeby żadnych zasadniczych zmian, a nawet sukcesy Partii Pracy polegały właśnie na tym, że nie dążyła ona do generalnych zmian.

Angielski system polityczny nie jest zbyt skomplikowany, choć może dziś jest już nieco egzotyczny. Na szczycie drabiny społecznej stoi monarcha (królowa), który jest jednocześnie głową kościoła anglikańskiego. Na początku XX wieku tron opierał się jeszcze bezpośrednio na arystokracji. Grupa ta obejmowała w zasadzie osoby dziedziczące tytuły, ale przenikali do niej wybitniejsi przedstawiciele wielkiej burżuazji, bez większego trudu nobilitowania i obdarzani tytułami przez króla. Szlachectwo i tytuły arystokratyczne nadawano wybitnym politykom, niezależnie od ich przynależności partyjnej. Tak więc w systemie brytyjskim istniała stosunkowo duża łatwość wejścia do wybranej grupy dla tych, którzy utożsamiali się z jej celami i spełniali określone warunki. Stały dopływ nowych jednostek do elity Anglicy uznali za korzystny z punktu widzenia takiej grupy jako ośrodka dyspozycji. Uważano także, że pozwala to na uniknięcie wstrząsów społecznych, przerywających tradycyjną ciągłość władzy.

W parlamencie przedstawiciele arystokracji zasiadali w Izbie Lordów. Z czasem utraciła ona znaczną część swoich uprawnień na rzecz Izby Gmin, co jednak nie oznaczało utraty wpływów. Bowiem konserwatywni posłowie zasiadający w Izbie Gmin byli często, a czasem w większości, arystokratycznego pochodzenia. Nowe warstwy społeczne włączały się w życie polityczne stopniowo i w atmosferze kompromisu. Początkowo zatem konserwatyści reprezentowali starą arystokrację i szlachtę ziemską, zainteresowaną głównie w produkcji rolnej. Liberałowie, w sumie spadkobiercy Wigów, byli natomiast rzecznikami rozwijającej się burżuazji przemysłowej. Głosili zasady wolnej konkurencji i wolnego handlu. Pod koniec XIX wieku te różnice pomału się zacierały, gdyż konserwatyści wchłonęli część warstwy mieszczańskiej, a arystokracja zaczęła inwestować w przemysł i handel. Różnica między Partią Konserwatywną a Liberalną polegała więc nie na reprezentowaniu interesów różnych klas społecznych, lecz na czysto praktycznym rozwiązywaniu aktualnych zagadnień politycznych.

Angielskie partie polityczne rozwijały się wraz z reformami prawa wyborczego, zachęcającymi do udziału w życiu politycznym coraz większy procent społeczeństwa. Początkowo partie miały charakter luźnych ugrupowań parlamentarnych. Podstawą do tworzenia terenowych struktur były lokalne stowarzyszenia wyborców. W latach 30-tych XIX wieku powstały kluby – Carlton Club, konserwatystów i – Reform Club, skupiający radykałów i Wigów myślących kategoriami liberalnymi – przeznaczone do działalności pozaparlamentarnej. W latach 60-tych powstały: Liberalne Stowarzyszenie Rejestracji Wyborców oraz Narodowa Unia Stowarzyszeń Konserwatywnych. Wraz z reformami wyborczymi z lat 1867 i 1884 stanowiło to podstawę nowoczesnego systemu politycznego, z jakim Wielka Brytania weszła w wiek XX.

W roku 1900 także związki zawodowe tworzą swój komitet wyborczy – Labour Representation Committee (LRC). Po pierwszym sukcesie wyborczym w 1906 roku zmienia on nazwę na Partia Pracy (Labour Party). Do roku 1918 nie było w niej indywidualnego członkostwa, a potem Partia Pracy opierała się zarówno na członkostwie indywidualnym, jak i na kolektywnym, poprzez udział w stowarzyszonych z nią związkach zawodowych. Pomału stawała się więc organizacją masową, której nie można było lekceważyć.

Konserwatyści nie działali więc w próżni politycznej. Na przełomie stulecia ich głównymi przeciwnikami politycznymi byli na razie Liberałowie. Liberalizm jako kierunek polityczny był w ówczesnych warunkach bez wątpienia zjawiskiem postępowym. Liberałowie opowiadali się za ewolucją, za stopniowymi zmianami systemu, który konserwatyści woleli pozostawić w stanie nienaruszonym. Liberałowie przegrali ostatecznie w powojennych wyborach, częściowo przez rozłam w partii. Zresztą niezależnie od klęski wyborczej nastąpiło tak znaczne zbliżenie stanowisk z konserwatystami w wielu kwestiach, że praktycznie zniknęły większe różnice. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że po I wojnie, Lloyd George’owi zaproponowano jednocześnie stanowisko leadera obu partii. Już zresztą wcześniej został premierem koalicyjnego rządu wojennego składającego się z konserwatystów i liberałów, a w 1940 roku, czyli podczas kolejnej wojny, Churchill oferował mu ponownie stanowisko w gabinecie wojennym.

W każdym razie XX- wieczni konserwatyści głosili już zasady liberalizmu gospodarczego. Po I wojnie światowej konserwatyści nie byli już więc tacy sami jak w epoce wiktoriańskiej. Wynikało to niewątpliwie z wojennej współpracy z Liberałami, a także z powodu pojawienia się na scenie politycznej nowego przeciwnika – Partii Pracy. Nowa sytuacja wymagała odejścia od sztywnego pojmowania dotychczasowych zasad i uwzględnienia w programie pewnych haseł społecznych, aby skutecznie przeciwstawić się labourzystom, którzy propagowali idee państwa opiekuńczego.

Po kłopotach organizacyjnych Partii Liberalnej, a także po zwycięstwie wyborczym Partii Pracy w 1924 roku, w parlamencie powstaje nowy, dwupartyjny układ polityczny – Partii Konserwatywnej i Partii Pracy. Miała na to wpływ nie tylko klęska Liberałów, ale także jednomandatowy system wyborczy, który tę klęskę przyśpieszył. Preferuje on bowiem tylko dwie najsilniejsze partie. W takim układzie nie powinno być problemów z wyłonieniem większości parlamentarnej. Nie ma chaosu koalicji i przesileń… Stanisław Cat-Mackiewicz, który tak naprawdę nie lubił Anglików przyznał jednak kiedyś:

„Istotą doskonałości konstytucji angielskiej nie są jej instytucje, lecz stan faktyczny, że naród angielski – wspaniałym instynktem państwowym powodowany – dzieli się tylko na dwie partie. Ta która osiągnęła większość – rządzi, a ta która jest w mniejszości – krytykuje”.

Obok ordynacji wyborczej było jeszcze kilka takich „brytyjskich” stałych kanonów myślenia i postępowania. Zdaniem Mackiewicza pewne zasady są jakby wyryte w mózgu każdego polityka angielskiego i każdego Anglika w ogóle. Jako doskonały przykład takich właśnie zasad przytacza założenia brytyjskiej polityki zagranicznej.

„Kanony polityki brytyjskiej to przede wszystkim zasada, że należy zwalczać najsilniejsze państwo na kontynencie europejskim, że nie można dopuścić do tego, aby Europa miała swojego hegemona. Potem przychodziła obrona kolonialnego imperium brytyjskiego. Jako zabezpieczenie jednego i drugiego przychodziła zasada, że brytyjska flota musi być równa dwóm najsilniejszym po niej potęgom wojennym. Później zasada, że Anglia prowadzi wojny tylko w koalicji, czyli działa strategią dyplomatyczną. Na morzu chciała Anglia posiadać potęgę własną, na lądzie chciała się opierać na wojskach państw sprzymierzonych”.

Horyzont polityczny wyspiarzy, mówiących w czasie mgły – „odcięło kontynent od nas” pozwala zrozumieć to kontrowersyjne niekiedy rozumienie polityki zagranicznej. Najpierw widziano Wielką Brytanię jako centrum i oczywiście Imperium, a następnie mierzono jedną miarą reszta świata. Czasem tylko preferowane były Stany Zjednoczone, ale to dopiero podczas wojen XX wieku, no i Francja, której Anglicy nie znosili, ale która często okazywała się użyteczna i od roku 1815 współdziałała zawsze z Anglią. Natomiast resztą świata można już było traktować bardzo instrumentalnie, co choćby Polska odczuła bardzo boleśnie…

– Jesteśmy tak dumni, ponieważ mamy nasze wielkie Imperium, mówili Anglicy. – W Imperium znaleźliśmy nie tylko klucz do sławy i bogactwa, ale także powołanie do spełnienia obowiązków wobec ludzkości i środki by jej służyć. Te słowa wypowiedział kiedyś Lord Curzon (konserwatysta), natomiast Lord Milner (liberał) twierdził: – Imperium Brytyjskie to grupa państw zachowujących niezależność w sprawach wewnętrznych, lecz związanych trwałym związkiem organicznym dla obrony wspólnych interesów i rozwoju wspólnej cywilizacji.

I już na koniec Joseph Chamberlain (liberał) – ojciec Neville’a Chamberlain’a (konserwatysty). Jego wizja, choć ujęta w kategoriach bardziej ekonomicznych niewiele się od powyższych różniła:

„Imperium stworzy jedną wielką rzeczpospolitą handlową, jednostkę ekonomiczną, której fabryki będą się znajdowały w Wielkiej Brytanii, a farmy w posiadłościach zamorskich. Stały zaś wzrost ludności zapewni bogactwo ekonomiczne i potęgę całemu Imperium.”

Obrazek to zaiste sielankowy, jakże różny od codziennej praktyki kolonizatorskiej. Dodajmy, że jednak w tym duchu usiłował postępować rząd Margaret Thatcher pragnąc otoczyć „ponowną opieką” niektóre swoje dawne kolonie. Imperium już co prawda nie istniało, ale pozostawiło Brytyjczykom w spadku Commonwealth… Zawsze coś!

W każdym razie w pierwszych latach XX wieku, a w pewnych kołach nawet do 1939 roku i później, panowało powszechne przekonanie, że brytyjski duch ugodowego załatwiania spraw znajdzie kompromisowe wyjście, które jednocześnie zaspokoi aspiracje dominiów do autonomii i zapewni jedność Imperium, a następnie Wspólnocie Brytyjskiej. Przejście od Imperium do Commonwealth było procesem długotrwałym, ale odbyło się bez większych wstrząsów. Zaowocowało jednak dużą ilością imigrantów z byłych kolonii, którzy stopniowo zmieniali oblicze angielskich ulic i światopogląd mieszkańców. Jeszcze w roku 1950 Anthony Eden mówił o Imperium w czasie teraźniejszym. Zresztą, samo pojęcie funkcjonowało dłużej w świadomości społecznej niż rzeczywistość. Dopiero kryzys sueski, dymisja Edena i uświadomienie sobie przez Brytyjczyków, że Anglia nie jest już mocarstwem, skłoniła rząd Harolda Macmillana do bardziej realistycznej oceny rzeczywistości. Zresztą samo społeczeństwo przyjęło nową sytuację polityczną dość dobrze. Mówiono wtedy:

„Nowa generacja Imperium Brytyjskiego zmieniła jego formę i sposób funkcjonowania zgodnie z potrzebami i rozwojem jego ludności. Ta zmiana formy i leżących u jej podstaw idei nie jest czymś szczególnym. Tak zawsze się działo”.

Sami Anglicy do niedawna jeszcze przekonani byli o wyższości i wyjątkowości swojego systemu politycznego i prawie każdy obywatel wysp brytyjskich zgadzał się z opinią Roberta Louisa Stevensona, który tak pisał o swoim kraju pod koniec XIX wieku:

„Nigdy nie miał żaden naród lepszych praw i szczęśliwszego ustroju państwowego. Jest to mieszanina monarchii, arystokracji i demokracji, wystarczająco chroniona przed niebezpieczeństwem tyranii, nieładu i warcholstwa”.

Można chyba zaryzykować twierdzenie, że przekonanie o atrakcyjności angielskiego systemu, przekazywane z pokolenia na pokolenia, spowodowało niezwykle silne utrwalenie się jego struktur, ukształtowało w sposób nieomal dogmatyczny poglądy przeważającej części społeczeństwa brytyjskiego.

System ten jednak zaczął się załamywać pod koniec lat 50-tych ubiegłego stulecia. Churchill odszedł ze sceny politycznej, a po kryzysie sueskim także Eden. Harold Macmillan był już tylko epigonem pewnej epoki. Lata 60-te i 70-te należały w zasadzie do Partii Pracy. Dopiero zwycięstwo wyborcze konserwatystów pod wodzą Margaret Thatcher oznaczało powrót, czy raczej próbę powrotu do pewnych metod rządzenia i sposobów myślenia o państwie i społeczeństwie. W polityce wewnętrznej owocowało to m.in. zmniejszeniem dotacji państwa na cele socjalne, szkolnictwo i kulturę. Starano się przywrócić warunki gospodarki wolnorynkowej, a więc wyłączyć spod kontroli państwa wiele gałęzi gospodarki i obniżyć podatki. W polityce zagranicznej zmiany nie byłyby zbyt wielkie, ale zweryfikowała je boleśnie wojna falklandzka – chyba ostatnia próba prowadzenia mocarstwowej polityki i ratowania resztek Imperium. Po Suezie i Falklandach Wielka Brytania egzystuje tak naprawdę w cieniu swojej dawnej kolonii, nazywana niekiedy złośliwie największym amerykańskim lotniskowcem.

Czy to już wtedy, po odejściu Thatcher można było ogłosić kres prawdziwego konserwatyzmu brytyjskiego? Czy może dopiero teraz? W międzyczasie zdarzyła się Anglikom i Unia Europejska i Brexit, czyli próba powrotu do korzeni, które już dawno zmurszały… Do władzy dochodziła Partia Pracy i znowu Konserwatyści, ostatnio pod wodzą stale potarganego Borisa Johnsona, polityka tak odległego od wizerunku angielskiego gentlemana w meloniku. Czy to nadal Konserwatyści czy już tylko „trade brand”? Bo tak naprawdę prawdziwych angielskich Konserwatystów dziś już raczej nie ma! A samo społeczeństwo staje się coraz bardziej wielokulturowe i tym samym coraz mniej konserwatywne… Ale to już zupełnie inna historia!


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura