(...) poza tym wszystkim uważam pomysł składania życzeń i doceniania się z powodu bycia kobietą za błędny.
Nie lubię tego dnia. I nie uważam go za święto. Uważam je za sztuczne. Mój Mąż obsypuje mnie prezentami i z okazji, i bez okazji, nie potrzebuje do tego czerwonej kartki w kalendarzu. Ja doceniam go na co dzień (a przynajmniej staram się…) i dorobiony na siłę Dzień Mężczyzny, który też gdzieś tam jest w kalendarzu, jest dla mnie zupełnie bez sensu i „na siłę”.
(...)
Uważam, że każdy potrzebuje i powinien być doceniony, za to, że jest Człowiekiem. I nie ma tu znaczenia, czy Mężczyzną i Kobietą. Każda płeć ma swoje zadania i role, w pewnych rzeczach jest mocniejsza, w innych słabsza, ale zadanie każdego jest ważne i cenne.
Na co dzień nie mam ani czasu, ani siły śledzić mediów. Telewizji nie oglądam w ogóle, radia słucham mało, „w instagrama nie umiem”, ani w tik-toka, ani w pozostałe aktualnie grane social media. Jeszcze 10 lat temu nadążałam za tym, gdzie „trzeba być”, komentować, czytać. A forma komunikacji przez filmiki, tak modne teraz „rolki”, to w ogóle nie moja półka, ani nie umiem tego robić, ani nie lubię oglądać. A już szczególnie – nie mam na to czasu, nie mogę, bo ogarniam jakieś dziecko.
Jedyne co faktycznie robię, to zaglądam na facebooka. No, ale tam – wiadomo, pokazują mi się strony i treści w większości wcześniej przeze mnie wybrane. W ostatnich latach wśród moich obserwowanych nazbierało się dużo stron rodzicielskich i kobiecych. Typowe portale parentingowe mnie przerażają i odrzucają. Jednak z powodu dużego zainteresowania noszeniem dzieci w chustach (i zachwytem tymi materiałami, wzorami, kolorami, właściwościami… ach, czemu nie umiem szyć!), zatonęłam w tzw. „chustoświecie”. A to się wiąże mocno z wychowaniem bliskościowym, czyli mamy tu nowoczesne idee dla świadomych mam. Poza tym śledzę też kilka blogów pisanych przez mamusie, aktywne zarówno w internecie, jak i w rodzicielstwie. No i ze względu na moją wiarę cenię strony katolickie, a takich dla kobiet-katoliczek też się kilka znajdzie.
Dzisiaj z wszystkich stron płyną życzenia. Najchętniej składają je sobie nawzajem kobiety właśnie. A może to nie jest standard, a tylko ten aspekt dzisiejszego „święta”, który pokazuje się moim oczom. Jakby nie było – strasznie mnie to irytuje.
Nie lubię tego dnia. I nie uważam go za święto. Uważam je za sztuczne. Mój Mąż obsypuje mnie prezentami i z okazji, i bez okazji, nie potrzebuje do tego czerwonej kartki w kalendarzu. Ja doceniam go na co dzień (a przynajmniej staram się…) i dorobiony na siłę Dzień Mężczyzny, który też gdzieś tam jest w kalendarzu, jest dla mnie zupełnie bez sensu i „na siłę”.
Nie lubię feminizmu. A już szczególnie przerażają mnie i odrzucają mnie niektóre jego formy i dziś już widoczne skutki. Ale to długi i smutny temat, nie chcę się w to zagłębiać teraz.
Dziś miało być o życzeniach. O słowach wsparcia i inspiracjach, które rozentuzjazmowane kobiety przesyłają sobie wszelkimi drogami.
***
Gdybym mogła złożyć życzenia samej sobie… takie życzenia, co chciałabym, żeby się spełniły w życiu… powiedziałabym:
Życzę ci,
żeby ktoś się tobą zainteresował ze zwykłej ludzkiej życzliwości. Żeby napisał, jak przed laty: „cześć, co u ciebie? Jak się masz?” A jeszcze lepiej – żeby zadzwonił. Żeby cierpliwie zniósł wszystkie momenty rozmowy, gdy trzeba natychmiast ogarnąć dzieci i cierpliwie wysłuchał tego, co pomiędzy.
Żeby ktoś przyszedł cię odwiedzić. Żeby chciał poświęcić ci czas i nie życzył sobie za to pieniędzy. Żeby został dłużej, posłuchał, pomógł. Żeby wrócił w następnym tygodniu i następnym. Żebyś nie czuła się taka samotna, gdy mąż siedzi godzinami w pracy. Żebyś mogła odpocząć. Żebyś mogła zjeść obiad w porze obiadu. Żebyś usiadła i obejrzała film, czy chociaż ten pierwszy odcinek serialu, podczas gdy kto inny umyje wannę i podłogę w kuchni. Nie dlatego, że nie umiesz… Tylko dlatego, że jesteś tak zmęczona trzema pobudkami w nocy, po dniu, w którym rozładowałaś i wstawiłaś zmywarkę, dwa prania, jedno suszenie ubrań, poprzednie ubrania złożyłaś, ale jeszcze nie pochowałaś, bo musiałaś zrobić obiad i nakarmić dzieci, a to wszystko zaraz po powrocie z rehabilitacji, po uciążliwym staniu w korkach i parkowaniu, po przewijaniu, przebieraniu, kąpaniu dzieci, po dwóch kawach i braku kolacji, bo nawet nie było chwili o niej pomyśleć. Żeby ktoś przyniósł ci kakao i kocyk i niekoniecznie był to mąż, równie obciążony i zmęczony jak ty… któremu próbujesz dać szansę na odpoczynek przed kolejnym dniem pracy, ale to niemożliwe, bo córeczki skaczą po nim jak tylko wróci do domu, aż padną ze zmęczenia. Tylko że one zasną, a wy nie możecie, bo jest tyle spraw do załatwienia, tyle rzeczy do ogarnięcia.
Normalne życie, powie ktoś. Normalne, jak się ma dzieci, szczególnie w tym czasie, gdy są małe.
Może to normalne, ale przecież niełatwe.
I nie potrzebuję tu afirmacji:
„Kobieto, [bądź z siebie dumna, bo] jesteś silna!”
- nie jestem silna, tylko mam do zrobienia rzeczy, których nikt inny nie zrobi, a muszą być zrobione. Muszę nosić niepełnosprawne, duże dziecko na rękach, bo ona sama nie umie chodzić. Muszę nakarmić, przebrać obie, muszę pojechać na zajęcia. To moje zadanie. Siła nie ma tu nic do rzeczy.
„Jesteś odważna, dzielna!” - bo nie mam innego wyjścia. Trzeba dziecko wozić na zajęcia, to nawet bestię prowadzenia samochodu musiałam oswoić. Ale czy to moja zasługa? To konieczność...
„Jesteś piękna! Jesteś cudowna! Jesteś wspaniała!” - mam ochotę powiedzieć: być może, i co z tego??? Jakie to ma znaczenie między jedną pieluchą a drugą? Mój Mąż tak uważa, i dobrze, dzięki temu chce ze mną być, ale to niech on się z tego cieszy. Mi to nic nie zmienia… Ewentualnie budzi wyrzut sumienia, że nie mam sił ani czasu o siebie zadbać, zrobić paznokci czy makijażu, czy założyć kiecki i wysokich obcasów. No, rozsądek podpowiada, że śmiesznie bym wyglądała, mając na nogach 7 cm obcasa, a na rękach 16 kg słodkiego szczęścia.
„Kobieto, zadbaj o siebie! Znajdź codziennie 15 minut na różne coś-tamy, które dadzą wytchnienie. I koniecznie się badaj!” Muszę się zgodzić, moje zdrowie ma znaczenie, bo muszę udźwignąć to wszystko i nie mogę się załamać ani złamać. Ale w sytuacji, gdy nie ogarniam umówienia wizyt dziecka u specjalistów od trzech miesięcy (już wtedy to było pilne!), to moje badania… no, jak znajdę chwilę, to zrobię, wiadomo. Jak już umówię te wizyty córki u dentysty, optometrysty, okulistki, osteopatki, neurologa, wizyty męża, zmianę przychodni, terminy szczepień, a to wszystko w toku codziennych rehabilitacji, terapii i zajęć. A może by tak kto inny by to za mnie wszystko poumawiał? Poproszę… A potem tam pojechał w umówionych terminach. A ja się położę i prześpię… A potem trochę poczytam, czemu nie… A potem… kto mi zrobi i poda obiad?
***
A poza tym wszystkim uważam pomysł składania życzeń i doceniania się z powodu bycia kobietą za błędny.
Uważam, że każdy potrzebuje i powinien być doceniony, za to, że jest Człowiekiem. I nie ma tu znaczenia, czy Mężczyzną i Kobietą. Każda płeć ma swoje zadania i role, w pewnych rzeczach jest mocniejsza, w innych słabsza, ale zadanie każdego jest ważne i cenne.
Może by pozmieniać te życzenia i afirmacje? Przekształcić trochę?
Kobieto, jesteś silna! Zauważ to, jak dźwigasz swój dom, rodzinę, wszystkie codzienne zadania i zawsze dajesz radę!
Mężczyzno, jesteś silny! Zauważ to, jak możesz walczyć o powierzone ci zadania, jak możesz bronić swoich bliskich, że jesteś obrońcą, podporą, opiekunem!
Kobieto, jesteś odważna! Nic cię nie powstrzyma, kiedy chodzi o dobro twoich dzieci, twego męża i twój dom!
Mężczyzno, jesteś odważny! Jesteś gotów iść i zmieniać świat, budować mosty i samoloty, a potem polecieć w kosmos!
Kobieto, jesteś piękna i dobra! Twoja uroda i charakter mogą zachwycać i inspirować ludzi wokół, tam, gdzie się znajdziesz, możesz zmieniać świat na lepsze!
Mężczyzno, jesteś piękny i dobry! Możesz pociągać za sobą tłumy, prowadzić bezpiecznie przez życiowe zasadzki, możesz uczyć wiary w siebie!
Kobieto, jesteś czuła i delikatna, otulasz ramionami i dajesz poczucie bezpieczeństwa!
Mężczyzno, jesteś szorstki i twardy, ale konkretny, jak skała, jesteś podporą i dajesz poczucie bezpieczeństwa!
Kobieto, dbaj o siebie, bo jak ciebie zabraknie, to kto będzie duszą twego domu?
Mężczyzno, dbaj o siebie, bo jak ciebie zabraknie, to kto będzie podporą twego domu?
Człowieku, dbaj o siebie, bo jak ciebie zabraknie, to kto pozostanie w twym domu?
Tylko żeby przestać uważać się za lepszych czy gorszych, z dowolnego powodu: płci, wieku, zarobków, statusu społecznego, miejsca pochodzenia itd. - trzeba spojrzeć na siebie nawzajem z miłością, tą miłością, jakiej nie umiemy wzbudzić w sobie sami, tą miłością, której uczy Jezus Chrystus. I to chyba uda się dopiero w Niebie. Ale tu na ziemi… mamy żyć tak, żeby do Nieba trafić :) i to jest moja puenta na temat życzeń, afirmacji, inspiracji i wymagań dla kobiet, od kobiet i przez kobiety. Kochajmy, to nam jakoś wychodzi, do tego dążmy, a reszta się ułoży.