Lukaszmezyk Lukaszmezyk
1477
BLOG

Czy Arłukowicz może być Kuroniem 2.0?

Lukaszmezyk Lukaszmezyk Polityka Obserwuj notkę 42

Postaci, takie jak Jacek Kuroń są niepowtarzalne. Powyższe porównanie jest mocno na wyrost i może nawet oburzać. Ale przecież nie chodzi w nim o prostą analogię: Arłukowicz to Kuroń, tyle, że z iPhonem zamiast termosu i lepszymi papierosami.

Chodzi raczej o zainteresowanie pewnym wzorcem publicznej osobowosci i rozumieniem misji politycznej, jakie zdawał się czasem zdradzać Arłukowicz. Zrobił wiele, by przez kilka dni okazję do tego zmarnować, ale ostatecznie jej jeszcze nie zaprzepaścił.

Być może Arłukowicz to tylko kolejny zręczny, polityczny showman, szukający publicznego zainteresowania wyłącznie dla siebie, a nie dla sprawy. Kwiat paproci jednej nocy, o którym szybko i ze wstydem zapomnimy. 

A może to autentyczny, choć poczatkujący lider z duszą społecznika, dobrze rozumiejący ludzi i chcący autentycznej zmiany. Tego, kim jest faktycznie jeszcze nie wiemy.

Amerykanie mówią, że lidera (polityka, menadżera) poznaje się po tym czy umie w nowej sytuacji "wymyślić się na nowo". 

Złe dobrego początki?

Pierwsze dni Arłukowicza w nowej roli politycznej nie wróżą najlepiej. Jeżeli jego wejście do rzadu Tuska i zmiana politycznej barwy, miały służyć czemuś wartosciowemu, to jeszcze nie udało się tego wiarygodnie pokazać.

Bartosz Arłukowicz, w ciągu kilku dni po zmianie swojej obecności w polityce nie zrobił jeszcze wiele, by móc jego zmianę oceniać jako szlachetną i mającą służyć czemuś trwale lepszemu. Nie położył fundamentu pod to, by poruszyć opinię publiczną i treścią, i formą, jak przez lata całe robił to Jacek Kuroń czy Lech Kaczyński, jako minister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka.

Marketing zmiany? Do zmiany

Od samego marketingu tej zmiany politycznej można było oczekiwać zresztą znacznie więcej. Zainteresowany nie potrafił na spektakularnej konferencji prasowej u boku premiera pokazać, że wie czym chce się zajmować i do robienia czego gotów jest zakasać rekawy. Nie wyszedł poza polityczny banał, do którego z każdej strony zdążyliśmy się przyzwyczaić, a z którego do tej pory, na swoje szczęście, nie słynął.

Na "przekaz dnia" niedawnych kolegów z lewicy, że chodzi tylko o rządową limuzynę, odpowiedział przyjeżdzając nią już pierwszego dnia. Niepotrzebnie, kilkaset metrów- z Domu Poselskiego  do Kancelarii Premiera. I to w dodatku dopiero o godzinie 10.18, co z lubością zauważyły tabloidy. Zbrodnia żadna, ale brak polityczno-medialnej wyobraźni już tak.

Arłukowicz był mistrzem social media. Jego wpisy były ciekawe, a sposób poruszania się po serwisach społecznościowych choć nienachalny, to budził zainteresowanie. I wydawało się, że ktoś, kto pieczołowicie kolekcjonował prawie siedem tysięcy facebookowych fanów, powinien w chwili politycznie doniosłej móc potrafić się z nimi skomunikować. I co? Nic bardziej mylnego. Notka, choć trafna, znalazła się na profilu FB dopiero dziś, czyli po sześciu długich dniach.

Lekcja Lecha Kaczyńskiego

Lech Kaczyński, przyjmując ofertę wejścia do przecież tonącego rządowego okrętu, od wyjątkowo niepopularnego premiera, bardzo szybko potrafił poruszyć ludzi swoją prostolinijną uczciwością i chęcią zerwania z imposyblizmem w walce z niesprawiedliwością. Zyskał nie tylko rekordowe zaufanie i popularność, ale też uznanie do tej pory niechętnych elit. Zbudował zapas społecznego paliwa, który służył przez długie lata po 2001 roku.

Arłukowicz, wchodzi do popularnego rządu, na zaproszenie niezwykle w roku wyborczym popularnego premiera. Zadanie wydaje się nie być nadto wymagające. W dodatku, sam polityk zdaje się być stworzony do roli, jaką przez lata odgrywał Jacek Kuroń. Polityka pozbawionego nonsensu, nastawionego na współpracę i działanie, budzącego powszechną sympatię.

Lekarz, dziecięcy onkolog, znający prawdziwie poruszające ludzkie historie. Osoba wyjątkowo telegeniczna i lubiąca publiczne wystepy, ale też korzystająca z nich w sposób ciekawy i wartościowy. Na pierwszy i nawet na drugi rzut oka polityczny talent, który rzadko się trafia na całą kadencję.

Polityczna rola, którą dla nowego ministra stworzył premier wydaje się bardzo atrakcyjna. Nie od dziś wiadomo, że kluczem politycznej fortuny PiS jest umiejętne odwołanie się do ludzi "społecznie wykluczonych". Do ludzi, którym, w życiu się nie powiodło - nie korzystają z dobrodziejstw wolnej gospodarki i nie uczestniczą na równych prawach w wolnym społeczeństwie. I którzy reprodukują swoje wykluczenie na własne dzieci.

Rola ministra "od wykluczonych" jest atrakcyjna tak politycznie, jak i faktycznie daje szansę choćby na przymierzenie się do zrobienia czegoś autentycznie potrzebnego- zwiększenia społecznej mobilności, zburzenia szklanych sufitów, przyniesienia cyfrowej cywilizacji, tam gdzie jeszcze jej nie ma.

"Reinventing oneself - made in UK"

Pouczająca jest historia Iana Duncana Smitha (IDS) - niefortunnego przecież ekslidera brytyjskich Torysów, który po porażce w roli szefa opozycji, na poważnie zajął się właśnie sprawą społecznego wykluczenia i "broken society".

Polityk ten "wymyślił się" na nowo, prowadząc setki publicznych wysłuchań w terenie i opracowując grube raporty nie tylko głoszące potrzebę zmiany filozofii społecznej, ale też bardzo precyzyjnie określajace narzędzia tej zmiany. Dziś, IDS jest jednym z najwyzej ocenianych ministrów rządu Camerona, a proponowana przez niego rewolucyjna zmiana w polityce społecznej budzi powszechne uznanie i nadzieję na zerwanie z nieskuteczną polityką zasiłkową.

Kuroń 2.0? Zły start nie buduje wielkich oczekiwań

Arłukowicz ma prawdziwe "czucie" ludzi. Ma energię i autentyzm działacza społecznego. Przed nim wybór- czy dać się "wkręcić" w rolę polityka wiecowego, wyborczego fightera, który ma dla Platformy odebrać głosy SLD i wygrać w październiku z Napieralskim w Szczecinie.  Czy mozolnie budować coś solidniejszego, uczciwie uwieść opinię publiczną, zaimponować elicie i ekspertom. Stać się niezbędnym składnikiem sukcesu przyszłej ekipy.

Zły start nie buduje wielkich oczekiwań. Rola współczesnego Kuronia- komunikatora- nawiązującego kontakt z ludźmi, budującego porozumienie w sprawach społecznych, ponad podziałami, szukającego narzędzi społecznej zmiany w wersji 2.0, jeszcze nie jest poza zasięgiem.

W dobie silnych sieci społecznych w internecie, szukaniu partnera w osobowościach polskich NGOsów, takich jak Janina Ochojska czy siostra Małgorzata Chmielewska, niezłą bazą młodych naukowców, zaproponowanie atrakcyjnego nowego ładu w polityce społecznej i precyzyjnych narzędzi nie wydaje się nieosiągalne. 

Rację ma Elżbieta Jakubiak, która często powtarza, że politycy przestali pracować. Jeżeli chce się budować coś trwałego to ciężkiej pracy nic nie zastąpi. Chyba, że komuś wystarczy status polityka "sympatycznego", dobrze wypadającego w telewizji. Autora jednego szlagieru.

Pytanie, czy Arłukowicz chce swój niewątpliwy talent polityczny zainwestować w budowę Arłukowicza- instytucji politycznej, która stanie się motorem i punktem odniesienia w debacie nad nowoczesnym i sprawiedliwym społeczeństwem XXI wieku. Takiego, jakim był Jacek Kuroń w latach 90-tych. Tyle, że - z oczywistych względów- w mniej romantycznej wersji 2.0.

 

Lukaszmezyk
O mnie Lukaszmezyk

Jestem uzależniony od polityki, porannych gazet przy kawie i papierosach oraz dwóch psów: dobermanki Zuli i manchester terriera Morgana. Co pierwsze dwa nałogi mnie zrujnują to ostatni wyleczy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka