Mediokrata Mediokrata
1388
BLOG

Szczepionki - lekarstwo gorsze od choroby?

Mediokrata Mediokrata Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Szczepionki - lekarstwo gorsze od choroby?


Koronawirus SARS-CoV-2 wystawił świat jaki znamy na próbę. Stał się katalizatorem zmian społecznych, politycznych i ekonomicznych. Po niemalże roku, odkąd Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła pandemię nowego koronawirusa (11 marca 2020 r.), zaczynamy dostrzegać prawdziwą naturę i cele struktur, organizacji i instytucji z tych trzech sfer życia., tzn. społecznej, politycznej i ekonomicznej. To co do niedawna było zamaskowane lub ukryte za zasłoną pięknych słów dziś jest widoczne jak na dłoni.

Choroba wywołana nową, bardziej zjadliwą odmianą, koronawirusa jest szkodliwa, a w niektórych przypadkach nawet śmiertelna. W dniu pisania tego artykułu, 20 stycznia 2020 r., oficjalne dane WHO wskazują na przynajmniej 95 miliony potwierdzony przypadków zakażenia wirusem i 2 miliony zgonów wywołanych chorobą COVID-19.

Do walki z zarazą przeznaczono olbrzymie środki pieniężne, zaangażowano służby zdrowia ze wszystkich krajów, zakupiono duże ilości nowego sprzętu, a nawet postawiono w ekspresowym czasie nowe szpitale. Światowa panika przed chorobą COVID-19 wymusiła na rządach podjęcie drastycznych kroków w zwalczeniu zagrożenia. Jak na razie kroki te wydają się nie przynosić pożądanych rezultatów, ponieważ pandemia nie zwalnia. „Trzecia” fala zarazy nieubłaganie zalewa cały świat. Coraz częściej pojawiają się głosy, że „lekarstwo” jest gorsze niż choroba. Dla przykładu, dr. Ari Joffe, wykładający na kanadyskim Uniwersytecie Alberty, argumentował w swoim artykule „COVID-19: Rethinking the Lockdown Groupthink”, że zamknięcie gospodarki i związane z tym obostrzenia spowodują więcej szkód niż sam wirus. Udowadnia on, że straty znacznie przewyższą wszelkie korzyści, które mogłyby zostać osiągnięte dzięki zatrzymaniu wszystkich w domu.

Wyścig szczepionkowy

Podekscytowanie mediów próbami znalezienia szczepionki przeciwko COVID-19 doprowadziło do okrzyknięcia tych starań mianem wyścigu szczepionkowego (ang. „vaccine race”). Serwisy informacyjne oraz organizacje zajmujące się tematyką zdrowia stworzyły nawet działy dedykowane pandemii koronawirusa. Pojawiają tam się często sekcje zatytułowane „Vaccine Tracker”, które uważnie śledzą przebieg wyścigu szczepionkowego. Informacje i statystyki na nich dostępne przypominają tabele wyników z zawodów sportowych. Analiza serwisów informacyjnych Deutsche Welle, The New York Times i Bloomberg nie pozostawia złudzeń z jak olbrzymim przedsięwzięciem mamy do czynienia. Do podobnych wniosków można dojść przeglądając strony takich organizacji jak: Gavi, The Vaccine Alliance (publiczno-prywatne partnerstwo zdrowotne o globalnym zasięgu, którego celem jest zwiększenie dostępu do szczepień w krajach rozwijających się) lub The Regulatory Affairs Professionals Society (organizacja o zasięgu globalnym zrzeszająca osoby zaangażowane w regulowanie praktyk i produktów medycznych).

Każdy z tych portali sporządził obszerną listę rozwijanych szczepionek i podmiotów biorących udział w wyścigu. Z pobieżnej analizy wyżej wymienionych źródeł wynika, że spośród ponad 200 szczepionek będących w opracowaniu jak na razie na rynek upadało się wypuścić w różnym zakresie około 7-10 szczepionek. „Pędzących do boju” podmiotów, które są zainteresowane stworzeniem szczepionki na COVID-19 jest ponad 80. Niepokoić powinien fakt, że szczepionkę na COVID-19 opracowano w niecały rok. Mimo iż, różne źródła podają, że taki proces trwa od 10 do 15 lat. Informację taką można znaleźć m.in. na portalu The History of Vaccines, który jest prowadzony przez The College of Physicians of Philadelphia, będący najstarszym stowarzyszeniem medycznym w Stanach Zjednoczonych czy National Gepgraphic.

Pośpiech jest jednak wskazany, ponieważ zawodnicy igrzysk szczepionkowych walczą o wartościowe nagrody. Według danych pochodzących z raportu WHO zatytułowanego, „Market Information for Access to Vaccines” z 2019 r., wartość światowego rynku szczepionek wynosiła w 2018 r. około $26 miliardów. Analiza ta jednak nie brała pod uwagę kilku ważnych segmentów rynku szczepionek, m.in. szczepionek na grypę. Dlatego należy założyć, że całkowita wartość rynku szczepionek już wtedy była znacznie większa. Z kolei Fortune Business Insights w raporcie zatytułowanym „Vaccines Market Size, Share & COVID-19 Impact Analysis” z lipca 2020 r. oszacował wartość globalnego rynku szczepionek w roku 2019 na $47 mld. Jednocześnie raport przewiduje, że wartość tego rynku osiągnie poziom $105 mld w roku 2027. Do bardzo podobnych wniosków doszedł doradca i analityk WHO, Miloud Kaddar, który w raporcie „Global Vaccine Market Features and Trends” z 2013 r. wieścił, że wartość światowego rynku szczepionek osiągnie wartość $100 mld już w 2025r. The Financial Times, w artykule z listopada 2020 r., przytoczył opinie analityków Morgan Stanley and Credit Suisse. W obu przypadkach założono, że szczepionkę na koronawirusa będzie trzeba przyjmować co roku. Matthew Harrison, analityk Morgan Stanley, ocenił, że wartość rynku szczepionek na COVID-19 w krajach rozwiniętych wynosić będzie $10 mld. Z kolei Evan Seigerman, analityk Credit Suisse, oszacował wartość tego rynku tylko w samych Stanach Zjednoczonych na $10 mld, jednocześnie argumentując, że wartość globalnego rynku będzie znacznie większa. Dla porównania, Fortune Business Insights w raporcie „Influenza Vaccinee Market Size, Share & COVID-19 Impact Analysis” z września 2020 r. oszacował wartość globalnego rynku szczepionek na grypę w roku 2019 na „zaledwie” $4.45 mld. Analiza wskazuje, że do 2027 r. wartość tego rynku powinna wzrosnąć do $7.6 mld. Jak widzimy, gra toczy się o naprawdę wysoką stawkę. Nie powinno więc dziwić, że wiadomości o grypie niemalże zniknęły z obiegu medialnego.

Niepokoi także fakt powiązań natury finansowej firmy Pfizer z częścią środowiska medycznego i urzędniczego oraz różnymi instytucjami. Związki te mogą rodzić pytania o potencjalny konflikt interesów w przypadku promowania przez te środowiska produktów amerykańskiego koncernu. 11 grudnia 2020 r. Prezydent Andrzej Duda odbył rozmowę z ekspertami: prof. Andrzejem Horbanem, prof. Krzysztofem Simonem i prof. Jarosławem Pinkasem na temat szczepionki przeciwko COVID-19. Podczas rozmowy, która dostępna jest w serwisie YouTube, eksperci usilnie przekonywali do szczepienia się przeciw koronawirusowi. Jeden z ekspertów, prof. Krzysztof Simon, w listopadzie 2019 roku brał pieniądze na badania od firmy Pfizer. Informacja ta jest dostępna na stronie czasopisma medycznego, Journal of Gastroenterology and Hepatology.

Dziennikarz Witold Gadowski, powołując się na doniesienia Stowarzyszenia Centrum Informacji o Zdrowiu „Dobrostan”, poinformował w swoim ostatnim Komentarzu Tygodnia, że Wojskowy Instytut Medyczny przyjmuje regularne darowizny od firmy Pfizer. Na stronie stowarzyszenia można przeczytać, że w ciągu 5 lat Wojskowy Instytut Medyczny otrzymał od koncernu Pfizer 1 mln 677 tys. 957 zł w formie darowizn, a dyrektor instytutu, gen. Grzegorz Gielerak, namawia do szczepień przeciwko COVID-19. Media w Polsce obiegła niedawno także informacja, że wojsko wymusza szczepienia na żołnierzach.

Firma Pfizer w przeszłości już była oskarżana o niezgodne z prawem praktyki marketingowe i korumpowanie urzędników administracji publicznej oraz osób ze środowiska medycznego. Ci ostatni w zamian za łapówki promowali oraz przepisywali leki amerykańskiej korporacji. W 2009 r., kiedy w ramach ugody zawartej z amerykańskim Departament Sprawiedliwości korporacja zgodziła się zapłacić rekordową grzywnę w wysokości 2 miliardów 300 milionów dolarów. Departament Sprawiedliwości określił wtedy amerykańskiego producenta leków jako „recydywistę”, ponieważ ta już wielokrotnie wcześniej była karana za identyczne nadużycia. Jak widać karanie firmy nic nie pomogło, ponieważ już w roku 2012 r., koncern Pfizer musiał zapłacić kolejną karę w wysokości 60 mln dolarów za podobne nielegalne praktyki.

Pierwsze "Biada" – działania niepożądane szczepionki

Na skutek największej w dziejach kampanii szczepień, do 24 stycznia 2020 r. już ponad 63 mln ludzi otrzymało dawkę eksperymentalnej substancji. Bloomberg wyliczył, że dziennie szczepionych jest prawie 3.2 miliona ludzi! W mediach pojawiają się co jakiś czas informacje podkreślające, że po otrzymaniu pierwszej dawki szczepionki część pacjentów zgłosiła jedynie łagodne objawy, w większości krótkotrwałe i znane z przyjmowania wielu innych szczepionek, np., miejscowy ból lub podrażnienie w miejscu zastrzyku czy tymczasowe ograniczenie ruchu ramienia. Sytuacja ma się gorzej po podaniu drugiej dawki szczepionki. Jednak i tym razem sposób przekazywania informacji bagatelizuje następstwa drugiego zastrzyku z preparatem mającym wyrobić odporność na COVID-19. Z przekazu medialnego można dowiedzieć się, że skutki są również łagodne, przemijające i obejmują jedynie: ból w miejscu zastrzyku, zmęczenie, ból głowy, bóle mięśni i stawów, dreszcze, gorączkę. Przywoływani w mediach eksperci, jak np. prof. Jonathan Gershoni, badacz szczepionek i wirusów na Uniwersytecie Telawiwskim, starają się uspokajać opinię publiczną twierdząc, że „reakcje po otrzymaniu drugiej dawki szczepionki są spodziewane i nie są niepożądane”. Wydaje się jednak, że media i eksperci nie informują o wszystkim.

Oficjalne dokumenty dostępne na stronach Agencji Żywności i Leków (FDA) – amerykańska instytucja rządowa – takie jak np., „Arkusz informacyjny dla osób szczepionych i ich opiekunów” dla szczepionek Moderny i Pfizer-BioNTech dostarczają wielu bardzo ważnych informacji dotyczących tych preparatów. Podobnie rzecz się ma z informacjami i dokumentami (np., ulotki, analizy) dostępnymi na stronach obu producentów szczepionek i Europejskiej Agencji Leków. Lista działań ubocznych szczepionek Moderna i Pfizer-BioNTech przeciwko COVID-19 jest znacznie dłuższa niż wynikałoby z przekazu medialnego. Dzielą się one na 1) reakcje w miejscu wstrzyknięcia: ból, tkliwość i powiększenie węzłów chłonnych w szczepionym ramieniu, opuchlizna (stwardnienie) i zaczerwienienie oraz 2) ogólne działania uboczne: zmęczenie, ból głowy, ból mięśni, ból w stawach, dreszcze, mdłości i wymioty, gorączka, złe samopoczucie. Z dokumentów tych dowiadujemy się również, że istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że szczepionka może spowodować niemalże natychmiastową silną reakcję alergiczną obejmującą: trudności z oddychaniem, opuchliznę twarzy i gardła, szybki rytm serca, silną wysypkę na całym ciele, zawroty głowy i osłabienie, a nawet ostry paraliż obwodowy twarzy lub porażenie nerwu twarzowego. Na tym nie koniec, ponieważ „lista objawów może nie zawierać wszystkich możliwych działań ubocznych” szczepionek. Dokumenty jasno wskazują, że dodatkowo „mogą wystąpić [inne] poważne i nieprzewidziane działania uboczne” oraz że „badania kliniczne szczepionką Pfizer-BioNTech” i szczepionką Moderna „nadal trwają”. Pomimo zapewnień mediów, ekspertów i polityków, że szczepionki przeciw COVID-19 są bezpieczne, tak naprawdę jesteśmy przymuszani do zaszczepienia się nie w pełni przetestowanymi preparatami. Na domiar złego Europejska Agencja Leków przyznaje na swoich stronach, że obecnie nie wiadomo na jak długo nabywa się ochronę immunologiczną po zażyciu szczepionki.

W tej analizie należy także zwrócić uwagę na szacowany i rzeczywisty odsetek skutków ubocznych. Wspomniane wcześniej dokumenty Europejskiej Agencji Leków, Agencji Żywności i Leków oraz ulotek Moderny i Pfizer-BioNTech wskazują na częstotliwość występowania skutków ubocznych, ale jasno nie klasyfikują ich nasilenia (intensywności). Stwierdzenie, że „najczęstsze działania niepożądane związane ze stosowaniem szczepionki Comirnaty [szczepionka firmy Pfizer-BioNTech], jakie zaobserwowano w badaniu, miały z reguły nasilenie łagodne lub umiarkowane” nie jest wystraczająco precyzyjne. Z analizy tych dokumentów można błędnie wywnioskować, że jedyne poważne skutki uboczne to „osłabienie mięśni po jednej stronie twarzy (ostry paraliż obwodowy twarzy lub porażenie nerwu twarzowego)” i ciężkie reakcje alergiczne (anafilaksja), które występują rzadko, gdyż u mniej niż 1 na 1 000 osób (0,1%).

Prof. zw. dr hab. Romana Zielińskiego jest genetykiem i biologiem ewolucyjnym. W wywiadzie, który udzielił 17 stycznia 2020 r. portalowi Stolik Wolności, powołał się on na rzekome dane Centers for Disease Control and Prevention (CDC), agencji rządu federalnego Stanów Zjednoczonych, według których odsetek poważnych skutków ubocznych wśród osób zaszczepionych w Wielkiej Brytanii wynosi 2,79%.

W poszukiwaniu precyzyjnych informacji warto jednak zająć się lekturą dokumentów CDC i FDA, które dają pewną wskazówkę jakiego nasilenia skutków ubocznych i ich częstotliwości można się spodziewać. 18 grudnia 2020 r., w cotygodniowym biuletynie wydawanym przez CDC „Morbidity and Mortality Weekly Report”, opublikowało raport zatytułowany “The Advisory Committee on Immunization Practices’ Interim Recommendation for Use of Pfizer-BioNTech COVID-19 Vaccine”. Raport stwierdza, że systemowe działania niepożądane, w tym takie, które określono jako „poważne”, były częściej zgłaszane po podaniu drugiej dawki szczepionki niż po pierwszej. Były one też częstsze u osób w przedziale wiekowym 18-55 lat niż u osób powyżej 55 roku życia.

Raport odwołuje się do czterostopniowej skali używanej do oceniania toksyczności szczepionek (ang. „toxicity grading scale”) i ostrości działań niepożądanych (ang. „severity grading scale”). Skala ta opisana jest w oficjalnych dokumentach FDA „Guidance for Industry Toxicity Grading Scale for Healthy Adult and Adolescent Volunteers Enrolled in Preventive Vaccine Clinical Trials” i „FDA’s Clinical Investigator Course”. Na podstawie tej skali możliwe było określenie poziomu intensywności lokalnych i systemowych działań niepożądanych. W raporcie CDC, wszystkie działania niepożądane, które uzyskały ocenę 3 i wyższą (ang. „grade ≥3”) określone zostały jako poważne i zdefiniowano je jako zakłócające rutynowe codzienne czynności (ang. „interfering with daily activity”). Wydaje się jednak, że charakterystyka ta umniejsza powadze skutków ubocznych sklasyfikowanych jako „poważne” i co najważniejsze odbiega od definicji działań niepożądanych o ocenia 3 i wyższej z ww. dokumentów FDA. W dokumentach tych czytamy, że poważne (ocena 3) działania niepożądane to takie, które uniemożliwiają prowadzenie rutynowych codziennych czynności i wymagają interwencji medycznej (ang. „prevents daily activity and requires medical intervention”). Z kolei działania niepożądane potencjalnie zagrażające życiu (ocean 4) wymagają wizyty w szpitalnym oddziale ratunkowy lub hospitalizacji (ang. „ER visit or hospitalization”).

Dokument CDC jasno wskazuje, że spośród wszystkich osób biorących udział w badaniu szczepionki, aż 8,8% zgłosiło poważne działania niepożądane, o ocenia 3 i wyższej (ang. „grade ≥3”) co także świadczy, że u jakiegoś odsetka osób wystąpiły skutki uboczne, które także zagroziły ich życiu. Przy zamiarze zaszczepienia 30 mln Polaków dałoby to 2,7 mln takich przypadków z czego część będzie wymagać hospitalizacji. To tyle w temacie „przewidzianych” lub „oczekiwanych” działań niepożądanych. Z dalszej lektury dokumentu panelu CDC wynika, że „nieprzewidziane” działania uboczne, które zostały sklasyfikowane jako poważne wystąpiły u 0,6% zaszczepionych osób co dałoby 180.000 takich przypadków w sytuacji zaszczepienia całej populacji Polski. Należy pamiętać, że badania nad szczepionkami przeciw COVID-19 cięgle są prowadzone pomimo warunkowego wprowadzenie ich do obrotu. Dlatego, istnieje prawdopodobieństwo, że kolejne skutki uboczne tych eksperymentalnych preparatów medycznych mogą zostać odkryte, a częstotliwość i nasilenie działań ubocznych, koniec końców, mogą być odmienne od wartości deklarowanych. Trudno oprzeć się wrażeniu, że interpretacja niektórych danych i sposób formułowania pewnych zwrotów przez uczestników wyścigu szczepionkowego oraz instytucje ich nadzorujące został przeprowadzone w taki sposób, aby maskowały prawdziwy obraz skutków ubocznych szczepionki na COVID-19.

Warto też zauważyć, że ta sama analiza zawarta w raporcie CDC wskazuje, że zastosowanie szczepionki daje wysokie prawdopodobieństwo (ang. „high certainty”) zapobieganiu zachorowaniu i przechodzenia COVID-19. Jednocześnie jednak dane zawarte w tym dokumencie wskazują na małe prawdopodobieństwo (ang. „low certainty”) zapobiegania hospitalizacji wywołanej koronawirusem. Te same dane sugerują również na bardzo małe prawdopodobieństwo (ag. „very low certainty”) zapobieżenia śmierci na skutek COVID-19. Dlatego należałoby być sceptycznym co do prawdziwości przytaczanych argumentów za stosowaniem szczepionek, aby uchronić ludzi przed ciężkim przechodzeniem choroby lub śmiercią, tym bardziej że nie ma pewności na jak długo nabywa się odporność.

W połowie stycznia 2020 r. w Norwegii doszło do śmierci 23 starszych osób po tym jak podano im pierwszą dawkę szczepionki firmy Pfizer-BioNTech. Po przeprowadzeniu autopsji zwłok 13 zmarłych seniorów stwierdzono, że powodem mogły być niepożądane reakcje po podaniu preparatu. Szpital w Libertyville w amerykańskim stanie Illinois w grudniu 2020 r. wstrzymał czasowo szczepienia przeciw COVID-19 po tym, jak czterech pracowników placówki doświadczyło niepożądanych skutków w postaci mrowienia i podwyższonego tętna. Pod koniec zeszłego roku pielęgniarka ze szpitala w Chattanooga, w stanie Tennessee, zemdlała na wizji w czasie konferencji prasowej zaledwie kilka minut po zaszczepieniu szczepionką Pfizer-BioNTech przeciw COVID-19. Od grudnia 2020 r. w mediach co jakiś czas się pojawiają informacje o przypadkach wystąpienia silnych reakcji alergicznych na szczepionki przeciw koronawirusowi. Po jednym z takich zdarzeń zarządzono, aby w każdym punkcie szczepień w Wielkiej Brytanii było dostępne urządzenie do resuscytacji. Dodatkowo, Stephen Powis, dyrektor medyczny Narodowej Służby Zdrowia (NHS) zalecił osobom doświadczającym w przeszłości "znaczących reakcji alergicznych" aby nie przyjmowały szczepionki przeciw COVID-19. The Times of Israel w artykule z 15 stycznia poinformował o 13 przypadkach tymczasowego paraliżu twarzy wśród osób, które otrzymały pierwszą dawkę szczepionki. Ta sama gazeta powołała się na dane izraelskiego Ministerstwa Zdrowia, według których spośród prawie 2 milionów zaszczepionych osób tylko 1,127 wypełniło formularze, w których zgłosili wystąpienie skutków ubocznych. Nie znaczy to bynajmniej, że wszystkich przypadków, również tych nie zgłoszonych, nie było więcej. Należy się również spodziewać, że przypadków poważnych działań niepożądanych szczepienia będzie najprawdopodobniej znacznie więcej, gdy zacznie być podawana druga dawka szczepionki.

W większości tych i innych opisanych w mediach zdarzeń związanych z potencjalnymi skutkami ubocznymi szczepionek, eksperci medyczni i komentatorzy medialni prześcigali się w podawaniu argumentów na brak związku szczepienia z niepożądanymi efektami lub że dotychczasowe badania szczepionek nie wykazały podobnych działań ubocznych. W przypadku zmarłych Norwegów, The British Medical Journal podkreślił, że pacjenci z powodu swojego mocno zaawansowanego wieku byli „słabowici” (ang. frail). Problem polega jednak na tym, że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż nie znamy jeszcze wszystkich działań niepożądanych szczepionek przeciw COVID-19. Średnioterminowe skutki tych szczepionek będą znane najwcześniej za kilka miesięcy, a długoterminowe dopiero za kilka lat! Wskazują na to jasno oficjalne dokumenty, w tym dokumenty Europejskiej Agencji Leków („Comirnaty : EPAR - Medicine overview” czy „Comirnaty : EPAR - Product Information”). Firma Pfizer-BioNTech jest zobowiązana do przekazania pełnej charakterystyki substancji czynnej i produktu końcowego (szczepionki) do lipca 2021 r, ponieważ charakterystyka ta obecnie nie jest w pełni znana. Natomiast do grudnia 2023 r. producent musi przedstawić raport końcowy z badania klinicznego nad skutecznością i bezpieczeństwem stosowania szczepionki przeciw COVID-19. Warto nadmienić, że szczepionki przeciw COVID-19 wykorzystywane w masowych szczepieniach dopuszczone są przez Unię Europejską do obrotu jedynie warunkowo i tymczasowo (na 1 rok), a więc przed zakończeniem badań klinicznych i na podstawie niepełnych danych. Do czasu zakończenia badań, wszystkie twierdzenia, że szczepionka ta jest bezpieczna są oparte na ograniczonych danych i bardziej przypominają spekulacje niż stan faktyczny.

Dziennikarz śledczy, Witold Gadowski, w Komentarzu Tygodnia z 13 stycznia 2021 r., powołał się na opinię prawą dotyczącą szczepień przeciw COVID-19, w ramach Narodowego Programu Szczepień ogłoszonego przez Radę Ministrów. Opinia ta wskazuje m.in. na nagłe zawieszenie w lipcu 2020 r. przez Parlament Europejski i Radę (UE) licznych przepisów odnoszących się do GMO. Działania te umożliwiły „prowadzenie badań nad szczepionkami będącymi organizmami zmodyfikowanymi genetycznie GMO. Możliwe stało się również wprowadzenie do obrotu i zastosowanie na masową skalę u ludzi szczepionek będących organizmami zmodyfikowanymi genetycznie GMO”. Niestety, jak czytamy w dalszej części opinii: „do chwili obecnej nie zbadano jaki wpływ na zdrowie człowieka, w tym przyszłych pokoleń, będą miały organizmy genetycznie zmodyfikowanych GMO zawarte w szczepionkach przeciw COVID-19”. We wnioskach końcowych analizy prawnej stwierdzono, że „szczepienia przeciw COVID-19, w ramach tzw. Narodowego Programu Szczepień, w świetle obowiązującego prawa, są eksperymentem medycznym na ludziach”. Uwagę należy także zwrócić na fakt, że według rzeczniczki Światowej Organizacji Zdrowia Margaret Harris zbadanie potencjalnych skutków ubocznych szczepionek przeciwko Covid-19 leży w gestii władz państwowych.

Na sam koniec przypomnieć należy, że obecnie nie mamy do czynienia z pierwszą sytuacją, gdy do obiegu na szybko wprowadzono szczepionkę. W latach 2009-2010, w odpowiedzi na pojawienie się świńskiej grypy, Światowa Organizacja Zdrowia zgodziła się na radykalne skrócenie testów szczepionek. Pozwoliło to koncernom farmaceutycznym na wyprodukowanie nowej wersji szczepionki przeciw grypie w przyspieszonym tempie. Szczepionka Pandemrix opracowana przez firmę GlaxoSmithKline, dość szybko okazała się szkodliwa. Została ona wycofana z rynku po tym jak lekarze zauważyli, że po jej podaniu wyraźnie wzrosła liczby przypadków narkolepsji wśród zaszczepionych dzieci. Jednak do tego czasu zdążono podać w sumie około 31 milionów jej dawek.

Kilka powiązanych ze sobą zmiennych spowodowało, że znaleźliśmy się ponownie w tej nieciekawej sytuacji: 1) chciwość wielkich koncernów farmaceutycznych; 2) nieustanna pogoń mediów za sensacją oraz przesycenie przekazu medialnego informacjami powodującymi poczucie zagrożenia, ponieważ negatywne wiadomości mają większą siłę przebicia; 3) panika ogółu społeczeństwa wywołana nieustającymi doniesieniami medialnymi z frontu walki z COVID-19; 4) postępowanie polityków, których celem raczej jest utrzymanie się przy władzy niż faktycznie zwalczanie kryzysu. Na ich decyzje najprawdopodobniej wpływ mają sondaże badające opinię społeczną. Dlatego wydaje się, że ich działania nakierowane są na tworzenie fałszywego poczucia bezpieczeństwa w społeczeństwie niż na skuteczne poradzenie sobie z problemem. Innym, być może ważniejszym czynnikiem, który wpływa na zachowanie polityków jest lobbing koncernów farmaceutycznych i presja medialna. Dlatego prawdopodobnym jest, że nacisk na przyjmowanie szczepionek przeciw koronawirusowi najprawdopodobniej będzie się zwiększała. Presja na zaszczepienie całej populacji powodowana jest raczej chęcią osiągnięcia wyżej wymienionych celów niż ochroną zdrowia ogółu społeczeństwa. Jeśli za jakiś czas okaże się, że szczepionki były jednak szkodliwe, to konsekwencje tego błędu poniosą zwykli ludzie, a nie koncerny farmaceutyczne, politycy czy media napędzające panikę.


Mediokrata
O mnie Mediokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości