Miał on wtedy na sumieniu już siedem głów.
Dwadzieścia parę lat temu byłem czasami zatrzymywany. Był rok 1980, 1881, stan wojenny. Najczęściej trafiałem do cel w aresztach, w których siedzieli zwykli więźniowie kryminalni, gdy miałem odrobinę szczęścia, lądowałem w pojedynce. Tak trafiłem do tej celi, w której siedział ten człowiek, naładowany niezwykłą furią. Nie wiem co mnie wtedy tknęło, zapytałem, czy chce nauczyć się budować jachty. Zainteresował się. I tak poznałem jego opowiadanie. Jest to niesamowita historia ludzkiej krzywdy, chyba niemożliwa do opowiedzenia w tak krótkiej formie.
Kiedyś, gdy kończył szkołę średnią zdarzyła mu się bójka na weselu. Tak czasem na wsi bywa. Odsiedział grzecznie pół roku i ani myślał wracać do więzienia. Wybierał się do ślubu, chciał się żenić z koleżankę szkolną. Tak opowiadał. Właśnie w jej obronie stanął wtedy, na tym weselu. Ona zdała maturę, on stracił rok. Chcieli wziąć ślub, tak, aby pracując, mógł skończyć szkołę. Znaleźli pracę z dala od swojej wsi. Była dla nich szczęśliwym trafem, bo PGR w opłotkach wielkiego miasta, oferował im obojgu nie tylko pracę, ale i mieszkanie w zakładowym bloku. Była to wspaniała możliwość, mógł po pracy tramwajem elegancko dojeżdżać do szkoły. Zapisał się do wieczorówki, dopełnili wszystkich formalności.
Szczęśliwi zebrali wszystkie graty, by o wyznaczonym czasie zjawić się na miejscu. I tu dowiedzieli się, że nic z tego. Dyrektor jeszcze ich zwymyślał i wyrzucił z trzaskiem. Dowiedzieli się tylko, że dzień wcześniej zjawił się dobry wujek z ostrzeżeniem. Opowiedział dokładnie o tym, że młody jest kryminalistą, tuż po odsiadce. Wuj, prawdziwy rodzinny wujaszek wyciął taki numer, bo miał złość do ojca pana młodego. Zrozpaczeni pojechali do niego, z pretensją i nadzieją - jak narozrabiał to i może jednak sumienie go ruszy, może coś jakoś odkręci. Poszedł do wujaszka sam. Opowiadał, był ogarnięty takim żalem i złością i gdy ten drań zaczął się z niego szyderczo śmiać i drwić, to nie wytrzymał, przyłożył mu, gołą ręką. Mówił, że wujaszkowi nawet ten szyderczy uśmiech na twarzy został. Potem sam pojechał na milicję, szybciutko sprawa sądowa i wyrok. Śmierć. Przed egzekucją zabił kogoś w więzieniu. I znowu sprawa, z więźnia, jak mówił, znowu areszt. W ten sposób zyskiwał trochę na czasie, odsuwał nieuchronny koniec.
Widziałem w nim wtedy niesamowicie zaszczutego człowieka, wciśniętego w surrealistyczną rzeczywistość.
Opowiadałem mu o budowie jachtu, o każdym szczególe, od stępki, po top masztu, sam szczyt. Każda część starannie wyrysowana w wyobraźni, każdy patent i szczególik, nawet malutkie szpigaty we wręgach, aby woda mogła swobodnie spływać do zęzy. I mały wimpelek na wancie. Żył przez chwilę nadzieją, że wypłynie kiedyś w morze. Następnego dnia wywalili mnie z celi wprost na ulicę.
Do dzisiaj nie wiem z pewnością, czy ta jego opowieść była prawdziwa. Bardzo wiele okoliczności i faktów czyniły wtedy tą opowieść bardzo wiarygodną. Było to jedno z moich najbardziej niesamowitych przeżyć.
I potężna lekcja.
Pozbawiła mnie ona zupełnie zdolności do odczuwania pogardy.
Nie umiem. Nie potrafię. Zawsze widzę wtedy tego człowieka, którego ktoś kiedyś zanurzył w pogardzie.
Pogarda jest nieczułą i bezduszną obojętnością. Pogarda jest przyczyną i źródłem wszystkich aroganckich i niesprawiedliwych osądów, jest matką braku wrażliwości. Jest szkołą pozytywizmu prawnego, który stawia wyżej bezduszny formalizm prawa, nad wszelkimi wartościami wyższymi, a nawet ponad człowieczeństwem. Aby ludzi nauczyć zabijania, trzeba przedtem nauczyć ich pogardy. Zniszczyć ich człowieczeństwo.
Nie jestem w stanie niczym pogardy usprawiedliwić.
Zwykle nie opowiadam tej historii, ani żadnych podobnych. Chyba nawet moje dzieci nie znają tej opowieści. Nie mam w domu żadnych gablotek, ani wiszących na ścianach pamiątek z czasów Solidarności. To jest prawdziwy dramat ludzkiego życia i śmierci. Nie ma tu miejsca na żaden teatr.
Do dzisiejszego wspomnienia skłoniła mnie koincydencja kilku zdarzeń. Zobaczyłem wczoraj wieczorem, w TVP Polonia, film ze słynną sceną Mieczysława F. Rakowskiego, dziobiącego zaostrzonym palcem powietrze w hali stoczni. Koncert pogardy i chęci urządzenia nam życia. Dzisiaj rano sprawozdanie telewizyjne z pierwszego czytania projektu uchwały Sejmu o powołaniu komisji parlamentarnej, której celem jest udowodnienie nacisków.
Stalinowskie działanie prawa z tezą.
Widziałem triumfalnie szyderczy śmiech Stefana Niesiołowskiego na sali sejmowej.
Ta sama pogarda.
Cytowałem już wypowiedź Jana Rokity*) ostrzegającego polityków przed pokusą siły:
"Ze zdumieniem przyglądam się za każdym razem politykom owładniętym pokusą siły, nie widzącym, że to, co sami robią dziś, już za chwilę im właśnie zostanie zrobione. … pokusa siły czyni ich dufnymi głupcami."
Może dlatego nigdy nie biorą takich ostrzeżeń do siebie.
Ważne tym wszystkim jest to, że zaślepienie cynizmem gier politycznych, gubi sens rządzenia, uniemożliwia zrozumienie stanu rzeczywistości, za którą polityka ponosi prawdziwą odpowiedzialność. Nie widać celu, jest już tylko gra.
To nie żarty.
Napisałem w poprzednim tekście o grubych błędach w diagnozie najważniejszych dla polskiej racji stanu problemów geopolitycznych.
Napisałem w niedzielę, o pierwszych sześciu grzechach głównych, w tej dziedzinie.
Szykuję zestawienie następnej szóstki.
Nie jest dobrze.
____________________________________________________________________________________________
Przypisy:
*) Wprost Nr 49 (2007) [..] "Elementarz Wildsteina" (Free Your Mind) [..] "Elementarz Wildsteina" (Bronisław Wildstein) [1] "Kolonialna mentalność polskich elit" (Ewa Thompson)
[2] "Polityczna poprawność, a mentalność totalitarna" (Agnieszka Kołakowska)
[6] "Gra o sumie zerowej?" (michael) [..] „J. K. mężem stanu, którego wystraszyło się polactwo” (drache)
[..] "...i oni nadal chodzą po ulicach?!?" (Wiktor Kornhauer)
[..] "Keine Grenzen - trochę zimnej wody na rozpalone głowy..." (ciesielczyk)
[..] "Dziennikarska głupota?" (Chłodny Żółw)
[..] "Świąteczne prezenty od Dziadka Mroza!" (yarrok)
[..] "O kulturze prawnej słów kilka" (wenhrin)
[..] Emisariusz IV RP - Naczelniku prowadź!
[..] "Link do Solidarności Walczącej" (solidarni)
[..] "Nangar Khel: błąd" (rybitzky)
[..] "Szkoła jest nielegalna" (beryl)
[..] "Rząd dobrego wrażenia" (janke post) (bardzo trafna diagnoza)
[..] "Pustka nad pustkami" (rewident)
[..] "Czy Polska będzie pariasem Europy?" (ciesielczyk)
[..] "Szanujmy się, ale wzajemnie." (kokos26)
[..] "Opłatek w salonie Europa... a na Wschodzie rosyjska ruletka" (sawa.com)
[..] "Nie chcę być Kasandrą" (maryla) _________________________________________________________________
Pani Joanna Mieszko-Wiórkiewicz zaproponowała udział w głosowaniu za referendum w sprawie traktatu reformującego. Można to zrobić na stronie www.X09.eu. Proponuję przeczytanie tekstu Pani Joanny na ten temat. Tekst jest dostępny tutaj.
O inicjatywie referendum można dowiedzieć się więcej, a także zagłosować, wchodząc na tę stronę, za pośrednictwem tego bannera:
a następnie klikając na polską, biało-czerwoną flagę, w dole tej strony.
W niedzielę 16 grudnia, o godzinie 18:24 było zaledwie 662 głosy.
W piątek, tuż przed północą jest już 997 głosów, powoli, ale jest ich co raz więcej.
A w sobotę 22 grudnia, o 13:40 już 1039 głosów.
Wciąż jednak bardzo mało, aż wstyd.
Ja głosowałem za.
Proszę wszystkich, myślących po polsku, o Wasze głosowanie._____________________________________________________________________________________________
113.100
Komentarze