Postanowieniem Rady Mediów Narodowych odwołano Jacka Kurskiego z funkcji prezesa Telewizji Polskiej. Jego dymisji miał zażądać Andrzej Duda, który nawet spotkał się w tej sprawie z Jarosławem Kaczyńskim.
Na Kurskiego polował nie tylko Belweder. Niechętni mu są Gowin i sam premier Morawiecki. Bez głosów krytycznych z obozu rządzącego prezydent nie konfrontowałby się z liderem prawicy.
Szef TVP żałośnie, jak zwykł to zawsze robić w sytuacji postrzeganej przez siebie jako zagrożenie, zasłaniał się innymi. Pracownicy telewizji błagali urząd prezydencki o podpisanie ustawy przydzielającej środki finansowe ich firmie i wyśpiewywali peany na cześć jedynego, niezastąpionego przywódcy i zbawcy.
13 lutego Sejm odrzucił sprzeciw Senatu wobec nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji i ustawy abonamentowej, która przyznaje rekompensatę w wysokości 1,95 mld zł w 2020 r. dla publicznej telewizji i radia. Opozycja proponowała, aby te pieniądze przeznaczyć na onkologię. Nowela trafiła na biurko prezydenta, który miał 21 dni - od czasu, gdy ustawa znalazła się w Kancelarii Prezydenta - na decyzję, czy ją podpisać, zawetować bądź skierować do Trybunału Konstytucyjnego.
Czy żądanie Dudy - podpis za głowę szefa telewizji - padło w dobrym momencie? Odejście prezesa publicznego medium przenosi uwagę opinii publicznej z pieniędzy na roszadę personalną. Racją jest, że "Bulterier" pasuje do brutalnej polityki, ale machina publicystki i kultury wymaga kogoś bardziej subtelnego. Na to obrońcy obecnego stanu rzeczy w TVP odpowiadają: "dawno by nas rozjechali". - Dał nam przykład Orban zaszczuwany przez społeczeństwo otwarte Sorosa - wzoruje się polska prawica na Węgrzech. Bez własnych mediów państwo staje się pionkiem w rękach korporacji, które forsują swój interes robiąc wodę z mózgu zwykłym ludziom zmuszanym rękami pijaru do poparcia niekorzystnych dla samych siebie zmian.
Zrozummy racje polityków PiS. Bezwzględnej agresywnej walki z użyciem perwersyjnych technik zniesławiania, propagandowej mimikry, zaciekłej walki na słowa nauczyły telewizję publiczną media komercyjne: TVN i Onet. Takim osobnikom jak Kurski wydaje się, że zachowanie własnego poziomu i klasy przekreśliłoby efektywność komunikacji i wpływu na społeczeństwo. Jednak mniej toporności nie oznacza mniej skuteczności. Najwyższa etyka popłaca. Nauczył nas tego Jan Paweł II narzucając korektę na kapitalizm, który chciał mieć jedno kryterium: zysk.
Eliminując kolejne mądre, ale nie bezkrytyczne głosy profesorów - Parucha, Modzelewskiego, Kika - Kurski wydał sobie jak najgorsze świadectwo. Problem w tym, że na domknięcie poznawcze (jesteś albo z nami, albo przeciw nam) choruje nie tylko on. Taki jest styl poznawczy kierownictwa PiS. Prezydent Duda może coś z tym teraz zrobić. Ojcom narodu należy od czasu do czasu wytknąć wady.
Zasiedziały lokator Woronicza nie jest przyzwoitym człowiekiem, bo żaden przyzwoity człowiek nie pozostawia sakramentalnej małżonki i trojga dzieci afiszując się z konkubentką, której małżeństwo rozbija (partnerka p. Jacka rozwiodła się z mężem dwa tygodnie przed cywilnym zamążpójściem). Bardziej pasuje Kurskiemu towarzystwo Kazimierza Marcinkiewicza, niż Kaczyńskiego.
Swój własny życiowy chaos Jacek Kurski wnosił w instytucję, której ochoczo i nachalnie przewodził a starszy pan z Żoliborza ma coś z proroka, który zmuszony jest upomnieć go, jak króla Dawida za uwiedzenie żony Uriasza Hetyty upomniał prorok Samuel.
Co o tym sądzisz?